In the Pit with Piper: Skazany na banicję...

W tym samym czasie zaprzestałem także gry na dudach. Powodem, dla którego to uczyniłem, nie były porady kolegów, ale moje zdrowie. Zanim odłożyłem je na dobre, chodziłem po korytarzu z ustnikiem w ustach, a fani uderzali z radości w dudy, co prowadziło do tego, że ustnik uderzał w moje zęby. Krwawiłem już zanim wszedłem na ring. To powodowało, że jedzenie było dla mnie bardzo bolesne! Nie potrzebowałem także rozgrzewki. Z fanami żyłem w zgodzie. Tak szybko, jak wychodziłem zza kurtyny, tak szybko potrafiłem powiedzieć, co ludzie myśleli. Potrafiłem stwierdzić chodząc po korytarzu na arenie, czy powinienem zacząć szybko czy może lepiej wolno. Nauczyłem się, jak kontrolować tłum i nie pozwolić im kontrolować mnie. Przez te wszystkie lata nauczylibyście się, że należy wchodzić do ringu powoli, aby poczuć to wszystko co wokół.

Było to pomocne nie tylko, aby poczuć publiczność, ale miało swoją dodatkową zaletę. Byliśmy wynagradzani za liczbę fanów na widowni. Nauczyliśmy się więc oceniać liczbę widzów idąc powoli na ring. Pewnego razu promotor kazał mi policzyć widzów. Walczyłem już na tej arenie kilka razy i wiedziałem, jak wygląda wyprzedana w całości, więc mogłem policzyć to bez używania tak zwanych "clickerów". Było to zwykle gdzieś w granicy 5000 dolarów. Cóż, wiedziałem, że promotor oszukuje mnie i moich kolegów, więc zadałem mu pytanie, ile naprawdę tego było. Nie chciał na to odpowiadać, ale pozostali wrestlerzy przyglądali nam się. Więc ta żmija powiedziała mi, że to było 15000 dolarów. Cóż, zdawałem sobie sprawę, że to było przynajmniej dwa razy tyle. Pozostali spoglądali na mnie i na promotora licząc na jakąś konfrontację, ale była tylko grobowa cisza. Inni zawodnicy zwykle opuszczali głowy w pokorze i zastanawiali się - "Co mamy teraz zrobić?" Większość z nich bała się promotora. Uważali, że on ma kompletną władzę nad nimi. Cóż, ja byłem inny.

Jako buntownik wyznawałem zasadę, że Twoja siła jest Twoją zaletą i nie należy bać się odejścia, ponieważ Twoje zdolności zapewnią kolejną pracę. Nie bałem się zaczynać od początku. Nie bałem się wykonać kolejnego ruchu. Nie bałem się promotora czy kogokolwiek innego. Próbowałem pokazać moim współpracownikom, jaka wokół nich panuje tyrania. Zdjąłem swój kilt i gacie, przebrałem się w normalne rzeczy i wyszedłem po tym przesłuchaniu. Przeszedłem prosto przez tłum do ringu. Wydostałem się z areny bez problemu, ponieważ nie miałem na sobie stroju ringowego. Miałem na sobie mojego Halliburtona - jeszcze nie Rolexa - oraz sportowe tenisówki - a nie buty ze skóry krokodyla. Wszedłem pomiędzy linami prosto na ring i wyrwałem mikrofon prosto z rąk konferansjera. Powiedziałem tak - "Panie i Panowie. Promotor nie chce zapłacić mi pieniędzy za walkę, więc opuszczam budynek. Radzę także, abyście i Wy to zrobili i zażądali zwrotu pieniędzy za bilety." Wyrzuciłem mikrofon i wyszedłem frontowymi drzwiami. Potem mój przyjaciel Jay York powiedział mi, że to były jedne z najlepszych zamieszek w roku!

Jestem bardzo ciężkim pracownikiem, obojętnie gdzie bym nie pracował, zwłaszcza kiedy ktoś próbuje ze mnie zrobić głupka. Nie mam oporów przed powiedzeniem "nie" i nie obawiam się ani człowieka, ani bestii. Myślę, że mój pojedynek z niedźwiedziem na początku mojej kariery i stanie twarzą w twarz - jeżeli tak to można ująć - z Andre the Giantem, dowodzą tego! Wiecie, jeżeli ponad 250 kilogramowy Andre spada na Waszą klatkę piersiową kilkanaście razy w Waszym życiu, to czy naprawdę czegoś więcej można się obawiać? Wiem, że jest Bóg - doświadczenia takie, jak tamta sprawiły, że widziałem Go kilka razy! Zawsze byłem chrześcijaninem. Przez całą moją karierę i życie, wiele razy widywałem naklejki z napisem "Znalazłem Go!", ale tak naprawdę to ja nigdy Go nie zgubiłem. Nigdy nie byłem znawcą Biblii, ale to, że byłem chrześcijaninem ocaliło zapewne życie wielu osobom - w tym moje. W czasie moich najcięższych i najmroczniejszych dni, to pomagało wrócić do życia i nie ranić nikogo.

Jednym z promotorów, który zawsze zachowywał się tak, jakby chciał zranić wszystkich wrestlerów był Jim Barnett z Atlanty. On był jednym z tych "P", którzy siłą i strachem pracowali z wrestlerami. Oni wszyscy usługiwali temu gościowi z jakiegoś powodu, ale nie potrafiłem zrozumieć dlaczego. Zostałem mu przedstawiony przez Ole Andersona podczas jednej z moich wtorkowych sesji nagraniowych. Od początku było w nim coś dziwnego. Powiedział do mnie z południowym akcentem - "Oh człowieku, co za ładny uśmiech." Potem usiadł w swoim trzyczęściowym garniturze i poluźnił krawat. Przyjaźnił się wieloma graczami Georgia Bulldogs i łatwo było zobaczyć z którymi, ponieważ oni nosili Rolexy. Był nakręcony na nich na więcej niż jeden sposób. Ole zabrał mnie do tego południowego promotora na jakiś czas. Powiedział mu, jak dobrze spisuje się w tym biznesie. Obaj mężczyźni zaczęli marzyć o połączeniu kilku mniejszych w najlepszą federację na świecie, opierająca się na mnie i na Ricu Flairze.

W tym samym czasie, Flair zabrał mnie do miejsca nazywanego "Franco" w Richmond w stanie Virginia i kazał mi kupić drogie garnitury i kurtki robione z włosów wielbłąda. Chciał, abym wywarł dobre wrażenie na Jimie, ale ubieranie mnie w rzeczy od "Franco" można porównać z nałożeniem na świnię perfum! Cóż, ani moje ubranie ani mikrofonowe umiejętności nie zaimponowały Barnettowi za pierwszym razem i wylałby mnie, gdyby nie wstawiennictwo Ole Andersona z prośba o drugą szansę dla mnie. Promotor umieścił mnie razem z Gordonem Solie, wspaniałym komentatorem, a kiedy moja pierwsza noc w pracy dobiegła końca, on zadzwonił do Ole i skrytykował moją pracę - "Mówiłeś, że on potrafi gadać! Zwolnij go - jest okropny!" Anderson wstawił się jednak za mną. Powiedział, że specjalnie kupiłem na tę galę nową marynarkę i poprosił o kolejną szansę. Barnett zgodził się. Kiedy pojawiłem się tam w następną sobotę, ratingi wzrosły o półtorej punktu, więc Jim zmienił swój ton. Był taki miły - "Oh, kolego, jak się masz? Musisz czasem wpadać do mojego biura." Ole uśmiechnął się i dodał - "A nie mówiłem…" Tak więc teraz pracowałem w dwóch regionach jednocześnie - w Charlotte i Atlancie. Musiałem być szalony robiąc to, ale "choroba" napędzała ten ogień we mnie.

Jednak wtedy nie udało mi się całkowicie zdobyć Barnetta. Następnym testem, któremu zostałem poddany, był wrestler Bob Armstrong. Grappler, który z zawodu był strażakiem, wiedział, że Barnett będzie chciał się do mnie dobrać, więc zdecydował się mi pomóc. Przed wywiadem, który miał pójść na żywo w TBS w ramach "Championship Wrestling", Bob podszedł do mnie, aby zamienić kilka słów po cichu na osobności. Powiedział, żebym wspomniał podczas proma, że on ma chude nogi. Normalnie bym tego nie powiedział - pamiętacie, że nigdy nie należy mówić o słabościach przeciwnika (to, o czym wspominał mi Paul Jones, kiedy nazwałem go starcem), ale Bob był ponad to i chciał mi pomóc. Więc zrobiłem ten wywiad na żywo przed walką z nim i byłem całkiem nieprzyjemny w nim, w czym akurat jestem dobry (żona zawsze mi powtarza, że kiedy chcę, to potrafię być najlepszym dupkiem na świecie). Wykorzystałem całą amunicję, którą dał mi Bob wcześniej, mówiąc coś takiego - "Jak zamierzasz mnie pokonać mając takie chude nogi?" W odpowiedzi Bob rzucił - "Czy widziałeś kiedykolwiek wielkie nogi u koni wyścigowych?" Odwrócił się odszedł, a ja miałem jeszcze jakieś dziesięć sekund wywiadu i wtedy naprawdę przystąpiłem do ataku. Stałem się dobry w improwizowaniu. Wyczekałem, aż Bob będzie kilka metrów ode mnie i powiedziałem do niego - "Cóż, jeżeli będę kiedykolwiek na wyścigach konnych, na pewno postawię na Ciebie." Ta linijka sprawiła, że fani w The Omni zaczęli wariować, a my zbieraliśmy średnio za noc nie 20 000 dolarów, a 60 000.

Teraz w Atlancie także osiągałem sukcesy, a Jim Barnett chodził rozpromieniony. Ole Anderson zaczął wykorzystywać jeszcze ciężej niż normalnie, a ja pracowałem tak ciężko, jak potrafiłem, aby zadowolić obu gości. Teraz pracowałem od poniedziałku do piątku walcząc raz dziennie, a soboty i niedziele po dwa razy. Każda gala była oddalona od poprzedniej o trzysta, czterysta czy prawie pięćset kilometrów od poprzedniej. Kiedy zaczęliśmy mieć podwójne walki, lataliśmy prywatnymi samolotami. Walczyłem także w trzecim regionie - w Kanadzie. Rozkład walk był szalony. Każdej nocy sędziowie dawali mi słoik wypełniony różnego rodzaju lekami, jak Placidyl, Tuinal, Valium czy inne leki przeciwbólowe. Braliśmy ich całe mnóstwo. To pozwalało nam walczyć i walczyć cały czas.

Walczyliśmy ciężko o nasz wrestling, ale jeszcze ciężej o przetrwanie. Pamiętam pewną noc z Donem Muraco. Don miał duży wpływ na moje życie. Był wspaniałym wrestlerem. Przeżyłem razem z nim i Gordonem Solie kawałem życia, którego nie zapomnę. Był to jakiś duży program telewizyjny w TBS Network. Solie dopiero co miał operację stawu biodrowego, a Muraco zaczął po nim jeździć, co doprowadziło do "walki" pomiędzy mną a Donem. Rozpoczęła się w studio, a przeniosła do ringu. Było wielu wrestlerów, którzy chcieli nas rozdzielić, ale to było szalone. Typowa noc z Donem wyglądała w następujący sposób - walka, podróż do domu, ciężkie picie. Raz jechaliśmy jego autem, a on cisnął ponad 130 kilometrów na godzinę. Kolejną rzeczą, którą pamiętam, było przejechanie granicy z Kanadą. Nie wiem, jak się tam znaleźliśmy, ale było fajnie! Wszystko stało się tam jednak, jakieś takie mroczne. Następnego poranka obudziliśmy się na dużej posiadłości. Nie wiedziałem gdzie jesteśmy i jak tam dotarliśmy. Rozejrzałem się za Donem, ale nigdzie go nie było, więc krzyknąłem. On odkrzyknął gdzieś z jakiejś odległości, więc krzyczeliśmy na zmianę podążając za swoimi głosami, dopóki się nie odnaleźliśmy. Wsiedliśmy do auta, zatrzymaliśmy na najbliższej stacji i zapytaliśmy o drogę na najbliższe lotnisko. Samochód był wypożyczony, więc zostawiliśmy go przed wejściem, pobiegliśmy do kas, kupiliśmy bilety na lot do miasta, w którym mieliśmy walczyć tej nocy. Pamięta, jak czekając na odprawę, usłyszeliśmy komunikat, że ma zgłosić się właściciel auta stojącego przed wejściem i przeparkować je. Zignorowaliśmy to i weszliśmy na pokład samolotu. Nigdy więcej o tym aucie nie usłyszeliśmy.

Miałem w życiu wiele dziwnych i trudnych sytuacji. Dzięki Bogu, że opiekuje się głupkami i dziećmi! Pewnego razu wracaliśmy z Kanady do Stanów i przekraczaliśmy granicę. Za kierownicą siedział Rene Goulet, obok niego - Nikolai Volkoff, a ja i Iron Sheik z tyłu. Musicie sobie teraz wyobrazić, że w tym aucie tylko ja byłem nielegalnie! Więc kiedy strażnik podszedł i poprosił o jakieś dowody tożsamości, Rene powiedział - "Nazywam się Rene Goulet i pochodzę z Quebec. Jeżdżę tędy od lat i nigdy nie potrzebowałem dowodu. Nigdy nie miałem." Potem zapytał Nikolaia, czy ma jakieś papiery - "Nazywam się Nikolai Volkoff i pochodzę z Ukrainy. Nie mam żadnych papierów. Moje są w Białym Domu u prezydenta." Więc przyszła kolej na Sheika, którego prawdziwe imię to Cosmo Husary, a który był amatorskim mistrzem wrestlingu w Iranie i ochroniarzem szejka. Strażnik spojrzał na niego i podniósł brwi. To był czas, w którym tamci Amerykanie byli zakładnikami w Iranie. Sheik powiedział - "Nazywam się Cosmos Husary, the Iron Sheik, jestem dwukrotnym mistrzem świata. Pochodzę z Teheranu w Iranie. Nie potrzebują papierów." To wszystko. Chłopaki sprawili, że kazano nam wysiąść z auta. Nie zdążyli podejść do mnie. Kazali Rene otworzyć bagażnik, a Nikolai powiedział na głos - "To prawie, jak gestapo." Strażnik obrócił się i zapytał - "Co mówiłeś?" Nagle zabrali nas wszystkich do pustego pomieszczenia w biurze dla imigrantów. Aaaa, zapomniałem Wam powiedzieć, że miałem przy sobie ok. 7 gram haszyszu. Bardzo szybko włożyłem je sobie do ust i zacząłem żuć, gdyż w Charlotte wszyscy żują tabakę. Byliśmy w pokoju przez jakieś pół godziny, a haszysz zaczął działać. Pomimo tego próbowałem się trzymać. Strażnik wrócił. Dzwonił do Waszyngtonu, aby potwierdzić dokumenty chłopaków. Wreszcie, podszedł do mnie i zapytał - "Jak się nazywasz?"
- "Roderick George Toombs"
- "Gdzie chodziłeś do szkoły?"
- "St. Mary's School"
Odwrócił się i powiedział - "Tylko temu jednemu wierzę!" Jednak po sprawdzeniu dokumentów nie miał wyboru i musiał nas wypuścić.

Jednak nie zawsze miałem tyle szczęścia. Kolejna konfrontacja z prawem miał miejsce w Charlotte. Lubię przedstawiać tę historię, jako "The 2001 Space Odyssey Cadillac Demolition Derby". Wszyscy jeździli nowymi Cadillacami - ja, Ric Flair, bracia Briscoe, Byron Scott (syn Georga Scotta, człowieka, który sprowadził mnie do Charlotte). Siedzieliśmy w klubie już bardzo długo. Nagle z jakiegoś powodu doszło do kłótnie pomiędzy mną a Byronem. Po chwili wyszedł on na dwór i wsiadł do auta ojca - oczywiście Cadillaca. Podążyłem za nim. Byron, który miał lekko uchylone okno od strony kierowcy krzyknął - "Mój ojciec uczynił Ciebie tym, kim teraz jesteś." W tym momencie moja lewa pięść przeleciała prosto przez jego szybę. Dzieciak zdecydował, że najwyższy czas, aby uciekać, więc odpalił auto. Ruszyłem do mojego Cadillaca. Jack Briscoe pokuśtykał od strony pasażera, ale przez stabilizator na nodze nie udało mu się całemu wsiąść do auta zanim ja wcisnąłem gaz. Wszystkie moje koła były skręcone w lewą stronę, o czym nie wiedziałem, więc kiedy wcisnąłem gaz, auto gwałtownie skręciło w lewo, a Jack prawie wyleciał przez drzwi. Próbowałem załapać go i przypiąć go pasem, ale obaj wylecieliśmy z auta na chodnik. Z kolei Caddilac, jakimś cudem, kontynuował poruszanie się i uderzył prosto w samochód Byrona w sam środek boku od strony kierowcy. Moje auto samo wiedziało, co ma robić! George pozwał mnie o odszkodowanie. W sądzie powiedział - "Cóż. To ja jestem odpowiedzialny za sprowadzenia tutaj Roddy'ego." Był odpowiedzialny. George to dobry człowiek. Ten incydent nie miał nic wspólnego z nim. Zapłaciłem odszkodowanie i to był koniec tej sprawy. Natomiast Kitty, a jakże inaczej, nie była zadowolona z wyglądu naszego nowego Cadillaca!

Inna historia, która mi się nasuwa dotyczy także przyjaciela - Art Barra. Niestety nie ma go już z nami. Art był młodym, wielkodusznym kolegą i do tego bardzo utalentowanym. Nigdy nie trenowałem nikogo na pro wrestlera - myślałem tylko o sobie - ale ten człowiek był warty podjęcia próby. Miałem wywiad z nim. Kazałem mu rozebrać się, rzuciłem jakieś ubrania, a na jego włosy nałożyłem puder dziecięcy. Pokazaliśmy Żukosoczka. Tańczył przy piosence "Day-O" Harry'ego Belafonte'a. Tłum pokochał to! Tylko Art Barr był zdolny do czegoś takiego! W Meksyku został naprawdę wielką gwiazdą. Myślę, że zarabiał jakieś 5000 dolarów tygodniowo. Dzwonił do mnie po porady, a ja traktowałem go, jak młodszego brata. Pewnego razu kręciłem film w Mexico City i spotkałem się z Artem. Udało mi się go wsadzić do jednej z ostatnich scen filmu, w której grał kelnera. Po ujęciach, zabrałem go to pokoju na rozmowę. Tylko z trzema osobami przeprowadziłem taką rozmową. Powiedziałem mu, że idzie w to zbyt mocno i jeżeli nie przystopuje, to umrze. To było bardzo emocjonalne. Obaj płakaliśmy. Dał mi słowo, że zwolni to tempo i zacznie dbać o siebie. Dwa miesiące później dostałem telefon od jednego z jego krewnych, którzy powiedzieli, że wpakował się w spore kłopoty. Dostałem numer telefonu, aby zadzwonić i okazał się to dom matki Arta. Poinformowała mnie, że Art zmarł, kiedy leżał w łóżku ze sowim synkiem w ramionach. Tak po prostu zmarł. Nie wierzyłem, że nie wezwali ani karetki ani policji jeszcze. Powiedziałem, że musi wezwać ratowników, ale ona odpowiedziała - "On zmarł i to jest Twoja wina." Po tym się rozłączyła. Domyślam się, że obwiniali mnie za jego śmierć, gdyż zakładali, że miałem wpływ na jego życie, a on żył w takim sam sposób, jak ja żyłem swoim życiem. Wtedy dopiero zdałem sobie sprawę, jaką silnie wpływam na innych. Wspomnienia o nim wciąż mnie przygnębiają. Przykro mi, że go nie ma. Kochałem Arta i brakuje mi go. Nie byłem nawet mile widziany na jego pogrzebie.

W tamtym czasie trzymałem się z "Wildfire" Tommym Richem. Tommy urodził się i wychował na południu. Był świetnym gościem, utalentowanym wrestlerem i dobrze nam się współpracowało. Wrestling zaczął wtedy wirować z powodu krajowej telewizji i takich ludzi, jak Tommy Rich, Dusty Rhodes, Ric Flair i The Four Horsemen, żeby wspomnieć tylko kilku. Rich był dobrym starym druhem. Miał bardzo unikalne spojrzenie na życie. Bardzo starał się dbać o formę, a chłopaki mówili mu wciąż, że musi chodzić na siłownię i pilnować diety. Pewnego razu w restauracji zamówił tuńczyka, a my mu powiedzieliśmy - "Tommy, świetnie, ale musisz iść na siłownię." On odpowiedział - "Cholera, człowieku, jem właśnie tuńczyka! Nie mogę robić wszystkiego naraz!" Potem wyżłopał więcej piw niż mógłbym zliczyć.

Podróżowaliśmy po Zachodniej Virginii, terenie bezprawia i samowoli. Byliśmy w miejscach, w których jeszcze nikt nie był przed nami, ale które można było zobaczyć na antenie TBS Super Station. Pewnej nocy jechaliśmy autostradą i kuzyna Tommy'ego chciał zatrzymać się, aby się wylać. Cóż, trzymaliśmy się przez lata żelaznej zasady, że bez względu na wszystko, nigdy nie zatrzymujemy się, aby się odlać. Jednak jego kuzyn zaczął szlochać, więc wreszcie zatrzymaliśmy się, a on wyskoczył, aby się wylać. Tak szybko, jak wyskoczył, my odjechaliśmy i zostawiliśmy go na środku niczego. Po trzech minutach Tommy kazał mi po niego wrócić. Jednak na tej ośmiopasmowej autostradzie na środku stała betonowa bariera rozdzielająca ją na pasy w przeciwnych kierunkach. Nie było żadnej szansy na to, żeby zawrócić. Zawróciłem więc, włączyłem wszystkie światła na maks, naciskałem klakson i jechałem 130 kilometrów na godzinę prosto pod prąd. Nigdy nie znaleźliśmy w tamtym miejscu chłopaka. Jedną dobę zabrało mu dotarcie do domu! Biedny drań!

Wiele razy pakowałem się w kłopoty z Tommym. On miał swoją motorówkę, a pewnego razu, kiedy spędzaliśmy na niej kolejną noc, wpadł na pomysł, aby naszym żonom sprawić rower wodny. Kitty była wtedy w ciąży z naszym pierwszym dzieckiem i nie uważaliśmy za dobry pomysł, aby zabierać żony na motorówkę. Mogłyby się rozchorować od prędkości i fal. Więc Kitty i żona Tommy'ego miały rowerek, a ja i Tommy mogliśmy pływać na motorówce. Przybiliśmy do brzegu i około godziny 10 rano nie mieliśmy już piwa. Tommy powiedział - "Poczekaj, przywiozę." Podskoczył i sprintem, jak Carl Lewis, pobiegł do motorówki. Nacisnął gaz tak mocno, jak potrafił i ruszył…prosto w kłodę wystającą z wody. Łódź zatonęła, jak S.S. Minnow! Zaraz potem, z korzyścią dla naszych żon, zadecydowaliśmy o powrocie do domu.

Tak, pakowaliśmy się w wiele kłopotów, ale musiałem mieć jakiegoś anioła stróża - jak inaczej przetrwałbym chociażby połowę tego gówna, przez które przeszedłem? Miałem kilka wypadków samochodowych, zwykle jeżdżąc zbyt szybko albo po różnych odurzających środkach. Był jeden wypadek, który wstrząsnął mną, ale nie zatrzymał. Byłem w aucie w Tennessee z Tommym, sędzią Nickiem Patrickiem i Bradem Armstrongiem. Siedziałem za kółkiem od dłuższego czasu. Jechałem ponad 150 kilometrów na godzinę i biorąc zakręt zobaczyłem tamten most. Wiedziałem, że nie dam rady zawrócić. Jednak nie spanikowałem. Udało mi się wyprostować auto, ale zjechaliśmy z drogi na skarpę. Dzięki Bożej opiece, Lincoln zanurkował w taki sposób, że udało nam się wylądować na przeciwległej półce na skarpie. Kilka metrów bliżej i spadlibyśmy w dół do rzeki! Wysiedliśmy z auta i wspięliśmy się na szczyt skarpy. Stał tam stary dom, a wszystko wyglądało, jak z filmu "Deliverance". Na ganku na skrzypiącym krześle siedział stary mężczyzna z długą brodą i kolbą kukurydzy. Gryzł ją i patrzył na nas. Wreszcie, wyciągnął kolbę z ust i powiedział z południowym akcentem - "Wiedziałem, że nie zawrócicie!" Pomógł nam wyciągnąć auto i znów byliśmy w trasie. Oddaliśmy auto do Hertza, ale zaparkowaliśmy je z tyłu i szybko uciekliśmy. Jednak prawda jest taka, że po takich incydentach, oddział Hertza na lotnisku w Newark nie wynajmował wrestlerem aut przez pięć lat!

Normalnie by się po czymś takim człowiek uspokoił, ale kiedy jest się w trasie, traci się zdrowy rozum i wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Pracujesz bardzo ciężko, walczysz bez przerwy i robisz to, co chcesz robić. Czas nie ma znaczenia. Pamiętam raz, jak razem z Tommym i Dustym Rhodesem wyszliśmy o drugiej w nocy na parking naszego hotelu, z ciężarówki wyciągnęliśmy ring i rozłożyliśmy go na parkingu. Pracownicy od ringu krzyczeli na nas, próbując nas powstrzymać, ale za wszelką cenę chcieliśmy walczyć. Jednak zabawa szybko przeszła nam. Byliśmy w połowie montowania ringu i już się zmęczyliśmy, więc wróciliśmy do łóżek. Jak się domyślacie, pracownicy od montażu ringu byli na nas wściekli przed wyciągnięciem, ale żebyście zobaczyli ich reakcję, kiedy musieli to wszystko uprzątać z parkingu. Byli wkurwieni! Robiliśmy takie rzeczy, bo o nic nie dbaliśmy. Pracowaliśmy tak ciężko, że czasami byliśmy odrętwiali. Ale nie baliśmy się niczego. Robiliśmy to, co chcieliśmy i to co mieliśmy robić, nikt ani nic nie mogło nas powstrzymać. Nawet katastrofa samolotu nie zatrzymałaby mnie!

Pewnego popołudnia byłem w Greenville w Południowej Karolinie, a wieczorem miałem stawić się na walkę w Savannah w Georgii. Kilku z nas wybrało podróż prywatnym samolotem. Byłem tam razem z Wahoo McDanielsem, Sierżantem Slaughterem, Jimmym Valiantem i pilotem o imieniu Freddy. Pamiętam, że miałem złamany lewy nadgarstek, o czym akurat wtedy jeszcze nie wiedziałem. Walczyłem wtedy z Wahoo i podczas skoku źle wylądowałem na dłoni. Bolało, jak diabli, ale miałem ją temblaku. Byliśmy więc w tym, a Wahoo naśmiewał się ze mne - "Chłopaku, tylko dziewczyny noszą temblaki. Zdejmij go." Posłuchałem go i ściągnąłem, dlatego po dziś dzień mam na nadgarstku takiego guza. Lecieliśmy do Savannah, kiedy samolot wpadł w dziurę powietrzną. Spadliśmy ponad 150 metrów! Lataliśmy w tym samolocie. Slaughter, który ważył ponad 130 kilogramów, przeleciał przez cały samolot. Ja wyleciałem z siedzenia, a głową uderzyłem w sufit samolotu tak mocno, że złamałem prawie kark! Wszyscy byliśmy poobijani, ale wylądowaliśmy bezpiecznie. Wychodząc z samolotu potrzebowałem dwóch gości, aby trzymali mnie z każdej strony, ponieważ nie mogłem złapać równowagi. Zabrali mnie do areny i wierzcie lub nie, ale walczyłem. Nie wiem, jak mi się to udało. Nie pamiętam nic z walki, ale nie przeszkodziło mi to. Jeżeli możesz chodzić - możesz również walczyć. Taka jest zasada.

Ole jeszcze bardziej i bardziej na mnie wykorzystywał, więc nie miałem przerwy. Byłem na szczycie w swojej grze, a Jim był rozpromieniony. Jednak niedługo miałem się dowiedzieć, że Barnett nie był w rzeczywistości taki, jaki się mi wydawał. Chodził i cały czas mówił, jaki to on nie jest sprytny, potężny i kogo to on nie zna, ale szybko zrozumiałem, że to wszystko jest tylko zagadką. Imponował wielu ludziom w tej branży. Mówił, że był najlepszy na roku w Yale i należał do Phi Beta Kappa, ale okazało się, że on tylko uczęszczał na jedne zajęcia w Yale i nigdy nie był jego pełnoprawnym studentem. Na ścianie miał zdjęcie byłego prezydenta Jimmy'ego Cartera w otoczeniu jego wrestlerów. Chciał, abyśmy wierzyli w jego kontakty i powiązania z wielkimi osobami. Okazało się, że za to zdjęcie zapłacił 5000 dolarów. Ale szczerze, nigdy nie poświęcałem uwagi jego słowom na temat jego znajomości. Wiedziałem tylko, że przysparzałem temu gościowi mnóstwo kasy, a on nagrodził mnie dając mi pierwszy w mojej karierze spisany kontrakt na 5000 dolarów tygodniowo.

Ole powiedział mi, że Burnett chce przejąć cały biznes wrestlingowy i mam być wielką częścią tego przejęcia. Zapytał, czy bałbym się tego i pracy przeciwko promotorom w innych regionach. Nawet pomimo tego, że widziałem o istnieniu konkretnych granic terytorialnych, których nie powinno się przecinać, zgodziłem się wtedy. W tym momencie mojej kariery podjąłbym się wszystkiego, co prowadziłoby do sukcesu, nawet gdyby to oznaczało łamanie zasad. Nie miałem przeszkód. Mogłem walczyć z każdym, wszędzie, zawsze. Nie dbałem o to. Jednak jego wielki plan nigdy nie wyszedł na prostą. Burnett miał jeden spory problem. Jego znajomy z Chicago nie chciał pozwolić na to, aby Jim wszedł na jego terytorium w Illinois, więc Barnett wycofał się z pomysłu. Cała koncepcja przejęcia wrestlingowego biznesu na świecie, którą wymyślili Jim i Ole, wzięła teraz w łeb. Jednak obaj panowie byli wciąż zdolni do stworzenia największego wrestlingowego wydarzenia w historii sportu, kiedy pracowali nad "Starrcade". Kiedy obaj pracowali nad przejęciem wrestlingu, Vince McMahon Senior zrobił pierwszy spory show w Nowym Jorku na Shea Stadium, który przyniósł mu 550 000 dolarów, a w main evencie walczyli Larry Zbyszko i Bruno Sammartino. Larry był podwładnym Bruno i kiedy McMahon obrócił go przeciwko ulubieńcowi fanów Sammaritno, potrzebował ogromnej areny, aby pomieścić wszystkich ludzi, którzy chcieli być świadkami walki - więc finalnie zorganizował event w domu New York Mets.

Sukces tej gali sprawił, że Crockett postanowił połączyć siły z Barnettem, Ole i Dustym Rhodesem, aby wyprzedzić McMahona i jego nowojorskie szaleństwo. Chciał stworzyć coś większego niż fani wrestlingu mogli sobie to wyobrażać latami. Zadecydował, że zorganizuje wielkie show poza Greensboro i będzie to transmitowane, jako Pay-Per-View w telewizjach kablowych. Czterej mężczyźni zaczęli łączyć swoje plany z takimi zawodnikami, jak Ric Flair, Harley Race, Greg Valentine i ja, czyli z tymi najbardziej topowymi w tamtym czasie. Zadecydowano, że na show będzie podwójny main event. Jednym miał być "cage match" Harley Race vs Ric Flair o World Title. W tamtym czasie, 1983, w Oklahomie był gość, który zyskiwał bardzo szybko na popularności - Jynkyard Dog. Walczył nosząc na szyi obrożę dla pas (dog-collar). Zaproponowałem więc promotorom, że razem z Gregiem stoczymy "dog-collar match". Udałem się także po niezbędny sprzęt, aby uczynić tę walkę wyjątkową. Znalazłem łańcuch od ciężarówki, który miał być pokazywany w holu, aby ludzie mogli dotknąć tego, co miałem zamiar użyć. Znalazłem także dwie skórzane obroże dla psów i wyłożyłem je od spodu owczą wełną. Po pierwsze wełna miała chronić nasze karki przed urazami ze strony skóry, a po drugie - miała nadawać na szyi specjalny rodzaj wysypki i otarcia. Usiadłem razem z Dustym, Ole i Genem i zdecydowaliśmy, że od samego początku do samego końca będzie to bardzo brutalna walka. Chcieliśmy, aby ludzie mówili o tym latami, a także podczas naszych wizyt w innych miastach chcieliśmy, aby zapełniali areny. Dlatego to musiało być bardzo ciężkie i brutalne. To był świetny plan…dopóki nie jesteś jednym z zawodników w tej walce! Kiedy nadszedł ten wieczór, każdy z nas był mocno podekscytowany. W powietrzu można było wyczuć wielkie napięcie. Tuż przed gongiem mojej walki, uzgodniliśmy z Gregiem, że postaramy się nie złamać sobie nawzajem nosów ani nie powybijać zębów, ale w takiej walce, cóż, ciężko było uchronić się przed czymś takim, a każdy z nas wiedział na co się pisze. Wiedziałem, że Valentine miał reputację zawodnika, który bardzo mocno bije swoich przeciwników podczas walki, więc się to tego jakoś przygotowałem. Pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy po wejściu do ringu, było niedopuszczenie drugiego do przechwycenia łańcucha, ponieważ ten drugi zacząłby go używać niemiłosiernie. Kiedy już złapaliśmy za łańcuch, to daliśmy się ponieść. Moje lewe ucho było uszkodzone i słyszałem tylko połowę wszystkiego. Uszkodzenie było nieodwracalne. Muszę przyznać, że to był jeden z najbardziej barbarzyńskich pojedynków, które stoczyłem w swojej karierze, ale to podziałało na ludzi. Kochali każdą sekundę walki! I kiedy razem z Gregiem zobaczyliśmy, że widzowie to pokochali, to musieliśmy tak walczyć przez 45 minut co wieczór przez kolejnych 60 dni!

O ile nacięcia i siniaki można było szybko wyleczyć, o tyle ta owcza wełna pozostawiła takie ślady na naszych szyjach, że wyglądało to na jakąś chorobę. Valentine był wkurzony na mnie, że wyłożyłem obroże wełną, ponieważ swędziało to bardzo. Wziął raz podczas walki łańcuch, owinął go wokół dłoni i zaczął uderzać mnie w głowę krzycząc - "Po jaką cholerę zakładałeś wełnę na obrożę!" Cóż, oryginalny dog-collar match pomógł Starrcade, po którym rozpaliliśmy mocno wrestlingowy świat. Kiedy wszystko zostało zrobione i powiedziane, event przeszedł wyobrażenie wszystkich zainteresowanych i był jednym z najbardziej udanych wrestlingowych eventów w historii. Kiedy zakończyło się już to zamieszanie ze Starrcade, Barnett chciał coraz bardziej kontrolować swoje terytorium i swoich wrestlerów. Byłem jednym z najgorętszych zawodników w regionie i wyprzedawałem każde miasto. Mając kontrakt, oczekiwano ode mnie, że stanę się podległy. Cóż - mam newsa dla Was - taki nie jestem!

W tamtym czasie robiłem wszystko bez wahania się. Byłem szalony! Zapełniałem całe areny, ale także łamałem wszystkie zasady. Moglibyście pomyśleć, że wtedy kiedy moja żona spodziewała się naszego pierwszego dziecka, ja powinienem zwolnić, ale wspólnie z Tommym kochaliśmy życie na krawędzi. Wrestling był dla nas tak okropną chorobą, że mogliśmy jej zatrzymać…aż do pewnej nocy, kiedy walczyliśmy w Chattanooga. Jechaliśmy na naszą walkę - prowadził Tommy. Zjechał w zły zjazd i dopiero po czasie zobaczyliśmy, że się zgubiliśmy. Przejechaliśmy ponad 300 kilometrów w złym kierunku. Skorzystaliśmy z pomocy kilku policjantów, których spotkaliśmy, a którzy poprowadzili nas kawałek. Powiedzieli nam, że mamy docisnąć gaz na maksa, a oni ostrzegą swoich kolegów patrolujących tamte drogi, że będziemy jechać i żeby nas nie zatrzymywali. Po tych dobrych radach, Tommy wcisnął pedał gazu w podłogę na resztę drogi, ale i tak mieliśmy trzygodzinny poślizg. Walki miały się rozpocząć o godzinie trzeciej, a my tam byliśmy dopiero po szóstej. Wszyscy byli na nas wściekli, ale na tyle zajęli widzów, że wciąż mogliśmy zrobić naszą walkę. Pomimo tego, to była ostatnia walka, w której walczyłem dla Jima i Ole. Po evencie, kiedy razem z Tommym szykowaliśmy się do wyjazdu do kolejnego miasta, Ole zatrzymał nas i powiedział - "Tommy, możesz pogadać z Barnettem. Piper - jesteś zwolniony! Możesz pogadać z Barnettem jeśli chcesz - gówno mnie to obchodzi!" Odpowiedziałem - "Nie mam kurwa potrzeby gadać z kimkolwiek. Wyjeżdżam stąd!" Wróciłem do Kitty, która była w siódmym miesiącu, i powiedziałem, że zostałem wylany. Ona po prostu mnie przytuliła i powiedziała, że mnie kocha. Następnego dnia przysłali do mnie jakiegoś małego biednego sędziego - osranego ze strachu - który miał mi przekazać, że złamałem warunki kontraktu, ponieważ spóźniłem się na walkę. Jednak to nie wszystko - "oni" przegłosowali mnie i zadecydowali, że w Stanach nigdzie mnie nie przyjmą i donieśli na mnie także do IRS (amerykańskiego urzędu podatkowego).

Kim są "oni"? Cóż, mogę tylko spekulować. Ludzie zaczęli mi podpowiadać wcześniej, że wyczuwają szczura i mają dowody przeciwko Tommy'emu. Szeptali także do ucha, że to właśnie on mnie wrobił w to wszystko, sam był dużo wcześniej w tym regionie, ale szczerze - nie chce mi się w to wciąż wierzyć. To był bardzo trudny okres dla mnie. Nie miałem nikogo, z kim mógłbym o tym porozmawiać. Nie ufałem żadnemu promotorowi, nie rozmawiałem z żoną o tym ponieważ wrestlerzy nie powinni przynosić pracy do domu. To była sprawa honoru. W domu powinieneś zająć się dziećmi i żoną ponad wszystko, a pracę odsunąć na drugi plan. Nigdy nie powinieneś przyprowadzać żony na walkę i rozmawiać z nią o pracy. Po co przenosić frustrację do domu? Po co rozmawiać o wrestlingu z żoną? Co ona Ci odpowie? Jak przyjąć body slam? Nie będę z Was jednak robił głupków. Są inne powody, dla których wrestlerzy nie zabierają swoich żon czy dziewczyn na areny. Nie chcieliśmy, aby żony wiedziały, który z wrestlerów ma inną dziewczynę na boku. Jednak najważniejszą sprawą był fakt, że prawie każdy z naszego wrestlingowego bractwa był spokojnym rodzinnym człowiekiem i nie chciał, aby jego żona czy dzieci patrzyły na to, jak on bije i jak jest bity. Każdy z tych gości był świetnym zawodnikiem, ale także i ojcem. Noc w noc udowadniali, że każdy idiota może mieć dziecko, ale nie każdy może być prawdziwym ojcem. Była to więc twarda zasad - nigdy przenigdy nie angażuj swojej rodziny w ten sport.

Skoro nie mogłem z nikim porozmawiać na temat mojej sytuacji w pracy, wciąż w sobie dusiłem całe te okropności. Nie mogłem uwierzyć, że te skurwysyny przegłosowały mnie. I pomyśleć, że przez jakiś czas nazywałem kilku z tych gości moimi przyjaciółmi. Tak, jak Sonny King raz wciął nóż, aby pomóc mi ochronić mnie przed gościem, który chciał mnie dźgnąć - tak, jak wziąłbym nóż, aby chronić każdego z tych chłopaków - nie wiedziałem tylko, że któryś z nich dźgnie w mnie w plecy! To było wtedy, kiedy razem z Flairem staliśmy się bliżsi. On i ja byliśmy prawdziwymi przyjaciółmi. Ja nie miałem pracy, żaden promotor nie chciał dać mi szansy, aby nie pogrążyć się. Nigdzie nie mogłem walczyć, więc postanowiłem wrócić do Charlotte razem z Kitty i spróbować zacząć od początku. Po zapakowaniu wszystkich naszych rzeczy, Kitty i ja jechaliśmy dwoma oddzielnymi pojazdami. Wypożyczyłem ciężarówkę, którą prowadziłem ja, a moja żona wzięła naszego Cadillaca i Feathera, miniaturowego dobermana. Nie spieszyło mi się do wyjazdu, ponieważ - po pierwsze wiedziałem, że jadąc samemu będę cały czas myślał, co wydarzyło się Georgii - po drugie, miałem tę nieprzyjemność jechać z naszym innym psem, wielkim niedorozwiniętym dalmatyńczykiem Ryiethumnne R. Wiedziałem, że ten szalony kundel będzie "zabawiał" mnie całą drogę do Północnej Karoliny.

Nie powinienem być jednak zdziwiony, gdyż oba nasze psy były opóźnione, z czego razem Kitty śmialiśmy się wiele razy. W skrócie - Feather wszedł do naszego życia dzień po tym, jak spotkałem się z Kitty w Atlancie. Bez moje wiedzy, moja przyszła żona poszła następnego dnia do sklepu ze zwierzątkami. Zakochała się w tym piesku i poprosiła właściciela, aby wystawił go na witrynę. Następnym razem spacerowaliśmy i, oczywiście całkowicie przypadkowo, natrafiliśmy na tego malucha za szybą, a ona zaczęła go wychwalać i mówić, że to byłby wspaniały prezent ode mnie, który pozwalałby jej pamiętać o mnie, kiedy byłem w trasie. Zgodziłem się więc, ale najśmieszniejsza rzeczy wydarzyła się wieczorem, kiedy wracaliśmy do domu. Zauważyłem, że kiedy wzięliśmy pieska do domu, trząsł się, jak galaretka. Nie mogliśmy poradzić sobie z trzęsieniem się Feather przez kilka pierwszych dni, ale problem rozwiązał się, kiedy razem z Kitty wyszliśmy na kolację pewnej nocy. Zabrałem moją przyszłą narzeczoną poza miasto i zapomniałem, że zostawiłem moje opakowanie Valium na podłodze w domu, ponieważ nie mieliśmy mebli. Kiedy wróciliśmy z kolacji, pudełko leżało w kuchni rozerwane na strzępy, a Feather wylegiwała się na podłodze nie dbając o to, co się wokół dzieje. Valium uspokoiło psiaka! Spędziła kolejnych szesnaście spokojnych i fajnych lat z nami.

Z kolei Ryiethumnne R. był spokojny, zwłaszcza w aucie. Nienawidził być wożony od momentu, w którym uczestniczyła w wypadku samochodowym w Walla Walla. Nie czuła się zbyt komfortowo w jadącym pojeździe. Wiedziałem, że będę miał pełne ręce roboty przez całe 400 kilometrów. Myślałem, że jeżeli włączę radio i rozproszę ją, to będzie wszystko dobrze. Myliłem się! Im szybciej oddalaliśmy się od starego domu, tym drastycznej psiak zaczynał szczekać. Moje pierwsze próby uspokojenia psa sprowadzały się do - "Zamknij się!", ale to nie pomagało. To byłoby zbyt proste. Kolejną rzeczą było włączenie na cały głos radia, ale ten drań wciąż się nie zamykał. Jechaliśmy już jakieś półtorej godziny, a ona dalej szczekała, więc miałem już dosyć i sam zacząłem szczekać próbując naśladować psi język. Cokolwiek mówiłem do niej w psim języku - to także nie pomagało. Po jakiejś kolejnej półgodzinie, nie potrafiłem myśleć o niczym innym poza sposobem na uciszenie psa, więc dałem jej moją nową kurtkę, aby na nie się położyła i na chwilę uspokoiła. Tak szybko, jak jej dałem kurtkę, tak szybko ona odgryzła jej kawałek i trzymając go w pysku, szczekała dalej. Ten pieprzony pies szczekał i skomlał całą drogę do Charlotte, nie dając mi ani chwili na przemyślenie tego, dlaczego opuszczałem Atlantę. Nienawidziłem tego pas, ale kochałem go za to, że nie pozwoliła mi o tym myśleć tamtego dnia. Dalmatyńczyk pozwolił mi trzymać myśli z daleka od tego, że zostałem przegłosowany.

Po osiedleniu się w Charlotte, Rica zadzwonił do mnie i złożył ofertę, której nie mogłem odrzucić. Razem z Flairem trzymaliśmy się razem, i nie ważne co się stało, nazywał mnie "Johnem Wesley'em Hardinem" wrestlingu przez kolejnych dwadzieścia lat. Hardin był jednym z najtwardszych strzelców Dzikiego Zachodu, zabijając około dwudziestu mężczyzn - jednego nawet za chrapanie! Dał się złapać, poszedł do więzienia, a potem przyszedł prawnik. W mojej sytuacji wiedziałem, że prawnik nigdy się nie zjawi. W tamtym czasie mojej kariery byłem wypełniony po brzegi talentem, który próbowałem wyrazić. Poza moimi umiejętnościami wrestlingowymi, zawsze chroniłem plecy Flaira i on dobrze wiedział, że dalej tak będę robił. Zapytał mnie, czy nie chciałbym z nim podróżować poza Stany i pracować na eventach w takich miejscach, jak San Juan czy San Domingo. Bardzo szybko się zgodziłem. Nie lubiłem być daleko od mojej ciężarnej żony, ale miałem wobec niej i naszego jeszcze nienarodzonego dziecka obowiązek - zapewnić miejsce do życia i jedzenie. Prawie znalazłem prace w Dallas u bookera Gary'ego Harta, ale on chciał mnie poniżyć oferując 1200 dolarów za tydzień. Wiedziałem, że nie mogę zaakceptować tej stawki - nie w momencie, w którym wcześniej zarabiałem 5000 dolarów tygodniowo, a co ważniejsze - miałem żonę z dzieckiem w drodze, więc musiałem zaoferować im wszystko co najlepsze. Pożyczyłem więc Hartowi dobrego dnia i wybrałem opcję Flaira, aby zarabiać za granicą i odzyskać moją dawną reputację z powrotem.

Nie mogłem walczyć w Stanach, więc wsiadłem do samolotu razem z Flairem i udałem się poza granice. Wracając do tamtych dni - podróżowanie samolotem był zupełnie inne od tego, jak się teraz podróżuje, zwłaszcza nie było żadnej powietrznej rozrywki. Byłeś w powietrzu przez sześć godzin i nie miałeś filmów, którymi mógłbyś zająć ten czas. Jedyną szansą była rozmowa z ciekawym pasażerem obok bądź zabijanie czasu spaniem lub czytaniem dobrej książki. Jednak wrestlerzy, mając na pokładzie Rica Flaira, nie musieli się martwić nudą. On żył tymi długimi lotami. Zaraz po zapięciu wyświetleniu się napis o zapięciu pasów - a czasami nawet i przed - Ric odwrócił się do mnie i powiedział - "Hej, Pipes, o czym myślisz?" Wiedziałem co on ma na myśli, więc powiedziałem - "Rób, to co musisz człowieku." …

dodane przez Vercyn w dniu: 22-06-2012 22:36:07

Udostępnij

Komentarze (4)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Ten rozdział chyba mówi najbardziej o tym, jak przejebane życie miał Roddy. Ta książka wciąga mnie coraz mocniej i z każdym rozdziałem coraz bardziej czekam na kolejny. Wielkie dzięki za tłumaczenie!

napisane przez Mati w dniu : 22-06-2012

Zajebisty rozdział, świetna biografia :)

napisane przez Snoopy1638 w dniu : 23-06-2012

Co do przejazdzek z Iron Sheikiem

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=0Vo80Xj0I1Y&feature=relmfu[/youtube]

napisane przez N!KO w dniu : 25-06-2012

Najdłuższy rozdział, oby kolejne też były tej długości :) Ogólnie to prawie każdy fragment mógłby być wstawiany osobno, bo to wszystko jest ze sobą dosyć luźno powiązane. Roddy miał ciekawe życie[co niekoniecznie znaczy, że dobre], więc i tekst musiał być ciekawy. Brak słodkości ala Rey.

napisane przez aRo w dniu : 01-07-2012

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy