12 groszy #8 - Alternatywna wizja historii



Reya Mysterio krytykuje się za to, co nie jest jego winą. Push, który dostał, był skutkiem ubocznym śmierci Eddiego Guerrero, a obniżenie lotów (dosłownie i w przenośni) wynika z polityki WWE. Głównie, bo przecież latka lecą. Ale czy to oznacza, że Rey jest cienki? Nie, wciąż jest dobrym wrestlerem, choć może nie tak, jak kiedyś. Największym problemem wydaje się jednak to, że uwielbiają go dzieci. Dlaczego? Bo The Great Khali, który nie ma wśród nich takiego poparcia, nie budzi większych emocji. A jego sukcesy są odwrotnie proporcjonalne do umiejętności, jakby ktoś zapomniał. I oczywiście statystyczny user zapytany o to, co o nim sądzi, powie, że jest be, bo to, czy tamto. O Meksykanina nie trzeba natomiast nawet pytać. Stosunek do niego zmienił się o 180 stopni. Z powszechnie lubianego w środowisku zapaśnika przeistoczył się w obiekt żartów. To samo spotkało zresztą DX. Można więc powiedzieć, że dziś kibicowanie Mysterio to obciach.

Przyjmijmy, że mamy nie 2008, a 1998, przy czym nasze strony i fora stoją na obecnym poziomie, dostęp do Internetu jest równie szeroki, a Polsat 2 (Extreme Sports Channel jeszcze nie istnieje) emituje Nitro zamiast Worldwide. W zanadrzu jest jeszcze TNT. Rzeczywistość WCW wygląda następująco: największą gwiazdą i największym facem zarazem jest Sting, który dopiero co odebrał World Title Hollywoodowi Hoganowi. Wcześniej tydzień w tydzień samodzielnie stawiał czoła całemu nWo. Jeden na dziesięciu? No i co z tego? Dla czarno-białego bohatera nie ma rzeczy niemożliwych! Gdy sytuacja wydaje się beznadziejna, publiczność wzywa go, skandując: "we want Sting". Wtedy pojawia się znikąd i robi porządek. A każde dziecko na widowni i przed telewizorem chce mieć maskę ze wzorem jego make-upu. Jakieś skojarzenia?

Polskie fora wrestlingowe coraz częściej zaszczycają swoją obecnością dwunasto-trzynastolatkowie, którzy czczą Stingera niczym złotego cielca. W ich avatarach i sygnaturach nie może zabraknąć kruczych motywów. Prześcigają się przy tym w pisaniu mniej lub bardziej, ale zawsze markowych postów. Jedni chwalą się, że przed każdą galą malują twarze, inni, że zaprowadzają sprawiedliwość przy pomocy Deathlocka, a jeszcze inni... Nieważne. Od czasu do czasu ktoś rzuci mięsem w tych, którzy nie uważają, że "Sting jest najlepszy na świecie" lub zasłaniają się jakimś bookingiem, wyjaśniając jego nadludzką siłę. Wszyscy fani ringowego wcielenia Steve'a Bordena obowiązkowo nienawidzą Hogana, który jest tchórzem, stosuje nieczyste chwyty i zasłania się kolegami. Przeklinają go wszędzie, gdzie się da. W temacie "Jak trafiliście na forum?" zaczynają pojawiać się posty tych, którzy zabłądzili, szukając informacji o Stingu czy też "Sting Unmasked".

Starsi użytkownicy reagują na taki stan rzeczy zażenowaniem. Z błogością wspominają stare czasy. Teraz wrestler, którego lubią i szanują, chociaż nie podkreślają tego na każdym kroku, staje się bohaterem nowej ery. Chcąc, nie chcąc, zaczynają patrzeć na niego przez pryzmat jego fanów. To zrozumiałe. W końcu po II wojnie światowej swastyka nikomu nie kojarzy się już z hinduskim symbolem szczęścia. Sting zaczyna budzić niechęć. Wypomina mu się, że nie jest już w takiej formie, jak w 1995. Zmasowanej krytyce zostaje poddany jednak dopiero z chwilą wstąpienia do Wolfpac. Czarno-czerwony Stinger uśmiecha się od ucha do ucha i gada jak najęty, czym ostatecznie zraża do siebie starszyznę. Oskarżają go o roztrwonienie mrocznego i tajemniczego gimmicku, który budował od dwóch lat. Temat "Dlaczego najmłodsi markują Stingowi?" jest zasypywany postami, w których roi się od epitetów. Część młodszej młodzieży wyczuwa koniunkturę i nie zostawia na markach Stinga suchej nitki. Nazywają ich "stinkami" (śmierdzielami), sprytnie przekształcając pseudonim Bordena. Czują się dzięki temu mądrzejsi albo w oczach innych chcą za takich uchodzić.

Czy taka sytuacja mogłaby mieć miejsce? Wyobrażam sobie, jak czytający ten tekst mówią, że nigdy w życiu. Bo nie ta klasa wrestlerów i w ogóle. I ja się zgodzę z tym argumentem. Częściowo. Mianowicie, Sting jest ikoną pop-kultury, a ponieważ w przeciwieństwie do Hogana jest całkiem niezłym workerem, nie wypada o nim mówić źle. Takich świętych krów jest zresztą cała masa. Z drugiej strony są zaś ci, których pod żadnym pozorem nie można chwalić. Nie twierdzę, że Rey się do nich zalicza (jeszcze), ale faktem jest, że nie ma nad sobą żadnego parasola ochronnego i często robi się z niego gorszego niż w rzeczywistości jest. Ze Stingerem tymczasem krytyka obchodzi się nad wyraz łagodnie. Nawet jego żałosny heel run jest tak krytykowany, że właściwie nie jest. Co jednak łączy obu wrestlerów? Szereg analogii wynikających z dzieciokupnych gimmicków. Kilka z nich gdzieś wyżej wymieniłem. Mysterio i Sting są zatem bardziej do siebie podobni niż wcześniej mogliśmy przypuszczać. Może więc czas na refleksję? Skoro za to samo jednego chwalicie, a drugiego ganicie, to coś jest nie tak. Mało macie Marków Henrych, których największym minusem jest brak plusów?

dodane przez SixKiller w dniu: 18-04-2008 22:37:07

Udostępnij

Komentarze (27)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Naprawdę świetny artykuł Six. W tej kwesti myślimy w jakiś tam sposób podobnie :P Pewnie będą głosy oburzenia z powodu porównania tych dwóch wrestlerów ale jest to jak najbardziej słuszne. Jeszcze raz gratuluje arta.

napisane przez Biggmac w dniu : 18-04-2008

Heh, Six, muszę przyznać, że coś w tym jest...dobry tekst który skłoni większość z mojego "pokolenia" nad zastanowieniem się. My nie umieliśmy krytykować Stinga to fakt...może nowe pokolenie będzie to potrafiło? ....nah! :D

napisane przez Venomus w dniu : 18-04-2008

Ekhem, sorki zapomniałem, że trzeba sie zalogować oddzielnie na stronie i na forum... :D

napisane przez Venomus w dniu : 18-04-2008

Ja pomimo tego, ze jestem duzym fanem Stinga, patrzac na to z najbardziej obiektywnego punktu widzenia na jaki mnie stac musze ci przyznac racje. Szczegolnie w kwestii tego, ze nie sam Mysterio jest winny tego, ze dzieciaki go kochaja. A ludzie bardziej "wprawieni" w wrestlingu (do ktorych sie chyba jeszcze nie zaliczam) po pewnym czasie maja dosc idiotycznych postow pisanych przez 12 letnich dzieciakow(zdazaja sie wyjatki ktore potrafia sie zachowac) ktorym sie wydaje, ze skoro Mysterio jest ich ulubionym wreslterem to znaczy, ze on jest taki mega, super, hiper wywalonym w kosmos zawodnikiem a kto sie nie zgodzi ten za przeproszeniem "g*** wie o wrestlingu". Tak wiec zgadzam sie tutaj z twoim zdaniem, ze tak samo jak Rey tak i Sting,HHH,Orton,Cage i wlasciwie prawie kazdy przy (nie)odpowiednim bookingu moglby stac sie takim idolem ludzi jeszcze niedojrzalych do rozmowy na niektore tematy.

napisane przez Stylu w dniu : 19-04-2008

Co do krytyki Stinga i Mysterio trzeba zwrócić uwagę na wiele różnić między nimi. Na przykład Sting prezentuje styl brawlerski, który z upływem lat nie powinien być dla zdrowego wrestlera zdecydowanie bardziej obciążający, tym bardziej, że Sting nigdy nie był jakiś bardzo stiffowy. Następna sprawa to oczywiście podejście federacji do walk. WCW jak wiadomo w górnej części karty więcej uwagi przywiązywało do nazwisk, a nie do jakości walk. Stingowi bookowano byle co i jechał praktycznie tylko na gimmicku. Natomiast kiedy przeszedł do TNA, okres jego największego pushu miesza się z czasem najlepszych walk w tym fedzie. Stinger zaczął robić świetne, emocjonujące matche. A więc taki fan który śledzi całą jego karierę może może tylko klaskać (cóż, ostatnie zdania są nieco subiektywne, ale chyba dość sensowne).

A teraz Rey. On jest podobno high flyerem, ale nie takim wszechstronnym jak AJ czy Daniels. Meksykanin w młodości był takim aerialem w stylu Jacka Evansa. Perfekcyjny i cudowny w powietrzu, ale ch*ja umiejący w innych stylach. I co. Latka lecą, WCW upada, Rey przechodzi do WWE i jak każdy kto chce się liczyć ładuje sterydy. Nabiera sztucznej masy ograniczając swoją lotność, tym samym stając się wrestlerem, który może co najwyżej zajobbować Ericowi Isaksenowi w Norwegian Wrestling Federation (ok, może trochę się zapędziłem). Przychodzi rok 2006, dla mnie będący rokiem, gdy WWE ostatecznie przestaje cokolwiek znaczyć dla fanów dobrego wrestlingu. I wtedy akurat zaczynają się sukcesy małego Meksykanina. Wygrywa RR, potem na WM'ce dostaje WHC. I od tego momentu sytuacja wygląda jak wygląda. Dzieci kochają Reya coraz bardziej, a ten wchłania coraz więcej koksu. Pamiętacie powrót Reya na Summerslam 2007? To już nawet nie przypominało mięśni, czysty tłuszcz. Mysterio niemal całkowicie stracił możliwości high flyerskie, przez co jego jakość w ringu jest niewiele większa niż Batisty. Jego wiek akurat ma chyba tu najmniejsze znaczenie. 33 lata to jeszcze nie tak dużo. Daniels ma 36 a wciąż radzi sobie świetnie.

Podsumowując, mimo iż to co się dzieje z Rey'em nie jest w 100% jego winą, większa krytyka od Stinga wydaje mi się całkiem uzasadniona.

napisane przez Milos w dniu : 19-04-2008

Śledzę karierę Stinga od początku i nie wydaje mi się, aby jego run w TNA był powodem do zadowolenia. Spójrzcie na jego Deathlock... Ale chyba nie do końca zrozumiałeś, o co mi chodziło, Milos.

Mój tekst nie jest klasycznym porównaniem. Nie jest też wezwaniem do krytyki Stinga, którego lubię. Po prostu szukałem wrestlera, który spełnia pewne kryteria pozaringowe i padło na niego. Obaj z Reyem byli bowiem megaface'ami, walczącymi ze złem, maska ze wzorem make-upu Stinga była w 1997 tym, czym maska Reya w 2007, obu kochały dzieci itd. Tylko na tym polu nikt go nie krytykuje. Co więcej, mówimy, że to dobrze, że sam rozwalał całe nWo i z dumą przyznajemy się do tego, że sami chcieliśmy mieć na twarzach coś, co by nas upodobniło do Stingera. A Reyowi się dostaje, cokolwiek zrobi. Czasem nawet nie musi niczego robić, bo zbiera cięgi za swoich fanów. W tym sęk.

Powiem tak, cieszę się (podobnie jak wielu użytkowników), że dziesięć lat temu nie miałem dostępu do sieci. Bałbym się dzisiaj czytać to, co napisałem. Idę jednak o zakład, że wpisy marków Stinga byłyby takiej samej jakości, jak obecne wpisy marków Mysterio. Tych 12-13 letnich oczywiście.

napisane przez SixKiller w dniu : 19-04-2008

Super artykuł Six :-)


Cytat: SixKiller

Obaj z Reyem byli bowiem megaface'ami, walczącymi ze złem, maska ze wzorem make-upu Stinga była w 1997 tym, czym maska Reya w 2007, obu kochały dzieci itd

Z tym, że Stinga kochały dzieci, dorośli i najstarsi a Rey jest kochany wyłącznie przez najmłodsze pokolenie. Maski Stinga były zakładane przez ludzi w każdym wieku. W WWE nie widziałem jeszcze aby jakiś 60letni dziadek miał na twarzy maskę swojego idola i wykrzykiwał 619 . WWE obecnie to produkt skierowany do młodszej części publiczności a za czasów attitude ery, podczas monday night wars, WWE było dla tych starszych. Ich idolem nie musiał być cukierkowy superbohater, który za każdym razem wygląda jakby chciał się rozpłakać... :lol:
Sting był megaface'm ale był też typowym macho, który już wcześniej wiele osiągnął w federacji. Chciałbym też zauważyć, że był on o wiele większym meeeegafacem od Reya, o czym może świadczyć np to, że jak wpadał na ring (na daleko przed Starrcade) i rozwalał drugiego megaface'a Lexa Lugera(który nie wierzył, że to fake sting go pobił :razz: ) po czym dostawał mega cheera. Wątpie w to, że Rey zostałby pochwalony przez publiczność za skopanie tyłka jakiemuś megafacowi :twisted:

Sting > Rey pod każdym calem . Nie jako mark, ale zupełnie obiektywnie 8)

napisane przez Euz w dniu : 19-04-2008

Zgodzę się z SixKillerem w jednej kwestii (choć nie do końca). Mianowicie chodzi mi o ten fragment tekstu, w którym była mowa, że lubowanie w Rey'u jest obciachowe. Może obciachowe do końca nie jest, ale utożsamianie sie z Rey'em jako ulubionym wrestlerem, jest niejako utożsamianiem sie z "pokoleniem 619". Mówiąc prościej nikt nie chce, aby przez to markowanie Rey'owi miało sie gorszą opinie w światku wrestlingowym ;) . Oczywiście takie myślenie jest bzdurą :) . Rey'a można lubić, a "normalność" i pisanie sensownych wypowiedzi nie przeszkodzi, żeby mieć opinie "kumatego" usera ;)

PS. Six świetny artykuł... czekam z niecierpliwością na następny :) .

napisane przez rocket w dniu : 19-04-2008


Cytat: rocket

Mianowicie chodzi mi o ten fragment tekstu, w którym była mowa, że lubowanie w Rey'u jest obciachowe. Może obciachowe do końca nie jest, ale utożsamianie sie z Rey'em jako ulubionym wrestlerem, jest niejako utożsamianiem sie z "pokoleniem 619".

Również się z tym zgadzam. :) TNA raczej nie oglądam, a jeśli już to pojedyncze walki, więc o Stingu nie będę się wypowiadał. Natomiast jeśli chodzi o Rey'a to nie mam nic do jego fanów. Oczywiście zawsze są jakieś granice. Jeśli ktoś poprostu lubi Mysteria to nie ma problemu. Ja na przykład lubię Ortona, ale nie uważam, że jest najlepszy, zleje każdego itp. Gorzej jeśli fan Rey'a zaczyna walić teksty typu "Rey jest najlepszy na świecie", czy "Rey pokona wszystkich bo tylko on umie walczyć" Wtedy takiemu typkowi trzeba już przemówić lekko do rozumu... :twisted:

[ Dodano: 2008-04-19, 12:20 ]
Aha i zapomniałem dodać, że artykuł na medal 8)

napisane przez Rudolf w dniu : 19-04-2008


Cytat: rocket

lubowanie w Rey'u jest obciachowe. Może obciachowe do końca nie jest, ale utożsamianie sie z Rey'em jako ulubionym wrestlerem, jest niejako utożsamianiem sie z "pokoleniem 619". Mówiąc prościej nikt nie chce, aby przez to markowanie Rey'owi miało sie gorszą opinie w światku wrestlingowym ;) . Oczywiście takie myślenie jest bzdurą

Zgadzam się. Z tym, ze są ludzie (w tym ja), którzy byli jego wielkimi fanami za czasów WCW ale ich stosunek do wygrywającego z najlepszymi zapaśnikami w WWE, wrestlera się nagle bardzo zmienił. Jestem pewny, że gdyby nie śmierć Eddiego Guerrero, to Rey nie byłby posiadaczem World Heavyweight Title, nie byłoby żałosnych angle z Vickie i Chavo Guerrero a Mysterio byłby zwykłym mid carderem walczącym przeciwko Gregoremu Helmsowi a nie Ortonowi i Kurtowi.

napisane przez Euz w dniu : 19-04-2008


Cytat: Euz

Sting > Rey pod każdym calem . Nie jako mark, ale zupełnie obiektywnie 8)


Aż się wylewa ten obiektywizm :lol: .

Sami widzicie, że krytykowanie Stinga jest passe ;). Takich trendów jest u nas zresztą pod dostatkiem, np. płakanie nad losem Kane'a. Czy wygrywa, czy przegrywa, zawsze jest pokrzywdzony. Post Euza pokazał też, że nie bez znaczenia jest fanbase wrestlera. Dla mnie to żaden argument. Podobnie jak wyraz twarzy. Więc tak naprawdę kręcimy się wokół pierdół.

Ale skoro już jesteśmy przy buźkach, to wrzucę kilka mrocznych ujęć Stinga:





Aż strach się bać. I oczywiście zaraz znajdzie się sto argumentów przemawiających za tym, że nawet jeśli Sting był zły, to i tak Rey jest gorszy. I ma za szerokie spodnie i brzydki tatuaż.

napisane przez SixKiller w dniu : 19-04-2008

Ghehe, faktycznie 'mhroocznie"wygląda Steve na tych fotach! :D No cóż Wolfpack było otwarte w stronę dzieciarni toteż Stinger był bardziej otwarty,,,

Jeśli chodzi o maski...ja tam chciałem mieć zarówno maki Stinga jak i Rey'a.


Cytat: Euz

Sting był megaface'm ale był też typowym macho, który już wcześniej wiele osiągnął w federacji


Fakt, chociaż słowo "macho' bardziej pasuje mi do Randy'ego Savage'a. :P


Cytat: Milos
Następna sprawa to oczywiście podejście federacji do walk. WCW jak wiadomo w górnej części karty więcej uwagi przywiązywało do nazwisk, a nie do jakości walk. Stingowi bookowano byle co i jechał praktycznie tylko na gimmicku.


Say what!? :shock: To chyba inne WCW oglądaliśmy! Faktycznie pod koniec 99 i dalej walki w federacji podupadły ale matche Stinga w latach 94-98 są bardzo dobre! Zarówno technicznie jak i efekciarsko.

No i wielu zapomina, że Sting był gwiazdą przed nastaniem nWo i znają go tylko z jego gimmicu Crow zupełnie zapominając o umięśnionym uśmiechniętym blondasku który zawsze stawał po stronie słabszych i kopał tyłki badd assom :twisted:
O dziwo jakoś wtedy jak i do końca WCW Bordena "wyznawali" wszyscy jak już wspomniał kolega Euz...

Z góry zaświadczam, że opinia jest subiektywna ponieważ za czasów mojego markowania kochałem Stinga bezgranicznie...jednakże w pamięci mam tez świetne walki Rey'a z tego okresu (z Kidmanem, Psychosisem czy Eddy'm Guerrero). A więc nie ma co winić latynosa mimo spadku formy...po prostu tak ma zabookowane przez Vince'a i WWE. A fani jak to fani...Widziałem na forum fanów wielu niewypałów takich jak Orton, Batista, Cena czy Khali...byc może za kilka lat dorosną i ich posty będą "dojrzalsze"...

Rzekłem... Sting fan 4 life!

napisane przez Venomus w dniu : 19-04-2008


Cytat: SixKiller

Aż strach się bać. I oczywiście zaraz znajdzie się sto argumentów przemawiających za tym, że nawet jeśli Sting był zły, to i tak Rey jest gorszy. I ma za szerokie spodnie i brzydki tatuaż.

Sting nie był zły. To, że jako Wolfpack Sting zaczął być otwarty to nie jest wcale jakaś wadą imo . Rey jest gorszym facem i nie ze względu na to, że ma za szerokie spodnie czy tam brzydki tatuaż, ale dlatego, że nie jest kupowany przez wszystkich tak jak Sting...venom, crow, wolfpac itp itd. Sting miał fanów przez całą swoją karierę i kochano go w każdym gimmicku (tylko raz był 100% heelem) a u Reya, liczba fanów z pewnością spada i coraz mniej sie podoba ludziom ten gimmick (przynajmniej starszym)
Aha co do umiejętności, to Sting jako megaface miał większe niż obecnie Mysterio w tej roli.
Zupełnie obiektywnie :D

napisane przez Euz w dniu : 20-04-2008

Ale ja dalej nie rozumiem, co ma ilość markujących do jakości? Czy to, że więcej osób je margarynę niż masło znaczy, że margaryna jest lepsza? Z Twoich postów wynika, że dla Ciebie miarą wrestlera jest to, kto go lubi. Ale to dobrze, potwierdzasz tylko moje słowa, że to ma znaczenie. I szeroki uśmiech na twarzy Stinga nie jest wadą, ale wyraz twarzy Reya już tak. Argumentacji nawet nie chcę słuchać, bo pewnie będzie to coś w stylu: Sting ma bielsze zęby, wiec się uśmiecha, bo ma co pokazać. To świadczy o tym, że dba o zgryz.

Szczerze mówiąc śmiesznie się czuję w roli obrońcy Mysterio, ale jak się Ciebie czyta, Euz, to wychodzi na to, że Sting nie ma wad. Deathlock, który wykonuje prawie na stojąco pewnie też nie jest wadą. I to, że nikogo w TNA nie wypromował, choć miał, też. Chodzący ideał. A teraz toczy najlepsze walki w swojej karierze i wcale nie odcina kuponów.

I to właśnie miałem na myśli, pisząc o świętych krowach. Choć widzę tu i pewne zaślepienie, bo każdy minus jest plusem, a minusów jako takich nie ma.

Trochę mi nie pasuje, że temat przekształca się w Rey vs. Sting. Przecież tu nie chodzi o to, który jest lepszy, tylko o podobieństwa (liczne zresztą) i całkiem inne podejścia do obu wrestlerów. Niech ktoś w końcu przyzna, że musi być kozioł ofiarny, bo inaczej byłoby nudno.

napisane przez SixKiller w dniu : 20-04-2008

Nie chce stawać tutaj po żadnej stronie, nie byłbym obiektywny, osoby, z którymi cześciej gadam na # lub gg wiedzą, że do Reya mam awersję i raczej nigdy go nie lubiłem (i wkurza mnie stawianie obecnie "ikonowości" Mysterio obok Jeffa H - ok, markuję Hardy'emu i tyle). Chciałem jednak zwrócić uwagę na pominięty przez Ciebie, Six, aspekt maski Reya. Mysterio, zwłaszcza jako Meksykanin, popełnił rzecz niedopuszczalną. Stracił maskę, po czym założył ją znowu, i to w tym samym, najzwyklejszym gimmicku Rey Mysterio jr. Myślę, że był to dla wielu jego zwolenników jeden z głównych powodów, dla którego się od niego odwrócili - nie dlatego, że WWE dało mu głupi push w złym momencie. Maska, żerowanie na śmierci Eddiego (oczywiście nie mówię, że zawinił tu sam Rey)... to są IMO najważniejsze czynniki w tym spadku notowań Mysterio u smartów.

napisane przez theGrimRipper w dniu : 20-04-2008

theGrimRipper, litości, to tylko wrestling. Nie znam ludzi, którzy przestali lubić Reya, bo założył maskę. Tak samo, jak nie znam ludzi, którzy przestali lubić Austina, bo bił żonę. Wrestlera lubi się za to, jaki jest na ringu. Nikogo nie interesuje, czy jest człowiekiem honoru, gdy kurtyna opadnie. A Jeff Hardy? Tak, jest podobno do Mysterio. Też lubią go dzieci i powoli zaczyna być wyszydzany. SPoP już nawet wymyślił roboczą nazwę dla jego fanów - pokolenie Swanton Bomb. Śmieszne, bo wcześniej nikomu nie przeszkadzał.

Ale, żeby było jasne...
1. Rey jest tylko pracownikiem. Ma rodzinę, na którą musi zarobić. Największe pieniądze są w WWE, więc kiedy dowiedział się, że ma założyć maskę, zrobił to. I myślę, że w przeciwieństwie do tego, co napisałeś, wiele osób się z tego ucieszyło. Ja na pewno.
2. Żerowanie na śmierci Eddiego? Ok, można mieć do Mysterio pretensje, chociaż co on miał zrobić? Odmówić? I to w sytuacji, kiedy nawet Vicky włączyła się w ten angle? Nie przypominam sobie żeby miał creative control.

napisane przez SixKiller w dniu : 20-04-2008

Six, fan base Reya, to (oprócz dzieci) jego rodacy. A ci, wychowani na lucha libre, po prostu nie mogą zrozumieć, jak zawodnik, który stracił maskę, może ją sobie dalej nosić. Po prostu. I owszem, jest to TYLKO wrestling, ale pewne zasady (dla zawodników wywodzących się z lucha) są przejrzyste... A skoro twierdzisz, że nie znasz człowieka, który ma Reyowi za złe maskę, to bardzo mi przykro, bo sądziłem, że trochę się już w tym wirtualnym światku znamy ;p
A nawiązując do tego, o czym pisałeś - owszem, Rey jest pracownikiem WWE, być może dlatego założył maskę. Ale to nie usprawiedliwia go w żadnym stopniu, bo to tak, jakby usprawiedliwiać np Khaliego, że wszystko co od siebie daje w ringu, to groźna mina, bełkot i kilka pseudo-power moves'ów... Bo nikt w WWE nie wymaga żeby choć trochę się rozwinął, ergo - jako pracownik wypełnia w 100% założenia swoich mocodawców. Ale czy to dobrze?

napisane przez theGrimRipper w dniu : 20-04-2008

theGrimRipper, ale moja analiza dotyczyła tego, co TUTAJ się dzieje. Nie interesuje mnie kogo lubią w USA. Bo w jednej hali Cena jest wygwizdywany, a w drugiej dostaje pop na miarę Hogana. A fani lucha libre oglądają WWE chyba tylko wtedy, kiedy nie ma niczego innego w telewizji. A Twoja niechęć do Reya z powodu założenia maski mnie trochę śmieszy, ale każdy ma swoje dziwactwa. Stone Cold bił żonę, The Rock nie odwiedził Mankinda w szpitalu, a Bret Hart się rozwiódł, będąc katolikiem. Oto powody do nielubienia niektórych wrestlerów. A Jeff Hardy, któremu markujesz, jest zwykłym olewaczem. Ale oczywiście to nie wada. Wady ma tylko Rey ;).

A czy to dobrze, że wykonuje polecenia? Nie mówię, że tak, ale jak widzisz, problem macie Wy, a nie Rey. Może jeszcze jak mu Vince powiedział, że będzie mistrzem świata, miał się kategorycznie sprzeciwić, bo go w Polsce nie lubią? Wy odmówilibyście awansu w pracy? A odmówilibyście wymarzonego etatu (nie twierdzę, że Rey marzył o WWE, ale niczego innego nie było w zasięgu), gdyby ktoś kazał założyć Wam strój, którego nie lubicie?

napisane przez SixKiller w dniu : 20-04-2008

nie ma to jak byc markiem... po tych kilku, czy tez kilkunastu latach ogladania zaluje ze nim juz nie jestem :)

napisane przez zurek w dniu : 20-04-2008

Six, maska ma taki sam wpływ na postawę ludzi wobec Reya, jak sprawy, których pisałeś na początku, więc uznałem, że jak najbardziej należy przytoczyć ten aspekt. To, że uważam, iż tak czy siak Rey powinien zachować resztki jakiegoś tam "kodeksu" (zakładam, że takowy istnieje) lucha libre, i że dla mnie jego postawa to czysty konformizm, to tylko i wyłącznie moje zdanie. Zresztą, chętnie Ci to wyjaśnię...

Zapytałeś, zapewne retorycznie w założeniu:


Cytat:

A odmówilibyście wymarzonego etatu (nie twierdzę, że Rey marzył o WWE, ale niczego innego nie było w zasięgu), gdyby ktoś kazał założyć Wam strój, którego nie lubicie?


Otóż tak się składa, że za pewne zachowania tudzież nieprzestrzeganie tzw. "dress codu" w mojej wspaniałej firmie, na moją "ścieżkę kariery" rzucono kilka kłód. OK, wiem, że nie postawiono mnie przed wyborem "1mln $ w WWE albo 10 tys. w kurnikach", ale mimo różnego rodzaju upomnień pozostałem przy swoim zdaniu. Nie twierdzę, że postąpiłem dobrze, ani tym bardziej mądrze, ale gorzej bym się czuł, gdybym raptem zaczął biegać w garniaku i krawacie, w duchu plując sobie w twarz. Rey postąpił inaczej - jego życie, jego sprawa, ale moim prawem jest ustosunkować się do jego postawy. I to przede wszystkim za nią - a nie za przesłodzony wizerunek Małego Rycerza i nie za walki, które IMO zawsze miał średnie, nawet w WCW (IMO wielu zawodników cruiserweight div w WCW zjadało Mysteria dupą (marco trademark)).

Aha, i błagam Cię, Lord: nie zwracaj się do mnie theGrimRipper... Jakoś mnie razi ta forma, po pierwsze: takie wytłuszczanie nicka, jakbyś zwracał się do mnie per "Panie Premierze" czy "proszę księdza" ;] po drugie - znamy się już trochę, więc mów mi per "Grim" :)

napisane przez theGrimRipper w dniu : 20-04-2008

theGrimRipper, ale to wszystko robi się samo po kliknięciu w Twój nick :D. Nie muszę więc wystukiwać G-r-i-m :P. Ale zapamiętam 8) .

napisane przez SixKiller w dniu : 20-04-2008

Domyślam się, że to forumowy skrypt, tym niemniej lepiej się czuję jako zwykły, niewytłuszczony Grim :) (wytłuszczony to jestem niestety na co dzień, ale idzie wiosna, może na jakąś piłkę czy rower się zaktywizuję ;-) )

napisane przez theGrimRipper w dniu : 20-04-2008


Cytat: theGrimRipper

(wytłuszczony to jestem niestety na co dzień, ale idzie wiosna, może na jakąś piłkę czy rower się zaktywizuję


Hm, tak apropo to mnie tez by się przydało... :D

Ale wracając do tematu. No cóż Six, najlepiej by było po prostu powiedzieć, że Rey jest spoko i tyle. Bo właściwie użytkownikom przeszkadza zapewne bardziej zachowanie jego fanów a nie jego zdolności. U nas jest jakaś zawistna tendencja, że jak ktoś nie sjest sukinsynem i kochają go tłumy, w tym markujące dzieciaki to zasługuje on na pogardę bo nie jest "niszowy" ani nie jest ambitny itd. Niektórzy mogą go nie lubić za obniżenie formy...no cóż, latka lecą i nic się z tym nie da zrobić (zaraz odezwa się, że Ric to do 59-tki walczył :lol: )

Co do maski... Sam nie wiem czemu ale po tym jak Ray stracił maskę niezbyt lubiłem go olądać. Jego wyczyny w Filthy Animals i pod koniec WCW nie działały na mnie. Mam wrażenie, że rzeczywiście sporo siła jego magnetyzmu tkwi w masce i stroju- bez maski i w bojówkach wyglądał po prostu jak kolejny latynoski wrestler a nie jak zamaskowany heros...to był zapewne jeden z powodów dla których WWE złożyło mu taką a nie inną propozycję...
A może winą jest to, że się skomercjalizował? Nie wiem czemu ale u nas komercję traktuje się jak zło wcielone... Wszystko ma być robione dla sztuki...tja, ja jako wrestler wolałbym zarabiać. Patrzcie na to tak: Rey dostał się do WWe i pomimo minusów zaczął kosić mamonę i ma marków wśród dzieciarni...a Sting dostał sie do jakiegoś drugoligowego TNA i dogorywa, dorabiając do emeryturki...może gdyby Borden "zaprzedał się" Vince'owi znowu kosiłby szmal i miał duuużo więcej fanów niż w TNA. Nie mówiąc o tym, że miałby ciekawsze walki a nie użeranie się z takimi "zawodowcami" jak Abbys, Cage czy reszta pacjentów która była mi nieznana jeszcze rok temu.

Teraz jesteś zadowolony Six, pasuje ci konstruktywna dyskusja? :twisted:

napisane przez Venomus w dniu : 20-04-2008

Venomus, przecież ja nikomu ust nie zamykałem, tylko sprzeciwiłem dyskusji o tym, kto jest lepszy, bo nie o to chodzi. I tak, podoba mi się. Zwłaszcza, że zwróciłeś uwagę na coś bardzo ważnego, co już wcześniej zasygnalizował Grim. Spójrzcie na Jeffa Hardy'ego. Komu przeszkadzał gdy nie było tu tylu jego fanów w wieku 12-13 lat? No właśnie... A jaki jest teraz temat na #wcwfans :twisted: ?

Niemniej jednak Sting mógłby rozmienić swoją legendę na drobne, przychodząc do WWE. Rey nie miał niczego do stracenia, bo był tylko mid-carderem WCW. Borden jako wieloletni main eventer i jeden z największych drawów na pewno zarobił tyle, że nie musiałby pracować do końca życia. Gdy zawitał do TNA, mówiło się, że robi to dlatego, że ma dług wdzięczności wobec Jerry'ego Jarretta. Poza tym to dla niego dobry sposób na dorobienie. Kto wie, czy w WWE pozwoliliby mu pracować na pół gwizdka.

napisane przez SixKiller w dniu : 20-04-2008


Cytat: Venomus

może gdyby Borden "zaprzedał się" Vince'owi znowu kosiłby szmal i miał duuużo więcej fanów niż w TNA. Nie mówiąc o tym, że miałby ciekawsze walki a nie użeranie się z takimi "zawodowcami" jak Abbys, Cage czy reszta pacjentów która była mi nieznana jeszcze rok temu.


A mógłbyś mi powiedzieć, z kim Sting robił by dobre walki i feudy w WWF/E ? Z Takerem, Kanem? I co dalej? Jobbował by pewnie Lesnarowi i innym koksom.


Swoją drogą artykuł świetny. Szczególnie bardzo podobał mi się fragment o tym, że kibicowanie 619 jest obciachem. Dobrym przykładem jest temat " Dlaczego najmłodsi markują 619?", gdzie zaczeła się zabawa polegająca na wymyśleniu jak "najfajniejszego" wyzwisko dla Reya. Powiem szczerze : nikt mnie tak nie wkurza, jak osoby, które o wrestlingu gówno wiedzą, a naśmiewają się z osób, które w rubryce ulubiony wrestler, mają wpisane: Rey Mysterio. Ja sam nie uważam, że jakoś kurewsko dobrze znam się na wrs, ale np. jak ostatnio zobaczyłem walkę Raven vs Hardy z LockDown 2005, nie podobała mi się tak bardzo jak za pierwszym razem. No, ale kurwa. Jak ktoś pisze tekst typu : "buhehehehaha jak ty możesz się ze mną kłucić, jak ty markujesz reyowi?". Nie pamiętam dokładnego tekstu, ale brzmiał +/- tak. Inna sprawa, to osoby, które piszą w różnych tematach "Rey jest najlepszy i każdego z was by obił" itp. ( choć teraz chyba więcej wpisów jest na temat Ceny). Wiem, że wiele osób również denerwuje/śmieszy, jak ktoś na każdym kroku naśmiewa się z Rey'a (ja chyba nigdy nie napisałem złego słowa o nim, gdyż jest mi obojętny). Ale żeby było śmieszniej, ludzie wypisują te teksty, aby przypodobać się osobom o wysokiej pozycji na forum, gdyż ci również nie przepadają za Reyem. Ja np. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że nigdy nie starałem się nikomu podlizać.


P.S. Dziś był test z humana. Ostatnie zadanie dotyczyło bohaterów książek, których nie omawialiśmy w szkole ( tzn. jednej nie będziemy omawiać ["Kamienie na szaniec"], a jedną będziemy po testach ["Syzyfowe prace"]. Jedyne co uratowało mi dupę, to fakt, że przeczytałem streszczenie i trochę tam napisałem.

napisane przez AGNKP w dniu : 22-04-2008

Ja natomiast nie powiedziałbym, że lubienie Rey'a jest obciachowe. Każdy może lubić kogokolwiek chce - nawet pieniek drewna - i ma do tego święte prawo, ale kiedy zaczyna uderzać w ton, że ów - przeciętny dzisiaj (w przypadku Rey'a) - wrestler jest mega zajebistym wymiataczem, który na ulicy dojebałby każdemu, to dopiero wówczas możemy mówić o obciachu. Jeżeli powiemy, że lubienie Rey'a jest obciachowe, to czy np. nie lubienie Stinga także jest obciachowe? Ja np. nigdy nie przepadałem za Bordenem, który wg mnie zawsze miał po prostu średnie umiejętności (w porównaniu do olbrzymiego pushu jaki otrzymywał) - zarówno te ringowe jaki mikrofonowe (chociaż te w przypadku gimmicku The Crow nie były ważne) a cała jego popularność była budowana przede wszystkim na świetnym, chwytliwym, mrocznym gimmicku (jeżeli mamy być obiektywni, to wg mnie Rey go wciągał nosem odnośnie skillsów w latach ich wspólnej świetności, a i teraz także go mimo wszystko kasuje - jeżeli porównamy to co pokazuje obecnie Stinger i Mysterio). I co? Mam to ukrywać, bo Sting jest taką Ikoną, że nie lubienie go to obciach? Bo ktoś mnie zbrechta na forum, ponieważ 99% userów darzy go bezgranicznym uwielbieniem? Chyba nie tędy droga... Chodzi o zachowanie jakiejś dozy obiektywizmu i nie popadanie w skrajności (tak w uwielbieniu jak i "nienawiści":) A że pewne twierdzenia są na forum passe? Mi to osobiście lata, ale ja nigdy nie byłem politycznie poprawny...

Co do porównania Rey'a i Stinga, którego dokonał Six, to jest ono dosyć adekwatne do tego co chciał przekazać w swoim tekście, ale... Różnica jest jednak taka, że Rey zaczął wkurwiać (mówię tu jak ja to widzę, tak więc pełny subiektywizm) nie dla tego, że jest ulubieńcem dzieciaków (Hitman także był - pamiętam jak jakiś szczyl popłakał się ze szczęścia kiedy dostał od Breta jego okularki - a większość ludzisk jakoś go lubiła i to bardzo), ale dla tego że dostał nierzeczywisty, totalnie naciągany push. Gdyby Rey do dzisiaj siedział w midcardzie, to nie sądzę by zaszkodziło mu uwielbienie dzieciaków i by ktoś po nim jeździł na forach. Ale kiedy zwykły cruiser dostaj push z dupy, tylko po to by Vince mógł więcej natrzepać kasy na merchandise'sie (a co za tym idzie - śmierci) Eddiego (wrestlingowa nekrofilia?), zdobywa World Title'a na Wrestlemanii i zaczyna kopać dupska kolesiom 2 razy większym od niego - to już jest zbyt wiele jak na nerwy większości smartów. Ja tam osobiście złego słowa nie powiedziałbym na Rey'a gdyby nie ten jego kuriozalny push. Na prawdę nie wadzi mi, że jest uwielbiany przez dzieciaki byle tylko nie wychylał nosa z mid cardu. Podobnie sprawa ma się z Ceną - jak można mieć do niego osobiście pretensje i bluzgać go od gnojów za to, że Vince postanowił go przepromować? Czy to jego wina, że ktoś w WWE ma takie jebnięte pomysły? Czy koleś miał pójść do McMachona i błagać go by w końcu odebrał mu pas? Dont blame Cena - blame Vince! Gdyby John siedział sobie w mid cardzie (adekwatnie do swoich umiejętności) to absolutnie nie przeszkadzałoby mi uwielbienie jego przez te wszystkie nastolatki czy to, że jego merchandise to kopalnia złota. Dobra, dość już tej zabawy w adwokata diabła;)))

Reasumując - Sting i jego push był sprawą jakby trochę bardziej naturalną i mniej drażniącą (koleś był spory i nikt się nie pultał że zdobył World Title'a czy kopał dupska gromadzie ludzi - to było wpisane w jego gimmick. W przeciwieństwie do Mysterio'a...). Rey ze swoim pushem to przegięcie na maksa. I jeszcze raz powtarzam - nie sądzę by meritum wkurwialności Rey'a tkwiło w tym, że jest on bohaterem dzieciarni (przynajmniej dla mnie), to raczej to jak prowadzona jest jego postać (stosunek mega-pushu do jego mikrych jak na WWE gabarytów i obecnych bardzo średnich skillsów) powoduje, że gdy widzę Mysterio'a pokonującego kolejnego super heavyweighta, to ciśnienie skacze mi jak po litrze Red Bull'a.

napisane przez -Raven- w dniu : 23-04-2008

Znowu mam przyjemność się z Tobą niezgodzić :-)
Mam trochę inne zdanie na temat nowych fanów polskich nastoletnich fanów wrestlingu. Wydaje mi się, że trzeba ich szanować takimi jakim są. Nie są oni przecież winni swojego młodego wieku i wszystkimi konsekwencjami z tym związanymi (czyli wypisywaniem tekstów na niskim poziomie).Nasze początki w latach 90tych były bardzo podobne.
Mało tego trzeba się cieszyć z ich obecności ponieważ to świadczy o tym, że może coś się ruszyć w Polsce jeśli chodzi o wrestling.
Jeśli inwestorzy z WWE wyczują u nas rynek, grubą kasę jaką mogą zarobić na sprzedawaniu wrestlingu w Polsce, to pozostaje się z tego cieszyć.
Pamiętajmy, że tak naprawdę WWE zarobiło fortunę właśnie dzięki takim nastoletnim fanom i właśnie oni są ich wzorcowymi odbiorcami na których trzepią kasę.
Nazywam się bbombel i takie jest moje zdanie...

napisane przez bbombel w dniu : 19-06-2008

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy