Behind the Mask to autobiografia Rey'a Mysterio Jr. Zapraszam do lektury. Z kolejnej części możemy się dowiedzieć, jaką lekcję Rey dostał od starszych kolegów, a także jak skończyła się jego batalia z Los Destructores w walkach Hair vs Mask.
NONSTOP WRESTLING
Walczyłem siedem albo osiem razy w tygodniu. Były takie niedziele, kiedy brałem udział w trzech galach. Na przykład o 11 walczyłem w Reynosa, potem podróżowałem kilka godzin na popołudniową walkę, a następnie na wieczorne show. Wspomniałem Reynosę, ponieważ tam arena naprawdę się wyróżniała.
Szatnia składała się z małego korytarzyka wokół otwartej toalety, więc jeżeli chciałeś się załatwić, byłeś na widoku wszystkich. Do spłukania używało się wiadra wypełnionego wodę, którą wlewało się do muszli. Musielibyście poczuć te wszystkie zapachy, dym papierosów, to wszystko wokół, kiedy szedłeś na swoje miejsce. Później musiałem wyjść i walczyć na sali, która prawdopodobnie nie była większa niż ta, na której trenowałem pierwszy raz. Część hali nie miała nawet dachu. W hali było gorąco, a jeżeli się nagrzała, to czułeś się jak w piekarniku. Słońce padało dokładnie na jeden narożnik i za każdym razem, jak znajdowałeś się w nim, czułeś się jak na patelni. No i oczywiście wiele chłopaków celowo wrzucało Cię w tamten narożnik. Wszystkie narożniki były porozdzierane, dlatego trzeba było być bardzo ostrożnym, aby się nie zranić. Po tylu razach stawało się już sprytnym. Zabierało się swoje własne narożniki i ściągacze, nie czekając na te rozwalone. Jednak w każdą niedzielę, w którą tam byliśmy wszystkie miejsca w tej małej sali były wyprzedane. Myślę, że ludzi zamiast do kościoła to wybierali się na wrestlingowe show. Raz albo dwa razy widziałem lokalnego księdza pośród publiczności.
Z upływem lat frekwencja zaczęła spadać i było trochę gal, które się nie wyprzedały w całości. Był to okres trwający dość długo i był to piekielnie ciężki okres. Jedną z rzeczy, która mi wtedy pomagała to różnorodność miejsc i walk. Nie pokazywałem tych samych akcji i nie walczyłem z tymi samymi zawodnikami na każdym show. Będąc młodym mogłem stanąć do każdego pojedynku.
MASK VERSUS MASK
Jak wspominałem wcześniej, maska to najważniejszy element lucha libre. Jest ona najważniejszą częścią tożsamości wrestlera i przez to, najbardziej wartościową rzeczą, jaką posiada. Właśnie przez to, strata maski w walce jest wielką sprawą. Zawodnicy, którzy są zamieszani w duży feud często zakładają się o swoje maski. Przegrany zostaje zdemaskowany. Jest to symbol ostatecznej porażki. Jest to także oznaka honoru i szacunku dla tradycji. Zawodnik, który stracił maskę, opowiada w ten sposób światu, że ten sport jest większy niż on. Wrestler, który przegrał walkę Mask vs Mask i nie zdjął swojej maski upada bardzo nisko.
Walka Mask vs Mask może być ważnym momentem w wrestlingowym kalendarzu lub w karierze wrestlera. Wciąż pamiętam moją pierwszą walkę w tej stypulacji. Był to rok 1992 roku i walczyłem przeciwko Mr. Condor (Vicente Cruz Hernandez). Walka miała miejsce w centrum kongresowym w Acapulco. Co roku odbywa się tam festiwal i miasto jest pełne ludzi. Wielu amerykańskich fanów wrestlingu przybywa właśnie do centrum tej nocy. Moim managerem był Art Barr. Miał maskę i udawał mojego wuja, gdyż zapowiedzieli go, jako Rey'a Misterio. Managerem przeciwnika był Blue Panther (Genaro Vasquez Nevares). Genaro i Barr mieli bardzo długą historię rywalizacji w CMLL, która skończyła się kiedy Blue Panther przeszedł do AAA. Jednak tłum nie wiedział, że Art Barr należał do naszej federacji, a ich rywalizacja miała rozpocząć się na nowo w mojej walce, kiedy Art się ujawnił. Jednak zanim do tego doszło, Condor i ja musieliśmy rozegrać swoją walkę.
W trakcie pierwszej walki, która poprzedzała naszą, środkowa lina pękła i musieliśmy walczyć tylko z pierwszą i trzecią. Niespodziewane rzeczy skomplikowały pewne rzeczy, ale dalej byliśmy w stanie wykonać większość naszych akcji. Początkowo wszystko prowadzone było powoli, ale z czasem tempo wzrastało, a tłum dawał z siebie też coraz więcej. Karmiłem się energią tłumu i ciągle odpierałem ataki Condora. Był większy ode mnie i wykorzystał swój rozmiar jako zaletę, ale się nie wycofywałem. Stopniowo rzeczy przyjmowały mój kierunek. Udało mi się kilka razy przypiąć go, ale sędzia zbyt wolno odliczał i wtedy Condor zrywał się prawie przy "trzech". Wspiąłem się na narożnik, aby wykonać splash, ale spudłowałem bo on przesunął się, kiedy byłem w powietrzu. Wtedy on nadał walce kierunek i wyglądało na to, że mnie pokona. Udało mi się go jednak odwrócić, przycisnąłem jego plecy do maty i znów byłem bliski uzyskania pinu, ale odliczanie trwało długo.
Kolejna wymiana sprawiła, że on wyleciał za ring. Ja poleciałem zaraz za nim i wylądowaliśmy koziołkując pomiędzy fotografami. Następnie wróciliśmy do ringu i kiedy on już myślał, że mnie m, ja odbiłem się od lin i wykonałem hurricanranę: wskoczyłem na jego ramiona, oplotłem nogi wokół jego szyi i obaliłem nożycami. Ja poleciałem, a on zaraz za mną i wylądował na macie. Położyłem i się trzymałem obie jego nogi. To było najwolniejsze odliczanie na świecie, które tym razem dało skutek. Tłum ryknął. To był emocjonujący moment - nie tylko dla Condora, ale też dla mnie. Wydziałem, jak mój wuj ściągał maskę w Tijuanie, ale ja nigdy nie wygrałem swojej. Wciąż mam tą maskę w swojej kolekcji.
HAIR VERSUS MASK
Przez te wszystkie lata w Meksyku zdobyłem jakieś pół tuzina mask, ale moje ulubione zwycięstwa przyszły w walce Hair vs Mask rok później - a dokładniej w trzech z nich. Na początku wytłumaczę o co chodzi w walce Hair vs Mask. Strata maski nie oznacza zakończenia kariery. Większość zawodników dalej walczy po tym wszystkim, a część z nich jest nawet bardziej popularna. Jednak, jeżeli już straciłeś swoją maskę, to co masz równie wartościowego, co mógłbyś postawić na szali przeciw zawodnikowi, który nosi maskę? Włosy. Tym właśnie jest walka Hair vs Mask. Jeżeli zawodnik bez maski przegra, jego głowa jest golona. Jest oczywiście stypulacja Hair vs Hair, kiedy włosy obu zawodników są postawione na szali.
LOS DESTRUCTORES
Tony Arce, Vulcano i Rocco Valente to byli bardzo popularni heele. Los Destructores - The Destructos albo Destroyers - byli jak bracia, chociaż tylko Tony Arce i Rocc Valente byli tak naprawdę braćmi. Wszyscy trzej mieli bardzo podobne ubrania i podobnie wyglądali. Mieli też bardzo podobny styl. Byli wielkości, powiedzmy, Fita Finlay'a. Ja miałem dziewiętnaście lat i byłem chudy. W porównaniu z nimi wyglądałem, jak dzieciak, a nie jak ich przeciwnik.
W 1993 roku rozpocząłem feud z Rocco Valente. Był najmłodszym członkiem grupy, a nasze indywidualne walki były częścią większego konfliktu pomiędzy Los Destrucotres a mną, Voladorem i Misterioso. Byliśmy nazywani La Tercia Del Aire - The Team of the Sky. Później byłem w drużynie z dwójka innych zawodników - Heavy Metal i Latin Lover. Seria walk z Los Destructores trwała przez miesiące i wciąż jest pamiętana przez wielu meksykańskich fanów.
Los Destructores byli twardymi przeciwnikami. Wywodzili się z CMLL, ale przeskoczyli do AAA. Byli typami zawodników, którzy zawsze chcą przetestować swojego przeciwnika w ringu. W każdej walce wyciągali ze mnie wszystko. Po każdej walce z nimi kładłem się do łóżka pokryty siniakami. Na początku przegrywałem każde spotkanie. Wykonywałem pracę na ich korzyść, aby widzowie odpowiednio na nich reagowali. Zastanawiałem się jednak czy czasem nie wkurzyłem kogoś wyżej.
Z kolei fani stawali coraz mocniej za mną. Nie lubili patrzeć na to, jak mniejszy jest obijany. Pomiędzy mną i Rocco szybko podniosła się stawka do walki w stypulacji Mask versus Hair. Pokazałem wtedy nowego finiszera, którego należał do Antonio Peny, a którego pozwolił mi użyć. Pena walczył jako Espectro i wykonywał naprawdę fajne akcje kończące, zwłaszcza ten submission. Tak duży nacisk był na kark przeciwnika, że ten musiał się poddać. Kiedy pokonałem Rocco, zdjąłem pierwszy skalp z jego głowy zanim zabrał się za to fryzjer. Wtedy pozostali z Los Destructores przybiegli i w zemście zerwali ze mnie prawie cały strój. To był pierwszy raz, kiedy ktoś zrobił coś takiego. To zamurowało widzów i stanowiło podwaliny dalszego feudu. Ściągnęli mój trykot, ale ja wciąż miałem jego włosy. Ogromna reakcja publiczności przekonała Konnana i Penę do kontynuacji tego feudu i dosyć szybko miałem stanąć naprzeciw Tony'ego Arce.
Tony zadebiutował w połowie lat siedemdziesiątych. Był trochę wyższy ode mnie i ważył około 20 kilogramów więcej niż ja. Trochę osób na widowni myślało, że wygram tą walkę. Wygrałem, tworząc kolejny raz przekonującą historię w ringu. Zrobiliśmy to także z trzecim z grupy, według tego samego scenariusza. Była to podbudowa do finałowej części.
W walkach, które prowadziły do finału pokazywałem się przez około trzydzieści procent czasu, wykonywałem swoje efektowne akcje, po czym dostawałem uderzenia od pozostałych. Tego właśnie chcieli Konnan i Pena. Byłem tym słabszym, który wykonywał niemożliwe rzeczy, aby dostać się na szczyt. Oczywiście siniaki przykrywały kolejne siniaki, ale tłum to kochał. Byłem ich testowym manekinem, wciąż obijanym i sprzedającym akcje.
Wreszcie, Vulcano i ja zmierzyliśmy się w walce - Hair vs Mask match. Widzowie myśleli, że niemożliwe jest, abym wygrał tą walkę - nikt nie jest w stanie zdobyć włosy trzech braci. Jednak po raz kolejny wygrałem i po tak brutalnym laniu, zdobyłem nową pozycję u fanów.
ZAZDROŚĆ
Sposób bicia, jakie stosowali wobec mnie Los Destrucotres nie miało podłoża personalnego. To był sposób ich bycia - twardy. Jednak w trakcie rozwijania się feudu, pojawiało się coraz więcej okazji do zazdrości. Misterioso i Volador oba byli doświadczonymi zawodnikami. Nie byłbym wcale zaskoczony, gdyby oni chcieli wygrywać swoje walki. Prawda jest taka, że nigdy nie usłyszałem żadnego przykrego słowa od nich. Tam musiała być gdzieś ukryta zazdrość - ja byłbym zazdrosny. To jest ludzka rzecz. Zwłaszcza, że obaj byli w kluczowych momentach swojej kariery i myślę, że mieli prawo oczekiwać odpowiednich sukcesów i odpowiedniego pushu.
Jednym z elementów tego biznesu w tym czasie była właśnie zazdrość, która się szerzyła i dawała o sobie znać. Jednak muszę to powiedzieć, że żaden z tych gości nie okazywał jej, żadnych animozji czy sporów. Gdyby ją nosili, to na pewno bym o tym od nich usłyszał. To dużo mówi o ich charakterach, nie tylko jako wrestlerów, ale przede wszystkim jakimi ludźmi byli.
Po tych walkach moja gwiazda zaczęła wschodzić. Pokonanie ich - wszystkich trzech - oznaczało, że otrzymam push życia. AAA robiło ze mnie gwiazdę. Dlaczego Pena wybrał mnie? Nie wiem. Może ja byłem tym, który dawał z siebie najwięcej. Może lubił mój akrobatyczny styl. Może widział we mnie potencjał, jak sympatycznego słabeusza. Nie myślałem o tym wtedy. Wykonywałem tylko swoją pracę.
DRĘCZENIE
Słyszałem, że nowy wrestlerzy w CMLL są dręczeni przez starszych, jako część ich inicjacji w sporcie. Mój wuj przygotował mnie na to. Tak na wszelki wypadek wchodziłem do ringu z osobą, która chciała mnie zniszczyć. Chciał mieć pewność, że będę w stanie się obronić. Dorastając nie byłem głupcem. Jeżeli ktoś podniósł na mnie rękę, dostawał więcej niż się spodziewał. Byłem cichy, ale ci cisi i spokojni są tymi, na których należy uważać najbardziej. Jesteśmy tymi najgroźniejszymi. Od czasu kiedy wyjechałem do Meksyku byłem w pełni przygotowany, aby się bronić.
Pomimo tych historii o CMLL, nie byłem dręczony, kiedy przyszedłem do AAA. Nie było żadnej inicjacji. Nie widziałem i nie słyszałem o żadnej. Byliśmy tam wszyscy nowi, przechodziliśmy przez tą samą walkę, a potem zwycięstwo. Chłopacy, z którymi walczyłem znali mnie i byli moimi braćmi. Psicosis pilnował moich pleców, a ja jego. Więc nikt nie mógł z nami zadrzeć. Nie uważam jednak, że nie było w federacji zazdrości albo, że byliśmy idealnymi kumplami. Wrestling, to jedna z tych profesji, w których zawiść i czasami nienawiść jest prawie oczekiwana. Wrestlerzy zaczynają przecież myśleć - "Dlaczego on dostaje taki push a ja nie?" To naturalne. Jednak w naszej małej grupce, nie było nikogo, kto tak myślał. To był naprawdę specjalny okres. Byliśmy chłopakami, którzy dzielili się ostatnimi kawałkami jedzenia z pozostałymi i przechodziliśmy przez wojnę wspólnie - nie mogliśmy sobie pomóc, ale wspieraliśmy się nawzajem.
KTO JEST STARSZY?
Byłem wysyłany przez kilku weteranów z powrotem do szkoły na początku mojej kariery w AAA. Popełniłem błąd żartując sobie z takich zawodników, jak Blue Panther czy Fuerza Guerrera, nazywając ich starcami za ich plecami. Mówił to jako żart, ale jak wiadomo, to szybko dotarło do ich uszu. Miałem z nimi, i z Juventudem, walczyć pewnej nocy. Przyszli do mnie uśmiechając się w taki sposób, który mówił, abym miał się na baczności. Jeden z nich się roześmiał i powiedział - "To Ty myślisz, że jesteśmy starzy, prawda?" Odpowiedziałem - "Nie, nie, nie. Nie miałem na myśli stary, jako stary." Szybko zdałem sobie sprawę, że mam kłopoty. Oni nie mieli tak łatwo odpuścić. Drugi zapytał - "Czy myślisz, że jesteśmy starzy?" Ponownie powiedziałem to samo, że nie o to mi chodziło. Po czym odeszli uśmiechając się. Powinienem chyba wspomnieć, że Panther miał około trzydziestki, a Fuerza podobnie - nie byli starzy, ale ja patrzałem na to z perspektywy nastolatka, którym byłem wtedy.
Weszliśmy do ringu gotowi do walki w stypulacji Three-Man Tag Team Match. Byłem w drużynie z face'ami, którzy wypchnęli mnie, jako pierwszego do walki. U przeciwników wszedł Blue Panther. Nie pobił mnie mocno co prawda, ale sprawił, że w pierwszych minutach nie mogłem złapać wiatru w żagle. Łapał mnie tyle razy różnymi chwytami, że nie wiedziałem, jak mam się wydostać. Uciekałem, on łapał. Znów uciekałem, on znów łapał. Następnie zmienił się z Fuerzą. On pobawił się mną przez kilka minut. Kiedy skończył znów wrócił Blue Panther. Czułem się, jakby cały rok minął zanim w jakiś sposób uwolniłem się i zsunąłem z ringu. Uciekłem, ale nie na dobre. To nie był jeszcze koniec mojej lekcji. Blue Panther zszedł, złapał mnie i wrzucił na ring na dalsze lekcje. Wyjście z uchwytu, bieg, uderzenie - poznałem ABC stłuczeń i siniaków. Wreszcie, któryś z moich kolegów z drużyny zmienił się ze mną.
Panther i Fuerza śmiali się na zapleczu, kiedy przyszedłem po walce. Zapytali czy ze mną w porządku. Nie próbowali nawet chować swoich uśmiechów. Odpowiedziałem - "Tak, tak. Zrozumiałem." Zapytali - "Czy dalej myślisz, że jesteśmy starzy?" Odpowiedziałem, że tak wcale nie myślę. Pośmiali się jeszcze trochę po czym mnie uścisnęli. To był ostatni raz, kiedy nazwałem kogoś starcem.
Darzę ich obu wielkim szacunkiem. Dla mnie, Blue Panther był świetnym wrestlerem. Wiedział wszystko od A do Z i był piekielnie dobrym technikiem w ringu. To samo dotyczy Fuerzy - prawdziwej gwiazdy w każdej dziedzinie. Jego Fuerza Punt to klasyk. Obaj dużo mnie nauczyli, chociaż bywały łatwiejsze sposoby.
Z GWIAZDAMI
Feud z Los Destructores wyniósł mnie wysoko i zacząłem znajdować się w ringu z topowymi gwiazdami AAA. Moim pierwszym main eventem była walka w drużynie z Octagonem i El Hijo del Satno (obaj legendarni luchadorzy) przeciwko Psicosisowi, Fuerza Guerrera i Blue Panther. Kiedy moje występy się nasiliły, Psicosis znajdował się w przeciwnej drużynie, co pozwalało mi wyglądać dobrze. Obaj wspinaliśmy się po tej samej drabinie - wszędzie gdzie byłem ja, był i Psicosis. Przenosiliśmy się wspólnie. Pamiętam, jak szedłem do ringu i myślałem - "Wow, jestem tutaj z El Hijo del Santo, Octagonem, Guerrero. Kiedyś oglądałem ich co tydzień w telewizji. Nie może być piękniej niż jest." Za każdym razem, kiedy walczyłem z Santo czy Octagonem, oni pozwalali mi być w centrum uwagi. Oto dwie wielkie gwiazdy okazują swoją wielkość, pozwalając nowemu dzieciakowi pokazać się przed publicznością.
El Hijo del Santo obserwował mnie jeszcze w Tijuanie, kiedy walczyłem w "popkornowych walkach", jako Koliber. Od tamtego czasu minęły cztery lata i część obietnic, które on wtedy złożył się spełniało. Po walce powiedział - "Widziałem, jak bardzo kochasz ten sport. Zawsze miałem nadzieję, że będziesz miał swój wielki czas." On zrobił nawet więcej, niż dał nadzieję. Pozwolił mi być przecież w centrum uwagi. Wiele gwiazd, zwłaszcza w Meksyku, nie jest tak hojnych. Musisz robić swoje i pilnować własnych pleców. Ktoś zawsze jest gotowy, zająć Twoje miejsce.
Teraz, kiedy jestem w tym miejscu, w którym jestem, nie potrafię odpłacić za szacunek i przychylność, jaką obdarzyły mnie takie gwiazdy jak El Hijo del Santo. Staram się przekazywać młodszym chłopakom to. To jest przyjemne uczucie. To szansa na okazanie szacunku dla tego sportu i tej tradycji.
GUERRERAS VERSUS MISTERIOS
Kilka moich ulubionych walk w AAA odbyło się z synem Fuerzy - Juventudem Guerrera. Juvy dołączył do AAA jakieś cztery, może pięć miesięcy po tym, jak wystartowaliśmy. Tak, jak ja, zaczął walczyć w młodym wieku i robił to dobrze, gdyż bardzo się starał i mocno trenował. Szybko dołączył do naszej małej grupy: ja, Heavy Metal, Psicosis, El Picudoo, Winner i Super Calo. Zawsze kiedy byliśmy bukowani w tej samej karcie, pozostali chłopacy wiedzieli, że damy z siebie wszystko i skradniemy show. Walczyliśmy według różnych scenariuszy co tydzień. Jednak zawsze było wiele świetnych akcji i latających ciał wokół ringu - zwłaszcza mojego ciała…
Behind the Mask: Nauczka od starszych kolegów, Rey stawia swoją maskę na szali
Komentarze (9)
Skomentuj stronęGratulacje wspaniałej roboty.
Fajny rozdział, robi się z tego trochę taka skarbnica wiedzy o lucha libre. Świetna robota Vercyn!
Naprawde jak do tej pory fajna książka, rozdział dobry - można duzo się dowiedzieć o tym i owym :)
Jeśli chodzi o książki to ta jest u mnie jak na razie na drugim miejscu, zaraz po "Lion's Tale", szkoda że tamten projekt upadł..
Uśmiech na mojej twarzy wywołuje "opowiadanie" przebiegu walk przez Rey'a jakby co najmniej walczył w bokserskiej walce jest to zrozumiałe jeżeli w książce swoje "3 grosze" dodało WWE , niemniej świetnie się to czyta. Propsy dla Vercyna za tłumaczenie.
Trochę Rey poczekał zanim AAA wystartowała, ale później dość szybko zaczął piąć się w hierarchii i dostał szanse walki w Main Evencie.
Można gdzieś zobaczyć te pierwsze walki Reya, które były emitowane w TV?
http://www.youtube.com/watch?v=AZK6wxv1a98
http://www.youtube.com/watch?v=yVBJIo01xNY
Wielkie dzięki za linki Vercyn.
"Byłem cichy, ale ci cisi i spokojni są tymi, na których należy uważać najbardziej. Jesteśmy tymi najgroźniejszymi" To fakt;)
Ostatnio trochę zaniedbałem tłumaczenia książki, ale mam nadzieję, że szybko to nadrobię ;)
Co do tego fragmentu, to na początku jakoś średnio mi się to czytało i nie potrafiłem się wciągnąć. Potem jednak było już lepiej, a ja nawet zrobiłem przegląd niektórych legend, podanych w tym fragmencie przez Reya.