Witamy w reaktywowanej, nowej edycji projektu Prawda czy Fikcja. Obarczony zostanie #3, a na problematyczne pytania odpowiedziało 5 naszych felietonistów.
1) WWE dobrze zrobiło przenosząć Kena Kennedy`ego na RAW
Prawda: Ken został podczas swojego pobytu na Smackdown solidnie wypromowany, między innymi dzięki feud'owi z Undertaker'em. Plaga kontuzji sprawiła, że Kennedy nie miałby z kim feud'owac (jeśli chodzi o main eventer'ów, do których Ken w chwili obecnej na pewno sie zalicza), a przeniesienie go na RAW to świetna okazja do ciekawych feud'ów. Już teraz mówi się o angle'u z McMahonem, dzięki któremu Kennedy może w perspektywie czasu zdobyc WWE Title.
Luk
Kilka zdań oznajmujących.
Raw jest flagowym show WWE. Na nim rozgrywają się najważniejsze feudy i storyline'y. Posiadacz głównego pasa z RAW w dziewięciu przypadkach na dziesięć main eventuje na PPV. Mistrz z RAW pokonuje champów z innych brandów na czysto (Cena pokonał Morrisona gładko na ECW w dniu, w którym dowiedzieliśmy się że to Benoit był mordercą; Kalego pokonał na czysto na dwóch PPV pod rząd). Raw ma najlepsze ratingi. Raw jest na żywo (są na nim najwięksi profesjonaliści, ich walk i speechów nie trzeba edytować). Wybijające się gwiazdy najpierw terminują na słabszych brandach, żeby potem przejść do "big league" i tam dzierżyć prym (John Cena, Lashley). Ken Kennedy jest wrestlerem, którego akcji edytować nie trzeba. Publika żywo na niego reaguje, nie trzeba wsamplowywać mu w studiu sztucznego popu. WWE ma co do niego wielkie plany, jest jednym z kilku (obok Lashleya i w mniejszym może stopniu MVP) "the next big things" federacji. WWE dobrze zrobiło przenosząc go na RAW - PRAWDA. Konkurencja w tym brandzie jest pozorna – Booker i HBK są bliżej emerki niż dalej, Snitsky to szybki strzał, za kilka miesięcy go nie będzie. Umaga w takim egzotycznym gimmicku przeje się raczej szybko. Bobby prędzej czy później wtopi z Wellness Policy. Jeff Hardy będzie się koncertowo marnował, jak to ma w zwyczaju, Carlito nie ma w sobie morderczego pazura a RKO lada dzień coś nabroi i ześlą go do Smacka/ECW albo na zieloną trawkę. Zostaje trzech prawdziwych "pro'sów" (chodzi mi o etykę pracy i niezawodność, nie o in-ring skills) – John Cena, Triple H i Mr. Kennedy... Kennedy.
Yes, I mark for him.
Spinebuster
Dla samego Kennedy'ego jest to oczywiście bardzo dobra wiadomość, bo RAW był, jest i będzie głównym programem w WWE. Z drugiej strony SmackDown! stracił swojego przyszłego main eventera (gdyby nie kontuzja to bardzo możliwe, że teraz miałby World Title) i to jak wszyscy wiemy nie było jedyne osłabienie tego rosteru, więc jeżeli chodzi o SD to było to na minus. Wracając do Kennedy'ego, widać, że ma coraz silniejszą pozycje w WWE, a dokładając do tego ostatnie pogłoski o tym, że to on ma być "synem" McMahon'a można być prawie pewnym, że Mrrrrrrrrrrrr. Kennedyy....Kennedy otrzyma należyty mu push. Podsumowując można napisać tylko, że dla samego Kennedy'ego była to bardzo dobra decyzja, niestety SD straciło ważną postać, ale coś kosztem czegoś.
Bonkol
Prawda
NA RAW na dniach pojawi się Triple H i za pewne pofeuduje z Januszem. To tylko kwestia czasu kiedy HHH zabierze mu pas i dostanie push większy niż jego napchane sterydami mięśnie. Cenne "Merczyndajsowe" beztalencie siłą rzeczy nie spadnie do mid-cardu, a po przejściu heel turn nadal będzie toczył walki z HHH. Niestety. To raczej pewny scenariusz na najbliższe pół roku? Obym się mylił, bo liczę na to, że Janusza zastąpi właśnie Kennedy. Gdyby ten ostatni po pewnym czasie wygrał mistrzowski pas, również bym się nie obraził. Ogólnie mówiąc Kennedy to taka moja nadzieja na RAW. Poza tym wizje ewentualnych walk Kena z Khalim o pas na Smackdown zostawię bez komentarza.
majonez
Po pierwsze, odpowiedzmy sobie na pytanie, kim jest dla WWE Kennedy, a raczej - kim może być? Facet ma potencjał, zarówno zapaśniczy, jak i 'entertainerski'. Jeśli chodzi o micskillsy, niewiele brakuje mu do Kurta czy The Rocka. Technicznie Ken jest coraz lepszy, niezły z niego brawler i jeśli nie w tym roku, to na pewno w 2008 powinien walczyć o jeden z dwóch najważniejszych pasów federacji. Powinien, ale... ale dochodzimy do senda sprawy. Dla WWE na pewno jest korzystniej mieć tak nietuzinkową postać, jak KK, na najważniejszym TV show. Obecne RAW ma jednak roster pełen main eventerów. Cena, Orton, HHH, Shawn Michaels (kiedy obaj już wrócą), nawet King Booker czy Umaga - wszyscy oni mają póki co silniejszą pozycję niż Kennedy. Ken potrzebuje RAW, aby wypromować się w głównym show federacji, ale czy RAW potrzebuje Kena? Czy nie lepiej byłoby, aby Kennedy, przynajmniej do następnego draftu, pozostał na Smackdown!? Primo - Kennedy znaczyłby tam więcej, niż, póki co, może znaczyć na Monday Night RAW. Secundo - nawet, jeśli o WWE Title feudowaliby inni, Ken w zanadrzu miałby szansę walki o US Title, który obecnie jest o wiele bardziej prestiżowym pasem niż jego odpowiednik na 'A-show', czyli IC Title. Tertio - Ken mógłby rozruszać skostniały i niezbyt interesujący piątkowy show, tak jak to robił w ubiegłym roku... Słowem - FIKCJA - na dzień dzisiejszy WWE podjęło złą decyzję odnośnie Kennedy'ego.
theGrimRipper
2) Angle ze śmiercią McMahona mógł być jednym z najlepszych scenariuszy kilku ostatnich lat
Fikcja: W takiej rozrywce jaką jest wrestling angle ze śmiercią nie przechodzą. Ewentualnie kupic je może publika poniżej 15-go roku życia. Starzy wyjadacze już po kilku RAW zaczeli rzucac miesem w strone McMahona i jego federacji za tak nierealny angle. W ciągu ostatnich kilku lat widzieliśmy takie angle jak: Austin vs McMahon, Rock vs Austin, HBK vs HHH, dlatego wątpie, by angle ze śmiercią McMahona mógłby dorównac w/w feud'om chocby na płaszczyźnie czysto wrestlingowej.
Luk
FIKCJA
Ale zacznijmy od plusów tego angle'a.
Śmierć McMahona = brak McMahona. W ringu. Cały ten angle zanosił się na backstage'owo-segmentową aferę, która nie miałaby za bardzo wpływu na pasy i walki. Nie wierzę w to żeby ewentualny morderca/podejrzany mógł walczyć o swoje uniewinnienie albo z takim Shane'O o władzę na jakimś PPV. Co prawda kiedyś Rikishi przejechał samochodem Austina i mieli walkę, ale to było dawno temu i jednak kaliber sprawy był mniejszy (raptem usiłowanie zabójstwa, co to jest). Zatem można było mieć nadzieję że ogólny in-ring product nie ucierpi od tego angle'a, a nawet się poprawi (brak 60-latka feudującego ze zdolnym wrestlerem i blokującego jego potencjał).
Spójność. Cały produkt WWE podporządkowany byłby kryminalnej historii, byłaby to główna oś fabularna, każde show miało by swój porządek i rolę do odegrania, nie tak jak teraz, że co gala to wszystko się rozłazi i trzeszczy w szwach ("co wymyślimy w tym tygodniu?")
Minusy.
Obniżenie wartości pasów. Nieważne czy mistrz czy pretendent, każdy byłby przesłuchiwany, a ich feudy schodziłyby na drugi plan.
Niemożność wykonania. Kayfabe zdechł jakoś w połowie lat 90-tych (MSG incident, anybody? ECW, Internet, IWC). Każdy fan ma komórkę z aparatem. Vince kręci się przecież za kulisami. Poza tym jest on, tym, no, szefem WWE, prawda? Obrady akcjonariuszy, sprawozdania finansowe, Corporate Website, charytatywne przedsięwzięcia, reakcje na śmierć wrestlerów – jedna Linda by nie podołała, a dzieci nikt nie potraktowałby poważnie
A teraz koniec, który czyni wszystko co powyżej podałem nieważnym. Ten storyline był koszmarny, jego inauguracja haniebna (ten salute bell, wspomnienia współpracowników), pamięć poległych na placy boju żołnierzy (Brian Pillman, Owen Hart, Eddie Guerrero) sprofanowana. Wołało to wszystko o pomstę do nieba i wygląda na to, ze Higher Power wysłuchała tych krzyków, bo nauczka dana Vince'owi każdego człowieka i fana wrestlingu przyprawiła o ciarki na plecach na długie tygodnie.
Spinebuster
PRAWDA
Zdecydowanie tak. Na początku wszyscy narzekali, że to kolejny żałosny storyline rodem z World Wrestling Entertainment, a potem się okazało, że może z tego wyjść coś bardzo ciekawego. Sugerując się newsami można spokojnie napisać, że byłby to jeden z lepszych pomysłów ostatnich lat, bo miało się to wiązać z tym co teraz oglądamy na RAW czyli z akcją "Who's your baby", oczywiście nigdy się nie dowiemy czy na pewno byłoby to ze sobą powiązane, ale bardzo możliwe. Jeżeli jednak nie byłoby powiązania to i tak spokojnie można by było zrobić z tego ciekawy angle. Zresztą wystarczy spojrzeć na reakcje mediów w USA i już będzie wiadomo, że pomysł wypaliłby na 100%, marki były, są i będą i Vince trzepał na nich kasę, trzepie i będzie trzepać. Niestety nigdy nie dowiemy się jakich rozmiarów byłby to sukces(w ciemno przyjmuje, że sukces byłby na pewno), bo zbiegło się to czasowo z największą tragedią w świecie wrestlingu w ostatnich latach, a może nawet w całej historii tego biznesu.
Bonkol
FIKCJA
Nie zgadzam się z tym. Gdy pierwszy raz usłyszałem o tym angle'u pomyślałem sobie, że WWE upadło pod tym względem już bardzo nisko, że chwytają się takich motywów. Gdyby nie śmierć Benoita, za pewne oglądalibyśmy ciąg dalszy tego angle'a. Prędzej czy później Vince wróciłby do WWE. Wiązałby się z tym inny angle, bądź też byłaby to wymuszona sytuacja. Kolo, który zginął w wybuchu wraca do świata żywych? OK, luzik, wiem że to wrestling, ale jakieś granice są (przynajmniej dla mnie). Bonkol (po oglądnięciu jakiegoś DVD z WWE) napisał na forum Attitude, że Vince ma jeszcze bardziej ciekawsze pomysły niż ten podany tutaj. Boję się pomyśleć co to może być. Kończący jakiś futurystyczny angle Powerbomb Batisty z bazy kosmicznej do hali Madison Square Garden podczas najbliższej Wrestlemanii? Ja wysiadam, a Vince liczy świeżo zarobiony hajs.
majonez
FIKCJA - a raczej totalna bzdura, bujda na resorach, sranie w banie i pie.....nie o Szopenie... Ten angle już pierwszego dnia zniesmaczył lwią część widzów. Mamy rok 2007 - rok, o którym jedni chcą, inni nie chcą przyznać, że jest jednym z najbardziej tragicznych, jeśli chodzi o 'odejścia' wrestlerów. Robienie dziś takiego angla, to jak opowiadanie kawału o ludzkim mydle podczas wizyty w oświęcimskim muzeum. Niesmaczny sam z siebie, a to wrażenie potęguje konfrontacja z tragiczną rzeczywistością!
theGrimRipper
3) TNA dobrze robi rezygnując tymczasowo z dywizji X na rzecz dywizji Heavyweight.
Fikcja: Dywizja X to znak rozpoznawczy TNA. To dzięki niej federacja stała się sławna, rozpoznawalna. Jeżeli TNA odsunie X Division na bok, TNA będzie mogło spokojnie zmienic nazwę, bo to juz nie będzie Total Non Stop Action, a zwykłe śmietnisko wyrzutków z WWE. Na pewno prestiżu i sławy nie doda im podpisanie kontraktu z Testem, czy Matt'em Morganem. Trzeba natomiast zwrócic uwagę, że TNA w ten sposób zmarnuje ogromną ilośc talentów, które w późniejszym czasie mogłyby grac pierwsze skrzypce, m.in. Christopher Daniels, AJ Styles (pomimo, że jest w main eventach, to nie gra takiej roli, jakiej byśmy chcieli), czy chocby Alex Shelley. Dobrze, że istnieje jeszcze nadzieja, że TNA po otrzymaniu 2-godzinnego slotu ponownie wskrzesi Dywizje X..
Luk
Jest pewien problem z unikalnymi dywizjami w amerykańskim wrestlingu. Czy są to cruiserzy w WCW, czy Cruiserweight Division w WWE, czy X-Division w TNA. Wspomnijmy też los ECW, która jako alternatywna federacja nie podołała rynkowi. Co tu dużo gadać, amerykańska masowa widownia lubi zmagania dużych panów (nie chwalę tego ani nie potępiam, I'm just saying), i oni będą twarzą każdego fedu, który chce zdobyć "national exposure".
A co do TNA. Widać że zaległa tam jakaś cisza (przed burzą?) w temacie X. Sama dywizja ewoluuje - same zabawne gimmicki (Guru, Black Machismo), nawet heelowi Motor City Machine Guns to kawalarze. Wyjątkiem jest tylko Senshi. Część została zwolniona, w tym X-Pionier Jerry Lynn, reszta przebąkuje o niskim morale w szatni. AJ, Daniels i Joe chcą kręcić się przy main eventach więc przykleili się do heavyweightowych programów. Widać że wszyscy już odliczają do wyczekiwanego jesiennego dwugodzinnego slotu.
Wydaje mi się że postawienie na wagę ciężką i łapanie na stopa byle odpadów z WWE to pomysł TNA na podniesienie ratingów i dzieki temu przekonanie Spike TV żeby zainwestowała w druga godzinkę. Odpady odpadami, ale mają pewną rozpoznawalność, kombinuje sobie Jarret do spólki z resztą creative teamu. Moim zdaniem to dość krótkowzroczne, ale może zadziałać, więc warunkowo stawiam na PRAWDĘ. Warunkiem jest przeznaczenie na dłuższym Impakcie sporego miejsca dla innowatorów i dare-devilów z X-Division, ponieważ, jak to mawia pewien komentator, zresztą były wrestler (bynajmniej nie high-flyer) – THEY'RE FUN TO WATCH!! ;)
Spinebuster
Fikcja
Totalne nieporozumienie. Osoby które były wizytówką tej federacji zostają zepchnięte na bok, po to żeby promować osoby pokroju Black Reign'a, Morgana czy nawet Testa (kiedyś robił w sumie niezłe walki, nawet jego niedawna walka na Royal Rumble przypadła mi do gustu), ale teraz ledwo się rusza i szczerze nie mam ochoty go oglądać. Dochodzi do tego najbardziej kontrowersyjny sportowiec w USA w tym roku, czyli Pacman i mamy komplet osób dla których Dywizja X pojawia się coraz rzadziej w Free TV. Jakby tego było mało to osoby takie jak Jerry Lynn czy Matt Bentley zostają zwolnione, bo albo nie ma się dla nich pomysłu albo czasu na antenie z wyżej wspomnianych przyczyn. Z drugiej strony TNA ciągle walczy o odbiorców i dlatego sprowadza byłych zapaśników z WWE, ale po co !? Nie lepiej zaoszczędzić trochę kasy i sprowadzić kogoś pokroju Jericho, RVD czy Lesnara ? Mówi się, że X-Division będzie miało więcej czasu jak TNA wynegocjuje 2 godzinę w TV, ale kiedy to ma nastąpić ? Bo może się okazać, że zapaśnicy pokroju Daniels'a, Lethal'a, Dutt'a itd. nigdy nie dostaną już szansy...Dlaczego ? Ano dlatego, że walkę TNA o drugą godzinę można spokojnie nazwać wrestlingowym aksjomatem (pozdro Six) i to mi się bardzo nie podoba. Mam nadzieje, że Jarrett, Dixie i spółka szybko pójdą po rozum do głowy i zrobią jakieś odpowiednie kroki.
Bonkol
Fikcja
Nie. Wydaje mi się, że większy potencjał jest w dywizji X niż w heavyweightach. Obydwie grupy są niezbędne do utrzymania dobrego poziomu TNA, ale jednak stawiałbym na Sabina, Dutta i resztę. Lekarstwem na taki stan ma być ma być dwugodzinny Impact, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że obecnie gdy Impact jest napięty jak skóra na jajach, nie ma czasu na promowanie tych, którzy powinni być promowani. Pomijając czas antenowy, za na "nie" przemawia jeszcze fakt, że Angle, Sting czy Steiner zaczynają przynudzać na ringu.
majonez
FIKCJA - Dywizja X była siłą napędową TNA przez kilka lat. Chyba nigdy i nigdzie nie zgromoadzono w jednym rosterze takiej ilości ludzi drwiących z grawitacji, mistrzów powietrznych akrobacji i ryzykownych spotów. W latach 2002 - 2005 pojedynki X-ów rozgrzewały do czerwoności publiczność w Nashville, potem w Orlando, a przez cały czas przed ekranami telewizorów. Niestety... na widnokręgu pojawiło się przeklęte słówko 'rating'. A Dixie i Jarrett stali się jego ślepymi niewolnikami. Słowem - 'nabili sobie głowę jakimiś pierdołami o żabach'. Zamiast promować utalentowanych, 'swoich' zawodników, postawili na nazwiska, i to głównie te 'ciężkiego kalibru'. Wszystko po to, żeby poprawić ratingi, ale rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te plany. Impact zatrzymał się na poziomie 1.1-1.2 i na pewno nie ruszy w górę, jeśli za miesiąc zamiast Danielsa, Low Ki, Sonjay'a czy Skippera zobaczymy A-Traina i Rikishiego :/ Dywizja HW ma już wystarczającą ilość zawodników, jedyne, czego brak TNA, to dwugodzinny slot i przynajmniej 2 walki X-Division na każdej gali. Jeśli chodzi o słówko 'tymczasowo' - niezależnie, czy to stała tendencja, czy faktycznie epizod, TNA może w ten sposób stracić wielu zwolenników wrestlingu, zyskując na krótko 'bazę' marków, którzy i tak 'wrócą' do WWE, bo tam mają 'lepsze pyro' (k|dman trademark, pozdro ;-)
theGrimRipper
Prawda czy fikcja? #3
Komentarze (6)
Skomentuj stronęDobry pomysl szkoda ze skupiliscie sie tylko na TNA i WWE, chyba bede pierwszym ktory skomentuje wasze zadania i odpowiedzi na pytania.
Kwestie WWE pomine, skupie sie na TNA- czyli tym ze zgadzam sie z powyzszymi opiniami, na temat X-Division.
Federacja ta zyskala na znaczeniu wlasnie przez zawodnikow ze sceny indys, paru z nich dzieki temu dostalo wiekszy rozglos itp; to bylo cos dla czego bardzo polubilem TNA.
Niestety na dzien dzisiejszy X-Division jest zepchnieta i co sie dzieje? TNA poziomem spadlo i to bardzo, chcieli dorownac WWE? To narazie doruwnuja chyba wlasnie poziomem niektorych ppv, , nie wiem jak Impacty bo nie ogladam, ale PPV sa nudne np; na ostatnim jedynie pierwsza walka wlasnie X-Diwizji byla dobra, na reszte szkoda czasu.
I bedzie jeszcze gorzej, wola zwalniac zawodnikow z X-Diwizji, a na ich miejsce dawac betonow z WWE, trudno.
Cytat:
Grim przesadziles, moglbym ci wymienic na szybko przynajmniej 8 federacji gdzie bylo/jest wiecej fly zawodnikow :wink:
Bardzo zobry artykul - panowie szacunek za niego :)
Podobnie jak Streetovs skupilem sie na TNA i calkowicie sie z Nim zgadzam ;)
Cytat: Streetovs
Cytat:
Grim przesadziles, moglbym ci wymienic na szybko przynajmniej 8 federacji gdzie bylo/jest wiecej fly zawodnikow :wink:
Może troszkę :) Ale wiesz, ja osobiście piszę z punktu widza tych większych federacji... Faktycznie, nawet w takim ROH, czy CMLL, żeby już nie iść dalej, zastęp cruiserów jest równie imponujący, ale mi chodziło bardziej o to, że nie było jeszcze fedu z taką pozycją w TV, który miałby tylu świetnych zawodników ("wychowanków" ;-) ) wagi lekkiej, po czym zaczął rozmieniać ten skarb na drobne (choć w tym przypadku "na grube" było by bardziej adekwatnym określeniem)
Cytat: RazorR
Raw jest flagowym show WWE. Na nim rozgrywają się najważniejsze feudy i storyline'y. Posiadacz głównego pasa z RAW w dziewięciu przypadkach na dzi...
kiedys tak bylo teraz granice pomiedzy rawem a smackiem sie wyraznie zacieraja
A jak dla mnie - wręcz przeciwnie - różnice się pogłębiają.
po czym tak sadzisz?
ja np ogladajac smacki widze ze wiecej sie tam dzieje niz na rawie Khali, Batista i te sprawy, angle z mcMahonem