Po raz kolejny Vince McMahon Jr. wszedł na nowy grunt wraz z Cyndi Lauper i Davem Wolffem, i stworzył najgorętsze wrestlingowe wydarzenie w Nowym Jorku. Niecały miesiąc wcześniej wspomniane trio połączyło rockandroll i świat wrestlingowy w MTV, a teraz chciało poszerzyć swoje horyzonty tworząc największe show wrestlingowe w historii. To trio bazowało na pieniądzach McMahona i jego zawodnikach. Natomiast Lauper i Wolff wykorzystywali swoje znajomości w przemyśle rozrywkowym, aby zrobić swego rodzaju Super Bowl wrestlingu. Przełomowy event miał odbyć się w samym sercu Nowego Jorku w Madison Square Garden 31 marca 1985 roku. W main evencie byłem ja i Hulk Hogan. Jednak ta walka miała się różnić od tej w MTV. Hogan i ja nie mieliśmy zmierzyć się jeden na jednego. Miała to być wojna tagteamowa. Oficjele WWE musieli znaleźć dla mnie partnera do zbrodni, ponieważ mój ochroniarz w tym czasie - Ace (Bob Orton), mój wielki przyjaciel, miał rękę w gipsie. W jego miejsce został wybrany niesamowity atleta i zawodnik "Mr. Wonderful" Paul Orndorff. Mieliśmy walkę przeciwko Hoganowi i jego koledze, aktorowi Mr. T.
Swój pierwszy smak wielkości WrestleManii poczułem, kiedy Vince urządził konferencję prasową w Rockefeller Center na kilka tygodni przed galą. Spóźniłem się trochę i muszę przyznać, że nie byłem na to przygotowany. Nie zdawałem sobie sprawy z rozmiarów tego, w co wszedłem. W korytarzu zaczepiło mnie dwóch ludzi z działu artystycznego McMahona i kazało mi trzymać dwa pomalowane zdjęcia Mr. T. Nie miałem zielonego pojęcia dlaczego każą mi je trzymać i o co w tym wszystkim chodzi. Jeszcze bardziej się zszokowałem, kiedy otworzyłem drzwi i wszystkie błyski aparatów uderzyły mnie w twarz. Po chwili, kiedy mój wzrok powrócił do normy, zauważyłem po lewej stronie pokoju podwyższenie i podium, gdzie Vince McMahon Jr., Hulk Hogan, Mr. T. i Paul Orndorff odpowiadali na pytania tłumu dziennikarzy. Zauważyłem także tabliczkę na stoliku obok nich z napisane "Rowdy Roddy Piper". Zanim udało mi się wśliznąć na moje krzesło bez przeszkadzania, Mr. T. wstał, napiął bicepsy naprzeciw mnie i powiedział swoim tonem - "Żal mi Was, głupcy!" Gwiazdor serialu "Drużyna A" miał jeszcze jeden metalowy pręt ze sprężynami, który ściskał w dłoniach. I kiedy tak stał napinając mięśnie, podszedłem do niego, ścisnąłem głowę i chłodno powiedziałem - "Ojej, jak dla mnie miękkie." Potem, dla lepszego efektu, poczochrałem jego irokeza na głowie. Doprowadziło to do tego, że ja i Mr. T. zaczęliśmy od złej strony. Nie wiedziałem, że nie miałem go dotykać, a zwłaszcza po głowie. To naprawdę go wkurzyło, ale bądźmy szczerzy, nie przejmowałem się tym. To był mój żywioł i moje miejsce pracy. On był tylko na przejażdżce. Mr. T. zniechęcił się do mnie, a ja czułem, że narasta pomiędzy nami dwoma problem.
Sprawy zaczęły mieć się gorzej, kiedy Vince i jego ludzie chcieli, abym został spinowanym w main evencie, co doprowadziłoby do zwycięstwa Hogana i Mr. T. Po raz drugi w ciągu kilku miesięcy musiałem odmówić porażki, zwłaszcza dla "obcego", którego oni wrzucili do naszej kultury. Powody odmowy były czysto biznesowe. Jeżeli miałbym się podłożyć temu klaunowi, to gdzie znalazłbym się następnym razem, gdyby sprowadzili innego obcego do naszego świata? Gdyby Mr. T był jednym z naszych chłopaków, nie miałbym z tym żadnego problemu. Moje myślenie było proste. Jeżeli weźmiesz kogoś z zewnątrz, kto ma tylko zawalczyć na jednej gali, to dlaczego mam mu się podłożyć a potem pozwolić, aby powrócił do swojego świata i śmiał się za moimi plecami traktując nasz świat, jako jeden wielki żart. W moich oczach wyglądało to bardzo źle tak, jak w zasadach, którymi się kierowałem. Cóż, moje niezadowolenie przeniosło się do szatni. Vince poszedł do Orndorffa, ale Paul powiedział mu dokładnie taką samą rzecz. No i mieliśmy wielką walkę, w której nikt nie chciał się podłożyć intruzowi.
Vince podjął ostatni wysiłek w celu przekonania mnie do zmiany zdania. McMahon ponownie zapytał czy nie podłożę się Mr. T. Jednak ja trzymałem się swojego zdania i powiedziałem, że to zły pomysł, po czym odmówiłem. Zasiałem także w jego głowie pewną rzecz. Zapytałem go - "Kto zarobi dla Ciebie więcej pieniędzy: Hulk Hogan vs Roddy Piper czy Hulk Hogan vs Paul Orndorff?" Vince wyszedł i udał się do Paula, który powtórzył wszystko co powiedziałem. Jednak ja o to nie dbałem. Znałem swoją wartość w tym sporcie i wiedziałem, czym był kodeks etyczny w wrestlingu, a także nie miałem zamiaru pozwolić McMahonowi czy komukolwiek innemu, aby robił ze mnie głupca i durnia w naszej profesji. Kilka tygodni później odbyła się druga konferencja w Rockefeller Center, gdzie doszło do ponownego spięcia między mną a Mr.T. Wszedłem na metrową scenę i po dziś dzień myślę, że zostałem wystawiony, ponieważ w trakcie mojej przemowy Mr. T. oślepił mnie i kopnął. Obaj spadliśmy ze sceny w tłum dziennikarzy z całego świata. Aparaty po raz kolejny zaczęły szaleńczo błyskać, a fotografowie otoczyli nas i pchali się jeden przez drugiego, aby mieć lepsze zdjęcia naszego turlania się po podłodze. Kiedy ochrona doskoczyła i rozdzieliła nas, byłem tak wkurzony, że miałem problemy z widzeniem. Niebieskie punkciki, które tańczyły ponownie przed moimi oczami, były fleszami aparatów, ale te czerwone to była złość, która kipiała we mnie po wybryku Mr. T. Nawet po rozdzieleniu, wciąż chciałem zabić tego gościa. Oczami rozwścieczonego ogiera spojrzałem na Mr. T mając nadzieję, że to on przyjdzie po mnie, ale ochrona nie dała nam szansy na drugą rundę. Po prostu wyrzucili mnie za drzwi. Cała ta sprawa naprawdę mnie wkurzyła. Następnym razem, jeżeli miałbym znów z nim problem, to miałem się z nim rozprawić za zamkniętymi drzwiami w szatni - nie na widoku publicznym, w blasku fleszy i kamer.
Na następnej konferencji, zorganizowanej przez satelitę, Mr. T. i Hulk Hogan byli w Los Angeles, a ja z Paulem w Nowym Jorku. Na konferencję na Zachodnim Wybrzeżu, Mr. T. wyszedł ubrany w kilt i miał gumowego kurczaka w ręce, po czym powiedział dziennikarzom - "To wszystko, czym jest Piper. Jest kurczakiem, który nosi tę śmieszną sukienkę. Szkoda mi tego frajera." Potem próbował oberwać kurczakowi głowę, ale to był gumowy kurczak, którego można było rozciągać we wszystkie strony. Żal mi było tego głupca, który próbował zrobić wrażenie. Ostatecznie postawił kurczaka na ziemi i nacisnął nogą na jego głowę, próbując go rozwalić na strzępy, ale kurczak nie ustępował. Na koniec wziął kurczaka i rzucił nim będąc mocno sfrustrowanym. Aby tego było mało, kolejnym problemem Mr. T. było to, że ja byłem w Nowym Jorku i przez satelitę widział, jak śmiałem się z niego przez cały czas.
Następnym razem, kiedy widziałem Mr. T., to było tuz przed WrestleMania w Nassau Coliseum. Czekałem na niego, a on o tym wiedział. Przyszedł ze swoim managerem, Peterem Youngiem, a ja zapytałem czy mógłby nas zostawić samych, bo miałem osobistą sprawę. Razem z Mr. T. poszliśmy do pokoju i zapytałem go, co on do cholery próbował zrobić. Powiedział, że to nie miało nic znaczyć, a on próbował tylko wzbogacić pokaz. Wytłumaczyłem jemu, żeby takich rzeczy więcej nie robił dopóki tego nie ustalimy wszyscy razem z wyprzedzeniem. Dodałem także, aby nie próbował wzbogacać show, ponieważ nie miał pojęcia co i jak ma powinien zrobić. Opuściliśmy pokój po naszej rozmowie, a ja wiedziałem tam i wtedy, że zmieszałem go przed walką. Miałem szczery zamiar wykonać backsuplex jego głową na podłogę. Przez te wszystkie wydarzenia prowadzące do WM, musiałem pokazywać, jak bardzo nie lubię tego gościa. Teraz musiałem to pokazać na gali.
Animozje pomiędzy całą naszą czwórką z main eventu narastały z każdym dniem. Mr. T. nie mógł się doczekać, aby dać mi lekcje w ringu, a ja nie mogłem się doczekać, aby wykonać suplex temu gadatliwemu aktorowi. Orndorff nie był zadowolony z tego, że Vince kazał mu się podłożyć tej nocy, a Hogan odczuwał te same uczucia, które mu towarzyszyły zawsze kiedy walczyliśmy przeciwko sobie, a teraz może bardziej zważając na to, że odmówiłem podłożenia się intruzowi. Wszystkie plotki o mnie nie chcącym się podłożyć narastały i narastały, a nie były uzasadnione, ale nie było czasu na tłumaczenie tego komukolwiek. Ale to także był pewien punkt kodeksu. Nigdy nie obgadywałem nikogo za jego plecami, a byłem pierwszy, który potrafił powiedzieć to komuś prosto w twarz!
Tuż przed WrestleManią byliśmy z Mr. T. w magazynie razem z Vincem, a bookerzy próbowali nauczyć Mr. T. podstawowych ruchów np. jak blokować. To sprawiło, że moja niechęć do tego gościa wzrosła jeszcze bardziej. Byłem już zły, że Vince pytał czy bym mu się nie podłożył, ale teraz widziałem, że Mr. T. nie znał nawet podstawowych rzeczy o wrestlingu. To naprawdę mnie obraziło. Jakby tego było mało, McMahon wziął mnie do narożnika i zapytał ponownie czy nie zrobiłbym czegoś, czego wcześniej odmawiałem - podpisał kontrakt. Wciąż trzymałem się mocno swojego zdania w tym punkcie, odmawiając złożenia swojego podpisu na wykropkowanym miejscu. Po dziś dzień Vince zaskakuje mnie, kiedy pyta - "Hej, Hot Rod, czy możemy pogadać przez chwilę?" Powodem dla którego Vince nazywa mnie Hot Rod jest fakt, że ta ksywa przylgnęła do mnie zanim jeszcze przyszedłem do WWF, a Vince zarejestrował ją jako znak towarowy, mając nadzieję, że kiedyś mu się to obficie zwróci. Wciąż mówi do mnie Hot Rod zamiast Roddy Piper, ponieważ zawłaszczył sobie to imię i było ono częścią prania mózgu, które urządza swoim wszystkich wrestlerom, aby pokazać kto ma władzę - on sam zawłaszczył sobie Hot Roda. Oczywiście zawłaszczył sobie tą ksywkę, ale nie udało mu się za żadne skarby zawłaszczyć mnie. Byłem odporny na niego i jego taktyki, dlatego byłem ostatnim zawodnikiem z oryginalnej grupy, który podpisał kontrakt z WWF.
Razem z Vincem siedliśmy w tym magazynie na dwóch skrzynkach, aby pogadać o biznesie. Nie miałem żadnych pomysłów o czym on chce gadać. Może to miało być o walce. Jedyne co mi przychodziło na myśl to to, że poprosi po raz kolejny, abym podłożył się jakiejś gwieździe TV, która nawet nie ma pojęcia jak się walczy. No i do tego zaczęła boleć mnie dupa od siedzenia na tych pieprzonych skrzynkach. Nie mogłem się więc doczekać zakończenia. Vince otworzył wtedy walizkę i położył przede mną kontrakt. Spojrzałem na niego, a on na mnie po czym nastąpiło kilka sekund ciszy. Przerwał ciszę i powiedział - "Hot Rod, wiesz, że pewne rzeczy się zmieniają, a ja nie mogę mieć Ciebie na WrestleManii dopóki nie podpiszesz tego kontraktu." Wziął mnie przez zaskoczenie. WrestleMania była za niecały tydzień, a ja jak szalony biegałem i promowałem tą całą galę, pomagałem trenować Mr. T. a Vince uderza we mnie takim czymś? Spojrzałem na niego i powiedziałem - "Ty popierdoleńcu!" Zaczął się śmiać i dodał - "Co? Nie możesz od tego uciekać bez końca, Hot Rod." W taki oto sposób sprawił, że podpisałem kontrakt z WWF. Nieszczęśliwie, nie mogłem od tego uciekać tak, jak wcześniej, ale po chwili się uspokoiłem. Lubię Vince'a i wiem, że on także lubi mnie na swój sposób. Była w tym jakaś chemia, nawet wtedy kiedy nie widzieliśmy się bezpośrednio.
Później Vince zaprosił naszą czwórkę do biura tak, jak bookerów i resztę osób, aby omówić scenariusz walki. Powiedziałem, że znam dobry sposób, aby to zrobić. On odpowiedział - "No cóż, Hot Rod, jest więcej niż jeden sposób, aby to zrobić." Dodałem, że jest tylko jedna odpowiednia droga, aby to zrobić porządnie. Wiedziałem to, bo pracowałem w wielu różnych miejscach i widziałem wiele rzeczy. Powiedziałem, że jedynym sposobem, aby to zrobić z Mr. T i tym samym utrzymać naszą wiarygodność i wartość, było utrzymanie tego w ryzach tak ciasno, jak to tylko możliwe. Nie mogliśmy pozwolić Mr. T. na wykonywanie punchy, bo wyglądałyby naprawdę źle. Wiedziałem, że jak walka wyjdzie kiepsko, to gala okaże się katastrofą. Nie mogliśmy pozwolić sobie na jakiekolwiek błędy. Musieliśmy zrobić to gładko i ewentualnie pozwolić na zmianę z Hoganem, co do którego mieliśmy pewność, że odpowiednio nadrobi błędy. Błędy nie miał prawa się jednak pojawić.
31 marca wreszcie przyjechałem a Madison Square Garden żyło i miał się dobrze. Pamiętam, jak będąc w limuzynie czułem tą elektryzującą atmosferę na zewnątrz areny. Były tam tysiące krzyczących fanów wrestlingu na ulicach, dlatego musieliśmy okrążyć kilka razy budynek, aby dostać się do środka. Po chyba piątym okrążeniu, kierowca limuzyny zwrócił uwagę nowojorskiego policjanta, który patrolował okolicę na koniu, powiedział kogo ma w aucie i że potrzebujemy pomocy w dostaniu się do środka. Zanim zdecydował się nam pomóc, wpadł na "świetny" pomysł, aby powiedzieć najbliższym fanom kto jest w limuzynie - "Hej, tutaj jest Roddy Piper!" No cóż, to wprowadziło fanów w szał. Wieści rozeszły się wśród fanów, jak plaga i tłum zaczął walić w moją limuzynę. Ostatecznie, przed zniszczeniem mojej limuzyny przez fanatyków, policjantowi udało się sprawić, że drzwi garażu się otworzyły, a my wjechaliśmy do środka. Minutę po tym musiałem porzucić tylne siedzenie auta i udać się przed tysiące szalonych fanów wrestlingu. Kiedy już wszedłem do MSG - to wyglądało ono, jak Academy Awards. Były tam wszystkie możliwe gwiazdy. Witałem się z Liberance, The Rockettes, Andym Warholem i wieloma innymi. Warhol nawet zboczył z trasy, którą szedł, aby przywitać się ze mną. Miał ze sobą małego chłopaka, ale będąc szczerym, nie wiedziałem wtedy kim Andy Warhol był. I wtedy ten dzieciak zaczął robić zdjęcia. Kiedy zrozumiałem, że nie robi zdjęć mi i Andy'emu, a moim wrestlingowym butom, zdecydowałem, że mam już dość. Nie rozumiałem co się dzieje i nie chciałem czekać, aby się dowiedzieć, więc powiedziałem, że mam walkę i muszę iść się przygotować.
Zaraz po tym, jak odszedłem od Warhola, spotkałem Vince'a McMahona stymulującego salę. Aura podekscytowania i nerwowości znajdowała się w głowie wielkiego szefa WWF i wyglądał, jak jeleń w świetle reflektorów. To był pierwszy raz, kiedy widziałem McMahona białego jak ducha i tracącego mowę. Prasa poszła nawet za nim mając nadzieję, że usłyszą jakieś słowo, może dwa przed galą, ale Vince był w tym czasie w innej strefie - Twilight Zone! Reporterzy podchodzili do Vince'a i zadawali mu gorące pytania - "Czy wrestling jest prawdziwy czy sztuczny?", a on odpowiadał - "Uhhh, Nie wiem?" Dobra droga Vince! Jednak prawda musi być przyznana - Vince miał tej nocy sporo problemów. Nie tylko ważyła się przyszłość jego federacji i późniejsze sukcesy, ale także jego całe życie było na szali. To było dla niego - być albo nie być - więc szczerze rozumiem jego obawy. Jednak na półtorej godziny przed podniesieniem kurtyn tego historycznego wydarzenia, nie mogłem już tego znieść! Złapałem go i powiedziałem - "Siadaj! Doprowadzasz nas wszystkich do szału! To tylko kolejny mecz!"
W tym samym czasie, kiedy trzęsłem Vincem, Mr. T i jego dwie limuzyny próbowały wjechać do MSG. Aktor próbował pokonać te same drzwi, którymi ja wjechałem wcześniej, jednak ochrona nie chciała wpuścić dwóch. Nie zważali na to kto w nich był. Mieli rozkaz, aby wpuścić tylko jedną limuzynę. No i wtedy Mr. T odwrócił się do "Mr. Hollywooda" i powiedział, że jeżeli obie limuzyny nie wjadą, to on sobie stąd pójdzie. Hogan zamienił kilka słów z personelem i drzwi bramy się otworzyła dla obu aut. Powiedział wtedy Mr. T, że ma się nigdzie nie ruszać. Po czym zaciągnął tyłek noszącej złote łańcuchy gwiazdy TV do MSG. Ostatecznie Mr. T znalazł się w arenie i mogliśmy rozpocząć przygotowania, ale on zaczął oddychać przez maskę tlenową. Zrozumiałem, że ma on jakieś problemy fizyczne i musimy się przygotowywać bez niego. Jednak nie wiedziałem, że on to robił, aby się przygotować do walki. To był element jego "treningu." Co za loser! Zacząłem także myśleć, że będzie potrzebował czegoś więcej niż tylko maski tlenowej, kiedy się za niego zabiorę!
Nadszedł wreszcie czas, aby rozpocząć galę, a ja nigdy nie zapomnę jak to wywołało szum, hałas i wrzask tłumu widzów, kiedy wyszliśmy na sam środek ringu - dwadzieścia tysięcy krzyczących fanów zostało wpakowanych do najbardziej znanej areny na świecie! Miałem wrażenie, że elektryzująca moc fanów mogłaby oświetlić całe Times Square, Broadway i jeszcze kilka innych miejsc. Mówiąc o Broadway'u - wszelakie gwiazdy ściągnęły, aby być świadkami tworzenia historii w wrestlingu - Frank Sinatra, Gloria Steinem, Rod Stewart, Dr Ruth Westheimer, Andy Warhol, Liberace, Twisted Sister, Little Richard, Dick Clark, The Rockettes - to tylko czubek listy gwiazdy, które przybywały. A kiedy dostaliśmy się między liny, Muhammad Ali, który był sędzią specjalnym tej nocy, stał tam, aby nas powitać. Jedyne o czym mogłem myśleć wtedy to moment sprzed kilku lat wcześniej z Los Angeles, kiedy przerzuciłem go przez biodro podczas jego treningu przed walką i miałem nadzieję, że nie będzie chciał się zrewanżować tej nocy. Myślę jednak, że byłem bezpieczny, ponieważ poznałem go innym razem na konferencji prasowej przed WrestleManią i powiedziałem jemu - "Ostatnim razem kiedy Ciebie widziałem, przerzuciłem Ciebie przez biodro na Twoją dupę!". On spojrzał na mnie i zagryzł wargi tak, jak to zwykle robił. Podczas jednego momentu w trakcie walki, zszedłem z ringu na podłogę i znalazłem się w dość trudnym położeniu. Hogan także zszedł z ringu na podłogę, więc kiedy odwróciłem się od Hogana, aby odejść znalazłem się naprzeciw Muhammada Ali. Chciał mi sprzedać jego szybkiego puncha, jednak spudłował, a ja musiałem zdecydować, którą drogą pójdę - przez Aliego czy przez Hogana? To była prawdziwa decyzja o przetrwaniu. Zdecydowałem, że bezpieczniej będzie pójść przez Hogana.
Walka okazała się pełnym sukcesem - większym niż sobie tego życzył Vince. Jednak szybko zrozumiałem, jak bardzo moje wysiłki na WrestleManii były niepotrzebne. Walka zakończyła się kiedy Orndorff podłożył się w wyniku interwencji dwóch zawodników, a byli to - Jimmy "SuperFly" Snuka i "Cowboy" Bob Orton. Doprowadziło to do opuszczenia ringu przez Hogana i Mr. T jako zwycięzców tak, jak chcieli wszyscy. Zaraz po gali odbyła się wielka impreza dla Hogana i T. z szampanem i dobrym żarciem, a dla przegranych nic nie było (to taka amerykańska tradycja). Orton i ja poszliśmy do szatni, aby wziąć prysznic i niedługo po tym, jak wyczyściliśmy się z krwi i potu z walki, zwycięzcy udali się na kolejną imprezę. Po wysuszeniu się i posiedzeniu trochę samemu - poza irytującym sprzątaczem, który chciał, abyśmy wyszli, żeby mógł posprzątać - udaliśmy się do naszych zaparkowanych limuzyn. Ku naszemu zdziwieniu, nie było ich tam, gdzie być powinny. Poszliśmy zatem na okrągły podjazd na dole MSG mając nadzieję, że auta tam będą, ale tam nie było nikogo poza grupką hardcorowych fanów. Jedyną znajomą osobą był policjant na koniu, który pomógł nam się dostać do budynku przed galą. Zapytaliśmy go, czy mógłby nam zamówić taksówkę, ale on z typowym zachowaniem nowojorskim, że musimy sami sobie to zrobić. Kiedy to mówił, koń zaczął się zwalać tuż przed naszymi oczami. Bob Orton, który płonął złością, kiedy zobaczył pierwszy kawałek gówna wychodzący z końskiego zada powiedział - "Gówno" - tuż przed jego opadnięciem na ziemię. Kolejna część spadał i Orton znów powiedział - "Gówno". Za trzecim razem było dokładnie tak samo.
Pomówmy o nieporozumieniu. Dlaczego tam nie było limuzyn dla nas i dlaczego koń srał naprzeciw mnie? I gdzie kurwa byli pozostali ludzie? Dwie godziny wcześniej byliśmy najgorętszym towarem w Nowym Jorku, a teraz staliśmy w środku Madison Square Garden patrząc, jak koń wydala swoje odchody! To pokazywało, jak bardzo dbali o nas członkowie federacji, jak ważni byliśmy dla tego biznesu. To było największe wydarzenie w historii wrestlingu, a nasza dwójka odegrała w nim wielka rolę, ale na sam koniec pozostawiono nas samych! Jeżeli spojrzycie na kasety z tego historycznego wydarzenia, wszyscy zaczynając od kandydatki na wiceprezydenta USA - Geraldine Ferraro, a kończąc na Westheimerz, mówili "Roddy Piper, dostaniesz za swoje!" Wtedy nie wiedziałem, że będą mieli rację na tak wielu płaszczyznach. Na pewno dostałem swoje tej nocy - w obu przypadkach - w ringu i poza nim!
Kiedy wszystko się już wydarzyło, to tak naprawdę kto pociągnął WrestleManię I? To nie jest tajemnicą, że wypchnęli do tego Hogana, dając mu największy kredyt zaufania i organizując pomeczową imprezę na jego cześć. Jednak szczerze wierzę, że także ja odegrałem wielką rolę w odniesieniu sukcesu. Położyłem swoje życie, swoje zdrowie i swój tyłek na szali, a gdyby trzeba było to umarłbym w ringu, aby WM odniosła sukces. Co dostałem na sam koniec? Nic. Żadnej limuzyny. Żadnej imprezy. Żadnego podziękowania. Pozostałem sam, kiedy Hogan i reszta załogi piła i jadła na rachunek McMahona. Wielki czynnik zazdrości przemawiał wtedy przeze mnie. Jednak, jak starzy ludzie mawiają - "Sympatię (sympathy) możesz znaleźć w słowniku pomiędzy gównem (shit) a samobójstwem (suicide)". To cały czas pałęta mi się po głowie, kiedy wspominam tamą sytuację.
Po wszystkim, jeżeli spojrzy się na cały wysiłek i promocję przed WrestleManią, to kto napędzał cały ten interes? To nie był Hogan. To byłem ja. Ja reklamowałem całe to wydarzenie co tydzień w "Piper's Pit", które było najczęściej oglądanym elementem gal wrestlingu - nie walki Hogana. Nawet Ci ludzie, którzy byli przeciwko mnie, kupili bilety lub siedzieli przed odbiornikami, aby zobaczyć, co się mi przydarzy. Nie prawda będzie znana - ludzie nie oglądali WrestleManii, aby zobaczyć jak Hogan walczy - oni oczekiwali, że Roddy Piper dostanie tęgie lanie.
WrestleMania nie było jedynym udanym wrestlingowym show w 1980 roku. Nasz sport naprawdę wtedy brylował, a my nie tylko walczyliśmy w arenach, ale pokazywany nas także w całej telewizji. Program WWF leciał raz w miesiącu w sobotni wieczór na NBC, a poza tym mieliśmy całą serię kreskówek w CBS nazwanych "Rock ‘N Wrestling", która przenosiła nas wszystkich w animowany świat. Nigdy w moich najdzikszych marzeniach nie myślałem, że będę w kreskówkach! Fajnie było się tam znaleźć. Ponownie większość sukcesów zawdzięczałem Cyndi Lauper i Dave'owi Wolffowi. Nie tylko oni związali swoje życie z wrestlingiem, ale także przenieśli rock do tego świata i stworzyli "rock-and-wrestling product" w latach osiemdziesiątych. Oboje zasługują na większą zapłatę niż dostali. Vince McMahon poskąpił Cyndi Lauper wynagrodzenia, kiedy przyszło do wypłaty. Dave Wolff powiedział mi, że piosenkarka otrzymała tylko 1500 dolarów za jej występ podczas WrestleManii. Był zniesmaczony tym, że ktoś może wypłacić tak niską stawkę sławnej piosenkarce za tak świetny występ. Teraz może zrozumiecie, dlaczego miałem w sobie trochę żalu i zazdrości do Hogana, który był rozpieszczany w tamtym czasie przez federację. On nie był jedyną osobą, która wykonywała wtedy swoją pracę. Było o wiele więcej osób zaangażowanych w sukces tego przedsięwzięcia, ale tylko kilka osób zostało za to nagrodzonych.
Walczyłem na wszystkie sposoby, aby pozostać w grze i utrzymywać zainteresowanie mną. Jakikolwiek sukces zawdzięczam własnej ciężkiej pracy i dobrze podjętym decyzjom. Fakt, że nie zostałem przypięty podczas WrestleManii sprawdził się, gdyż wciąż mogłem podtrzymywać mój feud z Hoganem, używając przy okazji "Piper's Pit" do pozostawania over z fanami. Każdy bał się występu u mnie, ponieważ wiedzieli, że przepuszczę ich przez magiel. Mówiło się, że trafiał do mnie ten, który wyciągnął najkrótszą słomkę, ale były także osoby, które chciałem mieć w "Piper's Pit". To zapoczątkowało pewne powiedzenie w wrestlingowym świecie - "If you weren't in the Pit, you weren't shit!"
Od kiedy "Piper's Pit" stało się gorącym towarem, zawsze robiliśmy coś szaleńczego. Raz na trzy tygodnie kręciliśmy segment na galę tego samego wieczoru oraz dwa wywiady na dwa kolejne tygodnie. Była to ciężka praca zwłaszcza dlatego, że w tamtym czasie w wrestlingu nie było miejsca na żadne próby, co czyniło ten sport jeszcze trudniejszym. Mieliśmy tylko jedno podejście, aby zrobić wszystko dobrze. Ale to jedno podejście dało także wiele świetnych momentów. Pamiętam, jak pewnego razu byliśmy w Allentown w Pensylwanii, a segment ze mną nagrywał wtedy Chief Jay Strongbow. Zawsze szukałem możliwości, aby pracować z Wodzem. Był bardzo bystry i miał głowę pełną pomysłów, kiedy przyszedł do naszego biznesu. Chief zawsze mówił do mnie Rodney. Tamtego dnia zapytał mnie czy kiedykolwiek próbowałem podnieść kokosa i czy wiem, jak ciężkie one są. Kiedy powiedziałem mu, że nie próbowałem, a on kontynuował dalej. Wtedy przyszedł mi na myśl inny wrestler - Jimmy "SuperFly" Snuka. Zawsze wytykałem jemu jego polinezyjskie pochodzenie i to, że kiedy on leży na plaży i opala się, jego ludzie i ich babcie sprzedają napoje na ulicy, aby wesprzeć własne rodziny. To brzmiało bardzo ciężko i osobiście i wiedziałem co może się wydarzyć, kiedy mu to powiem. Wspomniałem także o tym Chiefowi i bez jakichkolwiek zahamowań Strongbow powiedział mi, że powinienem uderzyć Polinezyjczyka kokosem w głowę. Godzinę potem przypomniałem sobie o tym, kiedy Chief wysyłał kogoś do supermarketu po banany i kokosy. Bardzo chciał zobaczyć, jak nokautuję Snukę tamtego dnia. Więc z owocem w ręce, Chief przyszedł do mnie, abyśmy mogli porozmawiać o tym, jak segment powinien wyglądać. Kiedy tak rozmawialiśmy, podniosłem jednego kokosa i odczułem, jaki jest ciężki. Pomyślałem, że to może rzeczywiście zaboleć, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że segment może wypaść przez to świetnie, jeżeli zdzielę go najtwardszym tropikalnym owocem.
Półgodziny później Jimmy Snuka wszedł do "Piper's Pit". Gdziekolwiek się pojawił nie musiał się nawet odzywać, w jego przypadku wystarczył tylko jego wygląd, aby wypaść dobrze w telewizji. SuperFly był jedną z tych wielkich przerażających indywidualności, które nie musiał z siebie wydobywać głosu, aby kogoś przestraszyć. Pamiętam początek wywiady, gdzie rozrzucałem banany i kokosy, ale skupiałem się przede wszystkim na tym, jak ciężki i twardy jest ten pieprzony kokos i że muszę uderzyć z całą swoją siłą, aby go rozwalić na jego głowie. Cóż, nadszedł moment prawdy. Uderzyłem Jimmy'ego najmocniej, jak tylko potrafiłem, a kokos wybuchł, jak bomba! W wyniku uderzenia usłyszałem, jak z głębi jego duszy wydobywa się jęk, a potem on zakręcił się i próbował zabrać ze sobą scenografię. Nie mam pewności, ale jestem przekonany, że był on zamroczony przez chwilę. Kiedy leżał na ziemi zacząłem uderzać go pasem, który miałem przywiązany do kiltu. Kiedy doszedł do siebie to powoli podniósł się na kolanach aż finalnie wstał. Polinezyjczyk zaczął iść po mnie, ale wyślizgnąłem się do szatni i zamknąłem za sobą drzwi. W telewizji mogliście zobaczyć, jak Jimmy uderza w drzwi, a potem zostaje zabrany i odeskortowany do innej szatni. Później powiedziano mi, że Jimmy przez 10 minut wpatrywał się w podłogę i nawet się nie ruszał. Ponoć Jimmy po dziś dzień odczuwa skutki tamtego uderzenia. SuperFly zawsze mi o tym przypomina. Prawda jest jednak taka, że to właśnie on pomógł mi wynieść w górę "Piper's Pit". Kiedy opowieść o kokosie obiegła cały wrestlingowy świat to właśnie Roddy Pipper i Jimmy Snuka wyprzedawali Madison Square Garden. Co mi zaimponowało w nim, to fakt, że miał wtedy jakieś osobiste problemy i kłopoty, ale nigdy tego w pracy nie okazywał. Zawsze był profesjonalistą, zwłaszcza w ringu. Jest on jednym z największych.
Kolejnym wytrawnym ringowym profesjonalistą był Andre the Giant, którego zawsze znajdowałem przyjemność w oglądaniu jego walk. Wiem, że miałem także swoje miejsce u niego w sercu i to nie tylko dlatego, że mnie lubił. Andre walczył przez lata w tych samych regionach, w których ja walczyłem. On powtarzał promotorom, aby postawili na Pipera w ringu. Jaki był tego tego powód? Większość walk Andre z zawodnikami trwała pięć minut, a kiedy dochodziło do pierwszego uderzenia, on wylatywali w powietrze a potem błagali o litość. Andre po prostu zjadał ich, a potem pinował. Pierwszy raz kiedy walczyłem z nim, miałem na sobie kilt, a fani gwizdali kiedy ściągałem koszulkę. Andre wziął ją i założył na siebie. Cóż, wyglądał jak Baby Hughie, a wszyscy się zaczęli śmiać. To dopiero pokazało różnicę w rozmiarach pomiędzy nami. Kiedy Andre uderzył mnie, powalił mnie, ale ja wstałem tak szybko, jak potrafiłem i walczyłem dalej. Złapałem go za włosy i biłem go, gryzłem i robiłem cokolwiek tylko mogłem. To sprawiało komfort Andre i pozwalał mi siebie obijać, ale bądźmy szczerzy - to on był gigantem. Dlatego właśnie mnie lubił - we wszystko co robiłem, aby go pobić, wkładałem serce, a on czuł się dobrze sprzedając moje ataki. To trwało przez lata i staliśmy się dobrymi przyjaciółmi. Andre zabierał mnie do restauracji w L.A. nazywanej "Pantry". Próbował mnie zmusić do zjedzenia "specjalności Andre", bo chciał abym przybrał na wadze. Tą specjalnością był wielki obiad - duży stek z dwunastoma jajkami i ziemniakami popijany czterema kwartami dietetycznej coli! Andre zmiksował to dla mnie, i jak mama, powiedział - "Teraz zjedz to i nie zostaw żadnych resztek". Zabierał mnie ze sobą, nawet jak chodził na spotkania z promotorami. Trzymaliśmy się razem kupę czasu. Kochał żartować. Byliśmy raz w restauracji, w której grała żywa kapela, a Andre podszedł do nich i powiedział, że chce zaśpiewać. Potem kazał zagrać im jakąkolwiek melodię, a sam zaśpiewał "the fish song". Naciągnął uszy i złożył usta w taki sposób, jak ryba ma pysk. Oczywiście wszyscy myśleli, że jest wesoły bo jest olbrzymem. Uwielbiał pierdzieć w windach. Im więcej osób w windzie tym lepiej. Im lepiej ubrani i bardziej umalowane panie - tym lepiej. Pamiętajcie, że jego tyłek był gdzieś na wysokości głowy normalnego człowieka, a Ci ludzie padali jak muchy! Musicie to zrozumieć - olbrzym puszczał olbrzymie bąki. Ale nawet się nie wzruszał, żadnego uśmiechu - udawał, że nic się nie stało.
Andre zawsze mnie wspierał bez względy czy chodziło o ring, czy o moją sytuację w federacji. Pamięta, jak raz wyświadczył mi wielką przysługę nie mówiąc mi nawet o tym. Byłem w MSG i miałem drużynową walkę z Davidem Schultzem przeciwko Andre i Jimmy'emu. W trakcie walki pozwolił mi wskoczyć na siebie i tak obijać dopóki nie popłynęła krew. Sędzia przerwał walkę i ratownicy próbowali przenieść go na nosze, co było syzyfową pracą dla sześciu biednych gości. Andre skończył schodząc sam, a potem wrócił cały obandażowany, aby dokończyć walkę. Nikt nigdy nie zrobił tyle dla mnie, co on. On pomógł mi znaleźć się na mapie i wiedziałem, że to wszystko z powodu szacunku, którym Andre mnie darzył. Był wspaniałym, kochanym i wesołym człowiekiem.
Bycie w ringu z wrestlerami takimi, jak Andre, było niczym w porównaniu z tym co przeżywaliśmy poza ringiem w latach '80. Nasza praca stawała się coraz cięższa z każdym nadchodzącym dnie, ponieważ w tym czasie dumni wrestlerzy zaczęli padać jak muchy. Ciężki i brutalny biznes zbierał wielkie żniwo wśród nas. Rick McGraw i kilku innych zmarł z przemęczenia i wykończenia. Pomiędzy niezliczonymi walkami w tygodni, napiętym harmonogramem podróży i byciem przez 75% roku poza domem, stres wkradał się do naszego życia i do szatni. Odmawiałem pracy na terytorium Dona Owensa przez pierwsze dwa lata po WrestleManii i wyglądało to tak, jakby został sam jeden na placu boju w walce z systemem. Ponad wszystko próbowałem trzymać się swojego kodeksu, który zakładał - honor ponad wszystko. Cóż, skończyło się i tak na tym, że musiałem zrezygnować, aby zarobić na utrzymanie swojej rodziny. Oczywiście byłoby miło utrzymać się do końca ze swoimi zasadami, ale to nie działało w ten sposób. Musiałem pracować na jego terytorium i przeciwko niemu nawet, jeżeli nie chciałem. Jeżeli ma się rodzinę do wykarmienia, to ona jest na pierwszym miejscu bez względu na wszystko.
W naszym biznesie przegrani muszą iść dalej i zarabiać pieniądze dla rodzin. Nie mieliśmy takich samych przywilejów, jak wybrańcy w postaci Hulka Hogana. W tym miejscu właśnie wkrada się gorycz i zło. Tak bardzo, jak starano się pushować Hogana, tak bardzo Roddy Pipers próbował się utrzymać na topie. Nie musiałem mieć za plecami wielkich tego biznesu. Robiłem to, co potrafiłem najlepiej i co trenowałem. Czułem, że w każdej chwili mogą mnie porzucić i przejść do kolejnej osoby. Starałem się trzymać moją prawdziwą wartość tak wysoko, jak tylko mogłem. Ciężko było utrzymać podział pomiędzy byciem ojcem a byciem "Rowdym" Roddym Piperem, ale wiedziałem, że muszę robić wszystko co możliwe, aby mieć chleb na stole.
W tamtym czasie na naszych oczach trwała wielka wojna, w którą bardzo zaangażowany był Vince Junior. McMahon starał się powoli promować przede wszystkim federację, a nie indywidualnych zawodników, których miał w karcie i tak w Olympic Auditorium main eventem mogła być walka Chavo Guerrero vs Roddy Piper lub Roddy Piper vs Hulk Hogan. Kilku z nas wiedziało o co chodzi i próbowało z tym walczyć, ale to był bezowocna walka. McMahon mógł wypowiedzieć nazwę WWF, a potem nasze imiona w powiązaniu z nazwę. Orndorff, Snuka, Tony Atlas, Muraco i Mr. Fuji ściągali pieniądze, ale Vince chciał postawić WWF ponad wszystko i zasługi przypisywał federacji, a nie zawodnikom. W jego oczach, produkt jego federacji wyprzedawał areny wszędzie, a nie indywidualności, które pojawiały się na evencie. Ludzie tacy, jak Macho Man, pojawiali się wtedy i McMahon zdał sobie sprawę, że nie potrzebuje już dłużej weteranów. Bardzo szybko próbował pozbywać się starych i zatrudniać nowych, których mógł w pełni kontrolować i płacić mniejsze pieniądze. Ta bitwa pozbawiała sił wszystkich wrestlerów. Vince z kolei chciał mieć kontrolę nad wszystkimi i wszystkim co miało związek z Federacją. Próbował nawet kontrolować życie niektórych osób.
W tamtym momencie szukałem stałego domu dla mojej rodziny. Vince zabrał mnie i moją żonę do limuzyny razem z agentem nieruchomości i powiedział, że kupi nam jakikolwiek dom w Connectitcut o ile zgodzę się mieszkać tam trzy lata. Razem z żoną omówiliśmy to na osobności w naszym pokoju hotelowym i powiedziała, że ona nie zgodziłaby się na to, co zaproponował Vince. Rzuciłem do niej - "Kitty, to jest dom za darmo!", a on odpowiedziała - "Ale Roderick, nasze dzieci nie będą miały szans tutaj." Zaoferowałem nawet postawienie strażników w całym domu, ale ona nie chciała się na to zgodzić. Cóż, przypomniała mi się stara opowieść o wojnie płci, więc nie miałem zamiaru kłócić się z Kitty - nie miałem szansy na zwycięstwo. Skończyliśmy kupując rancho w górach w Oregonie, które sprawiło, że musiałem podróżować ponad 5000 kilometrów do pracy. Kitty została przez to Matką Tysiąclecia, a mnie niestety podróże nie uczyniły nawet Ojcem Roku!
Ta decyzja bardzo uderzyła w mój związek z Vincem, ale musiałem zrobić to, co było dobre dla mojej rodziny. To był nasz osobisty wybór. My myśleliśmy o tym, co będzie dobre dla rodziny, a nie co będzie dobre dla Vince'a i WWF. Don Johnson raz powiedział mi - "Nie trudno jest dotrzeć na szczyt, trudniej jest tam pozostać." On miał rację.
Gdybym miał cofnąć się do którejś walki, wybrałbym tą z WrestleManii 2 z 1986 roku. To nawet nie był mecz wrestlingowy! Z jakiegoś powodu Vince zapyta mnie czy zgodziłbym się boksować z Mr. T. Szczerze, nie lubiłem Mr. T. Powiedziałem więc Vince'owi, że nie ma nawet takiej opcji, że podłożę się gwieździe "Drużyny A" i upewniłem się, że on to zrozumiał. Zadowolony zgodziłem się i walka została zabookowana, jako jeden z głównych meczy na największej w roku gali WWF. W ramach przygotować Vince wysłał mnie na bokserski obóz treningowy do Reno w Nevadzie, który prowadzony był przez legendarnego Lou Duva. Brały w nim udział gwiazdy boksu - Evander Holyfield, Leon Spinks, Dwight Braxton i Tyrell Biggs (który szykował się walki z Mikem Tysonem). Więc znalazłem się tam, ja wrestler na obozie z gośćmi szykującymi się do walk bokserskich…
In the Pit with Piper: Pierwsza WrestleMania z Rowdym w main evencie
Komentarze (4)
Skomentuj stronęTaka mała sugestia na przyszłość. "Sympathy" to "współczucie", a niekoniecznie "sympatia". To podręcznikowy przykład tzw. "false friends" w języku angielskim/polskim.
Oryginału książki nie znam, ale czytało się super, więc dobra robota! :)
Standardowo świetna robota Vercyn. Akurat ten rozdział czytałem już wcześniej, ale zawsze mocno mnie trafiało to, jak Vinnie potraktował Pipera po pierwszej WrestleManii, gdzie McMahon z Hoganem i świtą pojechali sobie w turnee po lokalach - celebrować, a Roddy na własną rękę musiał sobie kołować powrót do domu (totalnie go olano). Dobrze to pokazuje jak Vince traktuje swoich pracowników (jak pionki na szachownicy - do wykorzystania i w każdej chwili możliwe do zastąpienia).
Fajne wspominki "Szkota" o Andre. Jak sobie pomyślę o tych jego bąkach w windzie... :lol:
Co do Superfly'a i tego motywu z kokosem (notabene - legendarnego, podobnie jak numer Rowdy'ego z gaśnicą), to chyba tutaj Pipera trochę poniosło (wszedł w gimmick), bo coś nie chce mi się wierzyć, że nawet taki wariat jak Roddy, przykurwiłby kokosem w głowę drugiemu wrestlerowi, na wizji, bez wcześniejszego ustalenia z nim (i z Kreatywnymi) tego numeru.
Cytat: -Raven-
Też odniosłem takie wrażenie. Cały czas czekałem na jakieś wspomnienie o tym, że Snuka się na to zgodził, że go uprzedził, a tu nic. O ile o kreatywnych mógł nie wspominać i byłoby to wiarygodne, o tyle o rozmowie z Jimmym (o ile taka się odbyła, a prawdopodobnie się odbyła) powinien wspomnieć. I Roddy i Mysterio mają to do siebie, że wchodzą w swoje gimmicki podczas opowieści, chociaż Mysterio robił to nieporównywalnie częściej.
Cytat: Nook
Dzięki, będę pamiętał.
Cytat: -Raven-
W tym rozdziale poczułem autentycznie pierwszy raz, że Roddy ma do kogoś prawdziwy nieskrywany żal i że przemawia przez niego gorycz (co akurat jest zrozumiałe w tej sytuacji). Drugi raz poczułem to w jednym z kolejnych rozdziałów o aferze sterydowej, który także już był na Atti w ramach urodzin. Oczywiście rozdział ten powróci przy kolejnych chronologicznych uploadach.
Przypominając sobie ten rozdział miałem przed oczami obecną sytuację na zapleczu WWE i to o czym opowiadał między innymi JTG - topowi mają full wypas, a nie-topowi mają full wypas, jak sobie sami go zapewnią.
Bardzo długi rozdział, ale bez problemu dotrwałem do końca. Historie opisywane przez Rowdy'ego są świetne. Poza tym ładnie przedstawił, jak się mają topowe gwiazdy poza ringiem w porównaniu do reszty. Trochę to smutne, ale nic nie poradzisz.