Attitude Wrestling Observer #1 - Backlash, B+ Players, Powroty do przeszłości, Ostatnie newsy

Attitude Observer #1 (Arkao, Giero, Amy, Michcio, aRo)




Pierwszy w historii Observer na tym "podwórku" wypada wręcz zacząć od mijającego PPV od federacji Vince'a McMahona. Przez lata Backlash było eventem, który miał zakończyć storyline'y, które trwały po WrestleManii i rozpocząć nowy sezon. Przez ostatnie lata otrzymaliśmy jednak coś innego, bo zamiast kończyć stare historie, dostawaliśmy coś zupełnie nowego. Dwa lata temu AJ Styles wszedł na szczyt WWE, pokonując Deana Ambrose'a na pierwszym od wielu lat brandowym PPV. Rok później doszło do jednego z większych wydarzeń ostatnich lat, gdy to Jinder Mahal sprawił sensację i pokonał Randy'ego Ortona, zostając nowym WWE Championem. Tym razem doszło do mieszanki starych oraz nowych czasów. Oczywiście mamy coś zupełnie nowego - Jeff Hardy vs Randy Orton, Carmella vs Charlotte czy Daniel Bryan vs Big Cass. Są jednak także ewidentne rewanże: Alexa Bliss vs Nia Jax, Shinsuke Nakamura vs AJ Styles czy The Miz vs Seth Rollins. Na papierze wygląda to bardzo solidnie i dużym sukcesem jest to, że WWE postanowiło ponownie połączyć brandy na jeden dzień w miesiącu. Głównym pytaniem jest to, czy bardzo odbudowany i nareszcie świeży Shinsuke Nakamura zostanie mistrzem WWE. Oczywiście teraz jest to dużo bardziej akceptowalne niż jeszcze miesiąc temu, lecz wielu fanów chciało zobaczyć w przyszłych miesiącach feud Samoa Joe z AJ'em Stylesem. Dwójka ta rywalizowała już kiedyś, ale było to ponad dekadę temu na ringach TNA. Wtedy to razem z Christopherem Danielsem zrobili świetne widowisko na wielu galach PPV. Minęło jednak wiele lat i przeszli oni do największej federacji świata, gdzie pokazali, jak wielkimi zawodnikami są. Samoa Joe niesamowicie się odbudował, bo o ile przez ostatnie lata w federacji Dixie Carter nie istniał, to w WWE jest o wiele ciekawszy. Ponownie mu się bardzo chce i kto wie, czy do swojej listy osiągnięć nie będzie musiał dopisać WWE Championship. AJ Styles za to przez ostatnie dwa lata wygrał więcej niż mógł marzyć. Wcześniej zrobił coś niesamowitego w TNA oraz New Japan Pro Wrestling, ale w WWE mógł szybko spaść do midcardu. Nic takiego się nie stało, a Allen wyszedł z ostatniej WrestleManii jako WWE Champion. Mało który wrestler może pochwalić się czymś takim.

Jeszcze dwa miesiące temu, gdyby ktoś zasugerował, że na Backlash dojdzie do walki Daniela Bryana z Big Cassem, to większość osób by go wyśmiała. Danielson jednak powrócił między liny w dobrym stylu i otrzymał feud z bardzo świeżym gigantem. Dla Cassa to wielkie wyzwanie, bo po wygranym feudzie z Big Showem musiał on odejść leczyć kontuzję. Teraz powraca w bardzo dobrym stylu, ale jeżeli dzisiaj wypadnie bardzo słabo, to może być kolejnym Titusem O'Neilem. W karcie jest jeszcze kilka innych pojedynków, ale nadszedł czas, by odpalić PPV.



Pre Show: Ruby Riott pokonała Bayley

1. Intercontinental Championship: Seth Rollins vs The Miz
Nadal zbytnio nie rozumiem obecnego stroju The Miza, który jest dość śmieszny. Sama feud trwał dość długo, ale w ostatnich tygodniach Miz przeszedł na SmackDown, więc tutaj musi tylko odbębnić rewanż bez praktycznie żadnych szans na końcowy triumf. Dużo ciekawszy wydaje się być już singlowy feud między Rollinsem a Finnem Balorem, gdy to rosną szanse na to, że ten drugi przejdzie heel turn. Na SummerSlam wydaje się, że to jednak The Miz wyląduje w jednej z najważniejszych walk, a z drugiej strony ringu pojawi się Daniel Bryan. Pojedynek miał bardzo powolny start, który nie pasował zbytnio do ostatnich efektownych pojedynków o ten tytuł. Zaczęło się rozkręcać, gdy The Miz wykonał DDT, po którym był bliski zakończenia tej walki. W następnych minutach widzieliśmy wiele bardzo ciekawych akcji, lecz nie można było uwierzyć, że któraś z nich może zakończyć to starcie. Ciekawe było atakowanie kontuzjowanej nogi Setha, gdy ten nie trafił z kopniakiem, a następnie wpadł w Figure 4 Leg Lock. Nie mogłem jednak w żadnym momencie uwierzyć, że Mizanin finalnie zwycięży w tym starciu. Wielkim plusem był jednak Scull Crushing Finale po świetnej kombinacji kilku akcji. Przy drugim SCF pomyślałem, że będzie sensacja, ale zamiast tego Rollins wyszedł na dominatora. Cieszę się, że nie poszli w kretyński pomysł Curb Stompu z narożnika, który kończy walkę. Oczywiście pas mistrzowski zostaje na Raw, ale starcie to utrzymało świetny poziom walk o ten tytuł na ostatnich galach PPV. Było równie dobrze co na WrestleManii oraz Greatest Royal Rumble. The Miz bardzo rozwinął się między linami i to dobra wiadomość przed feudem z Danielem Bryanem. ****

2. Raw Women's Championship: Nia Jax vs Alexa Bliss
Ciężko interesować się tą rywalizacją, która nie jest nawet chyba godna, by być w głównej karcie gali PPV. Z całym szacunkiem do Nii Jax, ale nie zasłużyła ona na ten tytuł. Chyba najlepiej byłoby, gdyby tutaj Bliss odzyskała swoje trofeum. Panie dostały bardzo dużo czasu, ale prawdę mówiąc, oglądało się to równie ciekawie, co ostatnie hitowe starcie między Jagiellonią a Legią Warszawą. Zwłaszcza że chwilę wcześniej w openerze widzieliśmy prawdziwe Gran Derbi. Wydaje mi się, że Nia Jax mocno nawiązuje swoim stylem walki do Yokozuny, który był nazywany biegającym niedźwiedziem przez swoją niesamowitą zwinność. Według mnie Jax powinna być nazywana tylko niedźwiedziem. Starcie to powinno trwać o wiele krócej. Mistrzyni broni pasa, ale wątpię, by jej title run był lepszy z czasem. *

3. United States Championship: Jeff Hardy vs Randy Orton
Gdyby ktoś w 2008 r. zapadł w śpiączkę i obudził się dzisiaj, mógłby stwierdzić, że przez dekadę nic wielkiego się nie zmieniło. Liverpool ponownie dotarł do finału Ligi Mistrzów w efektownym stylu, a o pas mistrzowski na gali PPV walczą Jeff Hardy i Randy Orton. Dwójka ta dawno temu rywalizowała w wyższym miejscu karty, bowiem tutaj są tylko tłem. Mimo to na papierze wygląda to bardzo ciekawie, nawet ze względu na sentyment. Nie pamiętam już, kiedy walka o pas Stanów Zjednoczonych była chociaż na zbliżonym poziomie co ta o pas Interkontynentalny. Tutaj ponownie było bardzo kiepsko i widać było, że panowie walczyli na pół gwizdka. Randy Orton absolutnie nie jest w formie fizycznej, a tym bardziej psychicznej. Chętnie bym go wysłał na dłuższe wakacje, by odpoczął, bo w tym momencie i tak nie ma z niego większego pożytku. Jeff Hardy chce pewnie za to fajnie zarobić po odejściu z Impact Wrestling, więc i tutaj nie będzie takich fajerwerków jak dawniej. Marny poziom. **

Niesamowite jest to, jak obecnie publika je z ręki Eliasowi. Facet pokazał się ze świetnej strony kolejny już raz i nic dziwnego, że oficjele wypuszczają go do ringu, nawet gdy nie ma zaplanowanej żadnej walki. Tutaj ponownie pokazał, że charyzma się wręcz z niego wylewa. Dla mnie osobiście to faworyt do wygrania tegorocznego Money in the Bank Ladder Matchu. Bardzo przyjemny segment. Na arenę wszedł prawie każdy i nawet bardzo słaby No Way Jose akurat tutaj mi nie przeszkadzał. Świetna mimika twarzy Eliasa, który z każdym momentem zyskuje u wszystkich coraz bardziej. Gość miał dawno temu utonąć, a wyrasta na świetną postać w rosterze.

4. Daniel Bryan vs Big Cass
Pierwsza singlowa walka Daniela Bryana na PPV od ponad trzech lat. Danielson tutaj pokaże, czy nie zapomniał o swoich genialnych umiejętnościach i powinien poprowadzić za rękę średniego w ringu Cassa. Sama rywalizacja jest nawet ciekawa i za kilka tygodni widzę jednego z nich jako pretendenta do pasa WWE. Jeżeli dzisiaj Cassady wypadnie słabo, to może sobie jednak zamknąć drogę do dalszej kariery, ale według mnie mimo wszystko powinien to wygrać i jeszcze bardziej zdenerwować fanów. Po zakończeniu walki mam mocno mieszane odczucia. Ringowo wypadło to dobrze i nie oglądało się z żadnym bólem. Widać, że Bryan to nadal świetny wrestler, ale kompletnie nie rozumiem tego pogrzebania giganta, bo tak należy to traktować. Atak po walce absolutnie nic nie zmienia, bowiem to nadal jest groźny gigant, który odklepał w kilka sekund. Nie wierzę, by mieli dla niego większe plany. ***

5. SmackDown Women's Championship: Carmella vs Charlotte
Zawodniczka, która wiele miesięcy trzymała walizkę, nareszcie ją wykorzystała i została mistrzynią. Kto wie, czy jednak już dzisiaj jej title run się nie zakończy, bo federacja nadal widzi dużo więcej w Charlotte, która szybko może wejść znowu na sam szczyt. Sam chciałbym widzieć obecną mistrzynię na tronie wiele miesięcy, lecz wydaje mi się, że oficjele nie wierzą w nią aż tak bardzo, by otrzymała taką promocję. Jestem w bardzo mocnym szoku, bowiem o ile poziom ringowy mocno zawiódł przez booking tej walki, tak wynik jest bardzo dobry. Carmella właściwie poniżyła tutaj tą Charlotte i na koniec wygrała to starcie. Ciekawi mnie co dalej, bo na logikę to powinien być koniec feudu i teraz była partnerka Big Cassa powinna rozpocząć nowy storyline. Asuka? Becky? Zobaczymy. **

6. WWE Championship: AJ Styles vs Shinsuke Nakamura
Dość nisko w karcie. Pokazuje to jednak mocno hipokryzję większości fanów wrestlingu, którzy kilka miesięcy temu wyśmiewali Jindera Mahala, że to przez niego walki z Nakamurą nie lądują w main eventach PPV. Tutaj ulubieniec tych fanów, AJ Styles, ma dokładnie ten sam problem z ciekawszym Shinsuke. Jak jednak wiadomo, są równi i równiejsi. Mnie jednak decyzja o tak niskim miejscu nie zdziwiła. Sorry, ale Nakamura nie powinien przejmować tego tytułu, skoro nawet boją się na niego postawić, by wystąpił w walce wieczoru. No i ponownie wyszła mocna kicha. Zdecydowanie najsłabsza z trzech walk, mimo że poprzednie też nie powalały. Nakamura powinien powrócić do NJPW, bo zwyczajnie nie pasuje do stylu WWE, a właściwie już rok siedzi w feudach o główny pas mistrzowski. Jeżeli ktoś jest znany z tego, że robi świetne walki, ale w tej fedce nie jest w stanie tego zrobić z nikim, to coś tutaj jest nie tak. Całe szczęście, że starcie to nie kończyło tej gali. ** i 1/2

7. Braun Strowman i Bobby Lashley vs Sami Zayn i Kevin Owens
Strowman i Lashley to typowa łapanka tag teamowa. Nie wierzę w ich drużynę na stałe. Lashley się nie sprzedaje, a Strowman w najbliższych miesiącach wręcz musi sięgnąć po najważniejszy pas mistrzowski. Tutaj dostał miejsce w karcie tylko dlatego, że jest dużym nazwiskiem i wypada, by tu był. Za bardzo nie wiem, do czego mają służyć te kłótnie w obozie KOSZ. Wygląda trochę na to, że Owens ma przejść face turn i ponownie rozpocząć rywalizację z partnerem.

8. Roman Reigns vs Samoa Joe
Trochę kontrowersyjnie, jak na skład main eventu, ale nie wiem, czy w karcie tej gali było coś lepszego. Jasne, można narzekać na to, że Samoańczyk znowu w walce wieczoru, lecz trzeba brać pod uwagę realia. Styles vs Nakamura to była straszna porażka, a nic innego się raczej nie kwalifikowało na to miejsce. Chociaż gdyby to zależało ode mnie, w walce wieczoru byliby Miz z Rollinsem. Ciężko tutaj coś napisać. Bardzo słaby pojedynek, gdzie to Samoa Joe dominował, dominował, dominował i finalnie przegrał po jednym spearze (dwóch, jeśli bierzemy pod uwagę wcześniejsze przerwanie pinu przy linach). Szkoda. Nadal jednak myślę, że Joe pójdzie na SummerSlam lub jeszcze szybciej na pas WWE. **


Muszę przyznać, że cała gala wypadła bardzo przeciętnie. Właściwie warto polecić tylko opener, który wypadł świetnie, a później można wyłączyć galę. Żaden inny pojedynek nie był na tyle przyzwoity, by faktycznie można było o nim coś więcej dobrego napisać. Większość rzeczy mnie zawiodła, zwłaszcza AJ Styles vs Shinsuke Nakamura oraz Samoa Joe vs Roman Reigns. Prawdę mówiąc, jest to mocny kandydat do miana najgorszej gali roku. Nie było kompletnie żadnych momentów i pewnie za dwa tygodnie nikt nie będzie pamiętał o tym evencie.

*******************************************************************************


Przegląd najważniejszych newsów (Amy)

:

Na Backlash nie doszło do żadnej zmiany posiadacza tytułu mistrzowskiego. Seth Rollins pokonał The Miza, Jeff Hardy - Randy'ego Ortona, Nia Jax - Alexę Bliss, a Carmella - Charlotte Flair. Rozstrzygnięcia nie doczekało się starcie AJ'a Stylesa z Shinsuke Nakamurą. Sędzia zdecydował się przerwać pojedynek po wyliczeniu zawodników chwilę po tym, jak wykonali sobie nawzajem low blowy. Wszystko wskazuje na to, że feud będzie kontynuowany, a Samoa Joe, który miał zostać kolejnym pretendentem jeszcze poczeka na swoją szansę. Wczoraj zawodnikowi nie udało się pokonać Romana Reignsa. Przegrał również Big Cass, który odklepał po założeniu mu przez Daniela Bryana Yes Locka. Na PPV odbyła się również walka tag teamowa, w trakcie której doszło do kłótni między Kevinem Owensem a Samim Zaynem. To pomogło Braunowi Strowmanowi i Bobby'emu Lashleyowi w odniesieniu zwycięstwa.

Kolejne PPV odbędzie się w czerwcu i będzie to Money In The Bank. W tej chwili zapowiedziano dwie walki o walizki MITB: jedną dla kobiet, a drugą dla mężczyzn. Wiele wskazuje na to, że zapowiedziany zostanie trzeci Ladder Match dla tag teamów. Wystąpiłyby w nim 4 drużyny.

W ostatnim czasie urazu doznali Tino Sabbatelli i Riddick Moss. Sabatelli zerwał sobie jeden z mięśni piersiowych i nie będzie mógł walczyć od 6 do 9 miesięcy, natomiast Moss zmaga się z kontuzją kolana.

Do powrotu do WWE szykuje się Jason Jordan. Był już obecny na zapleczu ostatniego Raw, ale nie zdecydowano, by pojawił się na gali.

Brock Lesnar w kontrowersyjnych okolicznościach pokonał Romana Reignsa na Greatest Royal Rumble i zaraz po tym zniknął z ekranów. Niemal pewne jest, że nie pojawi się na Money In The Bank, najbardziej prawdopodobnym terminem powrotu są okolice SummerSlam. Tym samym Brock pobije wynik CM Punka pod względem dni panowania jako mistrz. Chociaż nie wiadomo, kto będzie przeciwnikiem Bestii, kandydatów jest tylko dwóch. W grę wchodzi kolejne starcie z Romanem Reignsem, ale lepszą i bardziej prawdopodobną opcją jest Braun Strowman. Ten cieszy się dużą sympatią ze strony oficjeli WWE, w tym samego Vince'a McMahona i ma nawet szansę na przejęcie tytułu.

Dużą sympatią władz federacji cieszy się także Elias. Zawodnik jest również popularny wśród fanów, którzy chętnie kupują jego gadżety.

Tego samego nie można powiedzieć o The New Day. Sprzedaż merchu grupy znacznie zmalała w ostatnim czasie i coraz częściej mówi się o rozpadzie grupy. Liderem sprzedaży nadal pozostaje John Cena, tuż za nim uplasował się Roman Reigns. Szansę na duży push ma Big E. Pojawiły się nawet informacje o zdobyciu przez niego walizki MITB.

W najbliższym czasie można spodziewać się sporego pushu dla Ruseva. Bułgar wkrótce przestanie tworzyć drużynę z Aidenem Englishem, a Lana ma znowu towarzyszyć mężowi jako jego managerka.

Batista chce powrócić do ringu WWE, by należycie pożegnać się z fanami. Być może do ostatniej walki Animala dojdzie na kolejnej WrestleManii. Dave nie ukrywa, że chciałby zakończyć karierę w starciu z Triple H&'em. Takie zestawienie na pewno jest godne największej gali roku.

Coraz bliżej powrotu jest również Hulk Hogan. Legenda wrestlingu w ostatnim czasie poświęca się promowaniu walki z rasizmem. Samo WWE na razie nie potwierdza tych informacji, choć docenia postawę byłego pracownika.

Do federacji niemal na pewno nie wróci za to Neville. Były mistrz NXT i Cruiserweight przeprowadził się do rodzimej Anglii.

Poznaliśmy powody, dla których Paige została Generalną Managerką SmackDown. Otóż WWE nie chce, by na skutek jej nieobecności ucierpiała promocja filmu o rodzinie Angielki, Fighting With My Family. Premiera produkcji w grudniu, możemy więc być pewni, że Paige będzie zajmować dotychczasową funkcję do końca roku.

Triple H zapowiedział zmiany w dywizji UK i spore ogłoszenia z nią związane. Podkreślił także, że organizacja jakiegoś PPV w Wielkiej Brytanii jest kwestią czasu.

Charlotte Flair czeka wkrótce kilkutygodniowa przerwa. Zawodniczka podda się operacji wymiany uszkodzonego implantu piersi.

Big Cass spotkał się z falą krytyki władz WWE po tym, jak zignorował zalecenia Vince'a McMahona i wyszedł poza skrypt w trakcie segmentu z karłem udającym Daniela Bryana.

Niedawno miały miejsce kolejne nagrania NXT. Na TakeOver: Chicago powinniśmy zobaczyć następujące walki:
Kliknij tutaj aby zobaczy� wiadomo�� (Uwaga! mo�e zawiera� spoilery)



**************************************************************************


B+ Players: Goldust (Giero)




Stwierdzenie "B+ Player" zostało użyte pierwszy raz przez Stephanie McMahon na początku rywalizacji między Danielem Bryanem a grupą The Authority, na pierwszym Raw po SummerSlam 2013. Był to prawdopodobnie największy i najlepszy długofalowy storyline w ostatnich latach, gdzie finalnie Danielson pokonał trzech rywali na WrestleManii XXX i zgarnął pas mistrzowski WWE. Można stwierdzić, że właśnie na tej łatce były gwiazdor sceny niezależnej uzyskał gigantyczne poparcie fanów, którzy pomogli mu stanąć na szczycie. W tej serii artykułów chciałbym skupić się na pozostałych zawodnikach, do których pasuje określenie B+ Player. Bardzo często są oni znakomici w ringu, mogą mieć w sobie spore pokłady charyzmy oraz dobrze radzić sobie z mikrofonem, ale nigdy nie byli tak dobrzy, by mogli sięgać po największe laury.
Goldust jest jedną z najbardziej charakterystycznych postaci lat 90-tych. Dustin Patrick Runnels jest w tym biznesie od 1988 roku i wciąż regularnie walczy na galach WWE. Można uznać to za fenomen, biorąc pod uwagę, że większość wrestlerów z lat 90-tych albo już pokończyli kariery, albo są part-timerami i występują tylko na ważniejszych galach PPV (np. Triple H, The Undertaker). Co jeszcze bardziej może zadziwiać - choć Goldust był niezwykle interesującą postacią, to nigdy nie był mistrzem WWE. Stąd można zaliczyć go do zawodników z cyklu "B+ Player".

Syn legendarnego Dusty'ego Rhodesa karierę zaczynał na Florydzie. Pierwsze kroki stawiał na galach lokalnych federacji, jak Championship Wrestling from Floryda. Dustin dość szybko mógł przebić się do szerszej publiczności na galach NWA czy WCW. Dostał nawet okazję do występów w Japonii na galach All Japan Pro Wrestling. Jednak pierwsze poważne występy czekały go w World Wrestling Federation. Między innymi tworzył tag team z Dustym, gdy przegrali na Royal Rumble 1991 z Tedem DiBiasem i Virgilem.

Dustin wreszcie został bardziej zauważony i ponownie sięgnęło po niego World Championship Wrestling. Zdobył nawet jeden z pierwszych ważniejszych tytułów mistrzowskich w swojej karierze - WCW United States Championship. Z kolei na Fall Brawl 1993 był częścią zwycięskiej drużyny (wraz ze Stingiem, Daveyem Boy Smithem i Shockmasterem) w War Games Matchu. Jak widać, radził sobie całkiem nieźle do czasu gali Uncensored 1995. Wtedy podczas walki z Blackstop Bullym wyszli poza skrypt, czym zrazili do siebie oficjeli WCW. Ostatecznie w marcu 1995 roku Dustin zakończył występy w organizacji Teda Turnera.

Debiut jako Goldust
Ponownie potencjał w Dustinie zobaczył Vince McMahon. W październiku 1995 roku zadebiutował na gali In Your House, pokonując Marty'ego Jannety'ego. Można powiedzieć, że to jeden z punktów kulminacyjnych w karierze Rhodesa.

Link do filmu


Nowy gimmick Dustina był niezwykle oryginalny jak na tamte czasy. Jednocześnie mocno odpowiadał nowej polityce WWF podczas rywalizacji z WCW. Był kontrowersyjny i tajemniczy. Goldust niejednokrotnie pozwalał sobie na dziwne zachowania. Kolorytu dodawała mu także późniejsza partnerka i jednocześnie żona - Marlena (Terri Runnels). Odświeżony charakter pozwolił mu na stopniowy awans w hierarchii WWF. Na WrestleManię 12 miał dostać jeden z pierwszych poważniejszych feudów - z Razorem Ramonem. Wcześniej w styczniu odebrał mu Intercontinental Championship, co było pierwszym sukcesem Goldusta w WWF. Pech chciał wtedy, by Razor został zawieszony. Goldust dostał walkę "Hollywood Backlot Brawl" z Roddym Piperem. Sam koncept był dość oryginalny. Ostatecznie pojedynek wygrał Piper.

Link do filmu


Goldust miał serię ciekawych rywalizacji, między innymi z Brianem Pillmanem. Ocierał się nawet o title shoty na WWF Championship, ale z różnych powodów oficjele nigdy nie widzieli w nim materiału na głównego mistrza. Zaczęli za to kombinować nad jego postacią. Szukali różnych wariantów - upodabniania się do różnych postaci, powrotu do ringname'u Dustina Rhodesa, wykreowanie charakteru katolika. Jednak to nie robiło już takiego wrażenia, jak oryginalny pomysł na Goldusta.

Powrót do WCW, scena niezależna, występy w TNA
Dustin wyraźnie szukał pomysłu na siebie. Wrócił do WCW jako "Seven". Potem w 2001 roku ponownie jako Goldust występował na galach WWE, gdzie zdobywał tytuły Hardcore i Tag Team. Organizacja jednak nie przedłużyła jego kontraktu, który wygasł w grudniu 2003 roku. Zrobił sobie przerwę na kilka miesięcy, by w 2004 roku jako "The Lone Star" zadebiutować w TNA. Początkowo nawet dostał rywalizację z Jeffem Jarrettem o NWA World Heavyweight Championship, ale później ponownie stał się jedną z drugorzędnych postaci. Potem w TNA występował w latach 2007-08.

Link do filmu

 
Kolejne powroty do WWE, stabilizacja
Po istnym rollercoasterze, jaki Dustin sobie zaoferował, wreszcie skupił się głównie na występach w WWE. Reprezentował barwy Raw, potem ECW. W 2010 roku był także trenerem w drugim sezonie NXT, gdzie sprawował opiekę nad Aksaną. W międzyczasie rywalizował z Tedem DiBiasem Jr. W końcu musiał zrobić przerwę od wrestlingu przez kontuzję, ale dostał pracę jako jeden z producentów na zapleczu.

Link do filmu


W 2013 roku po długiej przerwie wystąpił w Royal Rumble Matchu jako niespodzianka. Jednak wrócił jesienią, gdzie wraz z Codym Rhodesem rywalizował przeciwko The Authority i The Shield. Feud zakończył się sukcesem braci Rhodes, bowiem zdobyli pasy Tag Team.

Link do filmu


Gdy stracili mistrzostwa, po serii porażek Cody stwierdził, że Goldust potrzebuje nowego tag team partnera. Przez kilka tygodni nawet próbowali połączeń z innymi zawodnikami. Ostatecznie Cody zaczął występować jako Stardust - postać, która miała być hołdem dla Dusty'ego. Jednak zamiast sukcesywnej współpracy skończyło się na kolejnym feudzie. Fani mieli nadzieję, że dojdzie wreszcie do jednej z wymarzonych walk - Cody'ego z Goldustem na WrestleManii. Zmierzyli się jednak ze sobą na Fastlane 2015, a potem ich drogi zostały rozłączone.

Myślę, że większość kojarzy, jak Goldust sobie radził w ostatnich miesiącach. Mało efektowny tag team z R-Truthem, krótka rywalizacja z Brayem Wyattem, heel turn, który ponownie dawał nadzieję na poważniejszy push. Jednak ostatnie lata Goldust, jeżeli dostawał walki na WrestleManii, to np. w Andre The Giant Memorial Battle Royal matchu. Największe sukcesy Goldusta w WWE to trzykrotne zdobycie Intercontinental Championship. Trzy razy posiadał także pasy Tag Team. Jednak mimo ciekawej postaci nigdy nie sięgnął po główny pas mistrzowski.

Największe sukcesy:
World Championship Wrestling
WCW United States Heavyweight Championship (2 razy)
WCW World Six-Man Tag Team Championship (1 raz) - z Big Joshem i Tomem Zenkiem
WCW World Tag Team Championship (2 razy) - z Rickym Steamboatem (1) i Barrym Windhamem (1)
NWA World Tag Team Championship (1 raz) - z Barrym Windhamem
World Wrestling Federation/Entertainment
WWF Hardcore Championship (9 razy)
WWF Intercontinental Championship (3 razy)
WWE Tag Team Championship(2 razy) - z Codym Rhodesem/Stardustem
World Tag Team Championship(1raz) - z Bookerem T



*******************************************************************************

Powroty do przeszłości



SummerSlam 1998 (Giero)



SummerSlam 1998 według wielu jest oceniane za jedno z najlepszych, jak nie najlepsze PPV, jakie zorganizowało WWE. Było jednocześnie ważnym momentem dla federacji Vince'a McMahona podczas rywalizacji z WCW. Raw zbierało przez dłuższy czas mocne bęcki od Nitro, ale z czasem nowe postacie, ciekawe storyline'y i odmienny styl powodował rosnące zainteresowanie.

W tym artykule jednak chciałbym skupić się głównie na jedenastej odsłonie największej gali lata. SummerSlam 30 sierpnia gościło w Madison Square Garden. Show obserwowało nieco ponad 21 tysięcy osób na trybunach.

W openerze gali D'Lo Brown bronił tytułu mistrzowskiego przeciwko Val Venisowi. Walka stała na solidnym poziomie, Venis przegrał przez dyskwalifikację, więc po pojedynku zaatakował jeszcze wściekły sędziego. Porażka Vala mogła niektórych dziwić, bo był niedługo po debiucie i wydawało się, że być może oficjele będą chcieli go jako mistrza. Nieco usprawiedliwił sposób zwycięstwa Browna. Tymczasem okazało się, że postawili na D'Lo, który co ciekawe, był jedynym heelem, który wygrał na tej gali.

Ważna to była gala także dla innej młodej wtedy osoby. Choć WWE od kilku tygodni zapowiadało debiut Edge'a, to ten w swoim debiucie telewizyjnym kontuzjował Jose Estradę. Mogło to skończyć się bardzo źle dla samego Edge'a, który miał na dłużej trafić do midcardu. Wystarczy podkreślić, że to było dla niego pierwsze PPV. Nieco uratowała go reakcja ludzi na zwycięstwo jego drużyny. Jego partnerką była Sable, a rywalami - Marc Mero i Jacqueline.

Ogółem warto zauważyć, że większość rozpiski składała się z młodych zawodników. Val Venis, D'Lo Brown, Mark Henry, Edge, Taka Michinoku, Togo, Funaki, Kurrgan, The Road Dogg, X-Pac, Triple H i The Rock - każdy z nich miał wtedy poniżej trzydziestu lat. To pokazuje potencjał, jakim dysponował roster WWE. Dla porównania - można sobie policzyć, ile osób poniżej trzydziestki było w karcie chociażby ostatniej WrestleManii.

Wspomniałem o Road Doggu. The New Age Outlaws tego wieczora dostali szansę na zdobycie pasów Tag Team. Ich rywalami mieli być Kane i Mankind. "Mieli" to bardzo dobre określenie. W trakcie poprzednich odcinków Raw Kane już oficjalnie wszedł w sojusz z The Undertakerem, jednocześnie odwracając się od Mankinda. Ten został namówiony przez McMahona, by podczas SummerSlam samodzielnie obronić tytuł mistrza Tag Team. Oczywiście nie udało mu się. Co więcej, po walce został zaatakowany znienacka przez samego Kane'a. Walka była dość krótka, ale był to No DQ Match, więc bardziej chodziło o to, by widzowie mogli obserwować trochę hardkorowego wrestlingu. Dla Billy'ego Gunna był to szósty triumf w walce o pasy Tag Team, co było wtedy rekordem (ostatecznie zdobywał te tytuły jedenastokrotnie).

Ominę walkę The Oddities vs Kaientai. Wam też radzę. Na szczęście nie trwała zbyt długo i był to po prostu przerywnik. Kolejny punkt w karcie jednak przywrócił show na dobry poziom. Jeff Jarrett walczył z X-Paciem w hair vs hair matchu. Przyjemne starcie klasycznego heela, który próbował każdej brudnej sztuczki przeciw jednemu z ulubieńców publiczności. Double J przegrał, co też rozpoczęło późniejszą modyfikację jego postaci.

Ciekawą odmianą był też Lion's Den Match Kena Shamrocka z Owenem Hartem. Panowie wtedy mieli dość długą rywalizację, a SummerSlam było zwieńczeniem jej. Starcie miało bardzo ciekawą otoczkę - było w całkowicie innej części Madison Square Garden i ze specjalną publicznością, która gorąco reagowała na rozwój wydarzeń. Shamrock świetnie wykorzystywał klatkę, w końcu nieco przypominało to jego walki z UFC. Ostatecznie zmusił Harta do odklepania.

Ladder Match Triple H'a z The Rockiem o Intercontinental Championship to chyba jedna z najbardziej niedocenianych walk. Nie dość, że najdłuższy, to też i najlepszy pojedynek Summerslam 1998. Trzecie starcie z drabinami w historii. Hunter zdobył wtedy pas, choć co ciekawe, pracował z kontuzją kolana. Uraz odbił się potem na nim - tak czy siak musiał zwakować tytuł niedługo później. Ważne - choć The Rock był już dość długo w organizacji, to było dla niego pierwsze starcie na SummerSlam. I choć stracił pas, to pokazał się z bardzo dobrej strony i to była tylko zapowiedź późniejszego pushu, który go czekał. Z kolei dla DX była to wielka noc - wszyscy członkowie tej grupy wygrali swoje pojedynki.

Jednak główną walką wieczoru było starcie Steve'a Austina z The Undertakerem o WWF Championship. Stone Cold obronił tytuł, sama walka nie była zła, ale wyraźnie czegoś zabrakło, by skradła show. Sam Austin w jednym ze swoich podcastów przyznał, że oczekiwał czegoś więcej od tego starcia. Dodał, że wyraźnie brakowało mu chemii z Undertakerem w ringu, takiej jak miał z The Rockiem czy z Bretem Hartem. Szkoda, wielka szkoda. Być może dlatego ta walka teraz jest rzadko wspominana, a przecież to tak naprawdę był dream match. W ramach ciekawostki - Austin ponoć w trakcie walki został lekko znokautowany przez Undertakera i w pewnym momencie na chwilę stracił przytomność. Być może to wpłynęło na dalszy poziom pojedynku.

Reasumując - show stało na naprawdę dobrym poziomie. Mnóstwo młodych gwiazd, większość walk przyjemnie się oglądało. Nie dziwi, że było jednym z najchętniej wykupowanych PPV w historii. Każdy pojedynek miał solidne fundamenty storyline'owe. Czuło się, że niemal każdy element tej gali jest logiczny. Jeżeli ktoś jeszcze nie oglądał - naprawdę warto. Ocena ogólna gali - *** i 1/2.




NWA-TNA #11 (28/08/2002) (Michcio)



Czas na kolejny (pierwszy na potrzeby tego recapu) odcinek NWA-TNA z 28 sierpnia 2002 roku. To już jedenasty epizod ówczesnego "nowego gracza w wrestlingowym światku". Zakładam, że sam Dave Meltzer był nieźle zdziwiony, biorąc pod uwagę fakt, że dawał wrestlingowemu tworowi Jarrettów maksymalnie trzy tygodnie istnienia. Miały być trzy tygodnie, a w tym roku mija już 16 lat ;) Parafrazując słowa Jima Rossa: "Everything can happen in the world of professional wrestling!" i TNA, lub też obecnie Impact, jest na to najlepszym dowodem.

Galę rozpoczyna Mike Tenay, który wprowadza widza w atrakcje, które na niego czekają. Nie będę ukrywać, że sam czekam na Triple Ladder Match o pas X Division (znany wówczas tylko jako X Division, bez przedrostka "TNA") z udziałem AJ'a Stylesa, Jerry'ego Lynna oraz mistrza Lo-Ki, zwłaszcza po tym, co Styles i Lynn pokazali w poprzednim tygodniu w Best of Three Falls Matchu o pretendenta do tytułu. Myślę, że fani dzisiejszych indysów znaleźliby w ówczesnej dywizji X-ów coś dla siebie.

Wracając jednak do Tenaya, który będzie komentował galę jak zawsze w towarzystwie Dona Westa (Ed Ferrara jest nieobecny tym razem), były komentator w WCW zaprasza nas na zapoznanie się z sytuacją, która miała mniejsce "wcześniej tego samego dnia". W segmencie na zewnątrz areny Brian Lawler przyjeżdża do budynku i jest wypytywyany przez Goldy Locks (dziewczynę od wywiadów) o sytuację pomiędzy nim a Jeffem Jarrettem. Długo jednak nie jest dane mu porozmaiwać, gdyż znienacka atakuje go właśnie Jarrett, który już od pierwszego odcinka robi wszystko (łącznie z rozbijaniem krzeseł na głowach legend NWA; niechroniony chair shot na Harleyu Race'ie był szczególnie nieprzyjemny w oglądaniu), by zdobyć upragnionego title shota na pas NWA World Heavyweight. Po tym, jak rodzieliła ich ochrona oraz sędziowie, następuje powrót do ringu i czas na pierwszy pojedynek wieczoru.

Kid Kash vs Amazing Red

Fani nie zawodzą aktywnością podczas całego pojedynku. Nic specjalnego, ale walki zawodników z X Division prezentują się najlepiej spośród wszystkich walk, więc i tak jest co oglądać. Zdziwił mnie chair shot, który Amazing Red otrzymał od Kasha. Czy to nie jest pojedynek z możliwością dyskwalifikacji? No nic. Ważne, że walkę przyjemnie się ogląda. W międzyczasie Mike Tenay cały czas przypomina o dwóch największych atrakcjach tego odcinka, o których za chwilę. Kid Kash pinuje Amazing Reda po Bankruptcy. Po walce Amazing Red oferuje uścisk dłoni, lecz Kash atakuje wówczas zaledwie osiemnastoletniego Reda. Na pomoc przychodzą Joel i Jose Maximo, drużyna o bardzo oryginalnej nazwie - Spanish Announce Team. Obaj wykonują na Kashu Spanish Fly z narożnika.

Po walce tradycyjny przerywnik pomiędzy segmentami gali, czyli Panie tańczące w klatkach. No cóż, w 2002 roku najwidoczniej nie znali takiej Women's Revolution, jaką mamy dzisiaj w WWE ;) Tak czy inaczej, ujęć kobiet "wyginających śmiało ciało" w klatkach w czasie jednej gali jest sporo.

Goldy Locks przeprowadza wywiad z Sonnym Siakim z rozpadającego się już praktycznie trio zwanego "Flyin' Elvises" z Jorge Estradą i Jimmym Yangiem (znanym później z WWE jako Jimmy Wang Yang). Sonny ostrzega, by Goldy z nim nie pogrywała, jednocześnie chwaląc to, jak Elvis Presley "radził sobie" ze swoją żoną Priscillą. "Subtelne" nawiązanie do przemocy wobec kobiet. Hey, TNA everybody! Siaki odnosi się do nadchodzącego pojedynku z Montym Brownem. Jak dla mnie ten gimmick, mimo faktu, że to gimmick "fana Elvisa", ma w sobie coś z The Rocka. Może to skojarzenie wynika z faktu, że Siaki mówi o sobie w trzeciej osobie, więc z kim miałoby się to kojarzyć, jak nie właśnie z Dwaynem "The Rockiem" Johnsonem?


Sonny Siaki vs Monty Brown

Te pierwsze odcinki NWA-TNA musiały być nagrywane po kilka na raz, bo po raz kolejny widzę w pierwszym rzędzie transparent o bardzo wymownej treści: "Sonny, show me your Siaki". Przeciwnikiem Siakiego jest "Alpha Male" Monty Brown, były futbolista (jak dobrze wiemy, ta ścieżka kariery idzie idealnie w parze z wrestlingiem) i uczestnik dwóch edycji Superbowl w swojej futbolowej karierze, co z jakiegoś powodu podkreślane jest przez komentatorów za każdym razem, gdy "Alpha Male" się pojawia. Krótkie promo Monty'ego w kierunku Jarretta (ten to sobie ekspresowo narobił wrogów, gdyż w ówczesnym rosterze NWA-TNA ciężko znaleźć kogoś, kto nie ma jakiegoś problemu z Double J'em) i rozpoczyna się pojedynek. Sporo obijania wokół ringu, a sama publiczność ponownie nie zawodzi. Ogólnie są chyba zadowoleni, że tam są, czego nie można powiedzieć o dzisiejszym WWE. Gdy już się wydawało, że Monty zakończy walkę poprzez Alpha Bomb, koło ringu zjawił się Jeff Jarrett. Wyraźnie TNA od samego początku lubiło stosować interwencje w trakcie pojedynków. Dopiero 10 odcinków za mną, a już nie mogę się doliczyć, ile pojedynków zostało zakończonych w ten sposób lub zaweriało jakiś run in. Jarrett odwraca uwagę Browna i sędziego na tyle długo, by Sonny mógł zakończyć walkę poprzez roll up, wcześniej wykonując low blow na byłym futboliście. Po walce na rampie pojawia się ochrona oraz "Bullet" Bob Armstrong z tajemniczym osobnikiem w masce. Jarrett oraz Brown brawlują w okolicy ringu, a Brian Lawler zaskakuje Jarretta, wyskakując spośród publiczności. Double J i Lawler zostają rodzieleni przez ochronę.

Mike Tenay oraz Don West ponownie hype'ują nadchodzący (zapewne w main evencie, co jest ciekawe, ale o tym później) X Division Championship Triple Ladder Match: Lo-Ki (c) vs AJ Styles vs Jerry Lynn.

Następnym segmentem jest kolejny wywiad, który Goldy Locks przeprowadza ze Slashem oraz jego "nowym przyjacielem". Slash należy do stajni Disciples of New Church, której przewodzi Sinister Minister James Mitchell. Dzięki Goldy dowiedzieliśmy się, że jeszcze podczas tej gali zobaczymy Fatal 4 Way Elimination Match z udziałem czterech drużyn, które zawalczą prawdopodobnie o miano pretendentów do pasów NWA Tag Team. Wśród nich będą właśnie Slash oraz jego "przyjaciel", którego Slash przedstawia jak Cobain, który "pasjonuje się samobójstwem". Tak, też w tej chwili pomyślałem o niejakim Kurcie Cobainie. Pewnie słyszeliście o nim i o tym, co się z nim stało. Kolejny bardzo subtelny element.

Fatal 4 Way Tag Team Elimination Match: The Backseat Boys vs Slash i Cobain vs Hot Shots vs "Cowboy" James Storm i "Wildcat" Chris Harris

Teraz przechodzimy bezpośrednio do wspomnianego wcześniej Fatal 4 Way Tag Team Elimination Matchu. Podczas wejść teamów Tenay informuje o tym, że w następnym tygodniu odbędzie się specjalny odcinek dedykowany dywizji X (bardzo wczesne Destination X? Jestem w sumie ciekaw, czy tę dywizję można jeszcze bardziej wyeksponować), a 11 września 2002 gala nie odbędzie się z powodu rocznicy ataków z 11 września poprzedniego roku. Z kolei za trzy tygodnie, 18 września, odbędzie się Gauntlet for the Gold z wakowanymi pasami NWA Tag Team na szali. W tym Elimination Matchu z udziałem drużyn wyłonieni zostaną pierwsi uczestnicy Gauntletu, którzy wejdą do walki jako ostatni. Sporo akcji zarówno w ringu, jak i poza nim. Czy sędzia ma tutaj jakąkolwiek kontrolę? Pierwszymi wyeliminowanymi są The Backseat Boys. Sporo brawlu, jak i akcji "wysokiego ryzyka". Całkiem przyjemnie się to ogląda. Hot Shots zostali wyeliminowani jako drudzy. W grze zostali już tylko The Disciples of New Church (Slash i Cobain) oraz Storm i Harris. W czasie walki do stołu komentatorskiego dołączają Brian Lee oraz Ron Harris narzekający na brak ich obecności w tym pojedynku. Pojedynek wygrali Storm i Harris. Po walce jednak dochodzi do dużego brawlu z udziałem czterech drużyn oraz Briana Lee i Rona Harrisa. Mała zajawka tego, jak wyglądać będzie Gauntlet for the Gold z pasami NWA Tag Team na szali.

Na zapleczu Jeff Jarrett (wokół którego skupia się praktycznie cała warstwa storyline'owa NWA-TNA, co w zasadzie nie powinno dziwić, w końcu to współzałożyciel) konfrontuje się z przedstawicielem władz NWA, "Bullet" Bobem Armstrongiem. "Bullet" stwierdza, że Jarrett dostanie, na co zasługuje. Jarrett natomiast stwierdza, że poradzi sobie z "zamaskowanym" i ujawni światu jego tożsamość.

Miss TNA Title: Bruce (c) vs April Hunter

Każda gala każdej federacji wrestlingowej ma takie momenty, na widok których chce się powiedzieć: "co do...?". Teraz jest właśnie czas na coś takiego. Czy spotkaliście się z konceptem, by federacja miała swoją miss? To jest raczej dość powszechny pomysł. Ale czy jednocześnie spotkaliście się z ideą, by wspomnianą miss... był mężczyzna orientacji homoseksualnej? Nie? No to macie okazję, bo w tym pojedynku na szali zostaje postawiony tytuł Miss TNA. Bruce z tag teamu Rainbow Express (tag teamu gejów będącego, według słów Tenaya, zbyt kontrowersyjnym dla WCW) zmierzy się praktycznie w Intergender Matchu z debiutującą April Hunter. Najpierw jednak Bruce sięga po mikrofon, co fani kwitują soczystym chantem "you suck dick". Co ciekawe, po raz pierwszy ten chant jest cenzurowany na "dick". Czyżby zdążyły już wpłynąć jakieś skargi od lokalnych mniejszości seksualnych? Ciężko się połapać zarówno w tym, co mówi "Miss TNA", jak i w tym, co chantują fani, gdyż co chwilę słychać charakterystyczny cenzorski dźwięk. Walkę, która zawierała dość odważne akcje wykonywane na kobiecie przez mężczyznę (suplexy czy też powerbomby), wygrywa Bruce i pozostaje wciąż Miss TNA. Po walce Bruce zaczyna rozbierać April. Nie mam pojęcia, czy odezwała się w nim ta druga natura, czy chciał ją upokorzyć. Tak czy inaczej, Bruce zostaje zaatakowany przez, jak twierdzi Tenay, chłopaka Hunter, wrestlera Slyck Wagnera Browna.

Na zapleczu Goldy rozmawia z pozostałymi członkami byłego trio Flyin' Elvises, czyli Jimmym Yangiem i Jorge Estradą. Jimmy i Jorge odnieśli się do Sonny'ego Siakiego, a także dowiedzieliśmy się, że Yang i Estrada zmierzą się za chwilę ze Spanish Announce Team. W trakcie wywiadu w kadr wchodzi Siaki, chwaląc się, że dzięki wcześniejszemu zwycięstwu został nowym pretendentem do tytułu NWA World Heavyweight. Wypowiada także zabawną kwestię nawiązującą do Hulka Hogana. Cytuję: "If you take your vitamins and say your prayers, you'll probably pre-maturely lose your hair". Na tym kończy się ten segment.

Flyin' Elvsies vs Spanish Announce Team

Mike Tenay informuje, że po tej walce będzie miał miesce wywiad, w którym Brian Lawler będzie mógł się wypowiedzieć na temat tego, jaki problem ma z Jarrettem. Tymczasem na ring wchodzą zarówno Joel i Jose Maximo oraz Estrada i Yang. W trakcie walki Don West chyba już po raz setny w trakcie całej gali podekscytowany hype'uje main event gali, czyli Triple Ladder Match. Bracia Maximo mieli wykonać Double Spanish Fly na Yangu, gdy zainterweniował Sonny Siaki i pomógł swoim byłym kolegom, gdy sędzia był zajęty przez Estradę. Jimmy Yang wykonał Yang Time z narożnika i Flyin' Elvises wygrywają pojedynek.

Na ring wychodzi Goldy Locks, która będzie przeprowadzać wspomniany wcześniej przez Tenaya wywiad z Brianem Lawlerem. Goldy pyta Lawlera bezpośrednio, o co chodzi z tą nagłą nienawiścią do Double J'a. Na początku Lawler zdaje się trochę zarywać do Goldy, ale jednak szybko zmienia ton, gdy nazywa ją "two dollar whore" i wygania ją z ringu. Kobiety w TNA, everybody! Po krótkim ubliżaniu publiczności z Nashville, Lawler Jr. przechodzi w końcu do sedna sprawy. Lawler daje Jarrettowi pięć sekund na pojawieie się w ringu, lecz Double J'a nie widać nigdzie w pobliżu. Zanim jednak usłyszymy prawdę na temat relacji Lawlera z Jarrettem, na rampie pojawia się mistrz NWA World Heavyweight Ron "The Truth" Killings (znany dzisiaj jako R-Truth). Lawler próbuje wytłumaczyć się Truthowi, że chair shot z poprzedniego tygodnia, który spowodował, że mistrza NWA miało podczas tej gali nawet nie być z powodu wstrząśnienia mózgu, był całkowicie przypadkowy. Trutha jednak to nie przekonało i mistrz odchodzi. Lawlerz kolei ( z jakiegoś powodu) przedstawia swoją dziewczynę siedzącą w pierwszym rzędzie i oskarża fotografa NWA-TNA, że rzekomo robi jej zdjęcia zamiast akcji w ringu. Fotograf dostaje "za swoje", a Lawler zabiera swoją lubą na zaplecze. Nadal nie wiemy, o co chodzi Lawlerowi.

Po przerwie reklamowej pokazywany jest recap z poprzedniej gali NWA-TNA, kiedy to zamaskowanym osobikiem był rzekomo sam "Bullet" Bob Armstrong i który dość porządnie zaskoczył w ringu Jarretta. Potem jednak za plecami Jarretta pojawił się Armstrong z krzesłem, więc stąd było już wtedy wiadomo, że pod maską kryje się ktoś inny.

I wszystko wskazuje na to, że tożsamość zamaskowanego osobnika poznamy już za chwilę, gdyż rozbrzmiewa theme Jarretta.

Jeff Jarrett vs The Bullet

Walka pomiędzy Bulletem i Jarrettem bardzo szybko się rozpoczyna i przenosi na trybuny. Fani są zachwyceni. Po raz kolejny padają chanty "TNA!". Jarrett w pewnym momncie przykuwa Bulletta kajdankami do lin, by móc tajemniczego przeciwnika zdemaskować. Jeff udaje się po krzesło. Widocznie na samym zdemaskowaniu sę nie skończy. Intrweniuje sam "Bullet" Bob Armstrong. Najwyraźniej pojedynek jest No DQ, gdyż sędzia nic sobie nie robi z tej interwencji. A jednak dochodzi do dyskwalifikacji (i chyba ogólnie do No Contest) po tym, jak Jarrett prawie łamie krzesło na głowie Armstronga. Nie wyglądało to ładnie. Ogólnie nieprzyjemnie ogląda się te chair shoty prosto w głowę, mając w pamięci los Chrisa Benoit i jego bliskich. Wracając jednak do tematu, Jarrett dalej obija Boba Armstronga na oczach przykutego do lin zamaskowanego Bulleta. Twarz Armstronga zalew krew, a Jarrett powownie uderza go krzesłem w głowę. Nadchodzi moment, w którym mamy się dowiedzieć, kim jest zamaskowany Bullet, lecz Jarretta zatrzymuje ochrona (rychło w czas... Niedopuszczenie do zdemaskowania gościa w masce było dla nich ważniejsze niż to, że ich szef zalał się krwią? OK). W ten sposób ten segment się kończy.

Mike Tenay oraz Don West ponownie przypominają o gali w następnym tygodniu, która będzie poświęcona dywizji X. Za chwilę przejdziemy do main eventu. Lo-Ki będzie bronił pasa X Division przeciwko Stylesowi i Lynnowi w Triple Ladder Matchu. W zasadzie fajne jest to, że już którąś galę z rzędu to "małpki" z dywizji X zamykają galę. Ich walki są najbardziej efektowne i najlepiej się je ogląda. Wyświetlony zostaje recap z poprzedniego tygodnia, kiedy Jerry Lynn oraz AJ Styles zmierzyli się w Best Two out of Three Falls Matchu, który był naprawdę dobry i osobiście polecam jego obejrzenie. Pierwszy fall był Falls Counts Anywhere Matchem otwierającym galę, kolejny fall miał miejsce później w trakcie gali i był to No DQ Match, ostatni rozpoczął się tuż po drugim jako main event całej gali i był to 10-minutowy Iron Man Match. Cały Best of Three nie został rozstrzygnięty, gdyż w Iron Man Matchu zarówno Lynn oraz Styles zdobyli przed końcem czasu po 3 punkty. W związku z tym właśnie za chwilę odbędzie się Triple Ladder Match zamiast Ladder Matchu jeden na jednego.

X Division Championship Triple Ladder Match: Lo-Ki (c) vs Jerry Lynn vs AJ Styles

Sądząc po czasie pozostałym do końca gali, walka potrwa prawie 20 minut. Może być dobrze (nawet bardzo) i prawdopodobnie będzie to kolejna walka, którą będę mógł polecić. Wszyscy trzej uczestnicy są high-flyerami, więc należy się spodziewać efektownej walki. Powoli się rozkręcają. Czekać tylko, aż do gry wejdą trzy drabiny ustawione wokół ringu. Oczywiście pas dywizji X wisi nad ringiem, więc cel jest prosty. Taki sam, jak w pozostałych Ladder Matchach. Drabiny idą w ruch. Publice bardzo się to podoba. Ekscytację podbija też wiecznie podeskcytowany Don West, który właśnie walnął gafę, że "drabiny powinny być zakazane", po czym przerywa mu Tenay, mówiać, żeby tak nie mówił, bo już nigdy nie zobaczymy Ladder Matchu w NWA-TNA. Pierwszą osobą, która sięgęła po pas, był AJ Styles, ale przeszkodził mu Lo-Ki i walka wciąż trwa. Widać jednak, że starcie powoli zbliża się do końca. Wszystkie trzy drabiny trafiają do ringu i są ustawione jedna koło drugiej. Styles wypada z gry po tym, jak ląduje ze szczytu drabiny na podłogę na zewnątrz ringu. Wygląda na to, że walka rostrzygnie się pomiędzy Jerrym Lynnem a Lo-Kim. Highlightem starcia jest piledriver ze szczytu drabiny dla Lo-Kiego w wykonaniu Lynna. Jerry Lynn wygrywa Triple Ladder Match i zostaje nowym mistrzem X Division. Walka była dobra, zwłaszcza jak na pierwszy Ladder Match w historii TNA, lecz nie ukrywam, że Best of Three z poprzedniego tygodnia podobał mi się dużo bardziej. Niemniej polecam obejrzeć oba pojedynki. Ostatnie co mam do dodania to to, że gala bardzo szybko się zakończyła. Ledwo rozbrzmiała muzyka Lynna, Tenay pożegnał się, zaprosił na Special X w następnym odcinku... i koniec. Cóż, to było szybkie.

dodane przez Arkao w dniu: 13-05-2018 16:19:59

Udostępnij

Komentarze (1)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Przeczytałem tylko newsy, reszta mnie nie obchodzi. Doceniam waszą pracę przy tym projekcie.

Co do Rhodesa to bardziej doceniam jego karierę przed zostaniem Goldustem. Utalentowani wrestlerzy to nawet taki głupi gimmick potrafią sprzedać.

napisane przez Merkantylizacja w dniu : 14-05-2018

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy