Nienawidzę tego gościa
"TATUŚ WYGRAŁ PAS ! Tatuś wygrał pas !" Pod koniec roku 1998, World Wrestling Federation robiło tapingi (nagrania) telewizyjne w poniedziałki i wtorki każdego tygodnia. W poniedziałki nagrywano walki dla różnych programów, aż do godziny 21, kiedy to nadchodził czas na RAW is WAR, dominujący program firmy, nadawany na żywo. W tamtym tygodniu RAW miało być nagrane we wtorek i puszczone na antenie o 21:00, sześć dni później. Więc kiedy dotarłem do domu z Bostonu, schowałem pas i nie powiedziałem swoim dzieciom, Dewey i Noelle, o zwycięstwie. Gdy wreszcie go ujrzały, oszalały krzycząc "daj zobaczyć, daj zobaczyć". Ja i moja żona Colette nagraliśmy całą taśmę filmu z dziećmi w rolach głównych. Pozowały, robiły proma i biegały z pasem po mieszkaniu. Dewey nawet z nim zasnął.
Temu kto nie czytał pierwszej mojej książki i przeskoczył odrazu do tej ponieważ jest takim wielkim Best-sellerem, odpowiem na pytanie, lub przyajmniej potwierdzę to co już pewnie wiecie.
Tak, Wrestling to rozrywka, i nie, nie "wygrałem" tak naprawdę pasa tak jak wygrywa się World Series czy Superbowl.Zamiast tego, WWF Title, który jest bez wątpienia najbardziej prestiżowym tytułem w biznesie, jest czymś w rodzaju nagrody filmowej. Zwykle, pas jest dawany przez firmę temu, o którym myślą że jest w stanie poprowadzić federację, w sensie przyciągania tłumów na arany i przed telewizory do gal Pay-Per-View. W moim przypadku było to jak nagroda za życiowe osiągnięcie. Wiedziałem że prawdopodobnie nie będę go miał na długo, ale miałem zamiar nacieszyć się nim póki go miałem.
Później tego samego wieczora, włączyłem telewizor by oglądnąć program naszej konkurencji, World Championship Wrestling, dla której pracowałem od 1991 do 1994. Mieli poniedziałkowy show o nazwie "Nitro", który konkurował bezpośrednio z naszym programem. Chciałem go oglądnąć gdyż trwała wtedy wielka poniedziałkowa wojna oglądalności, która rozpoczęła się we wrześniu 1995, kiedy to Nitro zadebiutowało. I jeśli mam być szczery w stosunku do WCW, przyznam że byli w stanie pochwycić wyobraźnie publiczności za pomocą "gorącego" angle'a w lipcu 1996, i w pewnym okresie wygrywali wojnę oglądalności przez 83 tygodnie z rzędu. Dzięki geniuszowi właściciela WWF, Vince'a McMahon'a, kreatywnym pisarzom, niesamowitej jakości produkcji, umocnieniu się pozycji "Stone Cold" Steve'a Austin'a jako medialnej sensacji, pojawieniu się nowych gwiazd takich jak The Rock, i nieprzerwalnej ewolucji takich gwiazd jak The Undertaker czy ja sam, WWF wyprzedziło konkurencję, jednak wyścig wciąż był zacięty.
WCW czuło że ma chwilową przewagę po swojej stronie. Noc wcześniej na Pay Per View, Kevin Nash zakonczył wielką, nieprzerwalną serię zwycięstw nowego fenomenu WCW, Bill'a Goldberg'a. Walka rewanżowa miała odbyć się na następnym Nitro. W dodatku, Hulk Hogan, który znacząco podniósł popularność wrestlingu w latach osiemdziesiątych, i który wciąż był wartym posiadania zawodnikiem, miał wykonać swój rozreklamowany powrót na Nitro. Co więcej, nasz nagrywany sześć dni wcześniej program odbył się w raczej małej hali Worcester Centrum, zaś WCW nadawało na żywo z Georgia Dome w Atlancie. Z wielkim zainteresowaniem więc, przełączyłem kanał na Nitro, 4 stycznia 1999.
Właściwie, moje zainteresowanie nie było aż tak wielkie, gdyż ich program w tamtym momencie stawał się coraz trudniejszy do oglądania, i wciąż wracali do beznadziejnego scenariusza w którym to aresztowano Bill'a Goldberg'a za prześladowanie jednej z pań WCW. Tak więc chwilę po rozpoczęciu się programu, skupiłem swoją uwagę na gazecie, dopóki nie usłyszałem swojego nazwiska wypowiadanego podczas programu WCW. Słowa wypowiedziane przez komentatora Tony Schiavone, jednocześnie zaskoczyły mnie, zraniły i rozgniewały. "Zostaliśmy że poinformowani," rozpoczął Schiavone, "że Mick Foley, który kiedyś występował tutaj w WCW jako Cactus Jack, a teraz walczy jako Mankind, wygra dziś World Wrestling Federation title", dzisiaj podczas ich programu, który jest nagrywany wcześniej". Nie mogłem w to uwierzyć. Następnie Schiavone dokończył największą obelgą jaką usłyszałem podczas swojej kariery, "Wow, to napewno usadzi wiele dup na krzesłach".
Byłem tak zły że odrazu chciałem do niego zazdwonić i zbluzgać jego automatyczną sekretarkę. Zamiast tego postanowiłem poczekać. Oglądnąłem resztę programu z obrzydzeniem wysłuchując kilku kolejnych ubliżających komentarzy, a następnie próbowałem usnąć z nadzieją że Neilsen ratings mnie pomści.(Neilsen ratings - firma zajmująca się mierzeniem oglądalności w Stanach Zjednoczonych - przyp. Rabola).
Następnego popołudnia, zadzwoniłem do biura World Wrestling Federation, po czym mój gniew i ból nie tylko zniknęły, ale zostały zastąpione niesamowitym przypływem radości.. i rządzą zemsty. Okazało się, że ratingi wykazały że prawie 100,000 domostw przerzuciło kanał na show WWF NATYCHMIAST po usłyszeniu komentarza Schiavone. Tak więc ich firma nie tylko wyszła na drani, ubliżając komuś kogo fani szanowali, ale w dodatku stracili pokaźną liczbę widzów.
Liczba widzów WWF wzrastała podczas programu, i w noc w którą wielu ludzi spodziewało się zwycięstwa WCW, dosłownie ich zmiażdżyliśmy. WCW wygrało ostatnie pięć minut po tym gdy już zdobyłem pas, ale była to dla nich dużo gorsza wiadomość. Znaczyło to, że ludzie byli naprawdę zainteresowani ich walką rewanżową, ale zrezygnowali z obejrzenia jej przez głupią uwagę ich własnego komentatora.
Więc teraz, mając ratingi po mojej stronie, zdecydowałem się zadzwonić do Pana Schiavone. Znałem go od jakiegoś czasu, i zawsze się nam układało, i chociaż nigdy nie uważałem że jest w lidze Jim'a Ross'a, zawsze szanowałem go jako komentatora. Podczas mojego pobytu w WCW, wiele poświęciłem fizycznie, i zawsze chodziło mi o dobro federacji, bardziej niż o własne. Pracowałem najciężej jak potrafiłem mimo tego że ciągle wydzierano mi dywan spod stóp przez osoby którym zależało bardziej na własnych korzyściach niż na firmie dla której pracowali. Głęboko w środku, czułem, że słowa Tony'ego nie wywodziły się z jego własnych uczuć, ale zostały mu narzucone przez jednego z przełożonych.
Dodzwoniłem się do automatycznej sekretarki Tony'ego, i oparłem się pokusie krzyczenia. Zamiast tego, powiedziałem spokojnym tonem, "Tony, mówi Mick Foley. Chciałem Ci powiedzieć że słyszałem twoje komentarze, i zrobiło mi się od nich niedobrze. Nie mam pojęcia dlaczego chciałbyś ubliżać komuś kto ciężko pracował dla twojej firmy. Mam przeczucie że słowa które wypowiedziałeś nie były twoimi własnymi, ale tak czy inaczej, były żałosne i zupełnie niepotrzebne, i w rezultacie spowodowały że więcej ludzi oglądało nasz show." Następnie zostawiłem mu swój numer i odłożyłem słuchawkę.
Kilka godzin później zadzwonił telefon. Colette podeszła do mnie i powiedziała, "Mick, dzwoni Tony Schiavone - brzmi na bardzo zasmuconego". "Halo Tony, mówi Cactus." Gdy Tony przemówił, faktycznie wydawał się być smutny. I tak jak przeczuwałem, nie były to jego uczucia, ale słowa narzucone mu siłą przez przełożonego. Prawda, Eric ? Słowa Schiavone prześladowały go nie tylko tej nocy, ale przez następne tygodnie, miesiące, a nawet lata. W każdej arenie w której robiliśmy show widoczne były transparenty 'MICK FOLEY USADZIŁ MOJĄ DUPĘ NA KRZEŚLE".
Nienawidzę Billa Goldberga. Tak. Powiedziałem to. Nie znam go, ale go nienawidze. Słyszałem o nim miłe rzeczy, ale go nienawidzę. Nie jest to ślepa nienawiść, ale mimo wszystko, zasłużona, z jednego, bardzo solidnego powodu.
Wybrałem się z rodziną do Santa's Village w New Hampshire w lecie roku 1999. Jestem maniakiem parków rozrywki, i jako członek Amerykańskich Entuzjastów Coaster'ów, nie ma dla mnie nic leprzego niż mocne przejażdżki z dreszczykiem. Poza tymi dużym przejażdżkami z masą nastolatków, gdyż tam jestem napastowany przez fanów wrestlingu. Dlatego wolę mniejsze parki, takie jak Santa's Villaga. Ludzie wciąż mnie rozpoznają, ale panuje tam rodzinna atmosfera, więc są dużo grzeczniejsi. W to lipcowe popołudnie, obserwowałem jak Dewey i Noelle bawią się na przejażdce wodnej, kiedy klepnął mnie w ramię mężczyzna. "Czy ty nie jesteś przypadkiem Mankind ?" zapytał. Odpowiedziałem, że jestem. "Jesteśmy wielkimi fanami Goldberga", doinformował mnie mężczyzna. Następnie przemówił do swojego syna, który na oko miał sześć lat. "Joey, pokaż mu jak naśladujesz Goldberga". Naprawdę chciałem popatrzyć na swoje dzieci, ale mimo wszystko nachyliłem się by zobaczyć co mały skrzat ma do pokazania. Boom. Dzieciak walnął mnie w nos. Żeby było jasne, nie obchodzi mnie jaki jesteś twardy, ani czy jesteś legendą hardcore'u, jak ja. Kiedy sześcio latek uderza cię w nos - to boli. Spodziewałem się niewielkiego pouczenia ze strony rodziców, ale zamiast tego zaczęli go przytulać i chwalić słowami "brawo chłopcze", "pokazałeś mu, Joey". Nienawidzę Goldberga.
Przetłumaczył: Rabol
Komentarze (0)
Skomentuj stronę