Piąta kolumna #4: Antologia polskiej prasy o wrestlingu...


Piąta kolumna #4: Antologia polskiej prasy o wrestlingu...
20 lisopada 2006



Przeglądałem ostatnio archiwum Gazety Wyborczej w związku z magisterką (Nie, jednak nie będzie o związku polityki z wrestlingiem, temat upadł ze względu na małą ilość źródeł, a i promotor nie wykazał należytego zrozumienia i poczucia humoru :) ) i udało mi się natrafić na kilka tekstów poświęconych wrestlingowi. Od czasu do czasu tu na forum ktoś przedrukowuje pojedynczy materiał z polskiej prasy dotyczący wolnoamerykanki i ukazujący ignorancję piszących, dlatego postanowiłem założyć nowy temat, w którym sukcesywnie postaram się Wam prezentować, co o naszym chlebie powszednim zdarzało się wypisywać co niektórym redaktorom. Na pierwszy ogień idzie GW. Przyznam, że niektóre teksty są zaskakujące. Czasem autorzy wykazują się sporą kumatością i znajomością tematu, kiedy indziej zabawną indolencją, ale ja ich akurat rozumiem - dziennikarz to taka profesja, gdzie nie trzeba wiedzieć wszystkiego o wszystkim, wystarczy tylko wiedzieć o wszystkim cokolwiek.

Aha, znalazlem tez jeden MEGA HIT! :) po przeczytaniu ktorego nieomal spadlem z krzesla :) . Hit jest tak duży, że aż zamieszczę go w osobnym temacie. Artykul jest bowiem m.in. o nas :) Stara gwardia byc moze go pamieta, ja mialem wtedy przerwe od internetu, wec sila rzeczy nie moglem nic wiedziec. Ogolnie tylko napisze, po Boryssowemu, ze to A MUST SEE dla wszystkich e-fedowiczow :) I pozdrawiam spiritus movens tego artykulu, czyli Stingera (Kiedys oddam Ci te 50 zlotych, Jacka zreszta juz zaczalem splacac :) )

Wiem, ze jak zwykle zawalilem Was tekstem, ale uwierzcie, warto sie w niego zaglebic :)
Czekam na Wasze komentarze majac nadzieje na rozwiniecie sie ciekawej dyskusji.

—

Hulk Hogan w roli głównej? A dlaczegóżby nie! Nie takie potwory grywały w filmach. Hogan zaś jest w końcu kimś z branży - jest poważną gwiazdą poważnego, choć wyglądającego na kompletnie idiotyczny, showbiznesu. Kto oglądał z satelity "Wrestlemanię", czyli pokazy wrestlingu, przez długi czas nie mógł być pewien, czy zdurnieli faceci, których ogląda, czy nagle sam zdurniał, czy też faceci owi całkiem spokojnie i planowo durnia zeń dopiero robią.
Na wrestlingowym ringu otóż dwie albo i trzy dziwacznie przybrane góry mięsa potwornie rycząc biegają, odbijają się od lin, przewracają i udają, że wzajem wybijają sobie zęby, łamią ręce, miażdżą klatki piersiowe, wyrywają włosy i wykręcają genitalia, tak jak dzieciom wykręca się kleszcza ze skóry. Sędziowie i działacze w eleganckich garniturach przed kamerami szczerzą kły jak głodne Burki i udzielają wywiadów głosem ludzi wkręcanych w tryby sporej maszynki do mielenia mięsa. W tym domu wariatów najosobliwszy, jak się zrazu wydaje - jest cielęcy zachwyt amerykańskiej widowni.

Nie jest on jednak taki głupi, podobnie jak sam wrestling. Efektowne skoki, ciosy i upadki są ujęte w kanon chwytów, smakosze odróżniają kawałki lepsze od zjełczałych lub sfuszerowanych wręcz bezbłędnie. Walki w tym nie ma żadnej, prócz tej na straszliwe grymasy i wrzaski, jest tylko cyzelowanie klasycznego repertuaru. Wrestling więcej ma w sobie z chińskiej opery niż z zapasów, choć jest to raczej opera w wykonaniu poparzonych słoni.

Gwiazdą tych spektakli, wzbudzającą na widowni zwierzęce wręcz podniecenie, jest właśnie Hulk Hogan (subtelnym intelektualistom nie brukającym swej duszy oglądaniem prymitywnych widowisk dla tłuszczy chciałbym przybliżyć jego portret - Hulk wygląda dokładnie tak, jak wyglądałby podwawelski pieśniarz i bard Andrzej Sikorowski, gdyby miast śpiewać i brzdąkać wziął się przed trzydziestu laty za kulturystykę i od tej chwili nie zmarnował ani jednego dnia). W "Kosmicie z przedmieścia" jest tytułowym kosmitą, gwiezdnym wojownikiem zmuszonym do załadowania na Ziemi akumulatorów. Istotnie, nadmiaru energii w "Kosmicie z przedmieścia" nie ma. Hogan, na ringu krwisty i gadatliwy, tu zachowuje się jak smarkacz w brudnych butach na czystym dywanie - wyciszony, bezbarwny, zakłopotany. Christopher Lloyd i Shelley Duvall, aktorzy brawurowi, zachowują się jak zahipnotyzowani pacjenci kliniki chorych na anemię. Sił nie starczyło i scenarzyście; zaczął zgrabnie od parodii "Gwiezdnych wojen", ale zaraz spuścił z tonu i w końcu upitrasił sentymentalną historyjkę dla dzieci. Reżyser z braku witalności przysnął na planie i tak oto powstało dziełko słabosilne, którego letniość bezgranicznie raduje jedynie przedszkolaki i ich starszych kolegów z podstawówki. I tak wcale nieźle, zważywszy posuchę w filmach dla najmłodszych.

Suburban Commando, reż. Burt Kennedy, grają: Hulk Hogan, Christopher Lloyd, Shelley Duvall, dystr. IMP. (Uwaga na filmy pt. "Podmiejski komandos" wypuszczone po cichu przez niejakie Show - Video; to oczywiście "Kosmita z przedmieścia", tyle że nagrany niezwykle podle).

Filmy oceniane są w 6-stopniowej skali - od 0 do 5 punktów: 5 - wybitny, 4 - bardzo dobry, 3 - dobry, 2 - przeciętny, 1 - słaby, 0 - beznadziejny.

film; recenzje wideo; Winfrey Jonathan; Kennedy Burt
WAW

—

Żelazny Szejk i inni
[podpis] (ryś); Fot. archiwum
Gazeta Stołeczna nr 291, wydanie waw z dnia 14/12/1993 , str. 6
Każdy, kto mnie dzisiaj pokona dostanie 10 tysięcy dolarów! - ochoczo zadeklarował ważący sporo ponad 100 kg Iron Sheik (Żelazny Szejk). Propozycję ogłoszono podczas konferencji prasowej zorganizowanej z okazji przylotu do Polski czołowych amerykańskich wrestlerów (zapaśników). Dzisiaj Szejk i jego rywale (9 zawodników waży w sumie ponad tonę) zaprezentują sie warszawskiej publiczności o godz. 18 w hali Torwaru.

Chłopcy weszli na salę i grzecznie usiedli na wyznaczonych krzesłach. Najsłynniejszy z nich "Hacksaw" (Piła do metalu) Jim Duggan przyniósł ze sobą grubą deskę, ale ani razu nie skorzystał ze swojego atrybutu. Służyła mu ona jedynie do pozowania, a żeby efekt był większy Jim ściągnął koszulkę i głośno porykiwał.

Jego oponent Iron Sheik ze spokojem znosił bluźnierstwa i cały czas chwalił się swoimi znajomościami. Pokazywał fotografie, na którcyh uwieczniony był razem z Arnoldem Schwarzenegerem, Wasilijem Aleksiejewem i Cyndi Lauper. 25 lat temu zdobył dla Iranu brązowy medal olimpijski w zapasach, a teraz broni honoru swojego kraju walcząc na ringu z "bad boys from America".

Dzień przed występem na Torwarze zaprezentowali się jeszcze Sunny Beach (Słoneczna Plaża), Special Delivery Jones (Specjalna Przesyłka) oraz Tito Santana El Matador. Każdy z nich swoim wyglądem wzbudzał zrozumiały respekt, ale obyło się bez ekscesów. Każdy z olbrzymów był zrelaksowany i swobodnie odpowiadał na pytania: o zarobki (przeciętne roczne zarobki 500 tys. dol.), o Polsce (znają Killera Kowalskiego i… polską kiełbasę), o polskich kobietach (zamierzają głęboko przestudiować ten temat, ale po zawodach).

Jak stwierdzili zapaśnicy, wrestling w połowie jest sportem, w połowie show. Chociaż posądza się ich o reżyserownie walk, nigdy do końca nie wiedzą z kim będą walczyć, scenariusz układa się sam podczas pojedynku. Żeby być dobrym wrestlerem trzeba posiadać dużą sprawność fizyczną, odpowiednią aparycję i umiejętności aktorskie. Wychodząc na ring chcą dać publiczności dobrą rozrywkę. Agresja? O wiele większa jest na meczach piłkarskich. U nas nie zdarzają się żadne ekscesy. Chyba, że ktoś sie nam nie spodoba - mówią.

Bilety na występ American Wrestling World`s Superstars w cenie 120 i 180 tys. można jeszcze nabyć: w biurze ZASP przy Al. Jerozolimskich 25, w sklepie Vabank przy pl. Bankowym 4, w sklepie muzycznym Akwarium przy ul. Emilii Plater 49 lub bezpośrednio przed spektaklem na Torwarze.

sport; zapasy; Torwar
WAW

—

Goście z komiksu
[podpis] Dariusz WOŁOWSKI, Ryszard OPIATOWSKI; Fot. Jerzy Ciszewski
Gazeta Wyborcza nr 292, wydanie waw z dnia 15/12/1993 SPORT, str. 22
(A) Kibicuję Indianom. Walki mi się podobają. Dlaczego? Nie wiem. Oglądam je w telewizji satelitarnej - powiedział 8-letni kibic podczas pierwszego w Polsce pokazu zawodowych zapasów, czyli wrestlingu.

O 18.09 na Torwarze robi się ciemno. Na ringu w świetle reflektorów staje Andrzej Supron. - Witam niezbyt liczną publiczność - mówi i przedstawia pierwszą, światowej sławy, parę zapaśników.

Chwilę później z tunelu wybiega facet w stroju kosmonauty. Z rękawic bucha ogniem. "Max Moon zasłaniając twarz maską, ukrywa swoją osobowość" - napisano w programie imprezy. Max robi kilka min i cierpliwie czeka, aż poklepie go każdy z młodocianych wielbicieli.

Rywalem jego jest S.D. Jones reklamowany, jako zawodnik, który w ringu zachowuje się jak Muhammad Ali. Słynnego boksera przypomina… kolorem skóry.

Obaj zawodnicy skaczą po linach ringu, tarzają się po ziemi, kłócą się z publicznością. - Mamo, ten czarny oblizał podłogę - krzyczy siedmioletni chłopiec. - Tak z kolanka mu - radzi Jonesowi nastolatek. Po kilku minutach zwycięzcą został Max.

W następnej walce wystąpiło dwóch kolejnych zawodników światowej sławy. Blondyn Rick ,The Model' Martel to bohater pozytywny. "Jest przystojny, ma klasę" - "mówi" program. Młodzi kibice krzyczą i tupią, aby dodać mu otuchy. Jego mięśnie, błyszczące olejkiem, pobudzają ich wyobraźnię. Greg ,The Hammer' Valentine gra rolę czarnego charakteru. Na niego trzeba gwizdać i krzyczeć. Młodzi kibice odwracają kciuki do dołu. Chcą, żeby Greg przegrał.

Kilka minut walki zawodnicy poświęcają na skakanie po linach i dyskusję z publicznością. Wreszcie nacierają na siebie. Robią kilka fikołków. - Lekko, bo lekko, ale się smarują - mówi starszy kibic. On wie, że ciosy w tym sporcie są pozorowane. Przystojny blondyn znalazł się w opałach. - Greg wykręcił mu głowę, a ten ledwo dycha. Tylko doping może mu pomóc - woła do publiczności Supron. Reakcja jest natychmiastowa. Greg ucieka z ringu. Dzieciaki nie chcą jednak, żeby się tak skończyło. Wołają Grega. Greg ma czarny charakter, ale wraca. Walkę przegrywa.

Atrakcją jest też pojedynek par. Na ring wybiegają światowej sławy Indianie, ubrani w skóry bizonów. Naprzeciwko nich para "Demolition". Dorosła kobieta razem ze swoimi dziećmi naśladuje indiański okrzyk. Źli "Demolition" prowokują publiczność. Otrzymują gwizdy. - Daj mu w migdał, żeby krzyk dał - radzi Indianinowi jeden z kibiców. Młodzież biega wokół ringu, wrzeszczy, tupie.

Po kilknastominutowej przerwie w ringu staje Iron Sheik. Macha nad głową potężnymi maczugami, po czym daje szansę ochotnikom z publiczności. Kto powtórzy wyczyn Szejka, otrzyma 10 tys. dolarów. Najlepszy ze śmiałków podnosi maczugi na wysokość brzucha.

W finałowym pojedynku pierwsza gwiazda wieczoru Jim Duggan "Hacksaw" walcząc z Evilem Clownem ma za sobą całą publiczność. Ju-łes-ej, ju-łes-ej! - krzyczą i starzy, i młodzi. Zziębnięci ludzie szaleją - patriota Duggan zwycięża, a wraz z nim mit niepokonanej Ameryki.

wrestling; Warszawa
GW

—

Zapasy zdemaskowane
[podpis] (AR, ryś, dw)
Gazeta Wyborcza nr 293, wydanie A z dnia 16/12/1993 SPORT, str. 23
(A) - Najbardziej byłem rozczarowany postawą niektórych dziennikarzy, którzy nagle odkryli Amerykę i zdemaskowali wrestling. Z wielką satysfakcją ogłosili oni, że nie jest to sport i że wszystko jest udawane. Ja od początku nie ukrywałem tego, że wrestling to rodzaj cyrku czy teatru. A w teatrze widz nie narzeka, że aktorzy nie zabijają się naprawdę - mówi Andrzej Supron, dzięki któremu we wtorkowy wieczór odbył się w Warszawie pierwszy w Polsce pokaz amerykańskich zapasów.

Pokaz na Torwarze nie wywołał dużego zainteresowania. Na widowni było około 600 osób. Bilety kosztowały 180 tys. złotych. Okazało się jednak, że ta egzotyczna dla Polaków zabawa ma u nas entuzjastów. - Gdyby karty wstępu były tańsze, na pewno zjawiłoby się więcej dzieciaków - tłumaczyła matka kilkunastoletniego chłopca. Syn prowadzi zeszyt, w którym zapisuje wyniki wszystkich walk obejrzanych w telewizji satelitarnej. Ogląda je z matką. Prowadzą potem fachowe dyskusje, dotyczące najlepszych wrestlerów. Mają swoich faworytów.

- Amerykańscy zapaśnicy byli przede wszystkim zadowoleni z tego, że publiczność żywo reagowała na występy - mówi Supron, były mistrz świata w "normalnych" zapasach. - Najgorsze, co może się przytrafić podczas tego typu widowisk, to cisza na trybunach. Ubolewałem nieco nad tym, że tak mało przyszło widzów, brakowało jednak czasu, by zrobić większą reklamę wokół tej imprezy. Ci zapaśnicy w ogóle nie mieli u nas występować. Udało mi się jednak w przerwie tournee po Niemczech i Austrii sprowadzić ich na jeden występ.

Zapytany o przyszłość tego typu imprez w Polsce Supron odpowiada: - Chciałbym zorganizować kilka pokazów wrestlingu w kwietniu przyszłego roku, ale nie tylko w Warszawie. Przeprowadziłem już pierwsze rozmowy w tej sprawie z organizatorami wtorkowych występów.

Jak twierdzi Supron, pierwszy pokaz zawodowych zapasów w Polsce nie był dochodowy. - Potraktowaliśmy to jako promocję tej formy rozrywki. Na zysk przyjdzie czas podczas następnych imprez. Myślę, że da się w ten sposób w Polsce zarobić pieniądze. Wystarczy, żeby na występ przyszło trzy tysiące widzów. Mnie zależy jednak nie tyle na zysku, ile na przybliżeniu ludziom mojej ukochanej dyscypliny - zapasów.

Największym mankamentem wtorkowego pokazu był chłód. Lodowa tafla na Torwarze została tylko przykryta deskami. Plakaty reklamujące zawody nie były opatrzone zdjęciami zawodników, a na dodatek napisy były po angielsku. - Następnym razem nie będzie takich niedociągnięć. Postaramy się, by wszystko wypadło w bardziej okazałej formie. Mamy zapewnienie, że znów przyjadą do Polski gwiazdy światowego wrestlingu. Sądzę, że nawet w tak trudnym mieście jak Warszawa można dobrze sprzedać ciekawy show. Przykładem może być prawie w komplecie wyprzedany koncert zespołu Electric Light Orchestra, w którym tak naprawdę nie gra już żaden członek pierwotnego składu grupy - twiedzi Supron.

We wtorek spośród 600 kibiców właściwie tylko policjanci pilnujący porządku bawili się średnio. - Ten cały wrestling jest czymś w rodzaju "Parku Jurajskiego". Duża reklama, mały efekt - stwierdza jeden z nich. O wrestlerach mówili jednak, że przydaliby się w policji. Straszyliby wyglądem.

wrestling; Warszawa
GW

—

Wycinek z felietonu sp Zdzislawa Ambroziaka (nota bene, dla mnie #1 w tematyce felietonu sportowego) nt wrestlingu

Gwałt, przemoc, zbrodnia - wszystko to oczywiście przeraża. Z drugiej strony - publiczność oczekuje mocnych wrażeń. Zdumiewająca jest w tej mierze popularność widowiska tak kabotyńskiego jak wrestling. Ludzie wiedzą, że wszystko tam dzieje się na niby, a mimo to wpatrują się w walki z zapartym tchem w nadziei, że może choć przez pomyłkę ktoś komuś skręci kark. Nie ma co - zapotrzebowanie na krew nie maleje i niektóre dyscypliny sportu wypełniają ten obstalunek. Na boisku albo poza nim.

piłka nożna; MŚ; USA; komentarze

—

GRA
Dla miłośników wrestlingu
Wyrzuceni z ringu
[podpis] Adam Leszczyński
BIURO I KOMPUTER nr 13 dodatek do Gazety Stołecznej nr 73, wydanie waw z dnia 26/03/1996 , str. 28
WrestleMania" to nowa gra twórców Mortal Kombat. Tym razem możemy się wcielić w gwiazdy wrestlingu.

Gra bardzo przypomina "Mortal Kombat" w jej trzecim wcieleniu. W walce uczestniczą animowane w podobny sposób postaci, a zasady sterowania zawodnikami są identyczne. "WrestleMania" powstała za zgodą World Wrestling Federation i jej gwiazdy są bohaterami nowego programu.

Gracz ma do wyboru jedną z ośmiu postaci i dwa tryby eliminacji. Możemy wziąć udział w walce o tytuł mistrza międzynarodowego lub mistrza World Wrestling Federation. W zależności od naszego wyboru musimy bić się z jednym, dwoma lub trzema przeciwnikami w różnych układach - w tym z samym sobą.

W dołączonej do gry instrukcji zamieszczono dokładne charakterystyki wszystkich zawodników. Typowo mierzą dwa metry wzrostu i ważą ponad 120 kilogramów. Poza tym są to postaci nad wyraz barwne: Undertaker, wielbiciel pogrzebów w czarnym płaszczu, Yokozuna, były mistrz sumo ważący 260 kilogramów czy Bam Bam Bigelow, którego ulubionym sposobem walki jest odwracanie przeciwnika do góry nogami i systematyczne rozbijanie jego głowy po podłogę ringu. "Moje zwycięstwo będzie twoim pogrzebem" - oznajmia nam Undertaker. Kiedy zobaczymy jego zdjęcie, mamy ochotę się z tym zgodzić.

Każdy z zawodników dysponuje bogatym zestawem różnych "nietypowych" ciosów. Lex Luger uderza przeciwnika w głowę średniowieczną maczugą. Yokozuna może zmiażdżyć konkurenta do tytułu swoją ćwierćtonową masą. Inni potrafią np. rzucać złymi duchami (?) lub razić prądem. Przeciwnika można też wyrzucić za ring.

Autorzy gry zadbali o kompletną oprawę telewizyjnego show. W tle słyszymy głosy znanych komentatorów, oceniające uderzenia graczy. Dobre ciosy publiczność nagradza owacjami. Na burzliwe oklaski mogą liczyć zwycięzcy walk.

Gra nie jest równie brutalna jak "Mortal Kombat". Nikt nie ginie w starciach wrestlingu. Na ekranie nie ma również krwi - źle wygląda w przekazie telewizyjnym. Zawodnicy biją się brutalnie przez 90 sekund na ringu, a potem z uśmiechem pokazują mięśnie przed kamerami.

"WrestleMania" jest grą dużo słabszą od "Mortal Kombat", chociaż dorównuje jej poziomem wykonania. Program jest przeznaczony dla zdeklarowanych miłośników wrestlingu. Jeżeli oglądamy często ten telewizyjny spektakl, jeżeli mamy swoich ulubionych bohaterów i chcielibyśmy znaleźć się "wewnątrz" przedstawienia, możemy bawić się we "WrestleManię" i będzie się nam podobać. W przeciwnym razie grać nie warto.

° WrestleMania, Acclaim 1995

Wymagania sprzętowe (minimum): PC 486dx2-66Mhz, 8MB RAM, CD-ROM. Dystrybucja: CD Projekt, ul. Indyjska 25a, tel. 672 80 18.

[autor fot./rys] Repr. [-]
komputery; oprogramowanie; gry komputerowe; recenzje
WAW

—

Cenne kilogramy
[podpis] woj
Gazeta Wyborcza nr 178, wydanie waw z dnia 01/08/1996 SPORT, str. 23
Ledwie kilka godzin po olimpijskim występie amerykański ciężarowiec startujący w najcięższej kategorii wagowej Mark Henry stał się multimilionerem. Ważący ponad 180 kilogramów czarnoskóry olbrzym, który zajął w igrzyskach 14. miejsce z wynikiem gorszym od zwycięzcy - Rosjanina Andrieja Czemierkina - aż o 80 kilogramów, podpisał dziesięcioletni kontrakt z World Wrestling Federation - federacją zawodowych zapasów, która firmuje zawody mające więcej wspólnego z cyrkiem niż sportem.

[autor fot./rys] Fot. Reuter
GW

—

Wycinek z artykulu o Wladyslawie Komarze nt. jedynego dotad udanego projektu wcielenia wrestlingu na polski grunt.

- Mało kto wie, że na początku lat 90. zrobiłem z Władka mistrza świata w zawodowych zapasach - wrestlingu - opowiada Andrzej Supron. Wrestling to wymyślone przez Amerykanów reżyserowane pół zapasy, pół boks. W USA cieszą się one niezwykłą popularnością.

- Zadzwoniłem do niego: Władek, robię zawodową grupę zapaśników. Nie wyobrażam jej sobie bez ciebie. - OK - odpowiedział mi na to. W naszej grupie byli Amerykanie z Żoliborza, Niemcy z Pragi, Szwedzi z Mokotowa. Tylko rosyjscy zapaśnicy byli nastojaszczi. Wszystko chłopy powyżej kwintala - opowiada Supron.

- Walki na niby wyglądały bardzo groźnie i widowiskowo, a jako sędzia z mikrofonem jeszcze podgrzewałem atmosferę. Występowaliśmy przed olbrzymią publicznością. W Moskwie, w parku Gorkiego, daliśmy trzy pokazy, o których moskiewska prasa pisała później, że tylko Ałła Pugaczowa mogłaby ściągnąć więcej ludzi. W innym miastach ZSRR występowaliśmy na stadionach. Na ośmiotysięczne sale wciskano nam po kilkanaście tysięcy widzów.

Komar przez jakiś czas występował jako zawodnik. Jednak nie chciało mu się trenować. - Napisałem więc dla niego rolę amerykańskiego mene- dżera, którego chłopcy pokonują w ringu Niemców. Nie zgadzający się z werdyktem menedżer Niem- ców atakował Władka po walce, łamiąc mu na głowie specjalnie przygotowane, rozlatujące się krzesełko. Ale raz pomyliliśmy krzesełka i przeciwnik wyrżnął Władka w głowę prawdziwym. Ten zachwiał się na nogach, ale grał swoją rolę nadal. A publiczność szalała. Bawiliśmy się tak pięć lat.

—

—

ŚWIAT W SKRÓCIE
USA
[podpis] MKA
Gazeta Wyborcza nr 59, wydanie waw z dnia 10/03/2001 - 11/03/2001 ŚWIAT, str. 9
Sąd na Florydzie skazał wczoraj 14-latka na karę dożywotniego więzienia bez prawa do warunkowego zwolnienia za zabójstwo w 1999 r. sześcioletniej dziewczynki. 12-letni wówczas Lionel Tate bawił się z Tiffany Eunick, naśladując zapasy (tzw. wrestling) oglądane w telewizji. Był sądzony jak dorosły i uznany za winnego zabójstwa I stopnia. Dostał najwyższy wymiar kary na Florydzie - dożywocie.

MKA

GW

—

[pagina] FELIETONY
NOTATNIK JACKA FEDOROWICZA
O przyszłość polskiej piłki
[podpis] JACEK FEDOROWICZ
Gazeta Telewizyjna nr 175, wydanie waw z dnia 29/07/2005 - 04/08/2005 , str. 75
Jeszcze rok temu świetny film Janusza Zaorskiego "Piłkarski poker" wydawał się opowiadać o zupełnie innym kraju. Prasa podawała bez mrugnięcia okiem wyniki niedzieli ligowej, w których nikogo nie dziwiło, że drużyna zagrożona spadkiem wygrywała z liderem ligi 10:0. Ot, po prostu, nagle chłopaki złapali formę, to i wygrali.

Potem bomba wybuchła, aresztowano jednego sędziego, drugiego, trzeciego, zaczęły się procesy działaczy, dziś przeczytałem, że jeden klub zostanie karnie wyrzucony z II ligi, kilka innych zostanie ukaranych utratą sporej liczby punktów. Wzięto się ostro za korupcję i oszustwa.

Czy potrzebnie? Kiedyś już w tym miejscu zgłaszałem pewną propozycję, niestety, przeszła bez echa, dziś jest moment, żeby do niej wrócić. Należy urządzić naszą ligę piłkarską na wzór amerykańskich walk zapaśników. Kiedy pierwszy raz w życiu byłem w Stanach, w telewizji bez przerwy napotykałem wrestling i zdumiony byłem, że takie tłumy widzów oglądają walki, o których nawet dziecko wie, że są ustawione, wyreżyserowane, nieprawdziwe. O takich tłumach nie mogliby nawet marzyć zapaśnicy startujący w prawdziwych zawodach sportowych.

Skoro więc widownia to lubi, wyciągnijmy wnioski z doświadczeń amerykańskich i usankcjonujmy to, co dziś w piłce nożnej jest ścigane. Niech każdy mecz będzie starannie wyreżyserowanym, opracowanym dramaturgicznie, przepróbowanym widowiskiem. Przedsiębiorstwo Liga Polska niech zaangażuje najlepszych piłkarzy, obsadzi w drużynach, dzieląc na "dobrych" i "złych" (ucharakteryzowanych dodatkowo na brzydkich), niech zaangażuje kaskaderów do ról sędziów. W odpowiednim momencie meczu każdy z sędziów niech zostanie efektownie pobity, kaskaderami obsadzi się też role trenerów, którzy będą wbiegać na boisko, wzajemnie okładać się pięściami, prowadząc przy tym dosadne dialogi napisane przez któregoś z młodych dramaturgów. Scenariusze meczów mogą być różne, oto przykładowy: na początku zwyciężają "źli" (brzydcy), faulując "dobrych" (przystojnych), pod nieuwagę sędziego strzelając gole ze spalonego, ręką albo obezwładniwszy na chwilę bramkarza. Pod koniec drugiej połowy meczu nagle przełom: mija kontuzja najlepszemu z drużyny "dobrych", który dotychczas siedział na ławce. Ulubieniec publiczności wbiega na boisko i zaczyna się festiwal strzelecki. Idol wali "złym" jednego gola za drugim, strzela skutecznie z połowy boiska, spod własnej bramki, strzela głową, piętą, nożycami, z przewrotką, robiąc salto albo jeszcze coś lepszego, pociąga za sobą drużynę, która przy stanie 48:48 strzela zwycięską bramkę w drugiej połowie ostatniej sekundy meczu. Tłum szaleje. I nie tylko nie ma pretensji, że coś było "ustawione", ale wykupuje bilety na następną niedzielę.

JACEK FEDOROWICZ

TV

—

[pagina] DO POCZYTANIA
NOTATNIK JACKA FEDOROWICZA
KAMA S. I INNI
Gazeta Telewizyjna nr 144, wydanie waw z dnia 22/06/2001 - 28/06/2001 , str. 7
Ostatnie dni spędzone przed telewizorem nasunęły mi refleksję, iż telewidzowie musieli nabrać przekonania, że pani minister skarbu Sowińska ma na imię Kamela. Tak by wynikało z licznych relacji o jej ostatnich przygodach z Sejmem. Od razu podkreślam, że notuję to tylko jako ciekawostkę, nie oskarżając nikogo o szerzenie mylnych informacji o pani Aldonie Kameli-Sowińskiej, bo dwuczłonowe nazwisko wypowiedziane do mikrofonu nie może uwzględniać kreseczki i brzmi jak Kamela Sowińska. W dodatku Kamela jest dla ucha całkiem naturalnym skrzyżowaniem Pameli z Kamilą, co już zupełnie nie pozwala pamiętać o Aldonie.

Druga refleksja nie ma żadnego związku z pierwszą, a dodatkowo różni się jeszcze tym, że zaowocowała propozycją konstruktywną. Najpopularniejszym tematem ostatnich dni była piłka nożna, a konkretnie podejrzenia o handel wynikami meczów. Tu mam właśnie propozycję. Trzeba sięgnąć do doświadczeń amerykańskich. Kiedy pierwszy raz trafiła mi się podróż do USA, pamiętam, jak bardzo w tamtejszej telewizji zdumiał mnie wrestling. Z właściwą sobie bystrością po kilku zaledwie dniach odkryłem, że wszystko, co dzieje się w ringu, to udawanka. Ale jednocześnie zaskoczyły mnie tłumy na widowni. Czy oni wiedzą, że wszystko jest na niby? Ślepi, głupi czy nienormalni? Dyskretne echo tego pytania odezwało się po latach, podczas obserwacji trybun na naszych stadionach piłkarskich. Ale kibice też już mają dość, więc może nadszedł czas, żeby pójść na całość: tworzymy drużynę szwarccharakterów i drużynę pięknych, szlachetnych, wspaniałych. Sprzedajemy bilety. Drużyny grają. W kolejnych meczach wszystkie bramki są dokładnie przećwiczone, cudownie efektowne. Faule "Złych" pieczołowicie układane przez choreografów i kaskaderów. Dramaturgię tworzą doświadczeni scenarzyści "Klanu" i "Złotopolskich". "Dobrzy" wygrywają, ale po jakich perypetiach! Decydująca bramka pada w ostatniej sekundzie, a znienawidzony bramkarz "Złych" przebija siatkę wyrzucony siłą lecącej piłki. Wszyscy wiedzą od początku, kto wygra, ale na trybunach rozentuzjazmowane tłumy. Bo to byłaby wreszcie czysta sprawa.

TV

—

Nie ma za co dziekowac, sam sie serdecznie usmialem kilkakrotnie, zwlaszcza czytajac recenzje "Kosmity z Przedmiescia" :D

Ze sportowym pozdrowieniem
SPoP

dodane przez SPoP w dniu: 22-01-2008 12:33:03

Udostępnij

Komentarze (0)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy