Gdyby ktoś powiedział mi przed kilkunastoma laty, że szeregowy gryzipiórek z WWE Magazine stanie się w przyszłości najbardziej kontrowersyjną postacią w historii wrestlingu, nie uwierzyłbym. Przykład Vince'a Russo dowodzi jednak nie tylko, że wciąż spełnia się amerykański sen o karierze (choć wolę nazywać takich, jak on, "Dyzmami"), ale też, że nad kreatywnym umysłem trzeba umieć panować. Inaczej można wyrządzić dużo złego. Bo Russo zawdzięczamy z jednej strony szereg rzeczy, które ukształtowały Erę Attitude, a z drugiej śmierć WCW. Jak to możliwe? W WWE miał edytora w postaci samego Vince'a McMahona. WCW natomiast otaczało go niemal boską czcią i w nadziei na to, że zrobi z ratingami Nitro to, co zrobił z ratingami RAW, dało mu wolną rękę. I się zaczęło.
Niektórzy zachodzili w głowę, dlaczego TNA dało Russo szansę. Dla kogoś, kto interesuje się tym, co dzieje się za kulisami, a nie tylko na wizji, odpowiedź jest prosta. Vinny Ru i Jeff Jarrett znają się od lat. Są jak Janusz Wójcik i Wojciech Kowalczyk. Kiedy tytułowy bohater zawitał do WCW określił ściągnięcie Jarretta, wówczas mid-cardera WWE, jako priorytet. Doprowadziło to nawet do kontraktowej afery, która jest tematem na osobny felieton. Za kadencji Russo, JJ, nie licząc TNA, święcił największe triumfy. Dwukrotnie był mistrzem Stanów Zjednoczonych i czterokrotnie mistrzem świata. A dzisiaj sam jest szefem. Z tego powodu zapewne pomysły Vinny'ego Ru często dostają w TNA zielone światło.
"Co galę dostajemy wszystkie flagowe pomysły Russo: ciągłe "something on a pole" matche, niedorzeczne stypulacje, zagmatwane storyline'y, naprawdę słabe skecze (The Truth Goes To Hollywood, Big Fat Oily Guy), tytuły zmieniające właścicieli co dwa tygodnie (jak wiele zmian w X Division od kiedy przejął władzę), wrestlerzy zmieniający się co tydzień z face'ów w heeli i odwrotnie (Kurt Angle) i jakieś dziesięć minut wrestlingu na trwającej godzinę gali" - napisał speedo_bobby. Ponieważ jednak mentalność TNA jest inna niż WWE, Russo nie ma pełnego pola do popisu. Ale jego zamiłowanie do bezustannych turnów zostało już opisane w "Death of WCW". Russo nie wierzy w tradycyjną walkę face'ów z heelami. W jego przekonaniu każda postać winna być mieszanką dobra i zła. Bynajmniej nie wychodzi to biznesowi na dobre. Wprowadza telenowelowy chaos. Nie wiadomo już kto kogo kocha, a kto kogo zdradza.
Pete Cruise napisał: "Vince Russo stawia na ROZRYWKĘ w sportowej rozrywce. Można to było zobaczyć na ostatnim TNA iMPACT!. Przeciętna długość walk przed Russo wynosiła 5:25. Gdy został członkiem creative teamu, spadła do 2:30. Dla Russo walki są tłem dla storyline'ów, a nie storyline'y dla walk". Wtóruje mu soulpower: "To, co zapamiętałem z pierwszego iMPACT! to to, że main event trwał prawie piętnaście minut. Dzisiaj cieszymy się kiedy dostaniemy pięć minut wrestlingu w skali tygodnia". Todd Martin twierdzi, że panuje silne przekonanie, że Vince Russo zrobił więcej aby zniszczyć biznes w niecałe dziesięć lat niż ktokolwiek inny przez sto. Coś musi być na rzeczy. Bo choć uchodzi za człowieka, z którym łatwo się pracuje, wielu nie chce o nim nawet słyszeć. Gdy Hulk Hogan flirtował z TNA w ostatnim kwartale 2003 r., Russo został zepchnięty na margines w obawie przed tym, że Nieśmiertelny za niesnaski między nimi z przeszłości może się rozmyślić. Niektórzy zostali zmuszeni do sięgnięcia po środki ostateczne. Oto bowiem Lance Storm napisał: "Mogę jednak obiecać, że ostatni raz czepiam się TNA, ponieważ od teraz je oficjalnie bojkotuję aż do chwili odsunięcia Vince'a Russo od twórczych procesów. Jest dla mnie zagadką jak federacja z tak zdumiewająco utalentowaną szatnią może produkować coś, czego się nie da oglądać. Choć właściwie nie jest to dla mnie zagadką, bo widziałem co Vince Russo robił z WCW".
W wywiadzie dla "The Sun" Dixie Carter powiedziała, że fani TNA są niezdecydowani, bo krzyczą "Holy shit!" i "T-N-A" aby dwie minuty później krzyczeć "Fye-errr Rooo-soooo". To bagatelizowanie problemu. Publiczność w Orlando (i nie tylko) dobrze wie co kiedy chantować. A z Polaków garstka. U nas Russo nie lubi się z zasady. Jak PiS-u. Można to jednak zrozumieć, bo ta kwestia (Vinny'ego Ru, nie PiS-u) nigdy nie została szeroko poruszona. Dlatego wyrażam nadzieję, że niniejszy tekst pomoże co poniektórym dostrzec rękę Russo. Gdziekolwiek się pojawi. Chociaż opisane tu sprawy to tylko wierzchołek góry lodowej. Niemniej jednak nadal bez odpowiedzi pozostaje pytanie: szaleniec czy geniusz? soulpower mówi: "Russo nie jest wrestlingowym geniuszem. Nie ma głowy do biznesu. Miał po prostu szczęście, bo był we właściwym czasie we właściwym miejscu. To nie dzięki niemu Era Attitude była dla WWE tak pomyślna. To dzięki Austinowi, DX, The Rockowi i Mankindowi WWE stało się wielkie pod koniec lat dziewięćdziesiątych. A kim naprawdę jest Vince Russo? Jest człowiekiem, który wciąga coś pod ziemię i zabija. Tym jest Vince Russo". I niech to będzie pointą dzisiejszego wywodu.
Prześwietlenie TNA: Vince Russo - szaleniec czy geniusz?
Komentarze (5)
Skomentuj stronęNo wlasnie problem jest w tym, że nasza wiedza na temat tego jaki wpływ ma Vince na produkt TNA jest tylko z newsów i plotek.. a te czasem podawały sprzeczne informacje. Zreszta Vince nie jest jedynym bookerem w TNA.. a istnieje tendencja aby wszystkie zjebane rzeczy jemu przypisywać.. Jest jeszcze Dutch Mantel czy też Jeff Jarrett.
TNA sprowadziło ponownie Vince'a Russo, o ile dobrze pamiętam w wrześniu 2006 roku, czyli w miesiącu w którym Kurt Angle zawitał w progach TNA, analizując to co się działo przed jego powrotem i po można zauważyć łatwo, że od mniej więcej tego momentu coś zaczęło się psuć, poziom gal ppv się zmniejszył, pojawiły się gimmick matche, śmieszne gimmicki.. sądzę, że to wina Russo.. i Jarrett'a bo podpisuje się pod jego pomysłami.
Wychodzi na to, że słaby booking w TNA to nie tylko robota Russo, bo Mantel też coś ,,pomagał" (z czego kojarze, to on bookował feud Stinga z Abyssem, który był jaki był). Nie można więc winić Russo za wszystko, chociaż...
Cytat: IIL
Nie sposób się z tym nie zgodzić.
Jeżeli miałbym wytypować najlepszy feud - powiedzmy - ostatnich 12 miesięcy (biorąc pod uwagę jedynie booking) to byłby to... ten pomiędzy Awesome Kong i Gail Kim, który wypadł naprawdę bardzo przekonywująco. Reszta po prostu albo była słaba, albo mocno przeciętna. Feud Joe i Kurta mógłby wypaść dużo lepiej, gdyby nie był tak bardzo przekombinowany. Miejscami zamiast budzić prawdziwe emocje, irytował (mania na punkcie ,,fałszywych uścisków dłoni". Podczas całego feudu Angle i Joe wymienili ich chyba z 5). Jeszcze jedno - po utracie swojego winning streaku Joe w ciągu miesiąca dawał się sklepać chyba ze 3 razy, nie mówiąc już o późniejszej przegranej w Ironman match. W moim odczuciu wcale nie podgrzało to feudu, tylko bardzo zeszmaciło Joe...
Dutch Mantel też ma swoje za uszami. Co nieco na ten temat może powiedzieć Michael Shane. Jednak to Vince Russo jest najbardziej twórczym członkiem creative teamu. A tak to już jest z bookerami, że każdy ma swój styl. Dlatego kiedy widzę w TNA to samo, co widziałem w WCW, trudno mi winić kogoś innego niż Russo. Wiadomo, że nie jest odpowiedzialny za wszystkie złe rzeczy, ale ma się czego wstydzić. A najgorsze jest to, że od lat nic się nie zmienia.
Nie obwiniałbym Russo za wszystkie błędne decyzje i kiepskie pomysły. W końcu nie on jest osobą decydującą i nawet jeżeli wpada na głupie pomysły, to ktoś je musi zaakceptować. No chyba że w TNA przewagę nad zdrowym rozsądkiem mają układy i układziki. Zresztą w zeszłym roku w TNA działy się też ciekawe rzeczy. Impacty przed wejściem w 2h i kilka pierwszych w tym slocie było naprawdę spoko, czy pomyśleliście że mogłaby to być zasługa Russo?
Zgadzam się natomiast z opinią że częste turny i brak wyraźnego podziału na face'ow i heel'i źle wychodzi TNA. Sama idea jest słuszna, wszak nie można powiedzieć o ludziach że są albo dobrzy, albo źli. Nie sprawdza się to w świecie wrestlingowej rozrywki, gdzie bardzo ważnym elementem jest oddziaływanie na publiczność i jej reakcje. W przypadku gry wrestler jest tweenerem, część publiczności cheeruje, część nie i reakcja wychodzi nijaka. Stety lub niestety najodpowiedniejszym schematem dla sports entertainment jest nieustanna walka dobra ze złem, a próba złamania tego schematu jest szalenie trudna (choć moim zdaniem możliwa do wykonania) i ryzykowna.