B+ Players #4: John Morrison

Stwierdzenie "B+ Player" zostało użyte pierwszy raz przez Stephanie McMahon na początku rywalizacji między Danielem Bryanem a grupą The Authority, na pierwszym Raw po SummerSlam 2013. Był to prawdopodobnie największy i najlepszy długofalowy storyline w ostatnich latach, gdzie finalnie Danielson pokonał trzech rywali na WrestleManii XXX i zgarnął pas mistrzowski WWE. Można stwierdzić, że właśnie na tej łatce były gwiazdor sceny niezależnej uzyskał gigantyczne poparcie fanów, którzy pomogli mu stanąć na szczycie. W tej serii artykułów chciałbym skupić się na pozostałych zawodnikach, do których pasuje określenie B+ Player. Bardzo często są oni znakomici w ringu, mogą mieć w sobie spore pokłady charyzmy oraz dobrze radzić sobie z mikrofonem, ale nigdy nie byli tak dobrzy, by mogli sięgać po największe laury.


B+ Players #4: John Morrison



W pierwszym odcinku serii opisałem człowieka, który w obecnym WWE jest właściwie definicją stwierdzenia B+ Player. Cesaro dzięki swoim umiejętnościom ringowym oraz kilku innym aspektom stoi wysoko w hierarchii federacji, ale nigdy nie był w stanie wejść na sam szczyt. Kilka lat temu, gdy jeszcze Szwajcar nie zadebiutował w głównym rosterze, właśnie za takiego zawodnika był uznawany John Morrison. Wiele tytułów mistrzowskich w midcardzie oraz drużynie oraz kilka szans w karierze na zostanie jednym z dwóch najważniejszych mistrzów, nigdy jednak Morrison nie został Championem. Podobnie jak w przypadku Cesaro, jego największymi zaletami były umiejętności ringowe oraz wygląd, który zachęcał wielu fanów. Obecnie Morrison pod innymi pseudonimami robi dużą karierę na scenie niezależnej, przykładem może być występ jakiś czas temu w walce wieczoru gali Bound for Glory.

John Randall Hennigan przed rozpoczęciem kariery profesjonalnego wrestlera studiował na University of California aktorstwo oraz geologię. Szybko jednak zrozumiał, że to nie jest jego droga i po skończeniu edukacji postanowił zostać gwiazdą WWE. Zgłosił się do drugiej edycji programu Tough Enough, ale nie został zakwalifikowany. Zmieniło się to podczas kolejnej edycji. Był to wspaniały początek kariery, bowiem John wygrał ten program, a następnie trafił do OVW. W tym czasie kilka razy miał okazję występować nawet w głównym rosterze, ale były to raczej pojedyncze występy na galach typu "Heat". W 2004 roku występował jako asystent Erica Bischoffa na Raw, właśnie wtedy postanowiono nazwać go Johnnym Nitro. Miało to być nawiązanie do flagowej tygodniówki upadłego WCW. Ponownie jednak po pewnym czasie został odesłany do rozwojówki. Spędził tam rok i właśnie wtedy ściągnięto do federacji Melinę, z którą Nitro oraz Joey Mercury stworzyli MNM. Tercet ten szybko spodobał się oficjelom. Błyskawiczny push pozwolił im pokonać Reya Mysterio i Eddiego Guerrero, odbierając im WWE Tag Team Championship. Następnie przez miesiące Mercury i Morrison pokonywali kolejne drużyny. Niestety, na GAB niespodziewanie utracili złoto na rzecz reaktywowanego Legion of Doom (Animal i Heidenreich). Następnie rozpoczęła się mała kołyska, bo po kolejnym wygraniu pasów stracili je w walce z Batistą i Reyem Mysterio. Oczywiście dość szybko pokonali oni parę main eventerów i ponownie zostali mistrzami. Pod koniec roku Teddy Long wyrzucił ich jednak ze SmackDown, więc MNM przenieśli się na Raw.

Johnny Nitro oraz jego partnerka Melina dość długo nie mogli znaleźć dla siebie nic konkretnego, ale w czerwcu 2006 r. nastąpił mały przełom. John rozpoczął storyline z Sheltonem Benjaminem i zdołał odebrać mu tytuł mistrzowski Intercontinental. Był to oczywiście jego pierwszy singlowy tytuł w głównym rosterze. Co ciekawe, utrzymał on to trofeum bardzo długo i dopiero po odprawieniu kilku pretendentów, po prawie czterech miesiącach, lepszy okazał się Jeff Hardy, który został mistrzem na Raw. Storyline tych zawodników nie został jednak od razu zakończony i kilkanaście dni później złoto wróciło w ręce Nitro, ale już tydzień później nowym mistrzem został ponownie Jeff Hardy. W listopadzie powróciła drużyna MNM, która feudowała z Hardy Boyz. Tak więc Jeff i John nadal mieli okazję rywalizować ze sobą na galach brandu Raw. Finalnie ich feud został zakończony dopiero na No Way Out 2007, a wkrótce potem Mercury został zwolniony z federacji. Dla Nitro oznaczało to powrót do walk singlowych. Oficjele postanowili więc przenieść go do trzeciego brandu federacji - ECW, gdzie z miejsca został czołową gwiazdą. Tragicznie to brzmi, ale to właśnie on zyskał najwięcej na incydencie z morderstwem i samobójstwem Chrisa Benoit. Nitro zastąpił Kanadyjczyca w walce z CM Punkiem na No Way Out 2007 i pokonał niespodziewanie zawodnika z Chicago, zostając nowym championem. Był to wielki szok, bowiem wcześniej Nitro nie był nawet zapowiadany do wzięcia udziału w tej walce. Mniej więcej w tym samym czasie postanowiono zmienić jego ring name na "John Morrison". Na jednym z odcinków ECW TV John utracił tytuł mistrzowski, ale nadal trwał jego storyline z CM Punkiem. Niestety, John został wkrótce zawieszony przez WWE za złamanie zasad Welness Policy. Zaraz po powrocie rozpoczął on jednak jedną z największych przygód w federacji Vince'a McMahona.



John Morrison oraz The Miz mieli pierwotnie rywalizować o miano pretendenta do tytułu ECW. Szybko jednak postanowiono połączyć ich drogi i zrobić z nich drużynę. Trzeba przyznać, że pasowali do siebie jak mało kto. Genialny w ringu Nitro oraz pewny siebie i dobry na mikrofonie Mizanin tworzyli wręcz mieszankę wybuchową. Na jednym z odcinków SmackDown niespodziewanie pokonali oni MVP oraz Matta Hardy'ego, odbierając im tytuły drużynowe. Mimo że nie utrzymali tych pasów zbyt długo, to jednak na miesiące stali się jednym z czołowych tag teamów. W pewnym momencie rozpoczęli nawet małą rywalizację z legendarnym DX, czyli Shawnem Michaelsem i Triple H'em. Tego samego roku zdobyli oni nagrodę Tag Teamu Roku podczas Slammy Awards. Zdobyli także pasy World Tag Team, a na WrestleManii 25 mieli stoczyć pojedynek unifikacyjny z braćmi Colon. Niestety, walka została przesunięta do Dark Matchu, a bohaterowie artykułu przegrali to starcie. Kilkanaście dni później The Miz zdradził partnera, wykonując mu SCF i rozpoczynając karierę solową.

Dla Johna Morrisona była to nowa nadzieja na singlową karierę. Zresztą już w 2009 r. wydawało się, że ma on szanse na wiele. Został przeniesiony na SmackDown, gdzie przeszedł face turn. Został wmieszany w feud między Jeffem Hardym, Edge'em oraz CM Punkiem. Na jednym z odcinków niebieskiej tygodniówki otrzymał nawet szansę na World Championship Match przeciwko Hardy'emu, ale przegrał to starcie. Następnie wygrał tytuł Intercontinental, rozpoczął minifeud z The Mizem, a potem wprowadził do głównego rosteru debiutującego Drew McIntyre'a. Nadal na SmackDown był bardzo solidnym zawodnikiem, który mógł wygrać tytuł mistrzowski World Heavyweight. Na początku roku 2010 ponownie rozpoczął przygodę drużynową, tym razem jego partnerem został R-Truth. Przegrali oni niestety na WrestleManii walkę o tytuły. Przez pozostałą część roku John był głównie w midcardzie. Na Royal Rumble wziął udział w main evencie drużynowym, a kilka miesięcy później rozpoczął prawdopodobnie swój największy storyline w WWE. Był w finale turnieju King of the Ring 2010, ale przegrał z Sheamusem. Wygrał jednak ten storyline i został pretendentem do pasa WWE. Na jednym z odcinków Raw przegrał z The Mizem i nie wykorzystał swojej życiowej szansy. Na WrestleManii 27 walczył w pojedynku drużynowym, więc nie był to wielki awans. Co ciekawe, kilka tygodni później kolejny jego były partner - R-Truth został pretendentem do pasa WWE. Niespodziewanie Morrison tydzień później pokonał go i sam został pretendentem. Truth przeszedł więc na nim heel turn i to on doprowadził do jego porażki na Extreme Rules. Przez kolejne miesiące Morrison nie pokazał właściwie już nic ciekawego i pod koniec tego roku został zwolniony.



Według mnie Morrisona można nazwać Cesaro pierwszej dekady obecnego wieku. Genialne umiejętności ringowe, świetny wygląd, ale jednak zabrakło charyzmy. Kilka razy otrzymywał szansę na zostanie mistrzem WWE lub World Heavyweight, ale nigdy nie wykorzystywał okazji. Z jednej strony szkoda, bo to bardzo dobry wrestler, ale z drugiej nie widziałem w nim nigdy tego najlepszego. Więcej osiągnął na scenie niezależnej, gdzie to jednak zawsze najwyżej oceniało się postawę między linami, a tutaj ciężko znaleźć wielu lepszych niż John.

dodane przez Arkao w dniu: 30-01-2018 18:22:53

Udostępnij

Komentarze (0)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy