Pionierzy Wrestlingu #10 - The McMahon Family
Przez ostatni rok pojawiło się dziewięć odcinków Pionierów Wrestlingu, które opisywały historie największych gwiazd profesjonalnych zapasów początków XX wieku. Byli to wrestlerzy z różnych krajów: Polski, Estonii, Indii, Japonii, Meksyku, Francji czy USA. Możliwe, że gdyby nie oni, to nigdy nie nastąpiłaby taka ewolucja wrestlingu, jaką mieliśmy przyjemność zobaczyć. Na początku prawdziwe walki, które trwały kilka godzin i ekscytowały tysiące ludzi. Później skryptowane pojedynki, w których karierę zrobili m.in. Lou Thesz oraz Killer Kowalski. Czasy, które obecnie znamy, wyszły z wrestlingu w latach 80., gdy to WWF zaczęło być bardzo kolorowe i tym samym przyciągało tłumy. Hulk Hogan, Randy Savage, Ultimate Warrior - to byli zawodnicy, którzy wyprzedawali WrestleManię oraz porywali tłumy. Cała historia WWE była jednak bardzo kręta, ale gdyby nie ta federacja, nie wiemy, jak dziś wyglądałby wrestling. Przed Vince'em Kennedym McMahonem był czas jego ojca - Vince'a J. McMahona oraz dziadka - Jessa McMahona. To właśnie oni są bohaterami dzisiejszego odcinka.
Roderick James McMahon urodził się w rodzinie irlandzkich imigrantów. Jego ojciec był właścicielem hotelu, więc James wychowywał się w dość zamożnej rodzinie. Razem z rodzeństwem odebrał bardzo dobre wykształcenie i pierwotnie miał zostać bankierem. Problemem było jednak to, że zarówno on, jak i jego brat Edward dużo bardziej interesowali się sportem. W 1899 r. Jess ukończył College na Manhattanie, ale już wtedy stwierdził, że chce być największym promotorem sportowym. W tych czasach królował boks, ale coraz częściej widzowie śledzili inne dyscypliny sportowe. Właśnie dlatego w 1911 bracia Jess i Edward McMahon założyli czarną drużynę Baseballu - New York Lincoln Giants. Było to wielkie widowisko, gdzie murzyni pokonywali białych graczy. Trzy lata później pojawiły się jednak problemy finansowe i bracia postanowili sprzedać zespół. Jess McMahon potrafił wykorzystywać takie sytuacje i dlatego w 1915 r. ruszyli na Kubę, promując wielką walkę bokserską. My, obecnie słysząc o "wielkiej nadziei białych", myślimy o Andrzeju Gołocie, który używał tego pseudonimu na granicy wieków. 100 lat wcześniej historia ta była jednak dużo większa. Czarny bokser Jack Johnson wygrał tytuł mistrza świata wagi ciężkiej, co dla wielu białych bokserów było wielkim upokorzeniem. Przez kilka lat Johnson upokarzał kolejne białe legendy, przez co w pewnym momencie nawet musiał uciekać z kraju. Jess McMahon postanowił wyruszyć na Kubę, by być jednym z promotorów jego kolejnego pojedynku. Tym razem naprzeciw Johnsona stanęła "Wielka Nadzieja Białych", Jess Wilard. Walka była ustalona na 45 rund, ale trwała 26. Biały Amerykanin znokautował rywala i dzięki temu przywrócił mistrzostwo w ręce białej rasy. Willard został legendą, a McMahon dużo zarobił.
Największą zaletą Jessa McMahona było to, że jak na tamte czasy był on bardzo tolerancyjnym promotorem. Większość środowiska nie chciała często "kolorowych" bokserów na szczycie, a McMahon jako fan czystego boksu nie miał z tym żadnych problemów. Właśnie dlatego to u niego można było oglądać mieszane walki różnych ras. Czarni bokserzy bardzo go szanowali za to, jakim szacunkiem ich otaczał oraz że wszystkich traktował na równi. W 1915 bracia McMahon zostali jednak poważnie oskarżeni o kilka przestępstw. Najpoważniejszym zarzutem było niepłacenie podatków. Jess nie ucierpiał zbytnio na tym oskarżeniu, ale powoli znikać zaczął jego brat. McMahon znalazł więc innego partnera, którym był "Tex" Rickard. W Polsce nikt prawdopodobnie nie słyszał o tym człowieku, ale to on założył zespół New York Rangers oraz był ważną personą w rozbudowie Madison Square Garden. Dwójka ta miała kilka ciekawych pomysłów na ulepszenie boksu. Dla białych bokserów, którzy odmawiali walki z czarnymi, zakładano specjalne karty. Było to coś nowego, lecz wiele osób się obraziło z tego powodu. Na początku nie było wielkiego sukcesu, bo biali zwyczajnie wygrywali, ale z biegiem miesięcy Jess McMahon coraz więcej zarabiał. Społeczeństwo bokserskie zaczęło szanować bohatera tego artykułu, bo zwyczajnie jego karty walk były najciekawsze. Walki, które wcześniej nie były możliwe, teraz stały się czymś normalnym. U niego nie było możliwości na ustawienie walk, by wygrywał biały bokser i wszystko decydowało się w ringu. Dzięki temu areny zawsze były wypełnione do ostatniego miejsca, a zawodnicy otrzymywali duże wypłaty. W 1925 r. otwarto zupełnie nową arenę: Madison Square Garden III, która była w stanie pomieścić prawie 20 tysięcy ludzi. McMahon wykorzystał to i w tym roku zaczął ustalać walki bokserskie, które odbywały się na tej arenie.
Przez następne lata Jess dominował coraz bardziej na rynku bokserskim, zapraszając na swoje gale kolejne duże persony. Nie byli to tylko zawodnicy ze Stanów Zjednoczonych, ale też m.in. Kuby. Głównym tematem tego artykułu nie jest jednak boks, a profesjonalny wrestling. McMahon wszedł w ten biznes w roku 1932, a pierwsza gala miała miejsce w Freeport (stan Nowy Jork). Jego partnerem w tej branży na samym początku był Carlos Henriquez, który miał wiele kontaktów w biznesie. Przez dwie dekady McMahon inwestował w wrestling, ale dopiero w roku 1952 założył federację Capitol Wrestling Corporation. W późniejszych dekadach organizacja ta zmieni nazwę na WWWF, później na WWF oraz finalnie na WWE. Partnerem McMahona był legendarny "Toots" Mondt. Dużą rolę w biznesie odgrywał syn Jessa, czyli Vincent J. McMahon. W 1954 Jess McMahon zmarł w wieku 72 lat, ale miał komu pozostawić swoje dzieło.
Vincent James McMahon wszedł w CWC, gdy to federacja była ważną częścią NWA na Północnym-Wschodzie, czyli m.in. w Nowym Jorku. Szybko postanowiono więc zmienić nazwę na World Wide Wrestling Federation, bowiem była ona dużo bardziej prestiżowa. Historia Vincenta rozpoczęła się jednak dużo szybciej. Od wczesnych lat wiedział, że chce robić w przyszłości to samo, co jego ojciec. Dzięki temu w pewnym momencie był gotowy na to, by przejąć federację. Towarzyszył ojcu na galach boksu w Madison Square Garden, a następnie na eventach wrestlingu. Vincent wiedział, że po zakończeniu II wojny światowej Stany Zjednoczone czeka bardzo mocny rozwój. Jednym z etapów tego była wielka popularność telewizji. Ludzie chcieli oglądać wrestling oraz boks, a dzięki temu McMahonowie zarabiali wielkie pieniądze. Capitol Wrestling Corporation szybko zmieniło nazwę na WWWF, ale mimo tego to ciągle była federacja regionalna. Zdominowała ona zupełnie okręg Nowego Jorku. Właśnie dzięki tej lokalizacji mogli oni dyktować warunki NWA i ściągać do siebie największych mistrzów.
Bardzo ciekawa historia wydarzyła się w 1962 r., gdy wielu innym promotorom NWA nie podobała się polityka McMahona. NWA Championem w tym czasie był Buddy "Nature Boy" Rogers, który dzięki temu zarabiał bardzo dobre pieniądze. Bardzo często pojawiał się jednak głównie w WWWF, co nie było dobre dla innych poważnych regionów, które też potrzebowały u siebie mistrza. Bardzo dużo regionów zaczęło tworzyć właśnie mistrzostwa. Sam Muchnik (szef NWA) postanowił temu zapobiec dość drastycznie. Postanowił, że Rogers straci mistrzostwo, a nowym Championem zostanie Lou Thesz. Nagle jednak Nature Boy odniósł kontuzję. Walka musiała się odbyć i miało to miejsce w styczniu 1993 r. W ringu Thesz powiedział do Rogersa: "Możemy to zrobić w prosty sposób lub iść w zaparte". Cytat ten był już częścią leksykonu mentora Thesza, czyli Eda Lewisa. Pozostaje on używany do dziś w biznesie, podczas wywiadów ze Stephanie McMahon. Przegranym walki był nie tylko Rogers, ale także Vince J. McMahon, który wiedział, że Lou Thesz nie będzie chciał walczyć w Nowym Jorku. Oznaczało to więc dla niego bardzo duże straty. Pierwotnie więc postanowił on uznawać, że mistrzostwo nigdy nie zmieniło posiadacza. Wrestling był już jednak bardzo popularny i nie mogło się to przyjąć na dłuższy czas. Tak więc McMahon wprowadził swój własny pas mistrzowski, WWWF Championship, i ogłosił, że Rogers wygrał go na turnieju w Rio de Janeiro. Właśnie wtedy Vincent J. zrobił pierwszy krok jako promotor niezależny. Muchnik wiedział doskonale, jak wielką siłą jest Nowy Jork i obie strony chciały dość do porozumienia. W 1965 r. miało dojść do największej walki od czasu Gotch vs Hackenschmidt. WWWF Champion Bruno Sammartino miał wejść do ringu z NWA Championem Lou Theszem i zostać jedynym prawdziwym mistrzem świata. Przeciwstawił się temu jednak Włoch, który stwierdził, że nie chce pracować każdego dnia w roku, a musiałby to robić jako podwójny mistrz. W latach 70. McMahon ponownie przyłączy się do National Wrestling Alliance, ale oczywiście nie anulował swojego mistrzostwa.
Wielu zawodników McMahona twierdziło, że był on bardzo dobrym szefem, który świetnie ich opłacał. Do osób tych należała m.in. Fabulous Moolah. Powoli jednak do gry wchodził kolejny przedstawiciel dynastii - Vincent Kennedy McMahon. Mocno różnił się on od ojca. Twierdził, że szef federacji powinien pojawiać się w telewizji, a James McMahon właściwie nigdy tego nie robił. Co ciekawe, nie podobało mu się także to, że wrestlerzy często pojawiają się w innych formach rozrywki. Nie chciał, by Hulk Hogan występował w Rockym III. Właśnie dlatego Hulkster na pewien czas odszedł do federacji AWA, gdzie to pierwsze skrzypce grał Verne Gagne. Wszystko wróciło oczywiście do normy, kiedy władze objął Vince K. McMahon. Kupił on organizację od ojca i stworzył z niej światowy fenomen. McMahon Sr zmarł w 1984 r., ale jednak wiedział, że stworzył coś wielkiego z małej rzeczy, jaką otrzymał od ojca. Był on jednym z pierwszych ludzi, którzy weszli do WWE Hall of Fame, a wprowadził go tam jego wnuk, Shane McMahon.
Był to ostatni odcinek Pionierów Wrestlingu. Dziękuję za wszystkie przeczytane części.
Komentarze (4)
Skomentuj stronęWielka szkoda, że ostatni, bardzo bowiem przyjemny cykl to był...
Cytat: Kcramsib
Ja uważam, że to dobrze, tym samym cykl ma PERFEKCYJNĄ DZIESIĄTKĘ odcinków.
Powiedział facet, który niczym jobber Gavin wracał na stare śmieci z podkulonym ogonem, chcąc pozbyć się z umysłu złudnych wspomnień o wcześniejszym wcieleniu.
#Tyetoshit
#niemaprawabrnąćwżartyogaviniebo
#tyetoshitijuż
Wszystko przeczytane, naprawdę dobra robota z tym cyklem, wielkie dzięki za wytrwałość i świetne napisanie tych tekstów! :-)