Behind the Mask: My-sterio-san czy gorąca laska?

Behind the Mask to autobiografia Rey'a Mysterio Jr. Tym razem dowiadujemy się, jak można było zarobić w Japonii więcej niż za występ w show, czy polubili go fani z Kraju Kwitnącej Wiśni i o czym pomyślał Tommy Dreamer, kiedy zobaczył go pierwszy raz.


JAPONIA
W grudniu 1995 roku odbyłem swoją pierwszą podróż do Japonii. Zostałem polecony przez Ultimate Dragona do WAR (Wrestling and Romance), do japońskiej federacji sponsorującej turniej Super J Cup. Moja walka z Psicosisem została zabukowana jako bonus turniejowego finału. W tym czasie Ultimate Dragon - Asai Yoshihiro - znany było, jako Ultimo Dragon (Ostatni Smok), pod imieniem które zostało zainspirowane jego treningami w Meksyku i nauką stylu lucha libre. Spotkaliśmy się potem w WCW i spędziliśmy tam razem sporo czasu.

Turniej Super J Cup pierwszy raz pojawił się w 1994 roku. Zarządzany był przez New Japan Pro Wrestling. Był innowacyjny, gdyż uwzględniał najlepszych młodych zawodników cruiserweightowych z całego świata. Byli wśród nich Negro Casas, Dean Malenko, Chris Jericho, Justin Liger czy Chris Benoit, który pojawił się jako Wild Pegasus i wygrał turniej. Dla wszystkich tych zawodników turniej był katapultą do międzynarodowej kariery i sławy. Sukces w turnieju był praktycznie gwarantem kolejnego sukcesu w tym samym roku.

Tak, jak powiedziałem, Psicosis i ja nie uczestniczyliśmy w tym turnieju. Zostaliśmy zabukowani w specjalnej walce po finale. Daliśmy z siebie wszystko i mieliśmy swoje pięć minut. Tuż przed wyjściem do walki Ultimate Dragon złapał mnie i powiedział o jego rozmowie z właścicielem WAR i osobą odpowiedzialną za J Cup. Obaj nie chcieli, abym walczył. Powiedzieli Dragonowi - "Zobacz, jaki mały jest ten dzieciak." On im odpowiedział - "Poczekajcie, aż zobaczycie, jak walczy." Potem przybiegł i mi to powiedział zaznaczając, że mam go nie zawieść i zaprezentować się dobrze. Od tamtej chwili byłem przerażony. Byłem spokojny, bo walczyłem z Psicosisem, ale byłem zdenerwowany. Tłum był bardzo głośny, bardzo podniecony, kiedy nas przedstawiano. Mój strach zaczął powoli wyparowywać.

Wtedy zabrzmiał gong. Hala zamilkła tak, że nikt nic nie mówił. Kompletnie nic. Można było usłyszeć odgłos upuszczanej szpilki. Na szczęście zostałem ostrzeżony, że japońska publiczność ma tendencję do bycia cicho kiedy walka się rozpoczyna. Jednak nie za bardzo wiedziałem, co mam zrobić. Kiedy zacząłem iść w stronę Psicosisa usłyszałem, jak jeden z fanów krzyczy - "Wah-ka-ki!" Co to oznaczało? Nikt z nas nie wiedział. Nawet moi japońscy koledzy nie potrafili tego rozgryźć, ale brzmiało to fajnie - "Wah-ka-ki!" Całe audytorium było cicho i tylko ten jeden głos dochodził - "Wah-ka-ki!" Po chwili został zagłuszony przez pozostałych fanów krzyczących "My-sterio-san!" Zaadoptowali mnie.
Razem z Psicosisem doszło do zwarcia - robiliśmy swoje rzeczy. Pierwszą akcją wysokich lotów była rzecz, którą nazywaliśmy "sunset flip". Psicosis złapał mnie i podrzucił. Moje kolana znalazły się na jego ramionach. Stałem tak przez sekundę, po czym zjechałem i wykonałem sunset flip. Fani krzyknęli - "Ooohhhhhhhhh! My-sterio. Very good Rey-san! Mysterio!" Położyłem Psicosisa, sędzia padł i zaczął odliczać, ale Psicosis odkopał. Tłum oszalał. I znów w jednym momencie zamilkł i przestał dopingować. Cała hala była znów cicha. To utrzymywało się przez całą walkę. Przy każdej efektownej akcji wybuchali, aby po chwili zamilknąć. Im więcej robiliśmy, tym głośniej oni krzyczeli. Zabraliśmy ich na sam szczyt i dostaliśmy na zakończenie ogromny aplauz. Krzyknęli też ostatni raz - "Mysterio!".

POWINIEŚ BYŁ NAM POWIEDZIEĆ
Promotorzy śpiewali różne piosenki, kiedy po walce weszliśmy na zaplecze. Zapytali Dragona - "Hej, dlaczego wcześniej nam nie powiedzieliście o Rey'u Mysterio? Powinniście byli przyprowadzić go do nas o wiele wcześniej." W szatni był także Chris Jericho. Spotkałem go wcześniej w Meksyku, a teraz oglądał walkę na zapleczu razem z Chrisem Benoit. Spojrzeli na siebie wzajemnie i powiedzieli - "Jak on do cholery potrafi robić to całe gówno?" Oglądałem potem tą całą walkę na kasecie i też się zastanawiałem.

FRANKENSTEINERY
Jeżeli popatrzycie na tą walkę teraz, to zdziwicie się ile razy wykonałem frankensteinera. Oglądając moją walkę wracam wspomnieniami do Scotta Steinera. To był chyba pierwszy zawodnik, u którego zobaczyłem tą akcję. Jeżeli się nie mylę, akcję wymyślił luchador Hurcan Ramirez i nadał jej nazwę. Wielu młodych fanów może nie wiedzieć, że frankensteiner to bliski kuzyn hurricanrany. Na początku frankensteinera obaj zawodnicy wykonują ruch w swoją stronę. Zawodnik wykonujący - w tym przypadku ja - wskakuje na ramiona przeciwnika i oplata nogi wokół jego szyi. Przeciwnik porusza się zwykle z określoną prędkością i napędza Ciebie do momentu, aż zdecydujesz co robisz - w tym przypadku backflip. Przeciwnik wtedy przewala się nad Tobą i ląduje na macie po Tobie gotowy do pinu. Raz-dwa-trzy i koniec. Technicznie hurricanrana jest tą samą akcję z wyjątkiem zakończenia. Przez długi czas w amerykańskim wrestlingu te nazwy stosowano zamiennie. I oczywiście istnieje wiele wariacji tych akcji - wiele z nich sam stworzyłem dodając różne obroty.

Jednak to Scott Steiner zainspirował mnie do pracy nad tą akcją. Zawsze byłem jego wielkim fanem. We wczesnej fazie swojej kariery używał tej akcji jako finiszera. Pierwszy raz kiedy zobaczyłem tą akcje pomyślałem - "Wow!" Scott jest trochę duży, a wykonanie tej akcji przez niego wymagało wiele siły i zwinności. On zbierał także siłę tego uderzenia. Prawie za każdym razem lądował na swojej głowie.

Zmieniłem trochę tą akcję, aby uczynić ją moją własną. Skakałem na ramiona przeciwnika z trzeciej liny i wtedy wykonywałem akcję lub rozbiegałem się, wykonywałem springboard z najwyższej liny i wtedy frankensteinera. Jest jeszcze trzecia opcja - wykonałem gwiazdę na ringu, po czym wskakiwałem na barki rozpędzonego przeciwnika i tak przechodziłem do frankensteinera. Teraz tak myślę, że tak akcja naraziła bardzo moje kolano, co doprowadziło do mojej pierwszej operacji. Kiedy mój przeciwnik padał, ja lądowałem na kolanie. Z jakiegoś powodu moje ciało zawsze obracało się w lewo, co narażało kolano na większy wysiłek. Oczywiście moje wszystkie operacje dotyczyły tego samego kolana. Jednak w tamtym momencie moje kontuzje to przyszłość.

NIEWARYGODNI FANI
Nasz dobry występ zapewnił nam kolejne zaproszenia. Dragon zabukował mnie i Psicosisa na kilka innych tras. Było na nich zawsze zabawnie. On i właściciel federacji, Genichiro Tenryu, zawsze dobrze nas przyjmowali. Finansowo też było dobrze. Zanim pojechałem na moje pierwsze show, mój kolega Damian 666 dał mi trochę rad, jak się zachowywać w Japonii. Walczył tam przez wiele lat i wiedział, jak tamtejsi fani okazują swoje zadowolenie. Oni zawsze chcą kupować wiele pamiątek i bardzo często oferują coś od siebie, jakieś prezenty i inne rzeczy. Powiedział także, że oni wiedzą dużo o mnie i o stylu lucha libre. Powiedział - "Kiedy się tam udasz, to zabierz ze sobą około pięćdziesięciu masek. Japończycy będą chcieli je wszystkie zakupić. Będą Cię zapraszać na obiad i za wszystko płacić."

Rzeczywiście, kiedy wysiadłem na lotnisku, fani już tak czekali i powitali mnie. Wyszedłem w masce i przywitałem się, a potem udałem się do mojego hotelu. Byłem w pokoju może ze trzy minuty, kiedy nagle zadzwonił jakiś fan. Później dowiedziałem się, że to był Masahiro Hayashi. Zapytał - "Rey Mysterio?" Przytaknąłem, po czym on dodał - "Zrobiłem specjalnie dla Ciebie strój." Strój? To było coś, czego nigdy się nie spodziewałem. Zaprosiłem go do siebie. Oczywiście założyłem swoją maskę na spotkanie. Otworzyłem drzwi, a on stał przed nimi ze strojem i powiedział - "Presento, presento." To było wszystko co potrafił powiedzieć po hiszpańsku. Wyciągnął kostium. Był cały czarny z żółtymi sokołem na nim. Nie tylko dobrze wyglądał, ale także pasował. Nie tak, jak ten Zielonej Jaszczurki. Poprosił, abym założył go do walki. Wykonał także dwie różne maski. Chciał, abym jedną założył jedną na pojedynek. Obiecałem, że tak zrobię i dał mi drugą maskę. To była dla mnie całkiem udana transakcja. Byłem zszokowany całą tą wymianą, ale później zrozumiałem, że dla niego to był biznes, a ja pomagałem mu nosząc jego kostium. Staliśmy się dobrymi przyjaciółmi, a on wciąż jest jedną z osób, które przygotowują moje stroje do dzisiaj.

WYSTAWA MASEK
Zaraz po wyjściu Hayashiego dostałem kolejny telefon. Podniosłem słuchawkę i usłyszałem - "Czy mogę kupić maskę? Czy mogę kupić maskę?" Odpowiedziałem - "Daj mi pięć minut i przyjdź na górę." Pomyślałem, że naprawdę to się zaczyna. Damian ostrzegał mnie przed tym, ale ja sobie nie zdawałem z tego sprawy, dopóki się nie zaczęło dziać. Posprzątałem po wcześniejsze wymianie i rozłożyłem na łóżku w rzędzie około czterdziestu masek. On wszedł i powiedział - "O Boże. O, to wygląda przyjemnie. Ahhhh!" Był bardzo podekscytowany. Muszę przyznać, że to była bardzo imponująca wystawa. Zapytał o cenę jednej, potem o drugiej. Powiedziałem, że ta druga jest trochę droższa. Wtedy zapytał o kolejną. Odpowiedziałem - "Ta jest trochę tańsza. Ale spójrz na tą. Tej używałem kilka razy podczas walk." Był zachwycony.

W Japonii przebywałem przez zaledwie trzy dni. W tym czasie sprzedałem wszystkie moje maski. Czterdzieści lub pięćdziesiąt masek - wszystkie zniknęły. W większości sprzedawałem je za trzysta lub czterysta dolarów za sztukę. Jednak znalazła się jedna, za którą zapłacono osiemset. Zarobiłem więcej na maskach niż za galę, a muszę przyznać, że za galę płacono bardzo dobrze. Jednak fani byli niewiarygodnie hojni. Jeden dał mi nawet kurtkę North Face. W Tokyo była wtedy zima i szczególnie doceniłem ten prezent. Kiedy wracałem do domu, walizkę miałem wypchaną różnymi rodzajami prezentów.

JEDZENIE
Niedługo po tym powróciłem do Japonii, tym razem na pięć dni. Przejechaliśmy autobusem całe państwo. Zobaczyliśmy więcej Japonii - odwiedziliśmy Tokyo, Osakę, Nagasaki i kilka mniejszych miast. Przed każdym show pojawialiśmy się dopiero jakieś cztery godziny, więc mieliśmy więcej czasu na zwiedzanie i spotkania z fanami. Polubiłem japońską kuchnię. Podczas mojej pierwszej wyprawy poszedłem do sławnej Rivera Steakhoue. To świetna restauracja, kochana przez wrestlerów. Wszyscy tam chodzą, a każdy kto tam był zostawił swoje zdjęcie na ścianie. Wypiłem dwa duże piwa i zjadłem jakąś jedną czwartą ponad kilogramowego steka. Po tym zacząłem eksperymentować. Jedna rzecz mnie naprawdę zafascynowała - yakiniku - styl gotowania, który jest popularny w wielu restauracjach. Zamawiasz jedzenie, a kiedy Ci je przynoszą, musisz sobie sam je podgrzać na mały grillu na stole. Ten styl wywodzi się z Korei, a do Japonii przywędrował właśnie z stamtąd. Dla mnie nieważne gdzie powstał. Dostajesz swoje mięso i warzywa oraz różnorodne sosy, które możesz dowolnie sobie mieszać i dodawać. Do tego dodają miskę białego ryżu. To jest prawdziwie męska rzecz, z rodzaju tych "zrób-to-własnoręcznie", no i do tego grillujesz. Mogę siedzieć w tej restauracji godzinami, rozmawiając, popijając piwo i grillując. Moje ulubione dania to wołowina Kobe oraz ozorki.

AUTOGRAFY
Szacunek to podstawa w Japonii. Fani traktują zawodników i całą tą profesję z szacunkiem. Zwłaszcza jeżeli chodzi o autografy. Ludzie na całym świecie proszą o autografy. W Meksyku dawali mi cokolwiek. Wiele razy dostawałem mi bilet autobusowy do podpisania. Patrzałem na niego i zapytałem - "Czy Ty naprawdę to zatrzymasz? Mam na myśli, w jaki sposób wrócisz do domu?" Nie wiem jak dużo biletów z moim podpisem mieli kierowcy autobusów. Najgorzej jednak kiedy fani dają Ci do podpisania serwetkę. Nie tylko są ciężkie do podpisania, ale też nigdy nie wiesz co oni z nią zrobią ostatecznie. Raz byłem z MVP, kiedy jakiś fan dał mu do podpisania serwetkę. Zapytał fana - "Koleś, co Ty zrobisz z tą serwetką?" On odpowiedział, że nie wie. MVP dalej mówił - "Wytrzesz swoje łapy w nią i wyrzucisz. Naprawdę chcesz autograf na serwetce? Idź przynieś kawałek papieru." Fan przyniósł papie i dostał autograf, który przetrwa. W Japonii fani dają do podpisania białe karty ze srebrną otoczką. Są bardzo ozdobne.

POMÓC DRAGONOWI W WYPADNIĘCIU DOBRZE
Mam wrażenie, że to było właśnie podczas tej pięciodniowej trasy - Ultimate Dragon i ja mieliśmy walkę drużynową w Korakuen Hall tuż obok Tokyo Dome. Jest to wyjątkowe miejsce dla Japończyków. To takie małe Madison Square Garden. Pierwszą oznaką mojego międzynarodowego statusu była walka z Dragonem, który poprosił mnie, abym pomógł mi dobrze wypaść. Innymi słowy, chciał walczyć ze mną i wygrać, w taki sposób, aby który doprowadzi do wzrostu jego pozycji wśród fanów. Zrozumiał, że stałem się bardzo popularny. Z kolei on także miał już pewną wyrobioną pozycję w Japonii - był bardzo rozpoznawalny. Bukując tą walkę bardzo mi pomógł. Ja natomiast nigdy nie spodziewałem się, że mogę dla kogoś wykonać robotę.

Dla mnie, zwycięstwo czy porażka, jest tym samym dopóki dajesz fanom to na co zasłużyli, a do tego dbasz o swoje dobre imię i dobre imię federacji, dla której walczysz. Ja zawsze miałem wielki szacunek i doceniałem Dragona, ponieważ gdyby mi nie pomógł, nigdy nie udałbym się do Japonii. Podążałem jego śladami przez wiele lat, od samego początku kiedy zobaczyłem go walczącego w Meksyku. Stał się jednym z moich bohaterów i zaszczytem było dla mnie stanąć razem z nim w ringu. Jednak pomimo tego, że Dragon znał styl lucha libre, nasze style różniły się bardzo od siebie. Ja wykonywałem wiele akcji lotniczych, on więcej akcji siłowych. Nie widziałem za to wielkiej różnicy w budowie między nami - nie w porównaniu do innych zawodników, z którymi walczyłem - ale fani jednak widzieli. Dlatego właśnie wśród nich wzrosła ciekawość i zainteresowanie.

On miał jedną akcję - torture rack - która moim zdaniem mogła rozpalić tłum. Wrzucił mnie na barki, kręcił, kręcił, kręcił, aż wreszcie rzucił mnie na swoje kolana - tak na marginesie, to trochę bolało. To przypominało bardzo backbreaker tyle, że z samych ramion. Praca z Dragon zawsze była fajna. Nie ważne co się działo, on zawsze dawał mi możliwość pokazania swoich akcji. Było pół na pół.

NAJWIĘKSZY ROK JESZCZE PRZEDE MNĄ
1996 rok był dla mnie niewiarygodny. Byłem gwiazdą w Meksyku, występując na samym szczycie karty. Jeździłem także do Stanów w większość weekendów na gale ECW. Wszystko pędziło. Wiedziałem, że wchodzę na kolejny nowy poziom. Jednak wtedy nie wiedziałem, jak wielki ten poziom będzie.

TOMMY DREAMER
Myślę, że dzisiaj fani wspominając ECW dobrze pamiętają jednego wrestlera - Tommy'ego Dreamera. Ludzie nazywali go sercem i duszą federacji i nie ma lepszych słów, aby go opisać. Nawet dzisiaj, w WWE, on naprawdę rozświetla arenę, kiedy się pojawia. Jednak ja wspominając Tommy'ego pamiętam, jak bardzo hojny i pełen szacunku był, kiedy go pierwszy raz poznałem. Był wielką gwiazdą federacji. Był królem, najlepszym gównem - bez znaczenia jak chcielibyście to opisać. Można oczekiwać od takiej osoby tego, że będzie się wywyższać, zwłaszcza wobec nowego. Jego spojrzenie może mówić nawet samo za siebie - "Kim Ty u diabła jesteś?" Jednak nie taki był Tommy. Był w porządku. Wciąż jest. Był przyjazny i zawsze robił tak, abyś czuł się dobrze. Myślę, że taki był w stosunku do każdego. Nie ważne co łączyło Ciebie z nim, on zawsze starał się być dobrym kolegą i przyjacielem.

Nie wszyscy tacy byli, nawet w ECW. Weźmy Ravena. Wtedy on był w swoim własnym świecie. Kiedy miał dobry nastrój, był także dobry dla innych. Innym razem, zachowywał się, jakby był dużym złym psem. Osobiście nie miałem z nim żadnych problemów. Miał bez wątpienia olbrzymią wiedzę o tym biznesie. Niektóre angle przez niego tworzone wciąż są pamiętane. Zwłaszcza ten z Sandmanem i jego dziećmi. Jednak w szatni miał swoje wzloty i upadki. Wielu ludzi nie wytrzymywało z nim. Poza sceną był bardzo dziwnym gościem.

Wracając do Tommy'ego i pierwszego spotkania. Jechałem windą z Heymanem. Jeszcze wtedy nie znałem wielu chłopaków. Tommy zobaczył nas wysiadających i spojrzał na Paula E. zaskoczony, po czym odwrócił się i wszedł do windy. Potem podszedł do Heymana i zapytał - "Hej, kim była ta dziewczyna, z którą byłeś? Wyglądała na gorącą. Trochę płaska, ale w porządku." Bardzo szybko stracił zainteresowanie, kiedy dowiedział się, że to ja. To dobrze, że zapytał Paula. Chłopacy próbowali ustawić nas na randkę i schowali się za rogiem, aby zobaczyć co się stanie.

SANDMAN
Sandman to był kolejny fajny gość, bardzo w porządku do samego początku. Byłem z nim na imprezach i bardzo dobrze to wspominam. Jednak był kolejnym gościem, który miał swój świat. Zawsze - ale to zawsze - miał w dłoniach piwo i fajki. Żył swoim gimmickiem…

dodane przez Vercyn w dniu: 10-09-2011 14:44:09

Udostępnij

Komentarze (13)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

"Hej, kim była ta dziewczyna, z którą byłeś? Wyglądała na gorącą. Trochę płaska, ale w porządku."

Hahah myślałam , że nie wytrzymam ze śmiechu x DDD
Dzięki Vercyn , oby tak dalej : )

napisane przez Angelisia , ♥ w dniu : 10-09-2011

Good Job, Vercyn. Again.

Świetny fragment o Dreamerze, bo dokładnie tak sobie wyobrażałem Tommy'ego, któremu zawsze markowałem za czasów ECW. Facet był Ikoną ECW a nigdy nie miał problemów z jobowaniem i promowaniem innych zawodników (coś jak Foley). Podejrzewałem, że facet poza ringiem musi być zajebistym, otwartym na ludzi gościem i Mysterio tylko to potwierdza.
Co do Ravena, to po tym co pisał N!KO odnośnie Saturna i ich imprez, nie dziwię się, że facet był w szatni niczym Jackyl & Hyde. Pewnie przez większość czasu Levy był nawciągany jak marcowy królik, tak więc jego huśtawki nastrojów nie są tu niczym dziwnym. Bardziej zdziwiła mnie zajawka (reszta pewnie będzie w kolejnej odsłonie) odnośnie Sandmana, o którym słyszałem że przez większość czasu był na zapleczu w stanie mocno "wskazującym na spożycie" (gość zdrowo tankował) i trochę zdziwiłem się, że Rey wspomina go jako spoko-gościa.

napisane przez -Raven- w dniu : 10-09-2011


Cytat: -Raven-

odnośnie Sandmana, o którym słyszałem że przez większość czasu był na zapleczu w stanie mocno "wskazującym na spożycie" (gość zdrowo tankował) i trochę zdziwiłem się, że Rey wspomina go jako spoko-gościa.

Może właśnie dlatego był spoko i miał na wszystko wyłożone :)

Tak, to zajawka Sandmana - w kolejnej części (w tym co już mam w 50% przygotowane) Rey opowie jeszcze o kilku innych osobach - Cactus Jack, Sabu, Joey Styles. Wspomni także o tym, jak Tommy Dreamer powitał Juventuda ;)

napisane przez Vercyn w dniu : 10-09-2011


Cytat: VercynGetorix

-Raven- napisał/a:
odnośnie Sandmana, o którym słyszałem że przez większość czasu był na zapleczu w stanie mocno "wskazującym na spożycie" (gość zdrowo tankował) i trochę zdziwiłem się, że Rey wspomina go jako spoko-gościa.

Może właśnie dlatego był spoko i miał na wszystko wyłożone :)


Wychodząc z takiego założenia, to Raven także powinien być spoko, bo często był na maksa naćpany :D Niestety tak prochy jak i alkohol w zbyt dużej ilości wywołują agresję w ludziach (z reguły), stąd tez moje zdziwienie odnośnie tego jak Sandmana wspomina Krasnal :wink:

Jeszcze co do Dreamera, to za jego "kariery" w WWE serce mi się krajało (zwłaszcza w kontekście tego jak świetnym był gościem w realu i profesjonalistą w tym biznesie), kiedy widziałem co robił z nim Vince :evil:
Do dzisiaj uwielbiam sobie przypominać stare walki Tommy'ego z ECW, bo facet zajebiście potrafił (podobnie jak np. Chris Benoit czy Mick Foley) podciągać rywali w ringu i sprawiać, że wypadali jeszcze lepiej.

napisane przez -Raven- w dniu : 10-09-2011

Raven to inna bajka. Może mieli odmienne charaktery na trzeźwo ;)

napisane przez Vercyn w dniu : 10-09-2011

To prawda, Dreamer nie miał problemów z podkładaniem się. Pamiętam jak zakończył przygodę z WWE - po porażce z Ryderem...
Przecież mogli rozegrać to inaczej - zrobić porządny storyline z jakąś gwiazdą RAW lub SD czy chociażby z Christianem albo Regalem i Dreamer mógłby zakończyć karierę przegrywając na PPV. Co więcej - mogli zrobić pożegnalną walkę i dać mu wygrać, myślę, że podłożenie się takiej legendzie to nic upokarzającego, co więcej, myślę, że nie jedna gwiazda chciałaby stoczyć taką walkę!

napisane przez RafikovFan w dniu : 11-09-2011

o już ponad 100 stron:D Bardzo fajna książka, z humorem i idzie się dużo ciekawostek dowiedziec. Ciekawe jak Rey przy spotkaniu z Dreamer'em wyglądał...Jestem ciekaw co powie o następnych zawodników ECW, bo dobrze, trafnie ich opisuje.

napisane przez opcjonalnie w dniu : 11-09-2011

Japonię łyknąłem bezboleśnie. Dynamiczna narracja. Interesujący wątek z maskami sprzedawanymi Azjatom i o Ravenie - w postach rozwinięty przez -Ravena-. Tylko kurcze o co chodzi z tym "gównem"? :)

napisane przez Ghostwriter w dniu : 11-09-2011

Rey ma tendencję do nadużywania słowa "shit" w swojej autobiografii. Albo osoba, która mu to pisała nie wiedziała, jak zapisać poprawnie jakieś hiszpańskie zwroty i wstawiała "shit", albo sam Rey nie wiedział jak inaczej wyrazić emocje i wstawiał "shit". To już niepierwszy raz, kiedy starałem się to zastąpić czymś bardziej treściwym. Muszę się czasami nieźle nagimnastykować, aby zrozumieć o co Karzełkowi chodzi.

napisane przez Vercyn w dniu : 11-09-2011

Czaję. Już kiedyś gadaliśmy o tym jakich kosmicznych zwrotów oni czasami używają. Czasami nawet ludzie mieszkający w USA nie kminią o co chodzi. :)

napisane przez Ghostwriter w dniu : 11-09-2011

Bardzo ciekawa część. Rey, którego styl bardzo odbiega od Steinera podziwiał go za frankensteinery - interesująca wiadomość. Kwota jaką Rey zarobił na sprzedaży 40 masek robi wrażenie. Dreamer, Sandman już zabieram się za kolejną część :D .

napisane przez Jeffrey Nero w dniu : 13-09-2011

Książkę tłumaczysz epicko, przeczytałem każdy rozdział, normalnie pełny profesjonalizm :) Nie pisałem wcześniej koma, ale naprawdę szacun :)

napisane przez SCStunner w dniu : 13-09-2011

Dopiero teraz się zorientowałem, że trochę pomyliłem kolejność i że to powinien być pierwszy fragment, od którego zacznę, ale co tam ;p

Ciekawe fragmenty o Japonii i o tym jak wygląda tam kibicowanie, choć słyszałem właśnie o tym, że na halach jest raczej cicho. Fajna była też historia o sprzedawaniu masek, ale kurde, 300-400 dolarów. Aż sprawdziłem po ile chodzą w wweshopie ;) Nieźle zarobił na tym wszystkim.

Co do Dreamera, to ja jakoś nigdy za nim nie przepadałem, choć to pewnie przez to, że nie byłem fanem i nie oglądałem starego ECW. Nie mniej jednak, wyobrażałem sobie go właśnie tak jak opisał go Rey. Właśnie na taką osobę wyglądał, jak został opisany.

napisane przez maly619 w dniu : 01-10-2011

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy