MOCNY
Wielu wielkich gości, zwłaszcza za pierwszym razem, nie wiedziało jak ma przyjmować moje akcje. Ćwiczyliśmy to wcześniej, ale zawsze podchodziłem sceptycznie do właściwej walki z nimi. Jeżeli ustawiliby się źle, albo wykonali źle akcję, mogliśmy obaj siebie bardzo zranić. Jeżeli nie ma się zaufania do partnera, wzrasta szansa, że coś może pójść nie tak. Kilku z nich nie potrafiło kontrolować tego, jak mocno mną kręcą. Byłem dużo lżejszy niż obecnie, a oni nie potrafili dostosować ich siły. Wielu robiło to notorycznie. Pamiętam, jak pracowałem z z Gangrelem w tym czasie. Był bardzo dobrym gościem. Kochałem go na zabój. Trenował pod okiem Deana Malenko, więc miał wspaniałe zaplecze. Jednak z natury był bardzo mocny i twardy. Nie chciał oczywiście zrobić nic złego, ale kiedy uderzył - to kurwa bolało. Mówiłem do siebie - "Spokojnie. Spokojnie." Oczywiście nie mówiło się tego. Po walce było tylko - "Dzięki." Żadnego wyjaśniania, nawet jeżeli głowa mało się nie urywała.
DWULICOWOŚĆ
Mówiłem jednak o Eddiem Guerrero. WCW nigdy tak naprawdę nie zrobiło z nim poważnego storyline'u podobnie, jak z innymi meksykańskimi zawodnikami czy cruiserwightami. Eddie na poważnie brał swoją karierę i zrozumiał szybciej niż ja, jak storyline'y pomagają kreować wizerunki wrestlerów i ich pozycję w federacji. On wiedział, że jest gotowy, aby pójść wyżej, jednak federacja nie wyglądała na zainteresowaną. Co gorsza, kliki i polityka pracowały na jego niekorzyść. Powiedział mi, żebym uważał na to co mówię i z kim rozmawiam. Niektórzy goście donosili do zarządu. Wszystko o czym się rozmawiało trafiało zaraz do Erica. Dodał też, że co innego będą mówić mi w twarz, a co innego za moimi plecami. Eddie był definitywnie poza tamtejszą polityką i sposobem pracy z różnymi ludźmi. Może jestem naiwny, ale zawsze traktuję przyjaźń poważnie. Jeżeli ktoś okazywał mi prawdziwe uczucie, zapraszał do domu, trzymał się - zawsze miałem skłonność mu ufać. Brałem to wszystko zawsze poważnie. Rodzina i przyjaźń były zawsze dla mnie najważniejsze. Taki już jestem. Jednak nie tak układały się rzeczy w WCW. Ktoś mógł się z Tobą trzymać jednego dnia, a kolejnego już sabotować. Tak to się wtedy działo. Inaczej jest w WWE. Tutaj jest więcej otwartości i przyjaźni pomiędzy zawodnikami. Świat wrestlingowy zmienił się dramatycznie. Możliwe, że jest to wynikiem Internetu - teraz wszystko jest otwarte. Wszystko wychodzi prościej - zawieramy przyjaźnie łatwiej niż to było kiedyś. Teraz jest oczywiście sporo grupek, ale kiedyś, kiedy nie należałeś do jakiejś było tylko "hi" i "bye". Obecnie nie ma jakichś barier pomiędzy zawodnikami i tak wiele polityki.
LWO
Polityka odgrywała wielką rolę w karierach ludzi, ponieważ to ona determinowała to, kto dostawał czas antenowy i push. To wszystko miało powiązanie ze storyline'ami. Dobry angle oznaczał więcej czasu antenowego. Jednak tylko określone osoby dostawały dobre historie lub w ogóle jakiekolwiek. Być może pomyślicie, że federacja zwracała uwagę na wszystkie części gali. Nitro było nadawane przez dwie, a potem przez trzy godziny każdego tygodnia. Jest to sporo czasu antenowego do wypełnienia. Wiele walk wypełniali Meksykanie lub cruiserweighterzy. Jednak za tym nie stały żadne historie. WCW prowadziło w ratingach i może dlatego skupiało się tylko na gwiazdach. Nie dbali o pozostałych, którzy stanowili tylko wypełnienie karty. Część problemów wyszła prawdopodobnie od tych topowych chłopaków. Nie chcieli, aby ktokolwiek inny się pokazał. Nie mieli wizji, że im więcej gwiazd będzie, tym lepiej będzie się powodzić federacji - im lepiej będzie się powodzić federacji, tym lepiej będą mieli oni. Trzeba pamiętać o podłożu rozważając konflikt Eddiego i grupki wrestlerów z zarządem. On nie tylko dbał o własną karierę, ale uważał, że każdy zasługuje na własną szansę. Mogliśmy być jeszcze większymi gwiazdami. Wystarczy spojrzeć co się stało z takimi zawodnikami, jak Eddie, Jericho czy ja, kiedy odeszliśmy z WCW. Federacja miała ogromny potencjał, ale nie potrafiła znaleźć drogi, aby go wykorzystać.
Politykę odłóżmy na bok. Eddie wreszcie zdecydował, że weźmie swoje sprawy we własne ręce. Wyszedł z własnym storylinem - tak narodziło się LWO. Jego pomysłem było zrobienie bandy latynoskich wrestlerów, takiej małej grupki rebeliantów. Nazwa, Latino World Order, wzięła nazwę oczywiście od New World Order. Chodziło oczywiście o obnoszenie się z meksykańskimi tradycyjnymi symbolami, o bycie złymi imigrantami. Opierało się także na plotkach krążących w mediach na temat tarć pomiędzy Bischoffem a Eddiem. Główną ideą w WCW było w tym czasie mieszanie rzeczywistości z wrestlingiem, używając historii pochodzących lub mogących wyglądać na pochodzące z prawdziwego życia zawodników. Chodziło o wciągnięcie w to publiczności, która, kiedy już się nam uwierzyła, cieszyła się jeszcze bardziej. Konflikt pomiędzy zarządem a członkami LWO, a także plotki w branży na temat konfliktu z Edddiem, zostały dobrze przyjęte. Czyniły storyline jeszcze silniejszym. To był jednak niewielka część pomysłu Eddiego. Dodał do tego jeszcze konflikt wewnątrz grupy - z popularnym zawodnikiem, którego wszyscy spodziewali się w tej grupie, a on odmówił. Tym popularnym miałem być ja.
Eddie ściągnął do grupy różnych zawodników - Psicosis, La Parka, Hector Garza i Juventud, a także Silver King, Damian, Ciclope, El Dandy i Villano V. Mieli jednakowe kolory i koszulki, jak przystało na członków grupy. Eddie rekrutował w czasie antenowym. Kiedy próbował mnie zwerbować, mówiłem, że nie mam zamiaru dołączyć. On naciskał, ja odpychałem. Rzeczy zaczęły się toczyć, a on rozpoczął kampanię, aby mnie włączyć do grupy. Dawali mi koszulki, ale cały czas odmawiałem. Wkrótce cały jego gang chciał mi założyć dźwignie. Włączenie mnie do LWO nie było wystarczająco dobre - dlatego chcieli mnie poniżyć. Pamiętam rozmiar koszulki, którą dostałem po tym, jak ostatecznie dołączyłem - to był rozmiar XXXXL. To było zabawne.
Storyline był dla mnie wielką sprawą. To był pierwszy raz, kiedy stałem się częścią dużej historii w WCW. Dodatkowo sposób jest ułożenia sprawiał, że to właśnie na mnie skupiało się najwięcej uwagi. To pomogło mi wyrobić sobie imię. Mieliśmy własne logo: zielono-biało-czerwony napis LWO. Eddie werbował zawodników mówiąc im, że mogą zyskać szacunek, na który zasługują. Dodatkowo ściągnął kilka dobrze wyglądających Latynosek. Fani wykonywali transparenty i przynosili je na gale. W trakcie walk było wiele high flyingu, co urozmaicało całość. Jednym z wątków były waśnie panujące wśród członków. Pamiętam, kiedy walczyłem w drużynie z Billym Kidmanem przeciwko Psicosisowi i Juventudowi w pojedynku, który miał wiele spektakularnych akcji powietrznych. Podwójny trud - podwójna zabawa. Po walce, pomimo tego, że byłem członkiem LWO (Kidman nie był nim), Psicosis i Juventud zaatakowali mnie. Nieszczęśliwie, Eddie w tym czasie miał wypadek samochodowy (wczesny 1999 rok). Jego absencja zaszkodziła tej historii. Nie tylko nie mógł walczyć, ale także dalej rozwijać tę ideę. To on prowadził ten cały angle, a bez jego energii, wszystko zaczęło podupadać.
GIANT KILLER
Tymczase nWo rozpadło się na dwie frakcje w ramach jednej federacji: nWo Hollywood, prowadzone przez Hogana, oraz nWo Wolfpac. Były wstrząsy w tamtych frakcjach, dlatego Konnan skończył ze mną w jednej drużynie przeciwko kolejnym feudom z członkami LWO, którzy chcieli mnie zgnębić. Z bycia niechętnym członkiem LWO, stałem się ostatnim, który z dumą nosił T-shirt, ze względu na zdrady pozostałych członków frakcji. W tym samym czasie dostawałem pojedynki z coraz to większymi przeciwnikami i szukałem różnych sposobów na zwycięstwo. Ludzie zaczęli nazywać mnie - "giant killer". Moja gwiazda zaczęła świecić, ale ja zacząłem mieć złe przeczucia i z czasem one narastały.
ZDEMASKOWANY
Nie lubiłem mojej nowej roli. Odpychała mnie ksywa - "Giant Killer". Nie podobała mi się. To była jedna z tych rzeczy, których nie chciałem słyszeć będąc w ringu. Jednak prawdziwym problemem był mój rozmiar. W porównaniu z tymi gośćmi byłem zaledwie muchą. Zdarzały się bardzo komiczne momenty, kiedy nWo Wolfpac otoczyło mnie w ringu. Razem ważyli pewnie kilka ton. W styczniu wszedłem do ringu z Lexem Lugerem. Lex ślubował odebrać mi maskę w trakcie walki. Do równiej walki powinno stanąć dwóch mnie przeciwko jednego Lugerowi, jednak nie poddawałem się. Lex powiedział - "Rey, jesteś takim ładnym małym wrestlerem. Dam Ci ostatnią szansę. Zdejmij koszulkę (LWO), oddaj mi maskę, a ja pozwolę Ci odejść." Pomachałem dłonią, dając mu do zrozumienia, że to jeszcze nie koniec, że nie mam dość. Jednak on kopnął mnie prosto w krocze, kiedy nie patrzyłem. Połowa widzów buczała na niego, a druga połowa chciała go zabić. W ciągu kilku miesięcy przyjąłem wiele uderzeń, a ta walka zaczęła się od jeszcze kilku. Lex podniósł mnie i cisnął na ring, a potem rzucał raz w tą, raz w tamtą stronę. Wreszcie udało mi się zrobić unik, kiedy biegł, a on nadział się na narożnik. Inicjatywa przeszła w moje ręce i zacząłem kąsać go, jak rozdrażniona pszczoła - legdrop, dropkick, moonsault. Jego waga i wzrost dały znów przewagę. Ponownie zaczął mną rzucać, a kiedy chwycił za maskę i chciał ją zdjąć - doznałem nagłego przypływu adrenaliny i zacząłem desperacko się rzucać. Kiedy już miałem czysto pokonał Lugera, pojawił się Kevin Nash. Nagle zrobiło się ich dwóch na mnie jednego. Jednak patrząc na ich wagę i wzrost to może nawet sześciu na jednego. Zapowiadał się na koniec mojej maski, dopóki nie pojawił się Konnan z krzesłem, którym przegonił oby zawodników. Tak, jak w prawdziwym życiu, tak i w tym wrestlingowym zawsze mnie ubezpieczał.
MASKA
Federacja nie poprzestała na tym jednym planie zabrania mi maski. Kiedy ostatecznie zdecydowali się na taki ruch i zapytali mnie - powiedziałem, że nie mam nic przeciwko. Chcieli to zrobić w taki sposób, aby mój honor nie ucierpiał mocno i podeszli do tego z dużo większym szacunkiem. Nie było to oczywiście najlepsze rozwiązanie, ale było dużo lepsze. Usiadłem ze Scottem Hallem, Kevinem Nashem i Bischoffem. W tym czasie pomiędzy mną a Ericiem było dobrze. Usiedliśmy i zaczęliśmy planować. Było sporo do rozważania niż ostatnim razem. Mieli dać mi push, dlatego musieli mnie wprowadzić we wszystko. Ostatecznie powiedziałem im - "Jeżeli to jest to, co chcecie zrobić - nie ma sprawy. Jestem tutaj, aby pracować. Nie chcę tego robić, ale jeżeli myślicie, że to wzniesie mnie wyżej w mojej karierze - nie ma sprawy." Rozmawialiśmy o tym, jak pokazanie twarzy pomoże mi wskoczyć wyżej w hierarchii federacji. Brzmiało tak, jakby mieli zacząć wykorzystywać mnie lepiej niż dotychczas. Dostałem również obietnice, że zostanie wokół tego zbudowany storyline. Widziałem w tym szansę na zrobienie czegoś więcej. Wciąż nie byłem do końca przekonany - dobrze czy niedobrze - nie byłem jeszcze gotów na zdjęcie maski. Przecież nosiłem ją przez całą swoja karierę. Pamiętam, jak zadzwoniłem do mojego wuja, aby porozmawiać z nim o tym. Powiedziałem mu o swoich obawach i ustaleniach. Odrzekł, że powinien zrobić wszystko, aby zachować swoją pracę. Myślę, że chciałem od niego uzyskać zgodę. Może nie dosłownie, ale chciałem usłyszeć, że to będzie w porządku. On powiedział - "Zrób to. Pokaż im, że masz jaja i zrób to. Potwierdź, że jesteś człowiekiem słownym." Wtedy zdecydowałem ostatecznie, że to zrobię. Mogły stać się dwie rzeczy - mogło to zadziałać i wtedy bym wystrzelił lub mogło nie zadziałać i wtedy spadłbym w przepaść.
KEVIN
Oryginalny plan zakładał moją walkę z Lexem Lugerem. Jednak LL doznał kontuzji, więc podczas Superbrawl IX w Oakland 21 lutego 1999 roku zmierzyłem się z Kevinem Nashem. Stawką walki była moja maska. Co ciekawe on na szali nie postawił nic osobistego - w przypadku mojej wygranej otrzymałbym pukiel włosów Miss Elizabeth. Oni wciąż nie rozumieli, jak ważną rzeczą była maska. Dodatkowo szybkie tempo przebiegu tej historii nakierowało widzów na zwycięzcę już na samym początku. Jednak ja musiałem się cały czas angażować. Wszystko było ustawione na rywalizacji pomiędzy Hallem i Nashem, a mną i Konnanem. Konnan był obok mnie przy każdych ważnych momentach w moim życiu - tutaj go również nie zabrakło. Jego obecność przy moim boku, w moim narożniku - wiele dla mnie znaczyła. Dobrze było mieć brata obok, kiedy pisałem własną historię. Walka sama w sobie była dobra, ale zakończenie zostało spieprzone. Czy ktoś kiedykolwiek uwierzyłby, że gość mierzący przynajmniej dwa razy tyle co ja mógłby ze mną przegrać, zwłaszcza w przypadku polityki prowadzonej przez tę federację?
Razem z Hallem rozpoczęliśmy. Różnica w rozmiarach była przecież oczywista. Obiłem go kilka razy, ale ostatecznie to on rzucił mną o matę i zmienił się z Kevinem. Jak wysoki jest Kevin? Siedem stóp (2 m 12 cm)? To tak, jakby ktoś zrzucił mnie z Empire State Building. Tak czułem się, kiedy rzucał mnie raz po raz o matę. Po kilku minutach udało mi się wydostać i zmienić z Konnanem. On wyczyścił ring do momentu, aż Hall i Nash nie wykonali dwójkowej akcji i rzucili go na sam środek ringu i tam się za niego zabrali. Zmieniliśmy się. Wykonałem kilka dropkicków wysyłając przeciwników na matę. Mój broncobuster na Kevinie położył go na chwilę w narożniku, ale nagle pojawił się jeden człowiek, na którego mógł zawsze liczyć - Lex Luger. Lex zajął się Konnanem. Nagle zrobiło się dwóch na jednego, ale moim oponenci byli wciąż zamroczenie poprzednimi ciosami. Potem wykonałem springboard i moonsault, uderzyłem Kevina moim ochraniaczem na kolano i przygotowałem go pod pin. To była wariacja zakończenia, które kiedyś widziałem w walce Scotta Halla z Seanem Waltmanem. Jednak Miss Elizabeth rozproszyła sędziego, a ja oberwałem od Halla, który przygotował mnie pod pin ze strony Nasha. Moja maską była historią.
Nadszedł moment na zdjęcie mojej maski. Byłem bardziej zdenerwowany niż podczas samej walki. Pracowałem całe moje życie na moment taki, jak ten, na stracenie maski. Jednak uważałem, że przyszedł zbyt wcześnie. Wiedziałem, że nie wycisnąłem z tego jeszcze wystarczająco soków i można było to lepiej podbudować. A teraz obawiałem się jeszcze, że bez maski stanę się po prostu kolejnym wrestlerem. Co mogło mnie wyróżniać? Mój rozmiar? To nie był żaden plus. Pamiętam Konnana rozplątującego z tyłu moją maskę. Rozwiązał kilka supłów, a potem resztę rozwiązałem sam. Chwyciłem ją na górze i ściągnąłem w dół po twarzy. To był bardzo dotkliwy moment, jeden z najbardziej emocjonalnych, jakie kiedykolwiek miałem w swojej karierze. Pierwszy był wtedy, gdy mój wuj nazwał mnie Rey Mysterio Jr. Strata maski była tym drugim. Kiedy ściągnąłem maskę fani byli zdziwieni. Nash i Hall krzyczeli - "To jest dzieciak. To jest dzieciak - załóż ją z powrotem."
DUMA
W Meksyku, kiedy wrestler traci maskę, to jest najważniejszy punkt tej gali, a nawet całego roku. To jest powód do dumy: zwycięzca zabiera maskę i traktuje ją, jak relikwię, jak święte trofeum. Tak okazuje się szacunek dla profesji i dla wrestlera. Jednak w Ameryce to wszystko wygląda inaczej. Nash i Hall zaczęli bawić się nią w ringu. Nash założył ją sobie na głowę. Tutaj nie było żadnego szacunku dla tradycji. Jedno było pewne - Elizabeth nigdy nie dałaby sobie ogolić głowy. Nash i Hall weszli w angle i zagrali go tak, jak chcieli - nie tak, jakbym ja go zrobił, nie tak, jak należało to zrobić, aby ludzie zrozumieli lucha libre. Może powinienem był coś powiedzieć, coś zmienić. Żałuję, że nie zrobiliśmy tego lepiej. To jest śmieszne i zaraz ironiczne. Patrząc w przeszłość myślę, że lepiej byłoby, gdybym stracił maskę za pierwszym razem na rzecz Eddiego, zamiast zdobywać pas. To byłaby świetna sprawa i więcej by to dla mnie znaczyło. On rozumiał to i był przecież częścią tej tradycji. Jednak wtedy tak się nie stało. Teraz, moi koledzy - Psicosis czy Super Calo - czekali na mnie na zapleczu. Pocieszali, dodawali otuchy, komplementowali. Robiłem dobrą minę do złej gry, wylewając łzy dopiero, kiedy zostałem sam. Tak myślę, że gdybym wtedy nie stracił maski i wciąż bronił mojego wizerunku, teraz moje imię znaczyłoby jeszcze więcej. Nie chodzi mi o to, że teraz nie mam milionów wspaniałych i wiernych fanów, ale zdemaskowanie zabrało mi jedną najważniejszą rzecz - tajemniczość. Wyobraźcie sobie co by się stało, gdybym do WWE trafił zamaskowany? Gdyby po dziś dzień nikt nie widział Rey'a Mysterio bez maski? Nigdy nie podpisywałem zdjęć i nie robiłem ich z fanami bez maski. Gdyby tylko Eric mnie wtedy posłuchał.
To samo zrobili także Juventudowi Guerrera. Został zdemaskowany. Nazwisko jego ojca była znaczące w Meksyku, gdyż cały czas nosił maskę. Dzień po straceniu przeze mnie maski byliśmy w Sacramento. Miałem walkę przeciwko Kevinowi. Wciąż czułem się zażenowany tym wszystkim. W pewnym momencie on podniósł mnie do powerbomb, a ja zaczął uderzać go z całej siły w twarz. Byłem tamtej nocy zbyt ostry? Czy uderzenia były trochę mocniejsze niż normalnie? Nie pamiętam. Zrzucił mnie, a potem przyszło pierwsze zwycięstwo nad Kevinem. Co prawda nie był to rewanż, ale niemniej jednak zwycięstwo.
Po stracie maski uświadomiłem sobie jedno - moja nowa tożsamość musi zacząć pracować na mnie. Zacząłem więc sporo rozmyślać. Musiałem obrać nowy kierunek w mojej postaci. Kiedy straciłem maskę, myślałem, że będę musiał wrócić do regularnego ubioru, gdyż maska i spodnie były kompletem i częścią mojej tożsamości. Powrót do normalnych "majtek" - to byłoby kiepskie. Zacząłem więc nosić spodnie baggy i czapkę. Miałem nowy strój zrobiony w nowych barwach - szaro-czarno-biały kamuflaż. Nowy wizerunek był trochę ostrzejszy tak, jak mój styl wrestlingu…
Behind the Mask: Latino Word Order, Giant Killer zdemaskowany, ale niezadowolony...
Komentarze (6)
Skomentuj stronękolejna dobra część.
Właśnie na to czekałem - zawsze zastanawiałem się, jakie okoliczności skłoniły Reya do oddania maski. W końcu zaspokoiłem swoją ciekawość. Dzięki :)
Mam nadzieję że nie zmęczy Cię praca, którą wykonujesz przy tłumaczeniach, bo wykonujesz ją dobrze ;)
Cytat: Grishan
Ta praca mnie nie męczy. Wystarczy powiedzieć, że na tłumaczeniu tego fragmentu zeszło mi ok 2-3 godzin z kilkoma przerwami :) Teraz te tłumaczenia będą rzadziej, ponieważ w tygodniu nie mam za wiele czasu, a żeby dobrze przetłumaczyć, to muszę nad tym przysiąść za jednym razem.
Cytat: Grishan
Jak widać Rey żałował swojej decyzji. Stwierdził, że lepiej byłoby wtedy stracić na rzecz Eddiego. Tutaj w pełni się z nim zgodzę.
Cytat: Vercyn
Trudno się z tym nie zgodzić - do dzisiaj pamiętam niedosyt który czułem, kiedy "mały" stracił maskę. Podobnie było zresztą z Psicosisem - wszystko działo się szybko, i jakoś tak "po łebkach".
A na kolejne tłumaczenia czekam z utęsknieniem. Cierpliwość to cnota... podobno ;)
Czekałem aż pojawi się kolejne tłumaczenie książki Reya. Mam nadzieję, że teraz częściej będą się pojawić kolejne części.
Bardzo ciekawy fragment, bo dotyczy jak sam Rey napisał, bardzo ważnego punktu w karierze, czyli straty maski. Dobrze zostało to przedstawione, poznaliśmy punkt widzenia Reya i to, że nie był on zadowolony z tego co się stało. Ja jestem ciekaw innej rzeczy: czy Rey wspomni gdzieś o powrocie do noszenia maski. Wiele osób ma mu to przecież za złe, mówią, że to nie jest trzymanie się tradycji, która patrząc na ten fragment wydaje się dla Reya bardzo ważna. Ciekaw jestem, jak będzie to sobie (albo siebie) tłumaczyć