Rozdział 26: Nieobliczalny Gość od Roll-Upów

Po programie z Hoganem miałem dostać Edge'a. Wszystko się jednak zmieniło, gdy ten uszkodził sobie bark i miał wypaść z akcji na kilka miesięcy. Żeby wyjaśnić jego kontuzję, zrobiliśmy angle, w którym przywaliłem krzesłem w jego rękę leżącą na stalowych schodkach prowadzących do ringu. Wywieźli go na noszach, a publiczność nie mogła uwierzyć, że jej bohater zdechł. Dobra wiadomość była taka, że mieliśmy gotowy angle, gdy tylko Edge wróci. Do tego czasu musiałem pracować z kimś innym.

Tu wchodzi John Cena.

Cena był talentem, który WWE wypatrzyło na siłowni w Kaliforni. Świetnie wyglądał, a co najważniejsze, miał osobowość. Widziałem jego niesamowite promo, kiedy to był jak taśma. Powiedział coś, potem przewinął się i powiedział to jeszcze raz. Umiał wszystko odtworzyć, nawet od tyłu. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego i wiedziałem, że jest w nim coś wyjątkowego.

Cena zadebiutował na Smackdown! jako przeciwnik Kurta Angle'a. Wypadł świetnie, więc pomyślałem, że mógłbym coś z nim zrobić. Powiedziałem Vince'owi, że chcę pracować z Johnem. Vince nie był wtedy zachwycony Ceną, ale zgodził się i zabookował nam walkę na Vengeance PPV w Detroit. Miałem go pokonać, ale kilka dni przed galą zadzwoniłem do Vince'a i przedstawiłem mu swój pomysł.

"Chętnie wypromuję tego gościa, Vince. On jest wyjątkowy, wygląda świetnie i jest pełen pasji. Podbudujmy go trochę".

Vince stwierdził, że nie sądzi, by był to dobry pomysł, ale ja byłem nieustępliwy.

"Mówię ci, szefie, jest w nim coś wyjątkowego. Pozwól mi go wypromować".

Myślę, że zmęczyła go ta wymiana zdań ze mną, bo zgodził się zmienić końcówkę. Na PPV Cena odliczył mnie więc po tym, jak skontrował Walls of Jericho w small package. Wtedy nie używał AA czy STFU. Większość walk wygrywał dzięki szybkim pinom, więc nazwałem go Nieobliczalnym Gościem od Roll-Upów. Jego push nie trwał jednak długo, bo kilka tygodni po wielkim zwycięstwie nad Jericho wrócił do openerów.

Cena dostał wielką szansę, gdy pojawił się na halloweenowym Smackdown! ubrany jak Vanilla Ice i zaczął freestyle'ować. Wszystkim opadły szczęki. Narodził się Doctor of Thuganomics, który stanie się jedną z największych gwiazd w historii WWE.

W międzyczasie okazało się, że Edge nie potrzebuje operacji. Wrócił po kilku tygodniach, by uratować Hogana, z którym miałem zrobić to samo, co z Edgem.

Przez kilka tygodni angle Edge/Jericho się rozkręcał. Writerzy chcieli na SummerSlam walkę Jericho (z Fozzy w narożniku) vs. Edge (z rodziną Osbourne'ów w narożniku). Jarałem się możliwością pracy z Ozzym w jakiejkolwiek postaci. Pomysł ten przepadł jednak równie szybko jak cały angle Edge/Jericho.

Powód tego był taki, że zdaniem Vince'a na Raw brakowało gwiazd. Zdecydował się więc przenieść mnie, HHH i Unamericans (Lance Storm, Christian i Test) na flagową galę, by dodać jej smaku. Oznaczało to koniec mojego angle'a z Edgem.

Nie byłem z tego zadowolony, podobnie zresztą jak Hogan. "Nie mogę uwierzyć, że odchodzisz. Tracę swoich ludzi".

Oczywiście, Hogan był zawiedziony, bo tracił ludzi, na których mógł się promować.

W mojej ostatniej walce na Smackdown! przegrałem z Edgem po świetnym cage matchu. Podczas walki do klatki wtargnęli Unamericans, a na pomoc przybiegli Rey Mysterio i Cena. Rey wspiął się na klatkę i skoczył na Lance'a i Testa, a Edge z Ceną rzucili się na Christiana i mnie. Publiczność oszalała. Na końcu gali czterech złych gości leżało na ziemi, przeklinając Edge'a, Reya i Cenę, a Michael Cole ogłosił, że "nastała nowa era Smackdown!"

A ja właśnie odchodziłem.

Na backstage'u spotkałem Vince'a. Zapytałem go, "Lubisz pieniądze?"

Vince spojrzał na mnie pytająco i odparł, "Oczywiście, że lubię".

"Utopiłeś w błocie fortunę, przesuwając mnie na Raw", powiedziałem. "Ten angle z Edgem to gorący towar, moglibyśmy to pociągnąć!"

Vince skinął głową, ale oczywiste było, że się z tym nie zgadza. "Myślałem o tym, Chris, ale muszę cię mieć na Raw. Zawsze możemy wrócić do Jericho/Edge".

Wróciliśmy po ośmiu latach, ale to historia na osobną książkę.

Na Raw zaczaiłem się na Flaira i brutalnie go zaatakowałem. Dopiero co wrócił on do WWE i brakowało mu pewności siebie. Ric przez wiele lat był mentalnie gwałcony w WCW, więc stracił wiarę w to, kim jest i na co go stać. Wielu ludzi powie, że Flair to wrestler wszechczasów, ale w tamtym czasie łatwiej pracowało się nawet z Hoganem.

Odłóżcie jednak widły i pochodnie i dajcie mi wyjaśnić. Prawdą jest, że Flair nie był sobą, natomiast Hogan wiedział, kim jest i co ma robić, brachu.

Flair i ja mieliśmy program, którego kulminacją było SummerSlam. Vince chciał, żebym go podpromował, więc miałem przegrać przez small package, ale odmówiłem. Chciałem się poddać po jego słynnym figure four. Nigdy nie pokonał nikogo dzięki tej akcji, więc pomyślałem, że będę pierwszą osobą od jakichś piętnastu lat, która po niej odklepie. Flair odmówił, a gdy dopytałem, dlaczego, stwierdził, "Dlaczego? Nie zasługuję na to. Nie jestem sobą i dobrze o tym wiesz".

Naprawdę mnie tym zdenerwował. Nawet jeśli spotkało go coś złego, to wciąż był pieprzonym Ricem Flairem! "Przestań! Jesteś jednym z najlepszych wrestlerów wszechczasów! Więc zachowuj się jak należy".

Flair gapił się na mnie przez jakieś pół minuty, po czym powoli mnie objął.

"Dziękuję, że to powiedziałeś".

Flair zaczął powoli odzyskiwać pewność siebie. W końcu i tak by ją odzyskał, ale wyszło na to, że dałem mu kopniaka w dupę, którego potrzebował. Kilka lat później okazało się, że przeczucie mnie nie myliło. Wręczył mi egzemplarz swojej książki, a w środku napisał, "Chris, twoja przyjaźń i wsparcie zawsze wiele dla mnie znaczyły. Dzięki, że pomogłeś mi się podnieść. Twój przyjaciel, Ric Flair".

Nawet wielcy potrzebują motywacji. Poza tym po wszystkich radach, które mi udzielił, gdy próbowałem być mistrzem, cieszyłem się, że mogę mu się odwdzięczyć.

Mój kontrakt wygasał latem 2002 roku, ale pragnąłem go przedłużyć. Federacja zwlekała jednak miesiącami w sprawie kilku punktów, które chciałem dopisać. Vince tracił cierpliwość, więc pewnego dnia, gdy przyjechałem do hali w Sacramento, zostałem wezwany do jego gabinetu.

"Koniec z prawnikami i agentami, Chris. Musimy podpisać kontrakt. Na czym się zatrzymaliśmy?"
"Pracowaliśmy nad tym miesiącami, Vince, ale wciąż jest kilka przeszkód".
"Tak, wiem, że jest parę spraw. Powiedz mi, czego chcesz".

Wziąłem głęboki wdech i spytałem, "Vince, czy jestem jedną z czołowych postaci?"
"Oczywiście, że tak".
To wszystko, co chciałem usłyszeć. "Więc chcę kontraktu, który to uwzględnia".

Nie mogłem uwierzyć w kwotę, którą zaproponowałem. Przeszedłem długą drogę od proszenia Bischoffa o 100 tysiaków sześć lat wcześniej.

Vince skinął głową, ale wyglądał na zakłopotanego. "Jeśli dam ci to teraz, weźmiesz?"
"Oczywiście, szefie".
"Okej, masz, co chciałeś".

To było to. Po sześciu miesiącach targowania się, dopięliśmy kontrakt w dwie minuty.

Ale był to ostatni długoterminowy kontrakt z WWE, jaki podpisałem.

Vince potrzebował czegoś wielkiego, by sprzedać Survivor Series. HHH zaproponował, by zorganizować WarGames - walkę z dwoma ringami i dziesięcioma wrestlerami w środku gigantycznej klatki. Pomysł ten nie spodobał się Vince'owi, bo WarGames było dziełem WCW. Narodziło się więc Elimination Chamber.

Była to misterna konstrukcja. Klatkę przykrywała kopuła, a zamiast podłogi były łańcuchy, które, gdy klatka była opuszczona, znajdowały się na tym samym poziomie co ring. W każdym rogu klatki było pancerne szkło, za którym czekało się na wejście. Było to niewygodne i bolesne, więc można powiedzieć, że ktoś, kto to zaprojektował, nigdy nie stał na ringu. Zasady były takie, że dwóch gości zaczyna, a co pięć minut dołącza nowy zawodnik. I tak aż do wyeliminowania wszystkich. Zwycięzca zostaje mistrzem.

W walce uczestniczyłem ja, Rob Van Dam, Booker T, Kane, HHH i Shawn Michaels. Ponieważ była to pierwsza taka walka, nie mieliśmy się na czym wzorować. Przyjechaliśmy więc do MSG kilka godzin wcześniej, by zastanowić się, co możemy w tym monstrum zrobić. Po godzinach główkowania do niczego jednak nie doszliśmy. Gala już trwała, a my wciąż wysuwaliśmy nowe pomysły. Shawn i HHH, którzy byli finałową dwójką, musieli zaimprowizować finish, bo na wymyślenie czegokolwiek zabrakło im czasu. Walka się zaczęła.

Walkę zaczął Van Dam i ja, potem dołączył HHH. W pewnym momencie RVD wspiął się na jedną z kabin, ale kopuła była tak nisko, że nie mógł się wyprostować. Skoczył więc, będąc w przysiadzie. HHH stał jednak za blisko, więc kolano przeciwnika wylądowało wprost na jego gardle. Krtań Huntera została uszkodzona, przez co prawie nie mógł mówić. Piekielnie go to bolało, a kiedy spytałem, czy wszystko z nim w porządku, chrząknął tylko, że nie. Musiałem przejąć inicjatywę. Zająłem się Robem i Bookerem do chwili, w której zegar zaczął tykać, zwiastując wejście Shawna na ring. Niedawno powrócił on po prawie pięcioletniej przerwie i publiczność czekała na niego. Wszyscy trzej leżeliśmy na ringu, a na zegarze wybiło zero. Niebieskie światła zamigotały, rozbrzmiała denerwująca muzyczka podobna do tej z "Milionerów" i otwarły się kolejne drzwi.

Miałem Shawna na oku, kiedy nagle ktoś zaatakował mnie z tyłu. Przestraszyłem się jak cholera i zareagowałem niczym śniący w "Koszmarze z ulicy Wiązów". Jednak zamiast Freddy'ego Kruegera ujrzałem Kane'a, który był bardziej opętany niż mały Frederick. Nie miałem pojęcia, dlaczego mnie zaatakował i dlaczego Shawn wciąż był w zamknięciu. Wtedy zrozumiałem: otwarły się niewłaściwe drzwi.

Co to miało być?

Żeby otworzyć drzwi, sędzia musiał zdjąć łańcuch. Skąd więc wzięła się pomyłka, skoro kolejność była ustalona? Nikt z nas nie wiedział dokładnie, co robić, bo spędziliśmy kilka godzin, dyskutując nad tą częścią walki. Shawn miał wbiec i zrobić porządek w pięć minut. Potem miał wejść Kane i unieszkodliwić HBK.

Teraz musieliśmy improwizować (HHH wciąż skręcał się z bólu w narożniku). Kane zrobił więc porządek niczym Pokojówka Molly [kanadyjska firma sprzątająca - przyp.].

Przed walką rozmawiałem z Kanem i Patem o tym, by rzucić kogoś na pancerne szkło. Obaj skrytykowali ten pomysł, twierdząc, że to zbyt niebezpieczne i nie ma sensu ryzykować kontuzji.

Kane przerzucił mnie nad górną liną i wylądowałem na stalowej platformie. Chwiejąc się na nogach powiedziałem, "Rzuć mnie na szkło!"

"Oczywiście, że cię rzucę", odpowiedział, jak gdyby to, że otwarły się złe drzwi, było moją winą.

Kane podniósł mnie błyskawicznie i na pełnej szybkości pchnął na szkło. Walnąłem tak mocno, jak tylko potrafiłem i byłem zaskoczony, że tak łatwo udało mi się je zniszczyć. Wylądowałem w kabinie, a kawałki szkła posypały się na mnie. Mike Portnoy z Dream Theater siedział w pierwszym rzędzie, dopingując mnie, ale byłem tak obolały, że nie mogłem nawet podnieść głowy, by mu podziękować. Gdy w końcu to zrobiłem, byłem zalany krwią, więc na twarzy Mike'a wymalowała się panika.

Szkło miało być kuloodporne, ale z pewnością nie było Jerichoodporne. Boleśnie się o tym przekonałem.

Shawn w końcu wszedł na ring i odliczył mnie oraz HHH po swoim Sweet Chin Music. Wygrał walkę i World Championship. Publiczność była naprawdę szczęśliwa, widząc Shawna zdobywającego pas po pięciu latach. Oszalała na jego punkcie, chociaż miał na sobie ohydne brązowe gacie i fryzurę niegodną mężczyzny.

Siedziałem właśnie w czyśćcu pomiędzy kurtyną i Gorilla, wyciągając kawałki szkła.

Nie mogłem uwierzyć, że na gali tak wielkiej jak Survivor Series, w federacji tak wielkiej jak WWE, w walce tak wielkiej jak chamber, ktoś mógł otworzyć złe drzwi. To przypominało wpadki WCW, więc byłem wściekły.

Ale wiedziałem, że muszę się uspokoić zanim powiem Vince'owi lub Kevinowi Dunnowi coś głupiego. Gdy wyluzowany pojawiłem się w Gorilla, Vince i Kevin przeprosili, ale nie podali żadnych wyjaśnień. Oczywiste było, że nie mają zamiaru ich podać. Przypuszczam, że wcale nie musieli mnie przepraszać, ale jako perfekcjonista byłem wściekły, że sprawy potoczyły się inaczej niż miały. Wciąż się zastanawiam, dlaczego otwarto złe drzwi.

Może to sprawka gremlinów?

dodane przez SixKiller w dniu: 27-09-2012 19:36:41

Udostępnij

Komentarze (6)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Fajny fragment z tą pomyłką w walce w klatce. Sam jestem ciekaw czy to błąd sędziego czy celowa zagrywka/zmiana planów ustalona w ostatniej chwili przez Vince'a. Nie zdziwiłbym się gdyby to tak wyglądało. Gdyby ktoś chciał sobie to przypomnieć:

Kliknij tutaj aby zobaczy� wiadomo�� (Uwaga! mo�e zawiera� spoilery)


O tej niechęci Vince'a do Ceny mówiło się już wielokrotnie i bodaj nawet Miz w jednym z wywiadów o tym wspominał, że i Vince i wiele osób na zapleczu było niechętnych w stosunku do Ceny, a potem również dla niego. Jak widać nie trzeba być od początku ulubieńcem McMahona, aby zajść wysoko.

Fajnie, że Y2J zauważył coś w Cenie - zwłaszcza, jeżeli chodzi o umiejętności mikrofonowe. Natomiast ja mam takie dwa swoje momenty z Ceną i Jericho (nie walki), do których często wracam. Pierwsze to Battle of the Bands (RAW z 2005), a drugie - to John Cena w Highlight Reel, kiedy zaczął rapować na temat Christiana i Tomko (również RAW z 2005).
Kliknij tutaj aby zobaczy� wiadomo�� (Uwaga! mo�e zawiera� spoilery)


Dobra robota Six, zawsze to jakieś urozmaicenie od Roddy'ego Pipera :)

napisane przez Vercyn w dniu : 27-09-2012

He, he - zważywszy na to jak Cena, oraz jego push, jest postrzegany przez gros fanów - na miejscu Jericho nie chwaliłbym się tym, ze to ja dostrzegłem coś w Jaśku i niemal wymusiłem na Vince'u, aby dał Januszowi szansę. Niedawni fani Chrisa mogą go obecnie chcieć zlinczować :lol:

Good work, Six. Fajnie się to wszystko czyta i momentami aż się nie chce wierzyć (nie wiem, czy Y2J trochę coś nie pitoli, aby wypaść lepiej), że Chris sam aż się rwał do tego, aby jobnąć zielonemu Cenie, albo klepać w Figour Four Flaira...

napisane przez -Raven- w dniu : 27-09-2012

A więc Janusz to wina Y2J! :twisted: A na poważnie - chwali się, że Chris dostrzegł potencjał Ceny. Gość ma smykałkę do majka i charyzmę. To co zrobiono z jego postacią (harcerzyk, różowa czapeczka i cała ta otoczka bohatera ery PG) to już sprawa federacji.

Co do EC z 2002 roku to była to najlepsza spośród EC, które oglądałem. To prawda, że Michaels wyglądał okropnie. Absurdalne włosy na pazia i te brązowe gacie. O ile mnie pamięć nie myli to HBK w swojej biografii pisał o tych spodniach. Chodziło to, że były one niekompletne, brakowało różnych tam elementów i siedząc w szatni martwił się z tego powodu. Jego żona zapewniła go jednak, że wygląda świetnie i Shawn przestał się martwić. Ech, te żony. :roll:

napisane przez Ghostwriter w dniu : 28-09-2012


Cytat: Ghostwriter

Chodziło to, że były one niekompletne, brakowało różnych tam elementów i siedząc w szatni martwił się z tego powodu.


Byłoby fajnie, gdybyś znalazł czas na przetłumaczenie tamtego rozdziału. Wówczas mielibyśmy porównać wspomnienia dwóch uczestników chambera... :) Co do zacytowanego fragmentu, to zawsze mnie ciekawiło, dlaczego HBK wystąpił wtedy w takim stroju (naprawdę był brzydki), a nie sięgnął po coś starego i sprawdzonego, a przede wszystkim - kojarzonego z nim. Tym bardziej, że na Raw po zdobyciu World title'a miał na sobie coś równie złego . Dopiero na Armageddon wystąpił w swoim starym stroju (wyjaśnił, dlaczego dopiero wtedy?).

-Raven-, odnosząc się do Twojego wpisu pod innym rozdziałem: mnie też się wydaje, że Jericho czasem przesadza z kreacją. Nie można zaprzeczyć, że ma do siebie wielki dystans i często z siebie żartuje, ale dziwi to, że w przytaczanych fragmentach rozmów jest zawsze dowcipny i błyskotliwy :) Ale nawet jeśli nie do końca tak było (to autobiografia, c'mon!), to i tak książkę czyta się super. Nie chcę znowu walić w Reya, ale ta książka - w przeciwieństwie do jego - ma jaja.

napisane przez SixKiller w dniu : 28-09-2012


Cytat: SixKiller

-Raven-, odnosząc się do Twojego wpisu pod innym rozdziałem: mnie też się wydaje, że Jericho czasem przesadza z kreacją.

Trzeba się do tego przyzwyczaić czytając autobiografie - u Pipera jest podobnie (bo ciężko uwierzyć, że bez uzgodnienia z Jimmym Snuką pieprznął go kokosem w łeb podczas Piper's Pit). Każdy w swojej autobiografii chce się wybielić i postawić w lepszym świetle. Sam kiedyś mówiłeś Ghost o różnicach w opisywaniu tego samego wydarzenia przez Breta i Shawna.

napisane przez Vercyn w dniu : 28-09-2012


Cytat: SixKiller


Byłoby fajnie, gdybyś znalazł czas na przetłumaczenie tamtego rozdziału. Wówczas mielibyśmy porównać wspomnienia dwóch uczestników chambera... :)


Nie chciałem składać deklaracji, których mógłbym nie spełnić. Ale skoro już o tym wspomniałeś, to mam zamiar przetłumaczyć w najbliższym czasie ten rozdział.

napisane przez Ghostwriter w dniu : 28-09-2012

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy