Fajny gameplay w brudnych ciuchach - Recenzja WWE 2K25



Jak każdego marca przed WrestleManią, Visual Concepts i 2K łączą siły, by uraczyć świat gamingu nową pozycją z wieloletniej serii - bo jej początki datuje się na 2000 rok, kiedy pojawiała się pod nazwą WWF SmackDown! Tworem dedykowanym najwierniejszym fanom wrestlingu, których miłość do tej sportowej rozrywki przewyższa tę do gamingu. W przeciwnym wypadku słyszelibyśmy na okrągło bardzo adekwatne hasła, że się nie opłaca, że to to samo, zero nowości. I z tego naprawdę trudno się wybronić. Nie ma złotego środka. Przeprowadzając rewolucję w mechanikach i w silniku możesz wyłożyć się niemiłosiernie, jak zresztą Visual Concepts zrobiło w 2019 roku przy WWE 2K20. Poprawiając jedynie gameplayowe detale i dorzucając kilka świeższych akcentów, jesteś skazany na wspomnianych malkontentów. Ustalmy więc na starcie - tak, WWE 2K25 jest bardzo podobne do swojego poprzednika. Źle? Dobrze? Każdy wie najlepiej, po której stronie barykady stoi.



Gameplay - do pustej bramki



W kwestii trybów rozgrywki, jak i samej walki, wchodzimy na sprawdzony grunt. Wraca doskonale znany model sterowania, który jest na tyle wygodny i przemyślany, że ja już dawno zrezygnowałem z potrzeby corocznej rewolucji. Wszystko działa responsywnie, adaptuje się do ustawienia wrestlerów, a z kontrolerami w dwóch doświadczonych rękach generuje sporo dobrej zabawy. Nie świadczy to oczywiście o absolutnym braku błędów, ale te glitche i bugi są często podyktowane złożonością całego procesu - tak w kwestii ruchów do 8 postaci w ringu, jak i ewentualnej modyfikacji ich strojów. Tekstury tych ostatnich będą często gryźć się z ciałami bohaterów widowiska. Na to jeszcze nic nie wymyślili, czego najlepszym i regularnym przykładem są lewitujące pasy wokół szczupłych talii.



VC wraca z bardzo dobrze sprawdzającym się w zeszłorocznej edycji Ambulance Matchem i Casket Matchem, doprawiając pole naszego manewru o Bloodline Rules, Underground Match i kilka nowych plansz do bójki na zapleczu (w tym sporych rozmiarów parking). Dwa ostatnie wygrywamy jedynie przez KO i nie wprowadzają one zbyt wielu zmiennych. Taki Underground sprawia wrażenie zwykłej walki bez lin, z ludźmi wokół ringu, którzy są na tyle przezroczyści, że znikają, gdy się do nich zbliżymy. Taki zbędny bajer, który chyba czeka, aż moc obliczeniowa konsol pozwoli na generowanie większej ilości postaci i realny Lumberjack Match - bo skoro przywracamy tak martwy twór, jak wymyślone przez młodszego McMahona Underground, to czemu nie klasyczny mecz drwali?

Najświeższym konceptem będzie celebrowany po ostatniej WrestleManii Bloodline Rules Match, który zakłada regularną pomoc i interwencje kolegów - tak jak to miało miejsce przy kończeniu historii przez Cody'ego. I działa on fajnie... jeśli tylko należycie dobierzesz walczących. Widać, że jest w tym wszystkim podszyta logika, a walcząc heelowym Hoganem, na pomoc przybiegnie Ci Nash, Hall czy Syxx - super! Jeśli jesteś Guntherem, to na pewno przewinie się Kaiser, ale jeśli już weźmiesz kogoś, kto nie ma tak jasno nakreślonych przyjaciół, to uśmiech na twarzy może być dość litościwy. Mojemu CM Punkowi pomagał jakiś totalnie losowy zbiór Sheamusów i Mizów tego świata. Oczywiście nie zawsze można było ograć to wszystko na bazie logiki i autentycznych wydarzeń, więc nie uznaję tego za jakiś wielki minus całości, ale warto rozsądnie podchodzić do wyboru tej walki. Tylko wtedy będzie ona generować coś więcej niż serię interwencji w trakcie 1v1.



Ostatnią wartą podkreślenia nowością jest powrót Chain Wrestlingu, którego samouczek jest tak mało klarowny, że dopiero metodą prób i błędów pozwoli Ci wyciągnąć jakieś wnioski. Albo nie, nie ma to aż takiego znaczenia, bo nie załącza się on aż tak często, by sobie nim zaprzątać głowę - jest to ficzer, który nie wpłynie w znaczący sposób na przebieg walki. Podobnie jest z generującą emocje wymianą punchy, gdzie naszym zadaniem jest puszczenie przycisku na odpowiednim polu. Gramy tak do trzech przegranych, które często będą dyktowane złośliwym rozstawieniem wymaganego pola. Start wskaźnika niekoniecznie jest tożsamy z naszym wciśnięciem przycisku, a zaskoczeni jego ruszeniem możemy nie zdążyć zareagować w odpowiednim miejscu. Jeśli przegrasz, to głównie przez tę losowość.

Wszystko to spina się w doświadczenie przyjemne, choć pewnie pozbawione zmian, które mogłyby bardziej motywować tych, którzy wpompowali setki godzin w poprzednią edycję. Na to lekarstwa nie ma! Tym musiałby być bardziej rozwinięty i przystępniejszy tryb rozgrywki online. Jakieś ligi, drabinki, ewentualne nagrody - jak Fifa/EA FC, która z biegiem lat przeistoczyła się w zabawę po sieci, niżeli solowe granie z komputerem. A to miejsce zagospodarowano wyspą.



The Island - konsole tak, PC niekoniecznie, chciwość zawsze



The Island to nowy, hucznie reklamowany tryb, na którym miałoby się najnowsze WWE rzekomo opierać. Powiem dobitnie - oby nie, bo ten gigant runąłby natychmiastowo, a The Island to nic innego jak pazerne zaszczepienie kolejnego odłamu gry usługi w WWE 2K. Obietnica jest taka, że trafiamy na wyspę, by zaimponować Tribal Chiefowi. Tworzymy zawodnika, dobieramy mu odpowiednie statystyki/rzekomą przeszłość i ruszamy pochodzić po otwartym świecie wraz z innymi grającymi online. Niestety, już przy tworzeniu zastaniecie pierwszy zgrzyt. Overall naszej postaci wzrasta za sprawą VC pointów, czyli tutejszej wirtualnej waluty. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wpompować cały swój dobytek w tę jedną postać i wozić się z wysokim overallem, ale to może wiązać się z dodatkowym wydatkiem finansowym. W przypadku nieotwierania naszego portfela zostaniemy zmuszeni do chorych rozmiarów grindu. Jest to bardzo przykry przykład niechcianego w gamingu Pay2Win, którego ekonomia jest z premedytacją zepsuta u podstaw. Za walkę dostaniesz 180 VC, a przykładowe buty dla Twojego zawodnika znalezione w sklepie kosztować będą... 18.000! To nawet nie jest zabawne.

We wszystko wplątany jest wątek fabularny, którego sposób przedstawienia w formie obrazkowej raczej nikogo nie rozkocha, a na domiar złego dostaniecie tylko pierwszy rozdział tej przygody. Cała reszta przyjdzie z czasem, więc nie dość, że to danie jest popsute, to jeszcze niedogotowane! Duża wpadka związana z Wyspą przechodzi również na wykluczenie graczy PC-towych, którzy o nowym trybie mogą zapomnieć. Uspokajam, nie będziecie mieli za czym przesadnie tęsknić, ale sam fakt wycięcia trybu jest zawsze kontrowersyjny i po prostu słaby. W dobie popularnego crossplayu czuję, że ktoś nie dojechał ze standardami. Nie wiem, czy chcieli usprawnić tym samym działanie online, które zawsze u nich kulało i mogłoby być dodatkowo zaburzone przez różne specyfikacje PC-towych sprzętów. Z drugiej strony, idąc tym wygodnym tokiem rozumowania, to w ogóle granie multi na komputerach byłoby nieosiągalne. The Island miał być ostoją, a wyszedł największy bubel z zestawu.



Roster - idziemy w złym kierunku?



Gonienie niemożliwego zaczyna zbaczać z kursu, jeśli chodzi o roster. Mam wrażenie, że każda kolejna edycja skłania mnie do słów, że to największy w historii, ale czasami zaczyna się to rozmijać z jakością. Doceniam ogromny nacisk na NXT, bo nawet Ashante "Thee" Adonis załapał się do gry, ale usilne pchanie nas do kreatora postaci i próby uprawomocnienia naszych (po)tworków w głównym rosterze mi się nie podobają. W gry z tej serii gramy głównie dla znanych gwiazd. Można się oszukiwać, że jest inaczej, ale w takim wypadku każda inna gra z dobrą mechaniką walki, jak jakieś Fire Pro Wrestling World, byłaby chętniej ogrywana. A nie jest, bo tak jak Fifa ma przewagę licencji i boleje przy jej stracie, tak jest i tutaj. Przeglądając tutejszy roster, wyskakują mi tam jakieś dziwolągi, które nie mają racji bytu. Tak jeśli chodzi o ich prawdziwość, jak i zdjęcie przybliżające ich sylwetkę. Raz Eddie Guerrero, a zaraz EL MAGO JR. Po co mi to? Inna sprawa, że nie dla wszystkich realnych postaci zdjęcia zostały dowiezione, co już uznaję za czyste lenistwo. Co stało na przeszkodzie, by przedstawić autentyczną, a nie grową, sylwetkę Alundry Blaze?! Skaner się popsuł? Nie liczcie też na odświeżonego, heelowego Nakamurę, bo ten uraczy was swoją face'ową wersją. Z całym szacunkiem: już trochę czasu trwa jego przejście na ciemną stronę mocy. Wypadało zaktualizować. Osobiście życzę sobie i wszystkim MNIEJSZEGO rosteru. Tyle że teraz strach byłby wycofywać się z tych wszystkich hasełek promocyjnych, bo to ładnie brzmi marketingowo i jeszcze ktoś by się obraził, że mu zabrali archiwalną wersję wrestlera X, której i tak nie ruszy!



Wracam do tworzenia, odhaczając MyRise



Zostawmy jednak coś, co można uznać za detal. Gry wrestlingowe muszą mieć najbogatszy kreator ze wszystkich gier, ale powinny one mieć swoje miejsce gdzieś na dedykowanym uboczu. Rozumiem potrzebę tworzenia postaci na rzecz kariery w MyRise, choć AEW Fight Forever pokazało, że da się jej uniknąć - mniejsza o tamtejszy sposób wykonania. Chciałbym rozegrać jakąś alternatywną, stworzoną na potrzeby gier historię, bez konieczności tych wszystkich przebieranek. Zakładam, że to najbardziej zajawia młodszych fanów, ale zawsze dopuszczałbym alternatywę wyboru kogoś z nizin NXT. On też na karierę zasłużył! A tak w najnowszym MyRise stworzysz nie jedną, a dwie postaci! Jedna szybko się wmiesza w story z inwazją NXT, a druga przyjdzie z odsieczą. Koniecznie będą to przedstawiciele obu płci, żeby podkreślić nową funkcję nikomu niepotrzebnych intergender matchy. Ciekawa decyzja ze strony WWE, bo w programach jeszcze jej nie celebrują - w tak medialnym programie zawsze będzie niosła ze sobą dużo smrodu i kontrowersji. Może ma to nas nastawić na otwarte drzwi do ewentualnego Rhea Ripley vs Dominik Mysterio w przyszłości? Albo przypomnieć nam, jakim dominatorem w męskim świecie potrafiła być Candice LeRae w dawnych czasach PWG. Tak czy siak - tworzenia w MyRise pod dostatkiem. A przy tak nędznych i bezbarwnych theme songach dla nas przygotowanych, wręcz się odechciewa. Trzeba kraść od wszelkich zwolnionych Corbinów, co się da. Pielęgnować ich muzykę, póki jest, bo za rok już jej nie będzie. Skoro Visual Concepts tak mocno dba o wygląd postaci, to dobrze by było zadbać również o prezentację. Wrzucić theme songi ludzi, którzy niekoniecznie w grze występują. Nawet jakieś archiwalne, które niosą ciekawsze brzmienie niż to generyczne brzdąkanie.

Swoją drogą - rozbawiła mnie prośba 2K o nie spoilerowanie przebiegu fabuły MyRise, bo jest ona tak oczywista, że naprawdę musiałbym oglądać to od wczoraj, żeby nie wyczuć. Lidera stajni wskazałem po 15 minutach gry.



Sam przebieg odbywa się w znany sposób. Walka - rozdanie punktów doświadczenia - suche gadki na zapleczu/w ringu. O ile nie będę się czepiał opcji dialogowych, tak sposób ich dostarczenia powinien nieść więcej emocji. Tu czułem, jakby AI odpowiedzialne było za głosy gwiazd, a naszej nowej perełce też nikomu się nie chciało nic nagrywać. Wszystko jest puszczane z offu. Dograne i nałożone. Każą proma robić jakimś młokosom z LFG, to niech się oni wykażą na tym polu. Głosu ich nikt jeszcze nie zna, a przynajmniej byłyby w tym jakieś emocje. Czasami chyba zapominają w tym studiu, na czym ta rozrywka w ogóle polega.



Na szczęście nie zapominają, żeby gwiazdy WWE przypominały te z ekranu Netflixa. Graficznie to naprawdę trzyma solidny poziom. Wszelkie uszczerbki na zdrowiu są widoczne, a niektóre modele zaliczyły autentyczny skok jakościowy. Widać, że ktoś przysiadł do włosów u kobiet. Prezentują się zdecydowanie lepiej niż w poprzednich latach, choć z twarzami niekiedy szli po linii najmniejszego oporu. Cora Jade wygląda jak randomowa dziewczyna, która tylko czasami łapie kontakt z autentyczną wrestlerką, ale już nad taką Tiffany ktoś ewidentnie się pochylił. Zasada jest przeważnie jedna - im popularniejsza postać, tym większe prawdopodobieństwo, że model dowiezie. Tam ewidentnie doszło do debaty, co się opłaca robić, a co można olać/przekopiować. Jey Uso dostał swoją Yeetową wejściówkę, która wygląda bardzo dobrze, ale już Gunther został przeniesiony żywcem z 2K24. Tu nawet każdy kadr się zgadza - chyba, że sam nim zaczniesz manipulować, co w grze jest dostępne.

Sami sobie nabroili wielkością rosteru, to teraz niech się nie dziwią, że takie kwiatki rzucają się w oczy. Nie będę przesadnie marudził, bo wiele elementów doceniam, ale jest jedna rzecz, która mnie bardzo mocno zdziwiła i zaniepokoiła. Przecież ten Cody naprawdę mógłby być lepszy/wyraźniejszy. Akurat to w tej chwili jest wasza największa gwiazda, a ja widzę, że chociażby The Rock dostał bardziej dopieszczone traktowanie - minus kamizelka Final Bossa z ostatniej WMki, która wygląda, jakby się do niego przykleiła.



I'm a Paul Heyman Guy



Oczywiście wniosek takiej faworyzacji może być tylko jeden - najnowszy Showcase. Tryb, który moim zdaniem winduje tę edycję WWE 2K ponad inne. Powód, dla którego warto te kilka godzin poświęcić i jednocześnie dowód, że nam bardziej na rękę granie prawdziwymi wrestlerami i odgrywanie ich (często znanych nam) historii niż pisane na kolanie, suche MyRise.



Tryb na tapet bierze legendarne drzewo genealogiczne z wysp Samoa, a za jego przedstawienie odpowiedzialny jest sam "The Wise Man" Paul Heyman - związany z wieloma członkami rodziny przez lata. I to on buduje całą aurę widowiska. Podczas gdy inni traktowali SWOJE Showcase jak jakąś smutną konieczność i biadolili coś pod nosem na potrzeby cutscenki, Paul w znany sobie sposób opowiada. On tak nakręca nas na dany pojedynek, że aż chce się w to zagrać. Niezależnie czy znasz dany bój, czy nie, Ty chcesz go przeżyć, odtworzyć, a nawet zboczyć z kursu. Showcase nietypowo dla siebie potrafi zmieniać bieg historii na swoje Bloodline'owe potrzeby, co mimo wszystko przyjąłem z otwartymi rękoma. Zmusiło ich to do budowania wszystkiego na silniku gry, czyli tak, jak było i być powinno. Ostatnimi czasy wkradło się tam pewne lenistwo i doskonale pamiętam, że te kluczowe momenty pojedynku były nam puszczane w formie filmiku. Był to bardzo chybiony zabieg, bo jak chciałbym sobie obejrzeć tę walkę, to bym sobie ją po prostu włączył. Dochodziło do absurdalnego zaburzenia balansu między oglądaniem a graniem. Tu na szczęście nie ma o tym mowy.

Showcase dobrze zaczyna, fajnie kończy i nawet nie będę się czepiał doboru walk, bo przecież nie jest tak, że Samoańczycy zawsze stali u szczytu, jak obecnie Roman Reigns. Jeśli mógłbym mieć jakieś zastrzeżenia, to o wygodnictwo twórców i nie tworzenie adekwatnych aren na potrzeby prezentowanych tu walk. Zamiast zadbania o te klasyczne hale, wrzucają tu czasami starszych zawodników do wystroju WWE Day 1 z dopiskiem Raw. Nie wiem, czy doszła do nich notka, że to PPV/PLE było z okazji 1 stycznia i Nowego Roku, a nie początków istnienia fedki.



And That's the Bottom Line



W najnowszej edycji dostaniecie bardzo dobre Showcase, kilka nowych pojedynków i zestaw oczywistości. MyRise, gdzie z wiekiem zbrzydnie wam ten nacisk na tworzenie wrestlera, te śmieszne karty, których boję się klikać, żeby 2K nie przeprowadziło inwazji na mój portfel i okrutnie zaśmiecony roster customami - nie fajnymi, stworzonymi przez pasjonatów na bazie autentycznych wrestlerów, a kosmoludzików z odmętów niepamięci i gamingowego paździerzu. Jest też GM Mode, któremu wciąż bardzo daleko do pragnień domorosłych managerów, ale z jakimiś mikro udogodnieniami. Szkoda, że dość pokracznie wychodzi łączone PLE, gdzie zamiast budować swoje story, wysyłamy zawodnika na pojedynek z kimś reprezentującym rywala. GM miał pobudzać fantazje i pozwolić nam być bookerem, a zamienia się w komórkową grę rywalizacyjną o karty przeszkadzające tworzenie rywalowi.

Gameplayowo WWE 2K25 trzyma poziom poprzednich gier Visual Concepts. Wciąż to walki powinny być dla wszystkich najważniejsze, a na tym polu prezentuje się to solidnie i bawiłem się w ringu bardzo dobrze. Wypadałoby zadbać o długowieczność ich gier za sprawą jakiegoś przemyślanego modułu online, a nie tego wyspiarskiego festiwalu pazerności, oraz nie lekceważyć drobnostek, bo z takim podejściem można się łatwo zagalopować i rozleniwić. Są tu rzeczy, które nie wymagają aż tak wiele pracy, a jedynie chęci, których Visual Concepts czasami nie przejawia. Jakby nadrzędne było kuszenie DLC i mikropłatnościami typowymi dla 2K.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie CENEGA Polska

dodane przez N!KO w dniu: 13-03-2025 14:24:07

Udostępnij

Komentarze (0)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy