Piąta Kolumna #12. Draft: Zyskali ci, którzy mieli najwięcej stracić

Rzadko kiedy ostatnio pojawiają się okazje, aby chwalić WWE. Jednak poniedziałkowy draft pokazał, że jeśli tylko federacja chce, może tworzyć ciekawy produkt i jeśli niczego nie spieprzy, może nam zapewnić całkiem godziwą rozrywkę przez kilka najbliższych miesięcy. Jak zwykle jednak pojawiają się wątpliwości - w końcu WWE to nie od dziś mistrz w komplikowaniu sytuacji pozornie oczywistych.


To był naprawdę dobry draft, który sporo namieszał - tak można podsumować w skrócie wydarzenia z poniedziałkowej nocy. Jak już zapewne wszyscy wiecie, tym razem WWE postanowiło diametralnie zmienić strategię w porównaniu z draftem zeszłorocznym. Dla przypomnienia - w 2008 roku bardziej wzmocniony został SD! (Jeff Hardy, Kennedy, HHH, Umaga), który według planów WWE miał odgrywać rolę równoprawnego brandu w stosunku do RAW. Kiedy po roku okazało się, że oczekiwania te nie zostały spełnione (czytaj: ratingi nie drgnęły w górę na tyle, na ile oczekiwano) WWE postanowiło, że RAW będzie zdecydowanie najmocniejszym programem, a SD! i zwłaszcza ECW będą odgrywały role drugoplanowe. I faktycznie - tym razem pod względem "nazwisk" RAW zyskało najwięcej - trafili tam HHH, MVP, Big Show, Matt Hardy, ale to wcale nie oznacza, że tam będzie najciekawiej. SmackDown! pozbawiony wielkich nazwisk stanie się po prostu ciekawszy, pojawi się na nim szansa dla "wiecznie młodych" i "wiecznie perspektywicznych" wrestlerów jak CM Punk, czy Shelton na wyjście z cienia, będzie to też prawdopodobnie druga szansa dla WWE na przypushowanie Jeffa Hardy'ego - eksperyment sprzed paru miesięcy dobitnie pokazał, że publika go kupuje nad wyraz, więc jego odbudowa jest zdecydowanie na rękę wszystkim - i fanom, i federacji.


Przeanalizujmy więc pokrótce wszystkie wybory w drafcie:

MVP na RAW - YesYesYes! Najbardziej Wartościowy Zawodnik w Najbardziej Wartościowym Brandzie. MVP celująco zdał "test" z wielką passą porażek, jakiemu poddało go WWE i w nowy rok wkroczył z wielkim impetem, od kilku miesięcy otrzymując powolny, ale w pełni zasłużony push. Do nowego, "odmienionego" RAW pełnego "wielkich" nazwisk wniesie on z całą pewnością powiew świeżości. Są co prawda pewne obawy, w końcu Montel Vontavious Porter jest wrzucony na głęboką wodę, w której może się równie dobrze utopić, ale jestem umiarkowanym optymistą - facet otrzaska się w towarzystwie main eventerów i kto wie, może niedługo do nich dołączy? Ja w każdym razie nie miałbym nic przeciwko.

HHH na RAW - jeden z dwóch absolutnych pewniaków w drafcie, które można było obstawiać w ciemno. "Jedyny powód, dla którego ciągle masz pracę jest taki, że HHH nie pracuje we wtorki" - pamiętacie te słynne słowa Heymana z shootowej przemowy na One Night Stand 2005 skierowane do JBL'a? Chodziło oczywiście o to, że Hunter jest twarzą RAW i na SD! nigdy nie było mu po drodze (kiedy został wymieniony w czasie draftu w 2004 roku wytrzymał tam bardzo krótko). Ten wybór to kolejny punkt nowego programu WWE mający na celu maksymalne wzmocnienie RAW (które ma być głównym show WWE) kosztem innych brandów. No i niby dobrze - pozostaje tylko jeden problem, a mianowicie zbyt duża liczba mega babyface'ów w jednym rosterze. Na RAW mamy już przecież Cenę, H'a i Batistę, a po drugiej stronie barykady pozostaje Orton i być może wkrótce Ted DiBiase, który jednak pozostaje melodią przyszłości (Cody'ego Rhodesa, mimo całej mojej sympatii do niego, nie liczę). Jak wyjść z tej sytuacji? Moim zdaniem nieunikniony jest duży heel turn jednego pana z wymienionej wyżej trójki. I tak naprawdę może być to każdy z nich, choć najbardziej oczywistym wyborem wydaje się właśnie Trypel - w końcu to właśnie on w jednym z ostatnich wywiadów przyznał, że rola face'a niekoniecznie mu odpowiada i gdyby mógł, już do końca kariery grałby "tego złego". Może to być również Batista, którego niektóre newsowe serwisy łączą z The Legacy. No i wreszcie - WWE osiąga się z odświeżeniem gimmicku Johna Ceny już kilka lat, teraz też się na to nie zapowiada, ale gdyby writerzy jednak zdecydowali się na jego heel turn, chyba wszyscy byliby w miarę zadowoleni.

Rey Mysterio na SmackDown! - kolejny pewniak, o którym mówiło się na długo przed draftem. Tak samo było z oczywistymi powodami - spadająca oglądalność SD! wśród widowni hiszpańskojęzycznej połączona z faktem, że pojawienie się Reya na RAW nie spowodowało, aby w poniedziałkowe wieczory tabuny Latynosów masowo przełączały odbiorniki na USA Network. Ale to dobry ruch nie tylko z tego powodu - w pozornie "słabszym" (pod względem nazwisk), ale w mocniejszym skillowo rosterze Rey będzie znacznie bardziej wiarygodny jako wrestler i zwłaszcza jako mistrz Interkontynentalny, znajdzie tu też więcej rywali, z którymi jego programy mogą wyglądać całkiem znośnie. Ogólnie - transfer na plus.

Chris Jericho na SD! - dla niego z kolei zmiana brandu może okazać się zbawienna może okazać się zbawienne. Jako pseudozabawny face znudził się wszystkim już kilka miesięcy po powrocie, jego drugi gimmick "psycho" heela był już znacznie lepszy, jednak po w sumie niezłym programie z HBK dość szybko okazało się, że za bardzo nie ma już z kim pracować na RAW. Stąd decyzja o jego transferze, moim zdaniem bardzo słuszna. Z całą pewnością Y2J znajdzie tu wielu nowych rywali, z którymi mógłby skrzyżować hmm...nakolanniki ;) Spójrzmy zresztą - mamy Jeffa Hardy'ego (dwóch "psycholi" = duuuuży potencjał, tym bardziej, jeśli program toczyłby się o jakąś stawkę), Edge'a (tak, wiem, to program heel vs heel, poza tym Adam ciągle będzie się kręcił wokół Ceny, ale przecież kolejna odsłona ich feudu nie może trwać wiecznie, a gdy już się skończy, to dobry przeciwnik w kolejce dla Y2J), Rey Mysterio (w ramach pokazywania swojej "prawdziwej" twarzy Jericho byłby idealną przeciwwagą dla idola dzieciaków, nie bez znaczenia jest też fakt, że obaj panowie mieli już bardzo fajny program w WCW 11 lat temu - teraz pewnie nie byłoby tak zabawnie, ale widać było, że obaj dobrze czują się ze sobą w ringu), czy wreszcie Undertaker (zdecydowanie największy potencjał z wszystkich wymienionych potencjalnych rywali. Widziałbym ich feud ciągnący się przez kiiiiiiilka dłuuuuugich miesięcy, nawet do Wrestlemanii. I jestem przekonany, że ten program mógłby spokojnie stać się głównym motorem napędowym całego SD!).

Edit: we wczorajszych newsach pojawiła się informacja, że Y2J rozpocznie wkrótce program właśnie z Undertakerem i będzie się on ciągnął przez całe wakacje. Bardzo dobra decyzja, bardzo dobry program, dla którego na pewno warto będzie oglądać SD!

Oprócz tego - nie lekceważcie słów jednego z komentatorów w czasie RAW - Y2J ze swoim "czarnym" charakterem może stać się w naturalny sposób głównym aliantem dla Edge'a, a taki duet może sporo namieszać na SmackDown! Reasumując: nic tylko cieszyć się z tego transferu, odbył się on z pożytkiem dla wszystkich.


Kane na SD!- kolejny dobry transfer. I dla SD!, i dla samego wrestlera. Bo zwyczajnie warto mieć w swoim rosterze takiego wrestlera jak Kane. To koleś, który może wszystko - od czasu zaskakuje "mrocznymi wejściami", jest w stanie wiarygodnie pokonać w nieznaczącej walce na tygodniówce praktycznie każdego, ku uciesze gawiedzi może rozdać na jednej gali kilka(naście) chokeslamów jakimś jobberkom, jeśli trzeba - może wystąpić w jakimś bardziej "psychodelicznym" angle'u, zrobić coś zabawnego, a przede wszystkim - to świetny mid-cardowy wrestler, który bez szemrania jest w stanie w decydującym momencie podłożyć się gwieździe albo wschodzącemu talentowi, który akurat potrzebuje pewnego podciągnięcia w górę. W tej roli Kane idealnie sprawdzał się przez lata i nie wątpię, że skoro jak widać SD! ma stać się takim właśnie "rozwojowym" brandem, z tej roli będzie się tutaj wywiązywał bardzo dobrze.

The Miz na RAW - super decyzja, oczywiście głównie ze względu na Johna Morrisona, który w rozpoczętym w poniedziałek programie obu panów będzie najpewniej facem. To był najwyższy czas na rozbicie tego duetu - decyzja ta zburzy co prawda do szczętu dywizję tag team, ale nie jest to coś, czego nie moglibyśmy się spodziewać, prawda? W zespole obaj panowie mocno okrzepli - Miz przestał być jabronim i dziś spokojnie mógłby się ulokować w mid-cardzie któregokolwiek z trzech brandów, a Morrison? Wciąż podtrzymuję tezę, że to przyszły następca Shawna Michaelsa, a jako single wrestler wrota do dużej kariery stoją przed nim otworem. W jego przypadku duet z Mizem też zaprocentował i dał mu to, czego wcześniej najbardziej brakowało - jeszcze nie najlepsze, ale już całkiem dobre zdolności pracy przy mikrofonie (niektórzy zapewne pamiętają słynne "paint dry promo" z czasów MNM, rok bodaj 2006). Oczekuję, że po programie z Mizem, który da Morrisonowi jakiś solidny punkt zaczepienia ruszy w pogoń za którymś z dwóch drugoligowych pasów (US/IC Title) i wejdzie w jego posiadanie najpóźniej w okolicach wakacji. Potem (oczywiście, piszę to na zasadzie "gdybym był bookerem" ;) ) powinien dostać jakiś fajny program ze starszym wyjadaczem, który byłby w stanie podciągnąć go wyżej. Może Jericho? Na razie jest tylko jeden problem, który mam nadzieję zostanie rozwiązany dzisiaj podczas dodatkowego draftu - Morrison jest ciągle aktywnym członkiem ECW i mam nadzieję, że w ramach ogólnych roszad trafi na SD! albo RAW, gdzie będzie miał znacznie większe pole do popisu. Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, aby WWE wyżej z tej dwójki stawiało umiejętności Miza awansując go do głównego rosteru. Chociaż, nie wolno nam o tym zapominać - to jest jednak w dalszym ciągu tylko WWE... ;)

Matt Hardy na RAW - Jedyna dobra rzecz w przypadku tego transferu to widoczny znak, że WWE zdało sobie sprawę z porażki, jaka poniósł rodzinnny program Matt vs Jeff. Jasne, program mógł być dobry, ale tylko wtedy, gdyby poświęcono mu więcej czasu i nie traktowano jak przysłowiowej zapchajdziury. W obecnej sytuacji Matt Hardy na RAW wraca tam, gdzie jego miejsce, czyli do słabo widocznego mid-cardu, a Jeff...no właśnie, i tu jest cały szkopuł. Wydawałoby się, że wraz z odmłodzeniem i odtłuszczeniem (pozdro Big Show! ;) ) SmackDown! Jeff spokojnie wróci gdzieś w okolice main eventów tego brandu (będzie to zależało od tego, czy faktycznie jak zapowiada WWE gwiazdy ze wszystkich brandów będą występowały na RAW i SD!). Tymczasem decydując się na transfer Matta WWE po raz kolejny postąpiło wybitnie nielogicznie, dając słabszemu z braci zdecydowaną przewagę - po dwóch walkach toczonych w ramach ich feudu bilans pojedynków wynosi 2-0 dla Matta. Od razu nasuwa się pytanie - co to za main eventer, którego dwa razy sklepał Matt Hardy? ;) Dlatego mam nadzieję, że obaj panowie będą mieli przynajmniej jeszcze jedną (teraz już interbrandową - brzmi dumnie ;) ) walkę, w której Jeff zdominuje Matta, nie pozostawi wątpliwości, kto jest lepszym wrestlerem i większym drawem, a następnie ruszy na poszukiwanie złota do rosteru SD!, czego mu zresztą życzę ;)

Big Show na RAW - najbardziej kłopotliwy wybór. Niby Paul Wight jest jakimś tam drawem, niby ma "nazwisko", ale jedyny argument, który za nim przemawia to warunki fizyczne. W czasach ery Attitude dokładał do tego jeszcze sporą dawkę humoru dzięki kreatywności "kreatywnych" ;) i niezgorsze umiejętności, ale wraz z upływem lat i zmianą ogólnej polityki federacji obie te zalety odeszły w przeszłość. Efekt - tak naprawdę nie wiadomo, co dzisiaj zrobić z Big Showem. Wiadomo, że miejsce w main evencie WM25 dostał tylko dlatego, aby Wrestlemania nie była miejscem kolejnej potyczki dwóch dobrze znanych panów. WWE może mieć z Showem problem, kiedy skończy się angle miłosnego trójkąta z Edgem i Vickie Guerrero - zwyczajnie może zabraknąć dla niego pomysłów. Teraz razem ze swoją "ukochaną" GM spokojnie pociągnie przez kilka miesięcy, może będzie dostawał prezenty w postaci title shotów (to by nie było takie głupie, chociaż nie tak dawno już było = Edge), ale potem...Nie wiadomo...

CM Punk na SmackDown! - kolejny z pozoru dobry krok. Wrzucenie Punka do "drugoligowego" brandu jest dla niego szansą na rozwinięcie się i stanie się tam jedną z pierwszoplanowych postaci. Z doniesie internetowych wynika, że będzie raczej facem. W ostatnim wywiadzie powiedział, że swoją walizkę wykorzysta najprawdopodobniej 17 maja w czasie Judgement Day, które odbędzie się w jego rodzinnym Chicago. Dodał, że nie będzie atakował z zaskoczenia jak ostatnio tylko kiedy już będzie chciał to wykorzystać, ogłosi to odpowiednio wcześniej. Patrząc z boku okazuje się, że na SD! zrobiła się całkiem niezła klika - jest Taker, Edge, Jericho, Hardy, Punk, a stawiam, że do walki o główne zaszczyty mogą też aspirować Kane, zamieszać mogą Umaga, Shelton i Morrison lub ktoś inny z ECW. Niezwykle ważne dla przyszłości SD! będzie to jak szybko i czy w ogóle trafi do nich jeden z dwóch najważniejszych pasów mistrzowskich. Nie jest to jednak wcale takie pewne, nie tylko z uwagi na fakt, że RAW jest brandem najważniejszym, ale także dlatego, że coraz głośniej mówi się o unifikacji obu tytułów. Reasumując, kilka zdań ku pamięci kreatywnych WWE (którzy na pewno czytają tą Kolumnę, podobnie jak każdą inną ;) ): jeśli CM Punk ma się stać wiodącą postacią na SmackDown! WWE nie może bać się dać mu mikrofonu, musi pozwolić mu pokazać pełnię swojego talentu w ringu bookując dla niego kilkunastominutowe, szybkie pojedynki...A przede wszystkim, o czym pisałem w poprzedniej "Kolumnie" - Punk musi stać się bardziej charakterystyczny, musi stać się "jakiś", tak jak Jeff Hardy (i wcale nie musi być heelem). W przeciwnym razie utonie w mid-cardzie, a trzeciej szansy na awans w drabince wrestlerów WWE raczej już nie dostanie.

Maryse na RAW, Melina na SD! - czyli wymiana mistrzyń obu brandów. Tu nie mam właściwie nic do powiedzenia. Ot, Melina była na topie jakieś 4 lata temu, Maryse jest bardziej "hot" teraz, więc logiczne, że przeszła do bardziej "gorącego" draftu. Wielkich zmian jakościowych w obu dywizjach kobiet to nie zwiastuje, chociaż pewnie dla RAW byłoby lepiej, gdyby zamiast Maryse trafiła tam Michelle McCool - w końcu poza Beth (zaangażowaną obecnie w średnio śmieszną komedię z Santiną Marellą) wśród pań na RAW zdecydowanie brakuje tych "złych".

Vladimir Kozlov do ECW - jedyne, ale dość poważnie wzmocnienie najsłabszego brandu, który w niedługim czasie trzeba będzie przemianować na czyściec. Obecnie znajdują się w nim bowiem zawodnicy, którzy zawiedli pokładane w nich nadzieje (Kozlov, Jack Swagger), odkupują dawne winy (Christian) albo są już bliżej końca niż początku kariery (Finlay, Mark Henry, Tommy Dreamer). Kozlov, który z wielkim impetem wszedł do WWE okazał się być atrakcją jednego sezonu i właśnie dlatego został zesłany do ECW - aby nieco odświeżyć własny wizerunek. Jego droga przypomina nieco tą, którą przebył Umaga - szybki push, aby po kilku miesiącach okazało się, że za bardzo nie ma jak go wykorzystać. Szans Rosjanina jednak bym nie przekreślał, tym bardziej, że wraz z jego pojawieniem się na ECW może zacząć być naprawdę ciekawie. Powiem więcej - sądzę, że jeszcze w tym roku ktoś z trójki Christian, Swagger, Kozlov ma szansę przeskoczyć do jednego z dwóch głównych brandów. Na kogo padnie? Na tego, który będzie się najbardziej starał i będzie mu najbardziej zależało. Bo być może McMahon w końcu zauważy, że Christian ma potencjał dużego drawa, być może Swagger w końcu udowodni, że w przyszłości może być main eventerem na największych galach (dotychczasowe nadzieje raczej zawodził), a Kozlov pokaże inną stronę swojej osobowości. Do tego czasu wszyscy panowie będą się męczyli w ECW i wcale nie musi być to nudna rywalizacja.

Reasumując - SmackDown! powinno się zacząć oglądać ciekawiej. Pamiętajmy jednak, że podobnie miało być rok temu. I jak się okazało, po kilku pierwszych tygodniach sytuacja wróciła do stanu status quo - wszyscy oglądali i narzekali na RAW, a Smackiem przejmował się przysłowiowy "pies z kulawą nogą". Oby nie było tak tym razem. Jest zresztą jakaś nadzieja, którą zwiastują pomysły w rodzaju programu Undertaker vs Y2J, na który osobiście czekam z dużą niecierpliwością.
A co z RAW? Będzie tak jak było - dużo rozrywki, dużo gadek, mało konkretnego wrestlingu. Jedyną różnicą będzie jeszcze większy poziom ego na metr kwadratowy, zważywszy na fakt, że nie licząc Edge'a (który i tak z racji programu z Ceną będzie się pojawiał regularnie w poniedziałki) w jednym brandzie znalazły się wszystkie największe, rozbuchane i przepushowane nazwiska. Czas pokaże jak wpłynie to na poziom programu i przede wszystkim - która z największych gwiazd będzie musiała "odpuścić" i pogodzić się z zejściem w niższe rejony karty.

Na koniec mała dygresja. Na dobrą sprawę nie wiemy nawet, czy jest sens tak mocno podniecać się draftem, bo WWE od dawna przebąkuje o tym, że brandy staną się tylko fasadą, a gwiazdy ze wszystkich trzech rosterów będą częściej lub rzadziej pojawiać się w każdym programie (no, może z wyjątkiem ECW ;) ). Wszystko idzie w stronę konsolidacji, no ale jak zwykle trzeba będzie poczekać, aby zobaczyć ostateczne efekty. Na razie wydaje się jednak, że nie ma podstaw, aby być przesadnym pesymistą.

Pozdrawiam,
SPoP

PS. Następnej Piątej Kolumny spodziewajcie się w przyszłym tygodniu. Miałem cichą nadzieję, że przestanę już pisać o WWE i skupię się na czymś innym, ale ponieważ już jutro startuje nowy program WWE Superstars, będzie co nieco o nim. W końcu to właśnie na "Superstars" wychowało się pierwsze pokolenia polskich fanów wrestlingu, do których zresztą sam się zaliczam ;)

dodane przez Mariusz Piotrowski (SPoP) w dniu: 15-04-2009 11:45:27

Udostępnij

Komentarze (11)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Dobry felieton... do czego już mnie zdazyles przyzwyczaic. Nie jestem aż takim zwolennikiem tego draftu ale za najwiekszy + uwazam MVP na RAW. Jeden z moich obecnych ulubiencow w WWE martwi mnie tylko fakt, zeby on sie tam nie "zagubil" i nie powtorzyl manewru Kennedyego ktory tak samo hucznie wpadl na RAW z czego sie cieszylem po czym wrocil na SmackDown. Montel napewno pasuje do "czerwonych" i do wysokiego poziomu entertainmentu jaki tam panuje .. jest swietny za mikrofonem co napewno udowodni. Tylko na SD byloby mu naturalnie latwiej przebic się do czolowki.
Dziwi mnie przejscie Miza na RAW. (na Attitude Mowi zapowiadalem rozpad ich teamu) Bardziej bym widzial poprostu przesuniecie Morrisona na SmackDown a The Miz by zostal w ECW tam gdzie jego miejsce. Ja mysle, ze on tam "zginie" i za rok WWE bedzie mu zyczyc wszystkiego najlepszego w przyszlosci.
ECW slabiutko wyszlo po tym drafcie .. mam nadzieje, ze Supplemental ich chociaz troche wzmocni i moglby ktos z FCW zadebiutowac. Kozlov ich co prawda wzmocnil ale to tylko pokazuje, ze Vladek (mimo, ze go lubie) musi sie jeszcze sporo nauczyc i wiele stracil w oczach Vince'a.

napisane przez N!KO w dniu : 15-04-2009

Nie napisałem tego w felietonie, ale dla mnie ECW i debiutujące jutro Superstars powinny być właśnie takimi miejscami, gdzie mogą się otrzaskać młodziki z FCW i inne młode talenty. ECW nic na tym nie straci - niezależnie od tego, czy był tam Angle, RVD, Big Show i gościnne występy Takera, Batisty czy Flaira, czy też byliśmy karmieni nudnymi walkami Lashleya, rating tego brandu zawsze kształtował się na poziomie 1.0. Mają za to dużo do zyskania, bo zapewne w FCW (nie śledzę więc nie wiem na pewno) są jakieś diamenciki, które tylko czekają na swoją szansę. Oglądalność trzymałyby w ryzach 3-4 większe gwiazdki (Christian, Kozlov?), a reszta to młodzi-gniewni (vide Tyson Kidd, który dość udanie zadebiutował jakiś czas temu, ale słuch po nim potem zaginął).

Co do Miza zgadzam się - istnieje niebezpieczeństwo, że nie będzie dla niego wkrótce miejsca na RAW, ale IMO na razie niech tam siedzi - nawet jeśli tylko w roli mięsa armatniego dla Morrisona :P A potem? Cóż...ostatnio w WWE odbywa się sporo Lumberjack Matchy, a Dolph Ziggler, Cryme Time oraz Jim Duggan na pewno potrzebują w tej roli wsparcia :D

napisane przez SPoP w dniu : 15-04-2009

Artykuł fajny, ale wdarł się jeden błąd - Shoot Heymana skierowany do JBL na ECW ONS brzmiał: "Jedynym powodem, dla którego jesteś WWE championem jest to, że Triple H nie chciał pracować w wtorki." Zaś co do samych typów, to sądze, że CM Punk miałby w SD okazje wybić się bardziej, niż jako mistrz z "niespodziewajki", o ile zapadłaby decyzja o podrasowaniu jego wizerunku.

napisane przez Vaclav w dniu : 15-04-2009

Niezły felieton i całkiem logiczne spostrzeżenia. Ja tylko żałuję, że Trypel wrócił na RAW zanim sklecono mu jakiś porządny feud z Takerem (szczerze mówiąc - bardzo na to liczyłem). Wiadomo jednak jaki stosunek (show 2 klasy) ma Game do Samcka...
Co do spodziewanego feudu Jericho z Grabarzem, to uważam że obecnie Chris ma trochę zbyt słabą pozycje, by wyjść z takiego angle'a z tarczą. Na ten moment jakoś nie widzę Undertakera jobbującego Y2J'owi. Musieliby go trochę mocniej podpromować, bo poprzez gromienie emerytów, z pewnością tego nie osiągneli...
Szkoda, że Morrisonowi (ja także uważam, że John to jedna z największych nadzieji u Vince'a) zafundowali face turn, bo chłopak jest rewelacyjnym heelem i nie wiem, czy jego gimmick - zadufanego w sobie, sexy boy'a, cwaniaczka - sprzeda się dobrze w face'owym sosie.

napisane przez -Raven- w dniu : 16-04-2009

Morrison przeszedł face turn? Niby kiedy, gdzie, jak? Że niby jak heel kogoś zaatakuje to ten drugi musi być facem?

Nie podoba mi się jak w felietonie potraktowany został Matt Hardy. Przeszedł na RAW, "nie umie walczyć" i reszta o Jeffie. Nikt nie zauważa że teraz, dzięki heel turnowi, jego postać, że tak powiem, odświeżyła sie? Uśmiechnięty (!) heel z płaszczykiem który uważa się za najlepszego i co więcej zaczyna to udowadniać (vide 2-0 z Jeffem). Wystarczy zabrać mu trochę tchórzostwa i będzie lepszym heelem od Ortona (który wcale taki świetny nie jest). Na ECW już był, na SD! czeka brat (a Jeff na RAW to fatalne rozwiązanie by było) więc Monday Night to idealne miejsce dla złego Hardy'ego.

I jeszcze jedna sprawa- nikogo nie irytuje to że dwa pasy z niezłą historią (IC i Women's) trafiły na show B, a w głównym programie jest stosunkowo nowy pas WWE (US) i zabawka z przybornika małej księżniczki (Divas, swoja drogą kto dzierży te mistrzostwo :/ )?

napisane przez luki w dniu : 16-04-2009

Raven: Nie widzieliśmy jeszcze Morrisona w roli face'a, więc trudno powiedzieć. Myślę, że w jego przypadku WWE go teraz trochę testuje, tak jak w przypadku MVP parę miesięcy temu - McMahon chce sprawdzić jak chłopak będzie się czuł w tej roli. I uważam, że to, że stanie się facem jest ewidentne. Luki, tak dzieje się w 99 proc. przypadków, gdy teamy sie rozpadają i jeden członek atakuje drugiego - taka już logika wrestlingowego biznesu, że ”ofiara” staje się tym dobrym.

Luki: Matt mnie nigdy jakoś szczególnie nie przekonał, bardziej przemawiał do mnie Jeff. W jego przypadku obecnie możemy mówić o ”zalążku” dobrego pomysłu, który nie został jeszcze w pełni wykorzystany z uwagi na to, jak mało czasu antenowego dano obu panom na budowę ich programu. A to, że Matt prowadzi 2-0 to też nic dobrego, bo przy okazji prawie zabito wiarygodność Jeffa, który w ciągu kilku ostatnich miesięcy wyraźnie sprawdził się u publiczności i miał szansę na porządzenie na Smacku na dłużej. Budowanie jego kosztem pozycji Matta, który nigdy nie wyjdzie poza upper-mid to moim zdaniem poroniony pomysł...

napisane przez SPoP w dniu : 16-04-2009


Cytat: luki

Morrison przeszedł face turn? Niby kiedy, gdzie, jak? Że niby jak heel kogoś zaatakuje to ten drugi musi być facem?


Tak jak pisał SPoP - w 99,9% przypadków, tak właśnie jest. Miz będzie heelem a Morrison facem i będą mieli wspólny program.


Cytat: luki
Nie podoba mi się jak w felietonie potraktowany został Matt Hardy. Przeszedł na RAW, "nie umie walczyć" i reszta o Jeffie. Nikt nie zauważa że teraz, dzięki heel turnowi, jego postać, że tak powiem, odświeżyła sie? Uśmiechnięty (!) heel z płaszczykiem który uważa się za najlepszego i co więcej zaczyna to udowadniać (vide 2-0 z Jeffem).


Odświeżenie gimmicku nic nie da, skoro Matt kaszani w ringu. Starszy z Hardych spasł dupę (zobacz jak wyglądał z 2 lata wcześniej a jaki teraz ma bebzun) i zamula w ringu. To, że dali mu płaszczyk a'la Edge i kazali głupawo się uśmiechać - niczego nie zmieni (wróżenie mu heelowej maestrii Ortona potraktuję jako spóźniony żart na Prima Aprilis :twisted: ). A to, że 2 razy pojechał Jeff'a? Dla mnie to szczyt głupoty, by kosztem Jeffa (z którego mógł być świetny, świeży main eventer) promowali jego brata, który i tak nigdy nie wyjdzie poza mid card (nie ma ku temu predyspozycji).


Cytat: SPoP
Raven: Nie widzieliśmy jeszcze Morrisona w roli face'a, więc trudno powiedzieć.


Niby racja, różnie to może być. HBK dawał radę w podobnym gimmicku nawet jako face. Dla mnie jednak tego typu gimmicki a'la Morrison, Michaels, Rhet Titus, czy Trent Acid - są typowo pro-heelowe i jako źli chłopcy wrestlerzy mają tu większe pole do popisu.

napisane przez -Raven- w dniu : 16-04-2009


Cytat: Vaclav

Artykuł fajny, ale wdarł się jeden błąd - Shoot Heymana skierowany do JBL na ECW ONS brzmiał: "Jedynym powodem, dla którego jesteś WWE championem jest to, że Triple H nie chciał pracować w wtorki." Zaś co do samych typów, to sądze, że CM Punk miałby w SD okazje wybić się bardziej, niż jako mistrz z "niespodziewajki", o ile zapadłaby decyzja o podrasowaniu jego wizerunku.


Zwracam honor, tak właśnie było, pisałem z pamięci, ale najważniejsze, że sens wypowiedzi został zachowany ;)

Zaś co do CM Punka też pełna zgoda, tyle że uważam (na co wskazują same wypowiedzi Punka), że nawet jeśli będzie champem (w co wątpię) to nie z zaskoczenia. Tak jak napisałem - jest bardzo prawdopodobne, że swoją walizkę wykorzysta w bardziej cywilizowany sposób,uprzedzając o tym wcześniej i staj ąc do walki o jakiś tytuł na którymś PPV. I jest faktycznie możliwe, że stanie się to już w maju w czasie Judgement Day, które odbędzie się w jego rodzinnym Chicago ;)

napisane przez SPoP w dniu : 16-04-2009


Cytat: -Raven-

Miz będzie heelem a Morrison facem i będą mieli wspólny program.
Po czym to wnosisz? Wg mnie nic takiego się nie zdarzy. Po prostu team się rozpadł, a Miz wściekły na byłego już partnera że przez niego przegrał walkę pokazał że to on jest tym lepszym i tyle. Tak na start w nowym brandzie. Poza tym Morrison jest na Smacku.

napisane przez luki w dniu : 16-04-2009

Może być różnie, ale obyś nie miał racji ;) Z mojego punktu widzenia Miz jako mniej obiecującym z tej dwójki jest idealnym mięsem armatnim dla Morrisona na nowy dobry początek jako single wrestler ;)

Poza tym co? Nie słyszał Pan o interbrandowych feudach? Teraz właśnie toczy się jeden: Matt vs Jeff. Poza tym: obecna polityka WWE zakłada, że wrestlerzy ze wszystkich brandów mogą się pojawiać do woli w każdym brandzie.

napisane przez SPoP w dniu : 16-04-2009

Jesteśmy po ECW i SD! i o feudzie Miza i Morrisona ani widu ani słychu. Chyba tym razem to JA mam rację :D
[musiałem to napisać :D]

napisane przez luki w dniu : 20-04-2009

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy