Dziewięć lat temu wrestlingowy świat zszokowała informacja, że Brock Lesnar, dwukrotny mistrz WWE, odchodzi z Federacji. - Gdybym mógł cofnąć czas, nigdy nie zdecydowałbym się na przyjście do WWE - wyznał potem w jednym z wywiadów. W Federacji przylgnęła do niego łatka zdrajcy i niewdzięcznika. Ale Lesnar miał swoje racje.
- Pokonasz Goldberga w 30 sekund. I tak odchodzi, więc co mi po nim. Pomyśl tylko: Wrestlemania 20, Madison Square Garden... - uspokaja Brocka Lesnara Vince McMahon. Chwilę wcześniej poinformował go, że na No Way Out, gali poprzedzającej "największą ze scen", straci WWE title na rzecz Eddiego Guerrero. - To ruch biznesowy, mamy coraz więcej latynoskich widzów. Ale walka z Goldbergiem na Wrestlemanii ma taką rangę, że pas nie jest potrzebny - dodaje.
Lesnar jest wściekły. Nie wierzy w tłumaczenie, że Eddie zarobi więcej pieniędzy niż on. Nie wierzy też w wielką wizję walki z Goldbergiem. Przypuszcza za to, że Vince wie już, że zamierza odejść z WWE. Jedyną osobą, która mogła mu o tym donieść, jest Kurt Angle. Nikt inny nie wiedział. Ale przecież obiecał, że nikomu nie powie.
Zazdrośnik Kurt
Kurt był przewodnikiem Brocka po WWE, bo tak samo jak on przeszedł do wrestlingu z amatorskich zapasów. Znał więc odpowiedzi na wszystkie pytania. Lesnarowi szybko jednak uderzyła sodówka. Zapytany niedługo po swoim debiucie, jak widzi współpracę z Kurtem, odpowiedział, że ten jest dla niego "za mały" i że "go zabije". Za bardzo uwierzył w słowa Vince'a i Triple H, że "ludzie płacą, by oglądać wielkich chłopów".
Angle: - Dotknęło mnie to i nie mogłem tego tak zostawić. Zacząłem go wyzywać, by stanął ze mną do prawdziwej walki zapaśniczej, a on zaczął mnie unikać. I tak przez kilka miesięcy. Pewnego dnia złapałem go jednak na treningu z Big Showem. Chciał się ulotnić, ale poklepałem go po plecach i powiedziałem "idziemy".
Rezultat? Remis ze wskazaniem na Kurta. - Moim zdaniem nikt nie miał zdecydowanej przewagi, ale Gerald Brisco pamięta, że Angle był lepszy - pisał na swoim blogu Jim Ross. Lesnar nie zmienił jednak zdania: - Bez względu na to, jak dobry był w ringu, nie był wystarczająco duży, by mieć topową pozycję u Vince'a. Dodaje jednak, że jako sportowiec Angle był twardzielem i w swoich najlepszych latach mógłby zawojować UFC.
Wbrew temu wszystkiemu Lesnar i Angle podróżowali jednym samochodem. To właśnie podczas jednej z tras "Next Big Thing" zwierzył mu się, że myśli o skończeniu z wrestlingiem. Czy Kurt wygadał się o tym Vince'owi?
- Może tak, może nie - zastanawia się Lesnar w swojej książce. Twierdzi jednak, że Angle miał powód i tym powodem była zazdrość. - On, podobnie jak każdy inny, chciał zająć moje miejsce. Po prostu chciał tego, co było moje.
Przekręt z Miami, którego nie było
W swojej książce Lesnar pisze, że po raz pierwszy o opuszczeniu WWE zaczął myśleć po porażce z Rockiem na house show w Miami, który - według jego relacji - odbył się półtora roku po ich walce na Summerslam (czyli gdzieś na początku 2004 roku). - Nie byłem zły z powodu porażki. To nie miało dla mnie znaczenia. Ale denerwowało mnie to, że o tym, że mam przegrać, dowiedziałem się jako ostatni, a powinienem jako pierwszy - wyjaśnia. Jest jednak jedno ale...
Cała frustracja Lesnara miała się wziąć z tego, że - według niego - był wtedy mistrzem WWE, a mimo to Vince, Rock oraz Jack Lanza, road agent odpowiedzialny za tamtą galę, dogadywali się za jego plecami. Wynik walki, wbrew wcześniejszym słowom, też miał znaczenie. - To głupota, że mistrz miał przegrać "non-title match". Dla kogoś, kto walczy naprawdę, to bez sensu, że mistrz przegrywa i... nadal jest mistrzem - twierdził.
Problem w tym, że walka, której Lesnar poświęcił cały rozdział, w rzeczywistości odbyła się w połowie marca 2003 roku, a on nie był wtedy mistrzem. Pas zdobył dopiero dwa tygodnie później po pamiętnej walce z Kurtem na Wrestlemanii 19.
W krainie wuwuzeli
Głównym powodem, dla którego Lesnar zdecydował się odejść z WWE, był napięty grafik. - Byłem w trasie przez 300 dni w roku. Jak mogłem być ojcem dla mojej córki, skoro nigdy nie było mnie w domu? Chciałem być z nią, widzieć, jak dorasta - tłumaczy. Bo w hierarchii Brocka najważniejsze są rodzina i zdrowie. Nie chciał, jak wielu wrestlerów, stracić jednego i drugiego. Setki razy prosił więc Vince'a o wolne, ale ten zawsze odpowiadał mu, by "był twardy". - Życie w trasie nie jest dla mnie - przyznaje dziś.
Ponadto Lesnar czuł, że jego pozycja w WWE spada. Po Wrestlemanii miał zostać rzucony na pożarcie Undertakerowi, który właśnie wrócił w gimmicku Deadmana. Samo to nie było jednak problemem. Problemem było to, że zepchnięty ze szczytu Lesnar nie zarobiłby wystarczająco dużo, by chcieć zostać w WWE.
Czarę goryczy przelała trasa po Republice Południowej Afryki. Lesnar miał wystąpić na wszystkich czterech galach w main evencie przeciwko Kurtowi i Eddiemu. Podróż w jedną stronę trwała 27 godzin, ale niezła gaża za występ w walce wieczoru miała mu to wynagrodzić. Dzień przed wylotem WWE postanowiło jednak, że w main evencie wystąpią tylko Eddie i Kurt. - Muszą się przygotować do swojej walki na Wrestlemanii - usłyszał Lesnar. Nowy przeciwnik: Bob (Hardcore) Holly.
- Wiedziałem, że nikt nie zapłaci, by zobaczyć tę walkę. Naprawdę potrzebowałem przerwy, a John Laurinaitis mówił mi tylko, jak bardzo jestem potrzebny w karcie. PRZECIWKO BOBOWI HOLLY'EMU? To jakieś jaja? - pisze w swojej książce. I dodaje: - Pieniądze nie były warte mojego czasu i nerwów.
Wtedy Lesnar zrozumiał Steve'a Austina, który niespełna dwa lata wcześniej odszedł z WWE, gdy dowiedział się, że ma przegrać z nim w "niezapowiedzianym pojedynku bez żadnej podbudowy". - Steve'owi nie chodziło o mnie. Chodziło mu o wszystko inne, ale nie o mnie. Podobnie było ze mną. Nie chciałem odejść przez Eddiego Guerrero, Boba Holly'ego czy kogokolwiek innego. Po prostu musiałem się od tego uwolnić.
Vince, odchodzę!
Wracający z RPA wrestlerzy wylądowali w Nowym Jorku. Tam mieli się przesiąść na samolot do Atlanty, a następnie do odległego o 400 kilometrów Savannah, gdzie zaplanowano taping Smackdown. Lesnar, siedząc w lotniskowym barze, zdecydował się jednak wracać do domu w Minnesocie. - Po co mam lecieć do Savannah? Żeby znowu walczyć z Bobem Hollym? - zastanawiał się.
Wydawało się, że sprawa jest przesądzona, ale następnego dnia Lesnar stawił się na tapingu. - Pogadaj z Vincem twarzą w twarz i pozałatwiaj swoje sprawy - powiedziała mu jego dziewczyna, Sable. Te słowa go przekonały.
- Musimy pogadać - powiedział do Vince'a, który akurat rozmawiał na ringu z HHH. - Poczekaj kilka minut - odpowiedział McMahon. Brock zaczął się gotować: - Nie, musimy usiąść i pogadać teraz! Rozmowa przeniosła się do gabinetu prezesa. To tam Lesnar powiedział mu, że "koniec z wrestlingiem". Jedyne pytanie, jakie zadał mu wtedy McMahon, brzmiało "co z Wrestlemanią?".
Lesnar zgodził się zostać do Wrestlemanii, ponieważ w innym wypadku ominęłaby go premia za występ na tej gali.
A na Smackdown w Savannah rzeczywiście walczył z Bobem Hollym.
Jak żyć, panie sędzio?
- Vince był wściekły, bo w lipcu 2003 roku podpisaliśmy nowy kontrakt. Twierdził, że był to najlepszy kontrakt, jaki kiedykolwiek dał wrestlerowi - wspomina Lesnar. W tamtym czasie Brock nie przypuszczał jednak, że kiedykolwiek wróci na wrestlingowy ring, że będzie walczył w UFC. Jego celem była kariera w NFL. Miał już nawet na oku klub - Minnesota Vikings.
- Associated Press informuje, że w sierpniu 2002 roku Lesnar zrezygnował z testów w Tampa Bay Bucs i Washington Redskins i podpisał kontrakt rozwojowy z WWE. Było wielu wrestlerów, którzy wcześniej byli futbolistami, ale odwrotna sytuacja - wrestler, który zostaje futbolistą, i to bez doświadczenia - to coś niesłychanego - pisał portal FoxSports.com 10 marca 2004 roku, cztery dni przed Wrestlemanią.
Lesnar przefaksował warunki rozwiązania kontraktu do swojego prawnika w Minneapolis. Ten poprosił o czas na zapoznanie się z dokumentem i obiecał, że odeśle go z naniesionymi poprawkami. Brock był jednak niecierpliwy i nie czekając na opinię prawnika, złożył swój podpis. Popełnił w ten sposób - jak sam to określa - największy błąd swojego życia.
- Nie poczekałem na prawnika i nie wiedziałem, że wypowiedzenie, które podpisałem, ma całkiem inne warunki niż kontrakt. W kontrakcie była klauzula zakazująca mi występów przez rok. Ten dokument stwierdzał natomiast, że nie mogę występować w żadnej organizacji zajmującej się wrestlingiem, MMA czy sportową rozrywką, nigdzie na świecie, aż do połowy 2010 roku - wyjaśnia.
W lutym 2005 roku, kiedy wiedział już, że nie zrobi kariery w NFL, pozwał WWE za "uniemożliwianie mu zarabiania pieniędzy". Przekonywał, że klauzula jest zbyt szeroka i że jako sportowiec straci najlepsze lata. - Gdybym zdecydował się walczyć w NJPW, mógłbym spodziewać się pozwu od WWE. Gdybym walczył z niedźwiedziem polarnym na Alasce - też. WWE uwielbia dręczyć ludzi w ten sposób - pisze.
Pod koniec kwietnia 2006 roku Lesnar i WWE podpisali porozumienie, które praktycznie zwolniło go z klauzuli. Nie mógł już tylko występować w TNA.
Zmierzch tytanów
Goldberg triumfuje, ale publika siedzi, jak gdyby nic się nie stało. Dosłownie zero reakcji. Nikt nie skacze, nie słychać wrzasku tysięcy gardeł, jaki zwykle towarzyszy face'owym zwycięstwom. W ogóle nic nie słychać. Gdy Lesnar się podnosi, nowojorską MSG znów wypełnia jednak złośliwa przyśpiewka "Na Na Na Hey Hey Goodbye". A więc to była kara za zdradę.
Walka, która miała być klasykiem, okazała się jednym z największych rozczarowań w historii Wrestlemanii. Lance Storm napisał na swojej stronie, że lepsze walki robił na galach, które przyciągały 200 osób i na których występował za 50 dolarów.
Nie wiadomo, czy McMahon naprawdę zamierzał podłożyć Goldberga w squashu. Gdyby tak było, oznaczałoby to, że informacje, jakoby Da Man zastrzegł sobie w kontrakcie, że nie przegra walki 1 na 1 z HHH i Lesnarem, były zwykłą plotką.
Co się działo z Lesnarem?
W październiku 2005 roku zdobył IWGP title, który następnie, w czerwcu 2007 roku, stracił na rzecz Kurta Angle'a. Kurt był wówczas mistrzem TNA. W lutym 2008 roku zadebiutował w UFC, a dziewięć miesięcy później został mistrzem tej organizacji. Po porażce z Alistairem Overeemem w październiku 2011 roku zakończył karierę w MMA z rekordem 5-3. Z UFC pożegnał się podobnie jak WWE - nagle i niespodziewanie. W kwietniu 2012 roku wrócił do Federacji.
Dlaczego odszedł Brock?
Komentarze (28)
Skomentuj stronęTo Lesnar stoczył w MMA tylko osiem walk?
Musiał być niezły skoro wystarczyło mu kilka walk na to żeby zdobyć UFC WHC Title.
Dzięki, że to napisałeś bo zawsze mnie ciekawiło dlaczego Brock odszedł z WWE skoro miał wysoką pozycje w fedearcji.
Dużo pracy włożone w napisanie tego. Szacun i dzięki.
Żeby wygrać UFC WHC title nie trzeba stoczyć dużo walk , liczy się streak , co jak co ale interesuję się UFC i pas osiągali nawet po 3 walkach , jak wiadomo gal UFC nie ma tak często jak WWE ponieważ UFC to prawdziwa Krew Pot i Łzy jakie zawodnicy wkładają w swoją walkę. Tam nie ma czegoś takiego jak squasz dajesz ile fabryka dała i albo wygrasz albo nie...
Właśnie, MMA to sport dla twardzieli, tam walczy sie naprawde a nie udaje...
Hmm a czasem on nie przegrał wtedy z Velasquezem? Mogę się mylić, ale tak mi coś świta ...
Można by to sprawdzić przed napisaniem posta... No ale po co? :)
Sprawdzam czujność redakcji, a sam nie czytam ze zrozumieniem :D
Otoz pas UFC stracil z Velasquezem tak jak napisalem, ale w artykule chodzilo o odejście z UFC - to faktycznie ostatnia walkę z Overeemem miał ;)
Mea Culpa ;)
@DanielTabera
Miał świetne umiejetności zapaśnicze - to jest wystarczająca podstawa, aby w MMA rozwinąć się i zostać topowym zawodnikiem. Myślę jednak, że gdyby zadebiutował w dzisiejszych czasach, to pokonanie współczesnych mistrzów przyszłoby mu z dużym trudem.
Dobry artykuł przybliżający mi postać, dzięki której zainteresowałem się nieco bliżej wrestlingiem :)
Tradycyjnie kawał dobrej roboty Six. Jak zwykle trafiłeś z tematyką. Dobre połączenie wrestlingowej historii z aktualnymi wydarzeniami. Ładnie wychwyciłeś też nieścisłości związane z datą posiadania przez Brocka pasa.
Lesnar trochę ponarzekał na federację, a to zawsze dobrze się czyta. Brudna strona tego biznesu jest najciekawsza. Ciekaw jestem zwłaszcza tego squashu z Goldbergiem. Co na to Bill? :) Swoją drogą - pomijając już fakt, że walka Lesnara z Da Manem okazała się klapą - szkoda robić squasha z zawodnikami tak wypromowanymi. Zresztą bodaj wszystkie squashe na WrestleManii były wg mnie nieporozumieniem. HHH vs. Ultimate Warrior, JBL vs. Rey Mysterio, Daniel Bryan vs. Sheamus... Ewentualnie można przeboleć squash Earthquake'a z Adamem Bombem na WM X, bo ten drugi okazał się inwestycją nietrafioną. Vince chyba nie uczy się na błędach, ew. jest święcie przekonany o zajebistości swoich pomysłów.
Świetna robota, świetnie się czyta. Podziękowania dla autora za umileni mi czasu w pracy :)
No i tradycyjnie proszę o więcej.
Bardzo ciekawy artykuł, który przeczytałem z wielkim zainteresowaniem, co akurat w moim przypadku zdarza się rzadko. Świetny artykuł, dzięki za przetłumaczenie :)
Dobra robota Six z tym tekstem o Lesnarze. Przyznam szczerze, że sporo z tych sytuacji (backstage’owych) było mi wcześniej nieznanych do końca – tym ciekawiej mi się to wszystko czytało. Ubawiło mnie to o sodówce Lesnara i jak stwierdził, że Kurt jest dla niego „za mały” i że „go zabije” :D (ciekawe, kto był jego wzorem do naśladowania i dlaczego Hogan? :twisted: ) Pewnie Sable zapomniała powiedzieć Brockowi, że nie liczy się ilość, a jakość… (tym bardziej, że z innych źródeł płynęły informacje, że Kurt jednak w tym ich zapaśniczym starciu, był dość wyraźnie lepszy. Pamiętam takie newsy w tamtym okresie) :twisted: Ten tekst przypomniał mi dosadnie, dlaczego za cholerę nigdy nie trawiłem Lesnara jako człowieka (bo „postacią ringową” zawsze był ciekawą) i miałem złośliwą frajdę (choć był to masakrycznie debilny ruch ze strony McMahona, zwłaszcza z marketingowego punktu widzenia), kiedy po powrocie umoczyli go Jaśkowi :twisted: Prawda jest taka, że kolo dostał wszystko na złotej tacy, a jego ego zostało napompowane do granic możliwości, dlatego później odstawiał taką primadonnę. Facet nie miał pojęcia o wrestlingu (sorry, ale jeżeli wrestler się pyta jaki ma sens jobowanie Mistrza w non-title’u, komuś takiemu jak Rock, to dla mnie ma on zerowe pojęcie o wrestlingowych mechanizmach), a jego porównywanie się do Austina (really? Lesanr porównywał swoją postać do tak legendarnej postaci jak Stone Cold? :roll: ) i że kierowały nimi podobne powody co Panem 3:16 (ktoś taki jak Austin miał prawo się wkurwić, że chcieli go jobnąć takiemu świeżakowi jak Lesnar, na zwykłej gali, bez żadnego storyline’u, ale bulwersy Brocka o jobnięcie w non-title’u, THE ROCKOWI, na jakimś gównianym house show’ie – to po prostu śmiech na sali :roll: ), żeby zawiesić buty na kołku, świadczą tylko o jego bezmyślności, braku wiedzy (przecież Steve miał dodatkowo zajebiste problemy ze zdrowiem, co niemal bezpośrednio przełożyło się na jego decyzję o końcu kariery) i braku jakiegokolwiek szacunku do tego „sportu”.
P.S. Swoją drogą, ciekawa sprawa, że w UFC Lesnar był uważany za jednego z lepszych thrash talkerów i potrafił elektryzować (wkurwiać heelowymi tekstami) tłumy na majku, a po powrocie do WWE, coś tam ledwo duka. Czyżby aż taka była różnica w wymaganiach jednych i drugich fanów, pod tym względem? :D Ciekaw więc jestem, czy gdyby WWE zatrudniło Sonnena, to nie okazałoby się szybko, że byle midcarder potrafi więcej na majku niż Chael?
Ma ta "szóstka" zmysł, kiedy jaki materiał wstawić :wink: Jak było głośno o Laurinaitisie, dostaliśmy jego. Lesnar powrócił, kolejna porcja informacji. Jak zawsze, część znanych, część nieznanych, a podział na krótkie, chronologiczne akapity, jest strzałem w 10... prawie tak samo, jak "plusy i minusy" :twisted:
Cytat: -Raven-
Może nie byle midcarder, ale z całym szacunkiem dla Chaela, wysoko by nie zaszedł w hierarchii tych najlepiej gadających. Inna bajka, szczególnie, że on ma tendencje do kopiowania tekstów z wrestlingu. Jakby to mu zabrać, to zaczełyby sie schody.
Dzięki za opinie, panowie. Faktycznie staram się być na czasie, jeśli jest to możliwe :wink:
-Raven-, to porównanie do Austina odnosiło się do sytuacji z Bobem Hollym, który - umówmy się - był jobberem. Program z Lesnarem dostał tylko dlatego, że to w walce z nim doznał kontuzji i ktoś pomyślał, że to będzie dobry pomysł, by powracający Bob "zemścił się" na swoim oprawcy. Ale zgadzam się, że pytanie "dlaczego mam przegrać z Rockiem w Miami?", nie wystawia Lesnarowi najlepszego świadectwa. Tym bardziej, że odpowiedź "bo to Miami", jakby do niego nie dotarła :wink:
Teraz dopiero przeczytałem, więc coś napisze. Brawa dla autora za bardzo ciekawy tekst. Dobrze się to czytało no i tematyka świetna. Takie teksty mogę czytać codziennie. Oby więcej takich artykułów.
Dzięki SixKiller za tekst, jak zawsze bardzo ciekawy i interesujący. Dowiedziałem się paru nieznanych wcześniej rzeczy. Rzeczywiście, jak to sam zainteresowany określił: życie w trasie nie jest dla niego. Widać to po tym, że Lesnar przeżył tak dwa lata, a nierzadko wśród wrestlerów widać przypadki kilkunastoletniego życia na walizkach (chociażby Kane). W każdym razie jeszcze raz dzięki za artykuł.
Cytat: Bever
Wystarczy spojrzeć na obecny kontrakt Lesnara. Już teraz możemy powiedzieć, że liczba 30-40 występów, o jakiej mówiło się na początku, była mocno przesadzona. Brock musiałby się pojawiać na co drugim Raw, żeby ją osiągnąć. Nieprawdziwa musi też być astronomiczna suma 5 mln, jaką miał zarobić w WWE.
W UFC Lesnar dostawał ok. 400 tys. za walkę, a miał średnio dwie walki w roku. Dlaczego Vince miałby chcieć płacić pięciokrotnie więcej zawodnikowi, który skończył z UFC i który nie miał żadnych perspektyw? Bo czym teraz mógłby się zająć Brock? Boksem? Ten powrót do wrestlingu to była szansa przede wszystkim dla niego, bo WWE nie może narzekać na brak gwiazd.
Pytanie, jakie teraz mi się nasuwa, to czy Brock zostanie w WWE po WM, a jeżeli tak, to na jakich warunkach?
Cytat: SixKiller
+ % z PPV, co dawało mu łącznie kilka milionów za walkę, a nie 400k ;)
Okej. Teza pozostaje jednak taka sama: to Lesnar potrzebował ręki McMahona, a nie na odwrót.
Co do tego, na jakich warunkach i czy w ogóle Lesnar pozostanie w WWE po WM - mam nadzieję, że zostanie, bo facet jest jeszcze młody (jak na wrestlera) i ma bardzo dużo do zaoferowania. Ma takie nazwisko, że na pewno nie będzie bookowany na cipo-heela, więc nie dziwią mnie głosy na niego w AWA w kategorii "najlepszy heel", bo był chyba jedynym, który przed nikim nie uciekał, tylko wchodził kopać dupsko i to właśnie robił. Uważam jednak, że klauzula występów jest idiotyczna w każdym możliwym elemencie. Dlaczego? Bo blokuje ona wszystko. Już w tym roku mieliśmy momenty, w których pojawienie się Brocka miałoby sens (m.in. TLC Punk - Ryback), ale - być może - przez wyżej wspomniane ograniczenie występów, WWE wolało nie ryzykować i zachować więcej wariantów na Road to WM. Dlatego uważam, że klauzuli tej być nie powinno w ogóle - niech płacą mu tyle, ile sobie wynegocjują, ale bez żadnych pierdół, że ma być tyle i tyle. Po prostu - jest fajny pomysł na historię, Lesnar się zgadza, pojawia się. Nie mają dla niego nic - na jakiś czas znika.
Myślę, że to ograniczenie było podstawowym warunkiem Lesnara :wink: Gdyby go nie było, musiałby wrócić do życia w trasie, a przecież tego właśnie chciał uniknąć.
Cytat: Bullinho
W UFC Lesnar dostawał ok. 400 tys. za walkę, a miał średnio dwie walki w roku.
+ % z PPV, co dawało mu łącznie kilka milionów za walkę, a nie 400k ;)
+ to co dostawał jeszcze od Danny White'a pod stołem, a Łysy znany jest z tego, że rozdziela tego typu "bonusy" zawodnikom, którzy napędzają mu oglądalność. Tak więc Brock kasę za walkę wyciągał konkretną.
Cytat: SixKiller
No nie wiem, Six... Lesnar za to co zarobił wcześniej u McMahona i nakosił później w UFC, mógłby do końca życia leżeć do góry jajcami i mieć wyjebane na jakąkolwiek pracę. Patrząc też w tym kontekście na to, jakie warunki wynegocjował sobie Brock u Vince'a, można mocno się zastanawiać komu bardziej zależało na podpisaniu tego kontraktu.
Cytat: -Raven-
Dobrze wiesz, że to tak nie działa, Raven :wink: Ludzie, którzy zarabiają wielkie pieniądze, te pieniądze wydają. Nie zawsze dobrze i potem się okazuje, że wielu z nich ma długi, a niektórzy są kompletnymi bankrutami. Nie wiem, jak się gospodaruje Lesnar, ale gadanie o "nicnoerobieniu" to raczej domena nas, biedaków, bo jesteśmy przyzwyczajeni do oglądania każdej złotówki po pięć razy, więc nam się wydaje, że gdybyśmy mieli bańkę, toby starczyło do końca życia :wink: A tu pewnie zaraz by się kupiło mercedesa, potem mieszkanie, potem coś jeszcze i bańki nie ma. Inna sprawa, że Lesnar jest za młody, by siedzieć na dupie.
Trzeba na to spojrzeć w ten sposób: WWE bez Lesnara dałoby sobie radę, a Lesnar bez WWE... Oczywiście, że by sobie poradził. Ale po nieudanej próbie zawojowania NFL i zakończeniu (przynajmniej na jakiś czas) kariery w oktagonie, już nie miał gdzie iść. Kontrakt wynegocjował sobie dobry (choć na pewno wiemy tylko tyle, że ma w nim zapisaną małą liczbę występów), bo przecież nie jest jakimś no-namem, ale myślę, że na tym etapie jego kariery to on bardziej potrzebował Vince'a (co nie znaczy, że Vince'owi w ogole na tym nie zależało).
Dobry tekścik, ciekawy temat.
Ale nie wiem, czy mam pisać "dzięki" jak cała reszta, bo ci jeszcze ego skoczy niczym Lesnarowi i zaczniesz gwiazdorzyć ;)
Cytat: SixKiller
Wiesz Six, Lesnar to nie jakiś uper midcarder w WWE, który zarobił trochę grosza i może sobie pozwolić na dostatnie życie, ale bez pracy - szybko by popłynął. Facet trzepnął na wrestlingu i MMA na prawdę ładne miliony dolców i nic nie słychać było o jego hulaszczym trybie życia (vide: Mike Tyson), tak więc ze sporą dozą prawdopodobieństwa, stawiam, że w dużej mierze facet jest finansowo ustawiony i zabezpieczony na przyszłość. Poza tym - Lesnar to typ raczej domatora, który ma pełnię szczęścia, kiedy może podupczyć Sable, a w wolnych chwilach pobiegać z flintą i postrzelać sobie do zwierzątek (podobnie jak HBK), tak więc nie sądzę żeby wpadł w depresję czy dół finansowy, gdyby po zakończeniu przygody z UFC był na "bezrobociu" i musiał kisić na chacie. Sądzę, że wcale Brock tak desperacko nie potrzebował WWE jak Ci się wydaje, a Vince skusił go konkretnym kontraktem węsząc w tym dobry interes. Poza tym - gdyby Lesnar desperacko potrzebował WWE, uważam, że tak wytrawny negocjator jak McMahon nie pozwoliłby mu wynegocjować tak korzystnych warunków kontraktowych.
Lesnar ma problemy ze wzrokiem czy jest idiotą? Kurt Angle - gość nie wiele niższy od Cena'y, bardzo dobrze zbudowany. Rozumiałbym jakby miał problemy z współpracą z Punkowi, ale z Kurtem nie powinien robić problemów.
-Raven-, ja napisałem tylko, że potrzebował "bardziej", a nie desperacko. Nie możesz zaprzeczyć, że po zakończeniu przygody z MMA nie było dyscypliny, którą mógłby się zająć, a w wieku 34 lat na emeryturę się nie przechodzi. Przynajmniej ja nie znam takiego przypadku. Patrzę teraz na listę najbogatszych sportowców, a tam ośmiu na dziesięciu jest po 30-stce (jeden nawet po 40-stce). Wszyscy na pewno są bogatsi od Brocka, a mimo to nie zawiesili butów czy rękawic na kołku :wink: Nie sądzę więc, by w głowie Lesnara pojawiła się myśl "teraz mogę nic nie robić". Było raczej "teraz mam nazwisko, więc teraz dopiero mogę negocjować". I tak też zrobił. Gdyby zupełnie mu nie zależało na pieniądzach, to przecież nie robiłby z siebie błazna i nie ściskałby dłoni temu podłemu Vince'owi, którego tam obsmarował w swojej książce (wydanej niecały rok przed powrotem!) :wink: I oczywiście wiem, że tam, gdzie w grę wchodzą wielkie pieniądze, przestaje mieć znaczenie, że się kogoś nie lubi, ale ktoś wystarczająco bogaty może sobie pozwolić na luksus powiedzenia "nie". Lesnar tego nie zrobił. A Vince - staram się rozumować tak, jak on - po prostu kupił sobie byłego mistrza UFC i podłożył go swojej największej gwieździe. Mistrzostwo!
Cytat: SixKiller
Pamiętaj Six, że to działa w dwie strony i McMahon też ściskał rękę temu złemu Brockowi, który po odejściu z WWE, po całości robił sobie jaja z McMahonlandii i jechał z góry na dół po wrestlingu. Jasne, że pieniądz nie śmierdzi (i nigdy go za wiele), ale przy dzisiejszym spadku popularności wrestlingu i lecących ratingach - wcale nie dałbym sobie ręki uciąć za to, że to akurat Lesnar pierwszy wykonał telefon do Vince'a, a nie na odwrót (tym bardziej, że McMahon od dawna miał chrapkę na Brocka i nawet kiedy ten był jeszcze pod kontraktem u Danki White'a, McMahon próbował go "podkupić" na jedną walkę, dla Takera, na WrestleManię)...
Cytat: SixKiller
Sęk w tym, że on nie musiał szukać takiej dyscypliny, bo zarobiony jednak był, a co do decyzji o emeryturze - pamiętaj Six jak poważne problemy ze zdrowiem miał Brock (przez co też wycofał się z MMA) i ile bebechów mu wycięli na stole operacyjnym. Takie rzeczy istotnie zmieniają punkt widzenia na "sprawy doczesne", tak więc do końca nie wiadomo co mógł wówczas Lesnar sobie myśleć (i dlaczego by to nie miało być: "zarobiłem co miałem zarobić. Nie będę więcej ryzykował zdrowiem"). To wszystko oczywiście gdybanie, ale przez takie sprawy wcale nie jest takie oczywiste, kto tu do kogo przyszedł z propozycją współpracy...