Recenzja ECW Extreme Rules


ECW Extreme Rules (2007)



Kiedy dotarła do mnie nowina, że WWE ma zamiar wypuścić następne DVD poświęcone ECW, to zdziwiłem się nie na żarty. Extreme Rules, bo tak brzmi jego tytuł, jest trzecim z kolei i najgorszym zarazem home video o Extreme Championship Wrestling. Co prawda nie jest to kolejne nieudane okolicznościowe DVD, jakich wiele wyszło spod rąk twórców z WWE, ale jego siła rażenia jest mocno upośledzona, gdyż wszyscy wiemy jak wyglądają obecne walki na zasadach ekstremalnych. A ich nie brakuje.

Extreme Rules można podzielić na dwie części. Pierwszą wypełniają walki z lat 1995-2001, a na drugiej zostały zawarte mecze z ostatniego zrywu, czyli z okresu 2005-2006. WWE wrzucając na jedno DVD pojedynki tak starego, jak i nowego ECW, w zasadzie postawiło między nimi znak równości, a to bardzo mi się nie podoba. Ale dzięki Bogu większość fanów nie jest ślepa, dlatego nie będzie miała problemów z zauważeniem, że extreme rules match nierówny extreme rules matchowi.

DVD składa się z siedemnastu walk, z których większość jest godna obejrzenia, a resztę najlepiej przewinąć aby sobie smaku nie zepsuć. Ową większość tworzy wszystkie osiem pojedynków z pierwszej części, jak również trzy z drugiej, a gwoli ścisłości: Tommy Dreamer & Sandman vs. Dudley Boyz (One Night Stand), Edge/Mick Foley/Lita vs. Tommy Dreamer/Terry Funk/Beulah (One Night Stand II) i Big Show vs. Ric Flair (ECW on Sci-Fi, 11.07.06). Obecności pozostałych nie jestem w stanie wytłumaczyć.

Luki między walkami są wypełnione najbardziej pamiętnymi momentami z różnych okresów działalności ECW, rozmowami prowadzących: Joeya Stylesa i Tazza oraz promami ECW Originals tudzież nowych ekstremistów. Szczególnie na pierwszy rodzaj tych przerywników warto zwrócić uwagę. W kilku/kilkunastosekundowych urywkach pokazują kawałek historii federacji, której właścicielem był Paul Heyman. Od przekształcenia się Eastern Championship Wrestling w Extreme Championship Wrestling do przeskoku Big Showa z RAW do ECW. Można je potraktować jako trailery zachęcające do bliższego zapoznania się z tradycją.

Niedosyt pozostawia natomiast zastąpienie Enter Sandmana Metalliki obecnym themem czterokrotnego mistrza ECW. Wygląda to, lekko mówiąc, niedobrze. Zwłaszcza jeśli ktoś ma przed oczami rozśpiewane Hammerstein Ballroom. Jednak można to było przewidzieć, bo już na Bloodsport – ECW’s Most Violent Matches rozpoczął się proceder podmieniania starych wejściówek przez nowe. Tak, czy inaczej to niuans nie wpływający na całość, lecz mimo wszystko rażący.

Podsumowując, Extreme Rules opłaca się zobaczyć, ale tylko do połowy. Jeżeli ktoś widział w/w walki z ONS-ów, to na części drugiej nie odnajdzie niczego ciekawego (może poza wspomnianą walką Showa z Flairem). Wszystko, co dobre i stare upchnięto na pierwszej. Tam Sandman wygląda jak człowiek, pije piwo i jara szlugi w drodze na ring, a Sabu nie psuje spotu za spotem. Innymi słowy – wszyscy w formie. No i przede wszystkim jest prawie trzygodzinna porcja niepodrobionego hardcore’u. Druga połowa jest nieporównywalnie uboższa od pierwszej, a jej obejrzenie mogę polecić wyłącznie ludziom o mocnych nerwach.

Ocena końcowa: 3/6

dodane przez SixKiller w dniu: 12-08-2007 22:43:50

Udostępnij

Komentarze (0)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy