Rozdział 1


Rozdział 1



Od autora tłumaczenia



Przedstawiam niniejszym pierwszy rozdzial bestselleru autorstwa jednego z najlepszych wrestlerów w historii sports-entertainement Micka Foley. Ksiazka nosi tytul "Have a nice day! A Tale of Blood and Sweatsocks" ("Milego dnia! Opowiesc o krwi i przepoconych skarpetach"). Jest to pierwsza ksiazka autorstwa Micka Foley. Staralem sie tlumaczyc jak najdokladniej i z sensem. Mam nadzieje ze udalo mi sie to. Z pewnych wzgledów dokonalem kilku skrótów i ciec (ale usunalem tylko trzy zdania z calego rozdzialu). Nie przetlumaczone pozostawilem wyrazy nawiazujace do terminologii wrestlingu, ale w tym przypadku na pewno bedziecie wiedziec o co chodzi. Mam nadzieje ze tlumaczenie przypadnie Wam do gustu. Zamierzam w najblizszym czasie (o ile znajde go troche) przetlumaczyc nastepne, najciekawsze rozdzialy tej ksiazki. Na pierwszy ogien pójda zapewne rozdzialy dotyczace slynnej walki Hell in a Cell Foleya z Takerem podczas KOTR 1998, oraz fragmenty traktujace o równie slynnym turnieju King of the Death Match w Japonii.

Milej lektury! Wszelkie prawa do tekstu zastrzezone (c) (oczywiscie dla Foleya)!

Rozdział 1



12 Marzec 1994, Monachium, Niemcy

- Nie moge uwierzyc ze stracilem swoje pieprzone ucho; bang bang! - tak naprawde nie jestem wielkim milosnikiem slowa na "p". W zasadzie udalo mi sie nie wymówic go ani raz od 6 do 21 roku zycia, ale to byla specjalna okazja i wymagala silnego podkreslenia. Tak naprawde bez slowa na "p" stwierdzenie o uchu nie zrobiloby takiego wrazenia. W kazdym razie, dla tych którzy wiedza o co chodzi nie potrzeba wyjasnien. Ci którzy nic nie wiedza, niech sie nie martwia. Dojdziemy wkrótce do sedna sprawy.

17 marca 1994 roku nie wydawal sie byc naprawde wyjatkowym dniem, nawet wtedy, kiedy moje p......ucho bylo jeszcze na swoim miejscu. Nie bylem do konca zadowolony z mojej pracy. Wlascicielem WCW byl Ted Turner, ale nawet wspierane wielka kasa Teda, WCW nigdy nie wydawalo sie byc na wlasciwej drodze. Jednym z powodów (najwiekszym) bylo razace marnowanie talentów, kategoria, w której Ja, jako Cactus Jack, oczywiscie sie znalazlem. Zeby zilustrowac przykladem: bylismy wlasnie na dwutygodniowym tournee po Niemczech, a Ja bylem jedynym z chlopaków, który mówil po niemiecku. I to dobrze mówil. Wydawalo sie wiec calkiem normalnym zeby to wlasnie Cactus Jack stal na czele kampanii promocyjnej WCW. Niezupelnie tak bylo, niestety. Podczas gdy inni pojawiali sie w niemieckiej TV, ja zrobilem tylko kilka spotów dla radia.

Pierwszego dnia tournee, Ric Flair, nasz booker (wrestlingowe okreslenie na czlowieka, który kreuje Cie lub niszczy), stwierdzil ze nie podoba(nie jest zaznajomiony-familiar) mu sie moja rola jako babyface. Flair byl legenda wrestlingu, cieszyl sie wielka charyzma, kondycja i promocja, na mysl o których mozna bylo dostac gesiej skórki. Niestety jednak, strategia nie byla jego mocna strona. Nie podobala mu sie moja rola?! Co to mialo znaczyc do cholery?! Czy jemu mialo sie cos podobac? Bylem facem przez ostatnie 14 miesiecy, odkad Flair wrócil do WCW. Walczylem w main eventach PPV, na których on równiez walczyl. Nie poznanie sie na talencie, który Flair mial pod swoja komenda, znaczy, w mojej ksiazce (a to jest moja ksiazka), ze Ric byl tak fatalnym bookerem, jak dobrym byl wrestlerem.

Okolo 10 godzin przed walka, Flair rozmawial ze mna przez dlugi czas, na temat zmiany kierunku mojej kariery. Nature Boy czul ze powinienem stac sie heelem. Jego tlumaczenie (rozumowanie) bylo proste. "Ty i Vader stoczyliscie najbardziej brutalne walki jakie widzialem"- zaczal Flair swoim charakterystycznym glosem, kombinacja seplenienia i idealnej wymowy. " Ale Wasz rematch nie podniósl ratingów. Nikt juz nie interesuje sie Toba w roli facea."

Nawet przed poniedzialkowa wojna RAW vs NITRO, WCW zawsze zylo i umieralo opierajac sie na swoich ratingach telewizyjnych. W tamtych czasach (1994) sztandarowym programem WCW bylo WCW Saturday Night. W tamtych czasach równiez, nie bylo 15 minutowych przerw na analize, która bardziej precyzyjnie okreslala kto bylo odpowiedzialny za wzorce ogladalnosci (viewing patterns). Innymi slowy, Flair czynil moje 15 minut na wizji, odpowiedzialnymi za ocene calego 2 godzinnego show. Flair nie zdawal sobie takze sprawy, ze podnoszenie sie ratingów jest raczej wynikiem trendów oraz toczacych sie story lineów, niz powodzeniem jednej walki. W mojej ksiazce (a to jest moja ksiazka) Flair mylil sie co do ratingów, ale mial racje co do brutalnosci moich walk z Vaderem.

Vader, naprawde Leon White, byl w 1994 roku najwiekszym potworem w businessie. Chlopaki panicznie sie go bali. Styl w jakim walczyl byl najbardziej stiffowy w calym wrestlingu. Niektórzy wrestlerzy walczyli tak ze wygladalo na to ze moga zrobic komus krzywde, podczas gdy nic sie nie dzialo, i to jest dobre rozwiazanie. Niektórzy walczyli fatalnie, ale za to strasznie bolesnie, co jest zlym rozwiazaniem. Vader nie robil bledów, styl w jakim walczyl wygladal bardzo groznie, i uwierzcie mi, taki byl naprawde.

Niektórzy z nowych wrestlerów wychodzili z hali zaraz po tym kiedy zobaczyli swoje nazwisko na rozkladzie walk obok imienia Vader. Inni chowali sie po katach dopóki nie ogloszono karty na show, i wychodzili z ukrycia wtedy kiedy wiedzieli ze nie beda walczyc z Vaderem. Tak naprawde, Vader byl calkiem milym, wrazliwym gosciem. Kiedys nawet widzialem go placzacego w szatni po tym jak sparalizowal mlodego wrestlera o imieniu Joe Thurman (udalo mu sie odzyskac czucie ponizej pasa kilka godzin po walce). Jednak w 1994 roku, kiedy wlaczylo sie czerwone swiatlo, wrazliwa strona Vadera wydawala sie byc wylaczona.

Moze wydawac sie to dziwne, ale lubilem moje walki z Vaderem. Pompowalem sie kilka dni przed wielkim meczem i zwykle cierpialem do kilku dni po walce. Dwa mecze, o których wspomnial Flair, byly faktycznie bardzo brutalne. Podczas pierwszego, na moja prosbe, Vader zrobil numer na mojej twarzy, pomimo tego ze moja interpretacja " zrób mala opuchlizne dookola moich oczu" róznila sie dramatycznie od jego interpretacji. Ilosc "strat" po walce robila wrazenie: zlamany nos, zwichnieta szczeka, 14 szwów na brwi i siedem pod okiem. Przez druga walk omal nie zakonczylem swojej kariery wrestlera.

Mysle ze teraz powinnismy cos wytlumaczyc. Wiem ze nie zaplaciliscie $ 7.99 za obraze waszej inteligencji. Nie bede sie staral przedstawic pro-wrestlingu jako prawdziwego sportu. Bede sie staral polozyc wiekszy nacisk na rozrywkowa strone wrestlingu, niz na walki i zwyciestwa. Przyznac musze jednak, ze przez ponad 15 lat spedzonych na sciezce krwi, potu i lez lista moich kontuzji zrobila sie tak dluga, ze bez obawy moge ja przyrównac do listy kontuzji prawdziwych sportowców. Tak wiec prosze Was o traktowanie wszystkich moich kontuzji jako prawowitych (legit-legalnych). Mam nadzieje ze zauwazycie, iz w naszym malym swiatku sports-entertainement, zycie czesto moze byc w tym samym momencie "real" i "competitive."

Wrócmy jednak do 17 marca 1994 roku. Jak juz sie zapewne domyslacie, moim przeciwnikiem na tamten wieczór mial byc Vader. Z tym jednak wyjatkiem, ze tamtej nocy Vader byl kontuzjowany (mial problemy z czuciem w palcach u rak). Vader poprosil nawet Flaira o wolny wieczór, ale ten sie nie zgodzil. "Nie ma sprawy Ric" powiedzialem "Jakos dam sobie z tym rade." Faktycznie, oczekiwalem wyzwania w postaci nadchodzacego dobrego meczu z kontuzjowanym przeciwnikiem. Jak na goscia wygladajacego na duzego trójpalczastego leniwca, mialem calkiem spory zasób trików do wykorzystania. Jeden z takich trików mial wyslac mnie do domu bez ucha.

Po mniej wiecej 10 minutach walki natarlem na Vadera, który stal przed linami. Wczesniej, w trakcie walki, udalo mi sie skutecznie wykonac na Vaderze mój opatentowany Cactus clothesline. Wykonujac ten cios wykonuje normalny clothesline, ale przy okazji pozwalam przeciwnikowi przerzucic sie (carry over). To byl calkiem zadziwiajacy widok, zwlaszcza, jesli wezmie sie pod uwage, ze w tym przypadku ponad 750 funtów zywej wagi runelo na ring. Ale w momencie kiedy z podobnym zamiarem szarzowalem znowu na Vadera stojacego przed linami, ten usunal mi sie z drogi. Wpadlem na liny. Moja glowa i szyja zaplataly sie pomiedzy druga i trzecia lina, cialo przelecialo ponad linami, i w tym samym momencie, dzieki impetowi mojego ciala, druga lina przekrecila sie ponad trzecia. Ruch ten znany jest jako hangman (wisielec), poniewaz jego rezultatem jest widok (zludzenie, iluzja) czlowieka powieszonego za szyje miedzy zakreconymi linami, którego cala reszta ciala, wije sie i podryguje w nadziei uwolnienia sie. Tak naprawde nie ma to nic wspólnego z iluzja. Jest to planowany ruch, w którym gosc faktycznie wisi za szyje i kopie w nadziei oswobodzenia sie.

Bylem prawdopodobnie glównym wykonawca tego ruchu we wrestlingu i mialem na to dowody: ponad 50 blizn za uszami. Zabawnym jest, ze tak czesto jak moje uszy byly zszywane, i jak czesto ogladalem jak zmienia sie ich kolor z czarnego na purpurowy, z purpurowego na siny, z sinego na rózne odcienie zielonego i zóltego, nigdy nie mialem problemu z tzw. kalafiorowymi uszami, problemu który czesto maja inni wrestlerzy. Faktycznie jednak, dopóki nie spojrzycie uwaznie za moje uszy, nie dowiecie sie ze bylem weteranem wielu nocnych wizyt na pogotowiu.

Nie bylo jednak watpliwosci: hangman byl bardzo skomplikowanym ruchem, ale w WCW stawal sie jeszcze bardziej skomplikowanym. WCW nie uzywalo prawdziwych lin ringowych. Zamiast nich zakladano kabel uzywany przy windach, dodatkowo pokryty guma. Kiedy kabel sie splatal (laczyl, platal) stawal sie prawie niemozliwy do oddzielenia. Dodajcie do tego wszystkiego ludzka glowe pomiedzy tymi linami, a otrzymacie wielki ból. Tej nocy w Monachium ból okazal sie byc jeszcze wiekszy. Walczacy w pierwszej walce gali Too Cold Scorpio, swietny high flyer, narzekal ze liny byly zbyt luzne. Bez mojej wiedzy, niemieccy techniczni napieli kable do maksimum; w ogóle nie chcialy sie zginac.

Z glowa pomiedzy linami od razu poczulem róznice. Zamiast normalnego bólu, który, jako wynik tego ruchu zaakceptowalem juz dawno, poczulem sie jakby moja szyja wpadla w imadlo. Doslownie, w Sporthalle w Monachium poczulem ze umieram. Jestem znany jak calkiem dobry "ring general", który zachowuje zimna krew w róznych dziwnych sytuacjach, ale w tym wypadku po prostu spanikowalem. Zrobilem cos, czego nie robi zaden "twardziel". Zaczalem wrzeszczec o pomoc. Po fakcie Vaderowi przypisano zasluge wyciagniecia mnie z lin i uratowania mojego zycia, ale zapis Video pokazal ze big SOB stal w tym momencie plecami do mnie, krzyczac do fanów i robiac swoje taunty.

Nawet w momencie paniki wiedzialem duzo na temat ludzkiej anatomii, zeby stwierdzic, ze jestem w tarapatach. Wiedzialem, ze jezeli liny nie przestana naciskac na moje tetnice szyjne, niedlugo zemdleje, a wtedy moge powaznie uszkodzic sobie mózg, lub nawet umrzec. Majac ten fakt na uwadze, podjalem ostatnia próbe uwolnienia sie i wyszarpniecia glowy spomiedzy lin. Pózniej przyrównalem to do sytuacji lisa, który ogryza sobie lape zeby uwolnic sie z pulapki.

Przez chwile lezalem na podlodze, ale w chwile pózniej ukleknalem. Krew doslownie lala sie z mojego prawego ucha. Wlasciwie to slyszalem jak kropla za kropla, krew kapie na niebieska mate otaczajaca ring. Zdziwilo mnie to. Za kazdym razem, kiedy uszkadzalem sobie uszy (za uszami) one nigdy za bardzo nie krwawily (skladaja sie w wiekszosci z czesci chrzestnych). Tym razem jednak bylo inaczej. Tym razem krew tryskala z ucha. Z jakiegos dziwnego powodu nie dotknalem poczatkowo tego prawego ucha, zamiast niego sprawdzilem lewe. Ku mojej rozpaczy i obrzydzeniu za uchem znajdowala sie rana, w która prawie moglem wetknac palec. " Jezeli to wyglada jak wyglada, to z drugim musi byc naprawde fatalnie" pomyslalem. Wspialem sie na ring i kontynuowalem mecz. "Niezly soczek co?" powiedzialem do Vadera, kiedy ten przygotowal mnie do poteznego forearmu w glowe. W luznym tlumaczeniu "Ostro krwawie." W tym momencie moje ucho ciagle sie jeszcze trzymalo.........ledwie sie trzymalo. Zablokowalem trzeci forearm Vadera i skontrowalem. Kiedy to sie stalo, nagranie video jednego z fanów, dosc wyraznie pokazuje jak cos odpada z prawej strony mojej glowy. W przypadku kazdego innego sportu bylaby to okazja do przerwania walki. Ale w naszym sporcie, nieprawdziwym sporcie, mamy jedna zasade "Show must go on." I musialem dac z siebie wszystko co moglem.

Wydarzenia, które potem nastapily sa po prostu prawie zbyt absurdalne aby byly prawdziwe. Prawie. Poniewaz dwóch naszych sedziów zostalo kontuzjowanych i odeslanych do domu podczas tournee, dojechal do nas sedzia z Francji. Poniewaz czlowiek ten nie mówil w ogóle po angielsku, nie mógl mi powiedziec, ze podniósl z ziemi kawalek mojego ciala, i ze trzyma go w rece. Podal wiec ucho Garemu Michaelowi Cappettcie, który byl ring announcerem. Ze zbielala twarza Gary zaniósl ucho do szatni, gdzie poinformowal Flaira "Mam ucho Cactusa. Gdzie mam je polozyc?" Flair, bedac twardym gosciem, zadecydowal zeby wlozyc ucho do torebki z lodem, gdzie mialo czekac na mnie. Pózniej spytalem Cappette jak moje ucho wygladalo, a on odpowiedzial mi swoim perfekcyjnym glosem spikera," Wygladalo jak kawalek nie ugotowanego kurczaka, owinietego kawalkiem tasmy klejacej."

Czesto próbowalem sobie pózniej wyobrazic, jak wygladalaby cala ta scena, wyrezyserowana przez Martina Scorsese, najlepiej na tasmie czarno-bialej. Dramatyczna muzyka jako tlo. Zblizenia na ucho, w momencie, kiedy wirujac w powietrzu spada na ring. Neony mrugajace co chwile. Placzacy sedzia krzyczacy cos po francusku. Capetta biegnacy do szatni, próbujacy po drodze nie zgubic wlasnego lunchu. Flair, grany byc moze przez Buddy Ebsena, placzacy nad losem Cactus Jacka. Tylko, niech mnie wszyscy diabli, jezeli w filmie bede krzyczal o pomoc. Na ekranie zniose to jak mezczyzna.

Wrócmy jednak do ringu. Walka trwala jeszcze jakies 2 minuty. Wspaniale byloby powiedziec ze wygralem ta walke, i zostalem, jak zwyciezca wyniesiony z hali na ramionach fanów. Ale pomimo to ze pisze ksiazke o sporcie, który niektórzy uwazaja za nie "prawdziwy", ta historia jest prawdziwa, i prawda jest ze zrobilem swoje tej nocy (tzn. przegralem walke). Po wygranej walce Vader zaczal znowu tauntowac, do momentu kiedy na ring wpadl Doug Dillinger, szef ochrony, i kazal mu zejsc z ringu. Poszukalem palcami swojego prawego ucha i musze przyznac, ze w miejscu gdzie ono powinno byc, wiele nie poczulem. Poczulem sie zle (chcialo mi sie wymiotowac), ale jakos to przezwyciezylem, i udalem sie do szatni.

Kiedy tam dotarlem, uwierzcie mi lub nie, poczulem sie duzo lepiej. Czesto leczacy mnie doktorzy i pielegniarki okreslali mnie mianem "najbardziej radosnego pacjenta, jakiego mieli okazje leczyc." Bardzo podoba mi sie to okreslenie. Nie brzmi moze tak ostro jak " the toughest SOB in WWF", albo tak barwnie jak "the most electrifying man in sports-entertainement," ale jest czyms z czego jestem dumny. Czy slyszeliscie moze zapowiedz Howarda Finkela na WM XVII: " Wlasnie zmierza do ringu, wazy 287 funtów i jest znany na calym swiecie jako najpogodniejszy pacjent ostrego dyzuru. Panie i panowie oto Mick Foley!"

Vader jeszcze raz pokazal swoja wrazliwa strone. Byl bardzo zaniepokojony zaistniala sytuacja. Zaproponowal nawet ze pojedzie ze mna do szpitala. Oczywiscie caly ten jego niepokój Vadera i zaniepokojenie sytuacja, nie powstrzymalo go od gloszenia przez kilka nastepnych lat, ze to on pozbawil ucha Cactus Jacka. Too Cold Scorpio zaproponowal ze pokaze mi moje ucho w plastikowej torbie. Odmówilem. Przybyli na miejsce sanitariusze przygotowali sie aby zabrac mnie do szpitala. Ale zaraz zaraz..........czegos brakowalo. Nie moglem jeszcze odjechac do szpitala. To wydarzenie powinno zostac uwiecznione dla potomnosci- potrzebowalismy aparatu fotograficznego. Zlapalem fotografa z Wielkiej Brytanii o imieniu Colin, a on pstryknal okolo tuzina zdjec ukazujacych ta paskudna kontuzje. Jesli spojrzycie uwaznie na zdjecie, mozecie zobaczyc blysk w moim oku i lekki usmiech na twarzy.

Wskoczylismy do Krankenwagen (ambulans) i ruszylismy do Krankenhaus (szpital). Dziwnym zrzadzeniem losu nie wpuszczono nas do pierwszego szpitala, do którego przyjechalismy. Szczesliwym trafem znalazlo sie dla mnie miejsce w drugim szpitalu. Kiedy wyskakiwalem z karetki wypowiedzialem po niemiecku zdanie, które prawdopodobnie nigdy wczesniej, w tej karetce, wypowiedziane nie bylo i nigdy juz wypowiedziane nie bedzie: "Vergessen Sie nicht, bitte, mein ohr in der Plastik Tasche zu bringen" czyli: " Prosze nie zapomniec o przyniesieniu mojego ucha w plastikowej torbie."

W szpitalu chirurg plastyczny nie mial dla mnie dobrych wiesci. Musze tutaj zaznaczyc ze w tamtej chwili bylem prawie w 100% pewny, ze cuda nauki medycznej sprawia, ze chirurg bez problemów przyszyje mi ucho. Pamietacie jak po calej aferze, Johnowi Waynowi Bobbitowi przyszyto co trzeba bylo przyszyc? Ale o ile dobrze pamietam to nie bylo ucho. W kazdym razie, chirurg wyjasnil mi ze w przypadku zwyczajnie odcietego ucha nie byloby problemów z przyszyciem go. Ale moje ucho oderwalo sie do glowy i bylo zbyt zniszczone aby je ocalic. Byl jednak cien szansy zeby ucho uratowac. Musialbym przejsc cztero godzinna operacje, podczas której cala chrzastka z brakujacego ucha zostalaby usunieta i umieszczona w specjalnie przygotowanej "kieszonce", która utworzono by nad pozostalym na miejscu platkiem usznym. Dzieki temu chrzastka pozostalaby w "zywotnym" stanie, do momentu operacji, która zrekonstruowalaby moje ucho.

Po operacji, jedna z pielegniarek pokazala mi resztki mojego ucha, tyle ze juz bez czesci chrzestnej. Wygladalo ono jak duzy plat skóry, podobny do sera z pizzy, która stala przez dluzszy czas nie zjedzona, w temperaturze pokojowej. Spytalem ja, czy moge dostac moje ucho: " Ich mochte mein ohr zu haben?" Pielegniarka spojrzala na mnie tak, jakbym przed chwila puscil baka w kosciele, zacisnela palcami nos i odpowiedziala ze ucho bedzie brudne i smierdzace. Kiedy szukalem w pamieci niemieckiego wyrazu na okreslenie formaliny, pielegniarka zrobila cos, co pózniej mialo mnie przesladowac przez kilka miesiecy. Po prostu nacisnela stopa na pedal, który zwalnial pokrywke kosza na smieci, i zwyczajnie wrzucila moje ucho do srodka. Odwrócila sie do mnie i z mina jak u ciekawego dzieciaka zapytala: "Der catch ist alles schauspiel, ya?" czyli " Isn't wrestling all fake?" (Wrestling jest nieprawdziwy, czyz nie?).

Witam w moim swiecie, swiecie pro-wrestlingu, gdzie fakt jest czesto dziwniejszy niz fikcja, i gdzie granice miedzy faktem a fikcja bardzo trudno rozpoznac.


Przetlumaczył: Big Gun

dodane przez Big Gun w dniu: 29-10-2007 11:16:23

Udostępnij

Komentarze (0)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy