Behind the Mask: Miłosne rozterki Koliberka, metamorfoza Zielonej Jaszczurki

Behind the Mask to autobiografia Rey'a Mysterio Jr. W miarę systematycznie będę dodawał kolejne części tej liczącej ponad 300 stron książki. Zapraszam do lektury.

EL HIJO DEL SANTO
El Hijo del Santo walczył w Tijuanie po raz pierwszy, kiedy ja walczyłem, jako zawodowiec. To on uczynił mój debiut bardziej zapamiętanym. Imię - El Hijo del Santo - oznacza, Son of Santo (Syn Świętego), ale poza tym, że jest synem jednego z najbardziej znanych meksykańskich wrestlerów wszechczasów, jest także spowity własną legendą. W czasie kiedy ja rozpoczynałem, El Hijo del Santo był już jednym z najbardziej popularnych zawodników w Meksyku. Był dwudziestolatkiem, ale od tego czasu stał się jeszcze bardziej znany i sławny.

Trenowałem z Negro Casasem, jednym z głównych wrogów Santo w tym czasie. Negro pochodził z prawie tak wielkiej i znanej rodziny wrestlingowej, jak rodzina Guerrero. Jego brat walczył, jego ojciec walczył - to jest bardzo duża rodzina wrestlingowa, bardzo dobrze znana w Meksyku. Tej nocy Negro poprosił Santo, aby przyszedł i zobaczył mnie - "Przyjdź, przyjdź. Zobaczymy, jak ten dzieciak będzie walczył." Wtedy nie było jeszcze monitorów w szatniach, a zawodnicy nie mogli wyjść na halę, aby zobaczyć walkę. Oglądali ją przez małą dziurę w drzwiach do szatni. Kiedy wróciłem, obaj pogratulowali mi moich akcji. Nie mogłem w to uwierzyć. Teraz śmiejemy się z tego, ale wyobraźcie sobie - dwaj najbardziej sławni wrestlerzy w kraju oglądają moją pierwszą walkę. Taki zaszczyt można sobie tylko wymarzyć.

PIĘĆ DOLCÓW
Byłem naprawdę podekscytowany. Podziękowałem Shamu, odebrałem swojego piątaka (pięć dolarów) i wyszedłem. Tyle właśnie mi zapłacili. Pięć dolarów, które wciąż mam. Z promotorem Benjaminem Morą widziałem się jeszcze wiele razy. Pytał czy nie chciałbym przyjść porozdawać trochę autografów. Wyśmiałem go i zapytałem - "Pamiętasz, kiedy przyszedłem do Ciebie i chciałem, abyś zabukował moją pierwszą walkę, a Ty powiedziałeś, że tego nie zrobisz? A teraz chcesz, żeby przyszedł do Ciebie porozdawać autografy?" Odpowiedział - "Nie, nie, nie. Ja bałem się, że Ty możesz coś sobie zrobić." Na to odparłem - "Weź przestań. Przyznaj się. Nie chciałeś, żebym dla Ciebie walczył, bo myślałeś, że nie jestem wystarczająco dobry." Wciąż się zarzekał.

Po jakichś trzech lub czterech miesiącach zacząłem być bukowany na weekendowe gale, które naturalnie zbierały większą widownię. Niedługo potem zacząłem wyjeżdżać do Tecate i Mexicali - niezbyt odległych miast - aby tam brać udział w galach. Jednak moją bazą była wciąż Tijuana Auditorium, tuż obok sali, w które trenowałem tyle lat.

Moje walki były zwykle pierwszymi walkami wieczoru. Zwykle odbywały się około 19.45, czyli około 45 minut przed głównymi walkami w karcie gali. Nazywaliśmy je "popcornowymi walkami". Walczyłem w tym samym momencie, w którym fani schodzili się na halę i zajmowali miejsca. Przy tylu rozpraszających rzeczach, ciężko było zdobyć uwagę widzów, ale stopniowo skupiali się na walce. Osoby, które przychodziły najwcześniej, to byli najbardziej zagorzali widzowie i to wśród nich budowałem swoją pozycję. Oglądali mnie co tydzień. Było ich może setka, może sto pięćdziesiąt na początku. Moje umiejętności i energia pochodziła właśnie od nich. Szum zaczynał się robić od - "To ten dzieciak, który jest high fly'erem." Jedni mówili do drugich - "Ej, musisz sprawdzić tego dzieciaka. Musisz tylko przyjść wcześniej, bo on walczy naprawdę wcześnie." To śmieszne, bo oni nie zwracali uwagi na to, jak chudy i mały byłem. Promotorzy i wrestlerzy nie brali mnie na poważnie, właśnie przez wygląd. A właśnie Ci najzagorzalsi fani byli tymi, którzy zaakceptowali mnie w pierwszej kolejności.

W jednej z pierwszych walk, jako Koliber, walczyłem przeciwko Caballero de la Muerte (Death Knight) oraz El Salvaje. Trenowałem z tymi dwoma zawodnikami i potem przez wiele lat występowałem z nimi w Meksyku. Caballero stał się później bardziej znany, jako Fobia. Natomiast El Salvaje przeszedł przemianę w Psicosisa i był moim partnerem i przeciwnikiem przez pewien okres kariery. Innymi wspaniałymi partnerami i przy okazji przyjaciółmi byli Kid Norteno, Gatonico, Neon, Thunder Bird i Estampa De Bruce Lee - czyli mój przyjaciel Geko.

Coraz więcej fanów przychodziło, aby mnie zobaczyć w akcji. Zamiast przychodzić na godzinę 20.00, oni przychodzili około 19, kupowali coś do picia i siadali na widowni. Ja wychodziłem po kilku minutach. Oni natomiast dawali mi tak wiele pozytywnej energii, że ciężko w to uwierzyć. Myślę, że Ci najbardziej ogarnięci wiedzieli, że coś łączy mnie z Rey'em Misterio. To mogło ich zaintrygować, bo przecież wuj był wielką gwiazdą. To także dodawało trochę tajemniczości temu. Prawdopodobnie myśleli - "Zobaczmy, czy dzieciak ma to naprawdę. Zobaczmy, czy on jest przyszłością." To był rodzaj wyzwania, który kochałem.

WYMYŚLANIE RUCHÓW
Już w tych najmłodszych latach wymyślałem własne ruchy. Obserwowałem inne i próbowałem to robić na swój sposób. Dodawałem zawsze jakąś wariację, coś osobistego, coś co fani uznaliby za nowe.

Meksykański styl wrestlingu różnił się w tamtym czasie bardzo od amerykańskiego. Byliśmy "lotnikami". Ja starałem się latać najwyżej. Wykonywałem akrobatyczne skoki we wszystkich miejscach - w ringu, poza ringiem, pomiędzy widzami. Tutaj właśnie mój rozmiar był moją zaletą. Ważyłem trochę więcej niż 45 kilogramów, a facet, który mnie łapał, ważył ok. 100 kilogramów. Nic sobie nie mogłem zrobić złego - lądowałem jak na poduszce. Robiłem moonsault z trzeciej liny, springboard również z trzeciej liny, a także flying DDT. Pracowałem nad własnymi wersjami akcji, zaczynając od Tornado DDT z trzeciej liny - wybijając się z liny i przechodząc w akcję. Zrobiłem także inną wariację - kiedy uderzyłem w liny, a przeciwnik składał się do backdropu, odbijałem się od lin, wskakiwałem, zahaczałem się wokół, przechodziłem w DDT i powalałem go. Bardzo szybki i bardzo ciekawe.

W miarę upływu czasu zacząłem oglądać kasety z walk z Meksyku i Japonii, gdzie wysokie loty były bardzo popularne. Kiedy zobaczyłem coś, co mi się spodobało, brałem i coś tam przerabiałem, po czym stawało się to wyłącznie moją akcją.

Program był gorący, a co piątek wejściówki były wyprzedane. Nie lubię się chwalić - nauczyłem się, że lepiej być skromnym. Jednak jako Koliber, miałem o tyle szczęście, że wygrałem w konkursie meksykańskiej wrestlingowej komisji na nowicjusza roku. Rok później dostałem bardziej imponującą nagrodę. Ta nagroda była dla mnie specjalne wtedy, ale także i jest teraz. Wciąż mam tabliczkę na ścianie w moim małym gabinecie w domu. Myślę, że nie ma lepszego uhonorowania niż to nadane przez kolegów po fachu.

MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO WEJRZENIA
Wrestling był największa częścią mojego życia, ale tylko jego częścią. Wciąż oczywiście chodziłem do szkoły. Szkoła średnia nie była tak fajna, jak podstawowa, ale nie byłem w niej dla zabawy. Kilku nauczycieli było bardzo wymagających. Pamiętam, jednego nauczyciela czytania, który oblał wszystkich moich braci. Jakie były szanse, na to, że i ja taką ocenę otrzymam? Jednak utrzymałem się. Moi rodzice podkreślali, że przecież mam dobre oceny, na które sobie ciężko zapracowałem.

Nie żyłem tymi szalonymi szkolnymi latami, jak to robiły inne dzieciaki. Nie miałem na to czasu. Byłem dobrym uczniem, poważnym pracownikiem w mojej robocie i wrestlerem. Na dziewczyny pozostawało mało czasu, bardzo mało. Szkoła wrestlingowa pochłaniała najwięcej mojego czasu. W tamtym czasie niewiele dziewczyn było w szkołach wrestlingowych, dlatego nie dziwne, że się z nimi nie spotykałem. Jednak nagle szkoła została na pewien czas zamknięta. Dziwnym zbiegiem okoliczności nowa sala została otwarta blisko mojego domu, a wuj zaoferował, że może utrzymać wrestlingową klasę właśnie tam. Jak tylko zaczął tam liczyć, udałem się tam wraz z całą resztą.

Pewnego dnia, podczas mojego treningu, razem z koleżanką przyszła dziewczyna, którą znałem i wiedziałem, że jest fanką wrestlingu. Przyszła bo chciała trochę porozmawiać. Miała ogląd na wszystko co się działo, dlatego lubiliśmy rozmawiać. Prawdę mówiąc, zauważyłem też jej koleżankę. Może to zabrzmi staromodnie, ale miała jedną z tych rzeczy. Uśmiechała się, a ja wiedziałem, że ona mnie lubi i, że ja lubię ją. Myślę, że moje włosy tak podziałały na nią. Miałem długie blond włosy i jestem prawie pewien, że one oraz mój dziecinny wygląd zauroczył ją. Kiedy ona się rozgrzewała, a ja byłem w ringu, kątem oka widziałem, że na mnie patrzy. Nazywała się Angelica Contreras Alcantas. Była moją pierwszą prawdziwą dziewczyną (obecnie żoną i matką dzieci Rey'a - przyp. red.).

Były jednak pewne problemy. Angie - tak ją czasami nazywałem - była trochę starsza ode mnie, była w ostatniej klasie szkoły średniej, a do tego miała chłopaka. Po prawdzie, to właśnie przez chłopaka trenowała na siłowni. On studiował na uniwersytecie w Mexico City, bo chciał zostać lekarzem. Wyjechał prawie na rok. Ona nie chciała cały czas myśleć o nim i dlatego przychodziła trenować. Bardzo szybko zaoferowałem jej moją pomoc w treningach. Chciała po prostu robić coś dla zabicia czasu, coś co sprawiałoby, żeby nie myślała o nim cały czas. Nie zwracała na mnie jednak większej uwagi. Ja byłem zakochany. Ona także, ale jeszcze o tym nie wiedziała.

Kilka tygodni później, mój kolega zaprosił jej przyjaciółkę na randkę. Wybrałem się także, podobnie, jak Angie. Poszliśmy do klubu - wszedłem na fałszywym prawie jazdy - i bawiliśmy się dobrze. Potem udaliśmy się do kina na "Turner and Hooch". To film z Tomem Hanksem i masą śmiesznych momentów. To dobry film, ale nie za wiele pamiętam. Spoglądałem cały czas na Angie. Przytuliliśmy się trochę i wtedy pierwszy raz się pocałowaliśmy. Było pięknie, tak pięknie, że pamiętam to cały czas. Nic tak nie działa, jak ten pierwszy pocałunek.

JEJ CHŁOPAK
Ona od początku była ze mną szczera i powiedziała, że ma chłopaka. Ja odparłem, że to nie problem, że możemy być tylko przyjaciółmi. Moje serce mówiło jednak coś innego, ale cóż mogłem zrobić. Nie mogę zaprzeczyć, że coś było między nami. Była to bardzo bałamutna przyjaźń. Ona wciąż spotykała się z przyszłym doktorem, ale coraz częściej widywała się także ze mną. Byłem jej "treningowym" chłopakiem. Po sesji odprowadzałem ją do domu - nic na siłę, gdyż jej dom był bardzo blisko mojego, zaledwie kilka kroków. Do tej pory nie wiem, jak mogłem przez tyle lat o niej nie wiedzieć.

Zdarzyło się kilka razy, że mój konkurent przyjechał z Mexico City to Tijuany. Jakoś mało mnie wtedy to obchodziło, ale kiedy nadszedł czas jej imprezy z okazji ukończenia szkoły, nalegałem na przyjście. Powiedziała - "Nic nie rozumiesz. Mój chłopak tam będzie." Odparłem - "Nie dbam o to. Chcę iść." Chciała dodać - "Ale... Nie możesz." Nie dokończyła, bo przerwałem jej - "Chcę tam być. Będzie w porządku. Nic nie zrobię." Ostatecznie poddała się i wyraziła zgodę.

Jej rodzina akurat mnie znała. Mama Angie, Maria Contreras Alcantar, była bardzo restrykcyjna, twardogłowa i staromodna. Teraz kiedy sam mam dzieci, to rozumiem jej myślenie i postępowanie, ale wtedy, kiedy byłem dzieckiem to nie rozumiałem. Poszedłem na jej przyjęcie wraz z kilkoma kolegami. Byliśmy wyluzowani. Co ciekawe, siedziałem przy stole z jej mamą, kiedy ona przedstawiła mnie swojemu chłopakowi. Wyglądało to mniej więcej tak - "Cześć. Miło Cię poznać." - "Cześć. Ciebie też." - "Fajnie." - "Tak, fajnie." Teraz śmieję się z tej całej sytuacji, jednak wtedy skończyło się to moim wyjściem i raczej nie nazwę tego najszczęśliwszym czasem w moim życiu. Jednak się nie poddawałem.

WYGRAŁEM JĄ
Kiedy poznałem Angie, nie interesowała się wrestlingiem. Co gorzej, uważała, że wrestling nie jest dla niej. Była ze zbyt wysokiej klasy, aby się interesować wrestlingiem. Jednak to właśnie wrestling pomógł mi ją zdobyć. Kiedy przyszła na swoją pierwsza galę - moją pierwszą walkę w ringu - zobaczyła, że to zupełnie inny świat. Doświadczyła, jakie to zabawne i śmieszne. Cieszyła się tym. Wchodziła zaniepokojona. Uważała ten sport za niższą formę rozrywki. Jednak tak szybko jak zobaczyła show, tak szybko zmieniła zdanie. Powiedziała - "Nigdy nie myślałam, że to jest takie." Mają w tej sytuacji wrestling po swojej stronie nie mogłem przegrać. Jednak pomimo tego i tak twierdzę, że to była miłość od pierwszego wejrzenia i wciąż rośnie. Tylko jej zabrało więcej czasu zrozumienie, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Nigdy nie wątpiłem w siebie.

Wreszcie przyszedł czas, w którym musiała podjąć decyzję. Zapytałem jej co zamierza zrobić. Odpowiedziała - "Powiem jemu, że kocham Ciebie, że chcę z Tobą być. Powiem mu o tym." Tak właśnie zrobiła. Przekazała te wiadomości doktorkowi. Szczęśliwie, on spodziewał się tego i podszedł do tych wiadomości bardzo dobrze. Natomiast jej matka to inna historia. Ona zareagowała bardzo silnie i nie było to pozytywne. Myślała, że wciąż jestem dzieckiem, że jestem zbyt młody i niedojrzały dla jej córki. I jak myślę, większość rodziców wolałaby mieć w rodzinie doktora. Nie zarabiałem kokosów. Może dziesięć-piętnaście dolarów za występ raz w tygodniu. Porównajcie to sobie z pensją lekarza. Wtedy nikt nie wiedział, że będę sławny, nawet ja.

Pani Alcantar była silną kobietą, restrykcyjną kiedy musiała i bardzo opiekuńczą w stosunku do dzieci. Jej mąż zmarł kiedy Angie miała sześć lat. Był trenerem koni wyścigowych. Podczas jednej z rozgrzewek na torze zwierzę złamało nogę. Biedny człowiek poleciał na ziemię, a kask się rozwalił. Następnie koń przebiegł po jego głowie zabijając go. Angie była najstarsza, mając młodszego brata i siostrę. Nieszczęśliwie jej brat - Adalderto, my nazywaliśmy go Teto - zmarł w wyniku wypadku samochodowego mając osiemnaście lat. Kochałem go, jak własnego brata, a jako pośmiertne uhonorowanie go zrobiłem sobie tatuaż przypominający mi o nim. Pani Alcantar nie było tylko silna - działała zastraszająco na mnie. Czułem się, jakbym musiał się kłaniać podczas rozmowy z nią. A kiedy usłyszała, że spotykam się z Angie - jej postawa stała się jeszcze twardsza. Dużo twardsza. Jednak będąc wrestlerem, należy się takiego czegoś spodziewać.

REY MISTERIO JR.
Po moim debiucie i kilku sukcesach, jako Koliber, po części zapomniałem, że chciałem być Rey'em Misterio Jr. Nie całkowicie, ale częściowo zeszło to na dalszy plan. Podchodziłem do tego z dystansem i traktowałem, jak coś na co muszę sobie zasłużyć. Miałem wiele innych rzeczy, na których się skupiałem. Moje doświadczenie wrestlingowe rosło szybko. Po dziesięciu miesiącach od debiutu, awansowałem z "popcornowych" walk do regularnej karty. Walczyłem w openerach przez około sześć do ośmiu miesięcy. I wtedy, po niecałych dwóch latach, awansowałem do drugiej walki w karcie.

Obecnie w WWE pozycja w karcie nie gra tak bardzo roli. Możesz być gwiazdą i zawsze pojawiać się w openerach. Jednak w Meksyku porządek, w którym się pojawiasz jest bardzo ważny, zwłaszcza wtedy był. Im ciężej pracowałeś, tym wyżej byłeś w karcie, zdobywając każdy poziom. Tendencje wzrostowe były jednak powolne. Twoja pozycja w karcie odzwierciedlała pozycję w federacji - jak wiele promotorzy zarobią na Tobie, jak bardzo jesteś prestiżowy i ile możesz wyciągnąć od właścicieli. Dlatego więc dojście do drugiego miejsca w karcie było niezłym osiągnięciem.

SPECJALNA NOC
Pewnego wieczoru walczyłem z Thunderbirdem przeciwko Shamu i Gatonico. Wyszliśmy z szatni gotowi do walki. Nasza muzyka zabrzmiała i wbiegliśmy do ringu, do naszego narożnika. Muzyka się zmieniła, a konferansjer przejął mikrofon, po czym powiedział zwracając się do widowni - "Mamy dzisiaj specjalną noc. Wy wszyscy będzie tego świadkami." Sam byłem ciekaw o czym on mówi. Następna rzecz, którą pamiętam, to to, że mój wujek wyszedł, wszedł na ring i przejął mikrofon. Wciąż nie wiedziałem o co może chodzić. Wreszcie przemówił - "Wiecie, że Koliber walczy już od jakiegoś czasu. Jest moim bratankiem. Od dzisiejszej nocy Koliber będzie Rey'em Misterio Jr." Była to dla mnie wielka niespodzianka. Wuj przyniósł maskę, którą specjalnie zaprojektował dla mnie. Zdjął maskę Kolibra i włożył nową - oczywiście zasłaniając przy tym cały czas moją twarz. To był bardzo emocjonalnym moment dla mnie. Łzy wypełniły moje oczy. Od tego momenty Rey Misterio Jr. kopał wszystkim tyłki.

KLIKA
Byłem częścią grupy młodych zawodników, którzy trenowali pod okiem mojego wuja. Znaliśmy siebie bardzo dobrze, w większości. Walczyliśmy wspólnie, trzymaliśmy się razem. Trenowaliśmy na sali i kończyliśmy około 22. Po drugiej stronie był sklep monopolowy, do którego chodziliśmy. Jedliśmy tam "Twinkies" i piliśmy sodę, a czasami też sangrię (tradycyjny hiszpański napój alkoholowy na bazie wina i owoców - przyp. red.).

Przez kilka minut siedzieliśmy jeszcze razem, po czym rozchodziliśmy się we własne strony. To była taka wąska klika wrestlingowa: Shamu (nazywaliśmy go Chon), Sergio (wykonawca masek), Felipe, Keko, czasami także wujek i kilku innych znajomych, których uśmiechnięte twarze wspominam do dzisiaj.

Był także Psicosis…

dodane przez Vercyn w dniu: 19-08-2011 22:36:29

Udostępnij

Komentarze (6)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Co za Romeo z naszej Zielonej Jaszczurki. :) Te love story to chyba jak na razie najciekawszy fragment książki. Widzę Vercyn, że wkręciłeś się w to tłumaczenie. :)

napisane przez Ghostwriter w dniu : 19-08-2011

Ło matko i córko, Vercyn jesteś genialny! Gdybym nie wiedział, że jest to tłumaczenie fanowskie, nigdy bym się nie domyślił. Świetna robota. :)

Historia miłosna Reja bardzo ciekawa, zresztą jak cała książka. Wyobrażam sobie minę Koliberka, kiedy dowiedział się, że będzie od teraz Reyem Mysterio Jr.

Czekam na kolejne części (pewnie za 2-3 'wrzuty' dojdziemy do WWE ^^). Dziękujemy, Vercyn!

napisane przez Ormer w dniu : 20-08-2011

Ale Ty to szybko tłumaczysz , aż byłam w szoku jak weszłam na forum i zobaczyłam kolejny fragment !
Bardzo ciekawa historia miłosna , miło się to wszystko czytało . Nie jestem fanką Reya , ale muszę przyznać że dzięki tej książce powoli zaczynam nabierać do niego szacunku . Nie mogę się doczekać kolejnej części , wielkie dzięki Vercyn : )

napisane przez Angelisia , ♥ w dniu : 20-08-2011

Nie wiem jak Was, ale mnie to coraz bardziej zaczyna wciągać z każdym dodanym artykułem. Ciekawy kawałek historii widać jest zapisany w tej książce i trzeba podziękować Tobie, że masz chęci i w ogóle udostępniasz swoje tłumaczenie. Ode mnie wielkie pozdro i trzymam kciuki za to abyś się nie zniechęcił do dalszych tłumaczeń. Jeszcze raz dzięki!

napisane przez EJD w dniu : 20-08-2011

Świetna robota "VG" oby tak dalej!

napisane przez tHURTeen w dniu : 20-08-2011

Przyznam, że trochę zapomniałem o tym, że mam zaległy fragment do przeczytania i dopiero sobie o tym przypomniałem, ale to spowodowało, że miałem jeszcze większy głód, żeby to przeczytać.
A artykuł czytało się świetnie, zwłaszcza, że fragmenty tu poruszone były bardzo ciekawe (romans Reya, czy zostanie Reyem Mysterio Jr.). Ja jednak nie mogę się doczekać następnego fragmentu, a wszystko przez ostatnie słowa: "Był także Psicosis…" ;)

napisane przez maly619 w dniu : 31-08-2011

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy