Większa rola Triple H'a, Powody absencji Dillingera i Corbina
Mimo że Vince McMahon zapewnił, iż jego obowiązki związane z XFL nie wpłyną na jego rolę w WWE, to wkrótce Triple H powinien zyskać większą władzę w federacji. Pierwsze kroki w tym kierunku zostały już poczynione, ponieważ The Game przejął pieczę nad 205 Live. Od tej pory show ma bardziej skupiać się na popisach zawodników w ringu, a nie na rozwoju ich postaci. Początkiem zmian jest turniej o mistrzostwo Cruiserweight.
Tye Dillinger zadebiutował na SmackDown w ubiegłym roku, ale od jakiegoś czasu bardzo rzadko pojawia się na ekranach. Powodem takiej decyzji jest ponoć fakt, że WWE za wszelką cenę chce uniknąć chantu „10”, co, jak wiadomo, może być trudne, gdy na arenie pojawi się Dillinger.
Tymczasem Baron Corbin nie pojawił się na ostatnim SmackDown z powodu zbyt dużego popu, jaki mógłby otrzymać. Gala odbywała się w Kansas City w Missouri, gdzie Corbin spędził sporą część swojego życia, studiując i grając w futbol. Obawy okazały się być podobno uzasadnione – Lone Wolf otrzymał jedną z najlepszych reakcji tego wieczoru w trakcie dark matchu.
Cały konflikt na linii Booker T – Corey Graves to podobno work. WWE chce, by publiczność zaczęła traktować Gravesa jako pełnokrwistego heela, Booker T natomiast może w ten sposób zyskać więcej słuchaczy swojego podcastu.
Uczestnicy Mixed Match Challenge zamieniają się twarzami ;)
- Fatal 4-Way o mistrzostwo WWE, Kontrakt Sereny Deeb, Co z rywalizacją Jordana z Rollinsem?
- Trzech potencjalnych rywali dla Roode'a na WrestleManii, Zamieszanie w dywizji kobiet
Komentarze z forum (7)
Skomentuj newsaNiech Vince już nie tyka się wrestlingu i zamkną go w pokoju bez klamek - to będzie najlepsza decyzja :D
Jeez.. Mają gościa over z publiką dzięki chantowi, a oni z tego nie korzystają.. ja pierdolę...
"10" może sie sprzedać jak "yes!", ale nieee... :roll:
Tak samo Wincent nie widzi żyły złota płynącej w chancie "One fall", ale jemu się nie podoba to już chuj..
Koszulki pewnie szły by jak świeże bułeczki czy też dzisiaj.. pączki ;>
Jakoś nigdy nie przeszkadzało żeby hometown cheerował heelom, widzę żę IQ kreatywnych dalej spada..
A te faceswapy bardzo śmiechowe :D Oby więcej takiego materiału.
Sami z fryzurą Becky - rasowy wiking :D
Cytat: CzaQ
Koszulki pewnie szły by jak świeże bułeczki czy też dzisiaj.. pączki ;>
Nie no, ale jeżeli chodzi o zarabianie pieniędzy to ja bardziej ufam Vince'owi niż forumowej społeczności :D
Cytat: Arkao
Cytat: CzaQ
Koszulki pewnie szły by jak świeże bułeczki czy też dzisiaj.. pączki ;>
Nie no, ale jeżeli chodzi o zarabianie pieniędzy to ja bardziej ufam Vince'owi niż forumowej społeczności :D
Temu samemu Vincowi, który cofa technologiczny rozwój fedki do lat 80, bo przez kasę wydawaną na budowę stage'ów i pyro notuje straty. Temu samemu Vincowi, który mając najbardziej over wrestlera od czasów Stone Colda woli go olać na rzecz koksiarza, którego nienawidzi większość IWC. Vince to geniusz ;D On to by najchętniej zamienił prawdziwych fanów na manekiny i puszczał z głośników nagrane reakcje i udawał, że to wszystko przynosi mu zyski. To byłoby coś :D
PiTeRo, miliarder. Tyle mi wystarczy. Hogan też był nienawidzony przez większość fanów NWA, Attitude Era też przynosiła straty w pewnych punktach . 32 dolary za akcję mówi wszystko. Wrestling to biznes i Vince doskonale wie co robić by zarobić. (zwłaszcza że ostatnio ceny akcji mocno rosną).
Gdyby Vince miał nadal rozeznanie co się sprzedaje najlepiej, to byłby znacznie bogatszy, ale on jest minimalistą. Wycofanie pyro oraz ten sam stage na każdym PPV oprócz Wrestlemanii to jest cofanie się w rozwoju, żeby osiągnąć sztuczny zysk. To tak samo jakby sprzedać luksusowy samochód, kupić o klasę gorszy albo zrezygnować z dobrego obiadu i jeść kanapki z pasztetem i się chwalić, że się jest takim kozakiem biznesu, bo bilans zysk/strat jest na plusie. Prawda jest taka, że Vince potrzebuje realnej konkurencji, bo bez tego jego polityka jest prosta. Zarobić byle się nie narobić. Czasem zrobi krok do przodu, ale przeważnie za tym idzie krok do tyłu i jak to się mówi "I tak powoli się żyje na tej wsi".
Samo porównanie "10" z "yes" jest kompletnie nietrafne, są to bowiem dwa kompletnie odwrotne przypadki. W przypadku (durnego zresztą) "10" over jest chant, nie beztalencie które się podeń podpięło, siłą "yes" była zaś przede wszystkim siła Bryana... gdyby swego czasu "yesować" zaczął jakiś Sheamus, Big Show albo inny Kofi Kingston, nikt by dziś o tym chancie nie pamiętał tak samo, jak nikt nie pamiętałby o "What", gdyby do prom wrzucał go Val Venis...
anyway, #fireTye i problem sam się rozwiąże.
Komentarze