Następnym wyzwaniem w mojej wrestlingowej karierze był Oregon. Z nadzieją wsiadłem do mojego nowego srebrnego Caprice Classic. Pożegnałem się z L.A. i powitałem Portland. Zgodnie z moją tradycją, kiedy minąłem tablice miejskie otworzyłem okno i wysłałem informację, że nadciąga Roddy Piper. Jednak tym razem było jakoś inaczej. Tym razem po opuszczeniu okna, wcisnąłem pedał gazu z całej siły, ponieważ i moje auto i moja kariera zaczęły nabierać rozpędu. Kiedy poczułem chłodne oregońskie powietrze, wychyliłem głowę przez okno i krzyknąłem - "Portland! Nadchodzę! Skopię Twój pieprzony tyłek!" Oczywiście, dzięki Bogu, nikt tego nie słyszał. Poza tym, kto miałby to słyszeć? Kto by się tym przejął? Dojechałem do miasta i spotkałem się z Buddym Rosem. On przedstawił mnie Donowi Owensowi i jego bratu - Eltonowi, który był także promotorem i kontrolował Eugene, Medford i Salem. W trakcie mojego pobytu w Oregon Don okazał się jednym z najbardziej sprawiedliwych promotorów w tym biznesie. W moich oczach, on i Paul Bosch byli na absolutnym szczycie tej listy. Z kolei Elton miał charakter i znajdował się gdzieś na samym dole tej listy. Był dziwakiem. Przedstawiał siebie zawsze w taki sposób - "Witaj, jestem Elton. Moim bratem jest Don Owens." Wszystko w tym gościu było złe i niedobre. Nosił czarny tupecik, który wyglądał, jak rozjechany pudel, palił tanie cygara i nie stronił od alkoholu. Płacił zawodnikom niskimi nominałami, ćwierćdolarówkami, a kiedy wrestler liczył pieniądze, on obserwował wyraz twarzy. Stan Stasiak, Johnny Eagles, Jonathan Boyd, Killer Brooks i Jimmy Snuka ostrzegli mnie o zachowaniu Eltona podczas wypłaty. Doradzili, abym nigdy się nie uśmiechał, ponieważ on tylko czekał, aby zetrzeć mi ten uśmiech z twarzy. Gdyby zobaczył, że się uśmiechasz, to natychmiast zakręciłby kurek z wypłatą, utwierdzając się w przekonaniu, że jesteś już z jej wysokości zachwycony. Bezpiecznie byłoby powiedzieć, że nie był popularny wśród wrestlerów. Miał jeszcze jeden kaprys. W każdej walce chciał, abyśmy na początku bili się naprawdę. Zwycięzcy przyznawał 25 dolarów, przegranemu - 15. W celu wyłonienia zwycięzcy, jeden z nas musiał przypiąć drugiego do "1". Jednak ten stary pierdziel nie wiedział, że dogadywaliśmy się w sprawie równego podziały całej sumy, czyli 40 dolarów. Jak wybieraliśmy osobę, które miała zostać spinowana? W bardzo prosty sposób: rzucaliśmy monetą tak, jak przed rozpoczęciem meczu NFL. Nie dbaliśmy o to, kto kogo przypnie. Chcieliśmy tylko podzielić się kasą. Po każdej walce, Elton wchodził do szatni i mówił - "Oh Panowie, to był zajebisty shoot." Pod koniec dnia wszyscy byli zadowoleni. Podzieliliśmy pieniądze, a i Elton był zadowolony.
Poza Buddym, drugim wrestlerem z którym miałem kontakt w Portland był Killer Tim Brooks, który lepiej znany był, jako The Waxahachie Wildman. Poza tym, że mi pomógł na starcie w Oregon, poznał mnie także z moją przyszłą miłością życia - Kitty. Brooks był wspaniałym człowiekiem, który miał włosy na całym swoim ciele - z wyjątkiem głowy. Kochał palić takie małe cygara. Potrafił walczyć na różne sposoby. Promotorzy i kochali i nienawidzili mieć w go w swojej karcie. Tim miał gorącą osobowość - potrafił wyprzedać całą arenę i cały region, ale był także chodzącą bombą zegarową gotową do wybuchu w każdej chwili. Kochający cygara grappler miał buntowniczą stronę, która była świetna w ringu, ale niebezpieczna poza nim. Pomijając smród cygar, który wydzielał, bardzo szybko go polubiłem. Zwłaszcza, kiedy byliśmy razem w drużynie i mieliśmy zrobić, jakieś durne rzeczy Eltonowi. Killer wpadł na jedną z najlepszych. Pewnego razu walczyliśmy razem z Killerem w drużynie w Salem dla Eltona. Miało to miejsce w ohydnym budynku, którego podłogi były pokryte starą zaschniętą krwią, a ze ścian szatni odpadał tynk i nikt od lat się tym nie zajmował. To był jeden z najgorszych ośrodków, w którym kiedykolwiek walczyłem, ale chciałem jak najlepiej wyjść z tej sytuacji. Nieszczęśliwie Elton zawsze znajdował wyjście, aby pogorszyć i tak już złą sytuację. Jednej nocy, kiedy przygotowywaliśmy się, aby dać widzom w Salem to za co zapłacili, Elton wpadł do szatni, ssąc jedno z najtańszych cygar i zaczął drzeć mordę. W pewnym momencie wyciągnął cygaro z ust, położył na jednym ze stołów i zaczął krzyczeć na każdego po kolei, na temat jego walki. Był tym tak bardzo zajęty, że nie zauważył kiedy Killer wziął cygaro, wsadził sobie ustnik w dupę i przekręcił kilka razy, a potem odłożył na to samo miejsce. Przysięgam, to prawda! Po pięciu minutach, Elton skończył krzyczeć, odwrócił się, wziął cygaro i włożył do ust. Dusiliśmy w sobie śmiech, próbując zachować powagę. Patrząc na Owena ssącego gówniane cygaro, nie mogłem wytrzymać wewnątrz. Nie mogłem okazać śmiechu i musiałem to mocno dusić w sobie, co było bardzo ciężkie do wykonania. W moich oczach pojawiły się łzy. Elton spojrzał zmieszany na mnie i zapytał czemu mi tak wesoło. Nie mogłem się nawet odezwać, bo obawiałem się wybuchu śmiechu. Poruszyłem tylko ramionami. Elton pokiwał głową i popędził nas do kolejnej walki w karcie. Kiedy wychodził, zaciągnął się mocno, odkaszlnął i krzyknął - "Auuuuugh! To śmierdzi, jak gówno!" Takich rzeczy się nie zapomina!
Innym gównianym pomysłem z udziałem Eltona była noc, kiedy zabookował nam walki z Roseburgu. Ten skąpy sukinsyn znów kazał nam walczyć w gównianej arenie. Nie było tam nawet szatni, tylko wielka scena, na której wszyscy mieliśmy się przebrać. Co gorsza, nie było tam także natrysków. Aby po walce wziąć prysznic musieliśmy przejść przez cały tłum, minąć stoisko z hot dogami i umyć się w zlewach, w których normalnie utrzymywano ciepło parówek. Wyobraźcie sobie teraz następującą scenę - grupa spoconych, śmierdzących wrestlerów próbująca podzielić się tą niewielką ilością wody. Powiem Wam, że to nie był zbyt dobry widok. Do tego przy tej scenie, na której się przebieraliśmy nie było żadnych łazienek. Aby skorzystać z toalety, musieliśmy przejść przez cały tłum, minąć gościa od hot-dogów. Cóż, zdarzyło się i tak, że musiałem skorzystać z kibla tuż przed wyjściem na ring. Nie było szansy, żebym udał się w tę wędrówkę przez arenę, wśród ludzi, którzy mnie nie lubią, a przed którymi ma za moment wystąpić. Łatwiej byłoby się wyszczać w dowolnym rogu albo do butelki. Natomiast mnie cisnęło drugie wyjście. Znalazłem więc przyciemnione miejsce gdzieś na uboczu sceny, wziąłem brązową papierową torbę, opuściłem gacie i rozpocząłem proces umieszczania monstrualnego gówna w torbie, mając nadzieję, że nie rozerwie jej. Kiedy załatwiałem potrzebę, Elton wpadł na scenę. Nie myśląc długo, postawiłem torbę na podłodze, podciągnąłem spodnie tak wysoko, jak dałem radę i zacząłem udawać, że robię przysiady. Kiedy schodził, popatrzał na mnie i powiedział - "Jesteś dobrym dzieciakiem. Zawsze starasz się trzymać formę. Jezu, ale tutaj wali gównem!" Elton poszedł, a ja spokojnie mogłem skończyć, wyrzucić torbę i udać się na walkę.
W tamtym czasie z Killerem trzymaliśmy się razem, mieszkaliśmy też razem. Johnny Eagles pomógł mi i Killerowi znaleźć urocze miejsce w tym samym kompleksie, w którym on mieszkał. Dwupokojowe miejsce było bardzo przytulne - dopóki nie zaczęliśmy tam mieszkać. Obaj czuliśmy się dobrze w swoim towarzystwie i w ringu, i poza nim. Była także jedna dziewczyna, która pozostawiła na mnie swoje wrażenie. Nazywaliśmy ją Wombat. Kiedy tylko Killer chciał zrzucić balast, udawał się z nią do swojego pokoju. Powiem Wam, że nigdy nie chciałem wiedzieć, co oni robią za zamkniętymi drzwiami. W sobotę wstałem zawsze wcześnie i szedłem na siłownię. W apartamencie było wszystko - tony pustych butelek i puszek po piwie, niedopałków cygar i jakiegoś gówna na podłodze. Dodatkowo z pokoju Killera unosił się tak straszny zapach, który wypełniał cały apartament. Wombat wyglądała nieźle, ale to co robiło z Killerem i Killerowi nie interesowało mnie wcale. Kiedy wracałem z siłowni, jej już nie było, więc ciężko było mi kiedykolwiek ją zastać. Jeden raz Wombat przyszła do nas, aby spotkać się z Brooksem, ale go nie było. Jedna rzecz doprowadziła do drugiej i pofiglowałem trochę z nią. Czułem się po tym jednak bardzo źle, gdyż zrobiłem to z dziewczyną mojego współlokatora. Postanowiłem jednak zrobić najbardziej honorową rzecz, którą zrobiłby wrestler i nie powiedziałem Killerowi. Wprowadziłoby to animozje pomiędzy nami, a co ważniejsze, zamieniłoby moje życie w piekło. Musiałbym spać z jednym okiem otwartym przestraszony, czy Killer nie wejdzie do mojego pokoju i nie zrobi mi z penisa tego, co swojemu mężowi zrobiła Loren Bobbitt. Cóż, szybko dowiedziałem się, że nie potrzebowałem Killera do tego. Trzymałem swoją tajemnicę przed moim wielkim przyjacielem jakiś tydzień, kiedy zauważyłem, że zaczął rosnąć. Przysięgam, miał własne płuca i zaczął się robić większy i brzydszy z dnia na dzień. Wiedziałem, że muszę podjąć ważną decyzję: powiedzieć Killerowi i mieć nadzieję, że nie tylko mi wybaczy, ale i podpowie, jak pozbyć się tego czegoś z mojego penisa czy nic nie mówić, pozwolić penisowi odpaść i do końca życia żyć bez niego? Do diaska. Wiedziałem, że wybieram właściwą drogę…Powiedzieć Killerowi! Wreszcie miałem na tyle odwagi, aby powiedzieć Brooksowi - "Killer, muszę Ci się do czegoś przyznać." Opuściłem gacie i pokazałem, a on dodał - "Ooo, byłeś z Wombat. W porządku, ale musimy to teraz naprawić." Ulżyło mi. Killer nie był zły na mnie, a co ważniejsze - miał lek na mój problem. Kazał mi usiąść i podszedł z gorącą igłą w dłoni, którą rozgrzał w piecyku trzymając ją szczypcami. Jak tylko zobaczyłem, że on trzyma tę igłę, podskoczyłem i powiedziałem - "Whoa, Killer! Co Ty masz zamiar z tym zrobić?" Odpowiedział spokojnie - "Usiądź, opuść majtki i wystaw swojego penisa." Zapytałem - "Killer, jesteś tego pewien?" Następną rzeczą, którą pamiętam, to że dźgnął mnie igłą. Zabolało piekielnie! Myślałem, że mnie rozerwie od środka! Jednak on pomógł mi najlepsza metodą. Wciąż mam bliznę w pamiętnym miejscu, ale choroba nigdy więcej się nie pokazała.
Jedyny problem, jaki mieliśmy, był podczas naszego pierwszego spotkania. Będąc drużyną, musieliśmy zdecydować, co będziemy robić na arenie. Obaj byliśmy heelami przez całą naszą karierę, a Buddy także w tym czasie nim był, a do tego był głównym drawem w Oregonie. Nasza trójka zrobiła sobie małe pow-wow i próbowała uradzić, jak rozwiązać ten problem. Było zbyt dużo wodzów, a niewystarczająco Indian. Mieliśmy wybór: możemy próbować podcinać gardła sobie na zmianę, aby przejąć największy kawałek tortu, albo może się dogadać tak, aby każdy czuł się komfortowo tak, aby każdy dostał równy kawałek. Zdecydowaliśmy, że Buddy i jego partner, Ed Wiskowski, którzy byli głównymi heelami, staną się osobnym tworem. Rozpocząłem karierę w Portland z niechęcią u wszystkich, ale udało mi się stać ulubieńcem publiczności i lubianym wrestlerem w Oregonie.
Pierwszej nocy w Portland walczyłem z Johnnym Eaglesem na żywo w telewizji. Ludzie przed moim występem nie widzieli czegoś takiego nigdy wcześniej. Od kiltu po dudy - nie wiedzieli czego się spodziewać po mnie. Byli przyzwyczajeni do oglądania weteranów w starym stylu. Nie spodziewali się młodego chłopaka, pełnego energii, który wciąż szukał i szukał akcji. Dodatkowo bardzo fascynujący był fakt, że nie musiałem ludziom mówić, jak mają na mnie reagować. Robiłem to co miałem robić i pozwalałem widzom myśleć i reagować, jak chcieli. To jest prawdziwa głęboka psychologia i podstawa położona pod narodziny Roddy'ego Pipera. Byłem nieustraszony. To było także drugie miejsce w którym miałem wolną rękę i mogłem dowolnie rozwijać swoje umiejętności podczas wywiadów, czyli to co zacząłem jeszcze w L.A. Przestrzegałem zasady - "Nikt nie będzie mi mówił co mam mówić w wywiadach!" Kiedy jeszcze mieszkałem w L.A., podczas wizyty u Elli Fitzgerald dostałem wiele dobrych rad - "Daj im dobry początek i świetne zakończenie. Oni i tak zapomną co było pomiędzy!" On dokładnie wiedziała o co chodzi. W tym momencie mojej kariery zauważyłem, że wywiady stanowiły 75% pro wrestlingu. Każdej nocy próbowałem w moich promach dać moc ludziom, którzy siedzieli w domach, aby oglądając mnie tak się zezłościli, że odepchnęli by niedowierzające żony, wsiedli do auta, pojechali na arenę, zapłacili za parking, kupili bilety i popcorn, a na koniec zajęli miejsce krzycząc na mnie podczas mojego wejścia ring przed walką. Więc w momencie, w którym gala dobiegała końca, mogłem odesłać wszystkich szczęśliwych do domów. Mogłem wrócić do swojego pokoju z ich pieniędzmi, a oni wychodzili uśmiechnięci, bo mogli uwolnić swoją frustrację. W jaki sposób doprowadzałem ich do takiego stanu? Cóż, to wszystko było efektem mojego unikalnego stylu wygłaszania prom, który jeszcze wtedy był w fazie rozwojowej. W Mieście Aniołów nabyłem już pewien poziom umiejętności mikrofonowych, jednak w Portland puściłem wodze i wciąż rozwijałem mój wyjątkowy styl. Wszystko co działo się wokół miasta lub na świecie zawsze w jakiś sposób poruszało ludzi. Postanowiłem w moich wywiadach dawać samą szczerość.
Technika, którą zacząłem stosować łączyła w sobie dwie cechy - była zarówna bezpośrednia, jak i podprogowa. Aby Wam to zobrazować mogę przytoć jakiś rocznicowy event Portland Rose Festivalm coś na wzór Macy's Thanksgiving Day Parade, gdzie udzieliłem wywiadu pełnego dwuznacznych odniesień. Wykorzystałem do tego nieuwagę jakiegoś pracownika, który miał obsługiwać pojazd na sobotniej paradzie. Gościu musiał zasnąć za kółkiem, kiedy na platformie grały dudy i zamiast zakręcić, wjechał w narożnik. Próbował to naprawić, kiedy się spostrzegł, że nie zakręca, ale było już za poźno. Wieczorem w telewizji zacząłem szydzić z tej całej sytuacji - "Ujmę to prosto. Mieliśmy na paradzie platformę, która nie potrafiła nawet zakręcić. Jacy głupi jesteście? Nie wiecie, że kwadratowe kołki nie wejdą w okrągłe otwory…?" Mówiąc to podniosłem sporran (skórzana torba noszona przy kilcie) przyczepiony do mojego kiltu. Powiedziałem to i wykonałem ten gest z jakimś seksualnym podtekstem, ale chodziło mi o coś zupełnie innego. Potem pocisnąłem tego gościa, który prowadził. Potem poszedłem krok dalej zwracając się do lokalnych nauczycieli i polityków - "To są Ci sami ludzie, którym płacimy nasze podatki, Ci sami, którym powierzamy edukację naszych dzieci w szkołach? Chcecie, abym umieścił swoje dziecko w szkole w mieście, które nie potrafi znaleźć sposobu, aby przemieścić platformę właściwie na największym evencie w roku?" Faktem było jednak to, że miałem 23 lata i nie miałem żadnych dzieci. Tłum oszalał. Wzięli to co powiedziałem do serca. Mieszkańcy Portland pomyśleli, że nazywam wszystkich ich idiotami - tak było!
Będąc w Portland, pracowałem na telewizyjnym show, które nagrywane było przed żywą publicznością i emitowanie w sobotnie wieczory. Wiedząc, jak potrafię rozwścieczyć widzów, Don Owens oczekiwał, że będę przemawiał na Crow's Nest, czyli podnoszonej platformie nad ringiem tak, abym był widoczny dla wszystkich. Tak było na każdej gali. Jedynym warunkiem był limit czasowy, który zależny był od długości całego programu. Robiłem w końcu jakieś nowe rzeczy. Dla lepszego przygotowania, zacząłem mówić do siebie na głos kiedy jechałem autem, a także zacząłem zapisywać sobie teksty. Zostałem innowatorem w dziedzinie zwięzłych, ale ciekawych wrestlingowych wywiadów, które od tamtego momentu zacząłem traktować, jako dziedzinę sztuki. Ludzie zaczęli wierzyć w moje wywiady tak bardzo, że brali mnie za wyrocznię. Jeżeli coś powiedziałem, oni w to wierzyli. Zyskałem więcej uwagi, niż kiedykolwiek mogłem sobie to wyobrazić. Fani zaczęli oglądać i naśladować każdy mój ruch. Wyglądała to mnie więcej tak, że pewnej nocy, kiedy wyczyściłem ring podczas telewizyjnej walki, wszedłem na narożnik, podniosłem dwukrotnie brwi w ramach celebracji. Nie wiedziałem, że kamerzysta zrobił tak bliskie ujęcie tego momentu. Niedługo po tym w każdym miejscu, w którym się pojawiałem, ludzie podchodzili do mnie i poruszali swoimi brwiami. To była ta jedna rzecz, którą zrobiłem przypadkowo, a teraz wszyscy fani wrestlingu mnie w niej naśladowali. Dało mi to do zrozumienia, jak bardzo skupili na mnie swoja uwagę. Jednak za tym zainteresowaniem szła także odpowiedzialność. Czułem wielką presję, nie chcąc zawieść swoich fanów. Doceniali oni powagę i wartość moich wywiadów. Show zaczęło przynosić duże dochody. Ludzie przychodzili i płacili swoje ciężko zarobione pieniądze, aby zobaczyć moje wywiady, a dopiero potem wrestling. To stało się bardziej widoczne w momencie powstania show nazwanego Piper's Pit. Jednak w tamtym momencie, z powodu tych wywiadów i nowych rzeczy, które robiliśmy, gale Dona Owensa zanotowały najwyższe ratingi w swojej trzydziestoletniej historii.
Zawsze szukałem nowych dróg, aby swoje segmenty polepszyć - czegoś co robiłoby na widzach wrażenie. Pewnej nocy zrobiłem rzecz, której nauczyłem się podczas walk w Canadian Maritimes. Ten gość, którego nazywano The Beast, robił to sobie. To była ta część tego biznesu, która dopuszcza rozbijanie na głowie pełnej butelki Heinekena. Nigdy tego sam nie próbowałem, ale widziałem, jak robi to Bestia. Nigdy nie czułem pragnienia, aby zostać zdzielonym w głowę zieloną butelką od piwa. Cóż za marnotrawstwo piwa! Jednak teraz zdecydowałem się na zrobienie tego na żywo w telewizji. Nikomu wcześniej nie mówiłem o pomyśle. To była kolejna moja główna zasada - nigdy nie mów nikomu co zamierzasz zrobić. Kiedy nadszedł czas na mój wywiad, roztrzaskałem butelkę na moim czole w celu promowania nadchodzącej walki. Krew zaczęła płynąć strumieniem z rozciętego czoła, zalała całą twarz, a piwo lało się wszędzie. To utwierdziło widzów, ze do walki na pewno dojdzie. Wiedzieli też, że nie zostaną zawiedzeni, ponieważ przyniosłem całą agresywną energię na ring, co gwarantowało świetny występ. Nie polecam robienia takiego czegoś w domu, ponieważ jeżeli nie uderzyć się wystarczająco mocno butelką, to możecie się nią znokautować.
Inną zasadą, którą stosowałem w tamtym czasie było niemówienie w promach na temat rodziny innego wrestlera. W tym wywiadach, które dopiero rozwijałem, przestrzegałem tej zasady, ponieważ mogło to zostać odebrane zbyt osobiście. Mogłem przecież opowiedzieć, jakiś dowcip albo rzucić jednozdaniowe hasło w stylu - "Wiecie dlaczego Ric Flair śpi z dwiema dziewczynami w tym samym czasie? Kiedy on zaśnie one potrzebują kogoś z kim mogą porozmawiać." Ric Flair jest był żonaty. Zawsze wyciągałem zawodników z ich rzeczywistego kontekstu tak, aby nie mógł odebrać tego wszystkie osobiście. Jednak nie zawsze to tak działało. Ludzie wkurzali się na niektóre rzeczy wypowiedziane czy zrobione przeze mnie. Byłem pierwszą osobą, która z premedytacją włączała do wywiadów psychologię. Starałem się jednak zbliżyć w wywiadach, jak najbliżej rzeczywistości. Adonis powiedział kiedyś do McMahona Jr. - "Piper strzela ostro w wywiadach, a potem zawsze tego broni." To jest kolejna dobra zasada udzielania wywiadów - musisz dbać o to, aby bronić w walce tego co powiedziałeś wcześniej. W przeciwnym razie ten wywiad będzie bez znaczenia. To był sekret zarabiania pieniędzy. Wychodziłem na ring i broniłem tego co wcześniej powiedziałem. To pozwoliło mi zostać ulubieńcem fanów. W każdym swoim wywiadzie zawierałem jakąś część rzeczywistości. Nie obiecywałem, że wyrwę wrestlerowi płuca albo wydłubię oczy, to było nielegalne i wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że tak nie będzie. Musiałem swoje groźby opierać na rzeczywistości, na tym co realnie mogę zrobić z przeciwnikiem pomiędzy linami.
Jednak nie zawsze prawda pojawiała się w telewizji. Pewnej nocy w Portland Buddy Rose ukradł mi kilt, kiedy ściągnąłem go w ringu, co puszczono na żywo. Gala była puszczana dwie godziny po tym, jak była nagrywana. Zawsze szła live, a to był dopiero trzeci tydzień kiedy emitowano show z opóźnieniem czasowym. Wiele osób o tym nie wiedziało. Cóż, Rose zabrał mi kilt na Crow's Nest, kiedy ja wciąż byłem na ringu. Przestałem walczyć i spojrzałem na tę platformę razem z widzami. Patrzeliśmy wszyscy, jak Rose polewa płynnym gazem mój kilt i podpala go. W trakcie tego zbiegłem z ringu i dostałem się na platformę. Zacząłem gasić ogień gołymi rękoma, doznając kilku poparzeń. Kiedy to wyemitowano w telewizji, ludzie zaczęli dzwonić na straż pożarną, gdyż myśleli, że budynek zajmie się ogniem. Kiedy strażacy przyjechali, nikogo nie było już oczywiście w budynku, bo gala skończyła się dużo wcześniej niż została wyemitowana. Strażakom nie znaleźli w tej sytuacji niczego zabawnego, ale to trafiło do gazet już następnego dnia! Innym razem Buddy wszedł do ringu z wieszakiem. Zaczął mnie nim bić i ciągać wokół ringu, co naprawdę bolało, ale dzięki Bogu zostawił mnie przy życiu. Zostałem zabrany do szatni na noszach. Jeden z medyków wziął kawałek gazy, skręcił ją i owinął wokół mojego gardła, potem położył swoje kolano na tyle mojej głowy i zaczął przeciągać po mojej szyi tą gazą, ciągnąc raz z jednej raz z drugiej strony, co pozostawiło na mojej szyi znaki odparzeń. Zabrało to jakieś trzydzieści sekund, a dwie minuty później mogłem wrócić na arenę gotowy do wygłoszenia proma i krwawiący po incydencie z wieszakiem. Widownia zobaczyła krew, odparzenia i to wywołało na nich wrażenie. Teraz patrzyli na wrestling z innej perspektywy. Do tego czasu kiedy widzieli walki mówili - "Oh, to jest oszustwo." Natomiast po tym zdarzeniu powiedzieli - "Widzieliście co zrobił Roddy Piper? To jest prawdziwe!" Widzicie teraz po jakiej cienkiej linie wtedy stąpałem?
Moje występy sprowadzały coraz liczniejsze tłumy, a za tym także większe pieniądze. Mój wciąż rozwijany styl trzymał publiczność w zmieszaniu i zainteresowaniu jednocześnie. Niemożliwe byłoby dla kogokolwiek, kto nie był mną, aby znaleźć różnicę pomiędzy tym co było prawdziwe, a co nie. To i tylko to pozwalało utrzymywać zaciekawienie publiczności i sprawiało, że bilety sprzedawały się dobrze.
In the Pit with Piper: W Portland...
Komentarze (3)
Skomentuj stronęRozdzial chyba najmniej atrakcyjny ze wszystkich. Przeczytalem, zeby miec z glowy ta czesc i szykowac sie na nastepne. Co do butelki rozbitej na glowie to...
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=lHh9Wb--J0M[/youtube]
Jak dla mnie, Nico zbyt surowo ocenił ten fragment - rzecz trzyma poziom poprzednich części. Można zniesmaczyć się "gównianymi" motywami, ale taki już urok biografii Pipera. To szczery, życiowy i "brudny" tekst, który bez tego typu wtrętów nie byłby taki sam. A w tym fragmencie jest coś, czego chyba nie było w poprzednich - chodzi mi o to, w jaki sposób Rowdy zdradza tajniki swojego warsztatu wrestlingowego. Te wszystkie psychologiczne gierki, zasady których należało się trzymać, w końcu ryzykowanie zdrowia dla podkreślenia efektu jakiegoś przemówienia... ja łyknąłem ten tekst równie gładko jak poprzednie.
Nie nazwałbym tego mniej atrakcyjnym fragmentem. Mnie tam się podobało. Jeśli dalej tak będzie, to chyba zaliczę najdłuższą książkę w życiu :twisted: