WWE, czyli kolebka wrestlingowego syfu - Część II

Długo mnie nie było i pewnie tęskniliście, więc specjalnie dla Was, długo oczekiwany syf rodem z WWF/E

Gimmicki:
Battle Kat
Jako, że pierwszą część zacząłem od mocnego uderzenia to teraz musi być podobnie. Może Battle Kat to nie jest ten sam rozmiar syfu co Gooker, ale jego obecność tutaj na pewno nikogo nie zdziwi. W 1990 roku w WWF pojawił się wspomniany gimmick Battle Kata i wszyscy byli w szoku. Nazwa nie była wcale myląca, bo ten pan rzeczywiście odgrywał postać kota! Kota walecznego, który potrafił rozprawiać się z takimi gwiazdami jak Brooklyn Brawler. Jego wygląda to oczywiście specyficzna kocia maska i jeszcze bardziej specyficzne kocie ruchy, których używał podczas walk. Czasami można odnieść wrażenie, że niektórzy wrestlerzy dostają gimmicki za karę, żeby takie postacie ciągnęły się za nimi przez całą karierę, bo jak inaczej to wytłumaczyć? Battle Kat pojawił się w TV zaledwie kilka razy i po miesiącu czasu postanowiono zwolnić go z kontraktu. Pewnie spodziewali się, że na takiej postaci zarobią miliony…

Dean Douglas/Matt Striker
Jak nie trudno się domyślić obu tych dobrych wrestlerów łączy jeszcze jedna wspólna cecha. W WWE dostali głupie gimmicki nauczycieli z których absolutnie nic nie można było wyciągnąć. Pierwszy z nich to oczywiście Dean Douglas, czyli Shane Douglas, człowiek legenda ECW, który tak bardzo nienawidzi WWE właśnie przez takie głupie akcje i brak szacunku dla zapaśników. Douglas oprócz wygłaszania różnego rodzaju lekcji robił całkiem niezłe walki, ale w nich też nie brakowało crapu, bo pomagał sobie np. mini-wiosłem z napisem "The Board Of Education", czyli cały czas wczuwał się w swój gimmick. Z kolei Matt Striker zanim został managerem Big Daddy'ego V, a później komentatorem prowadził swój segment na galach ECW. Również próbował nauczać i również nic dobrego z tego nie wynikało, a same segmenty wiały straszną nudą. Chodzą słuchy, że oba te gimmicki jeden po drugim miały być lepszą wersją "Geniusa" Lanny'ego Poffo, ale czy Shane Douglas mówi prawdę tego się nie dowiemy(chociaż czemu miałby kłamać w tak błahej kwestii?). Przy tej okazji można też wspomnieć o Michelle McCool, która jako managerka prowadziła na SmackDown! tag team Teacher's Pets(Stevens & James), ale oni poza jobbowaniem parze London/Kendrick nie wybili się w ogóle i też trudno się dziwić, bo charyzmy nie mieli za grosz.

Mr. America
Ten gimmick to idealny przykład tego, że Vince i spółka mają fanów za totalnych idiotów. Zresztą sam nie wiem co oni chcieli tym osiągnąć. Zamaskowany Hulk Hogan, tanuntujący tak jak Hogan z maską która idealnie odkrywa jego charakterystyczne wąsy i do tego ten same theme! Oczywiście wszystko wiązało się z tym, że Vince zawiesił Hogana po tym jak przegrał z nim walkę na WM19, ale nie minął miesiąc i Hogan już biegał po ringach WWE z tym że jako Mr. America! Oczywiście nie przyznawał się do tego, że jest Hoganem(geez, coś jak sytuacja z Youngiem w gimmicku Super Eric) i nawet przeszedł test wykrywaczem kłamstw! Tyle czasu antenowego marnowało się na właśnie takie gówno, bo też inaczej nie można tego nazwać, a już na pewno nie była to dobra telewizja. Hogan z czasem został zwolniony, bo Vince pokazał filmik backstage'owy gdzie widać jak Hogan ściąga swoją maskę Kapitana Ameryki i tak dobiegł końca ten katastrofalny angle, który w tamtym czasie był bardzo popularny głównie dzięki Piperowi, który podczas niektórych segmentów przechodził samego siebie. I to akurat mogę śmiało polecić(szkoda tylko, że Piper dostał w tamtym okresie tak niemrawego podopiecznego jak Sean O'Haire…).

Gangrel/Kevin Thorn
Cóż, wampiry też były w WWE i jak spojrzy się na to co się tam pojawiało to nie jest to jakiś duży szok. Pierwszy taki przypadek to oczywiście Gangrel(w ogóle David Heath w każdej federacji w której występował miał gimmick wampira i zazwyczaj występował jako Vampire Warrior), który w WWF nie zdobył nawet Hardcore Title mimo, że kilka razy miał taką okazje. Najwięcej czasu telewizyjnego dostał kiedy był kimś rodzaju mentora dla Edge'a i Christiana, a stajnia Brood stała się całkiem popularna, głównie przez to, że była niesamowicie charakterystyczna. Te picie krwi z kielicha, wampirze zęby. To musiało się sprzedać! Oprócz Brood było też New Brood które Gangrel stworzył wraz z Hardy Boyz, ale gimmick nie różnił się niczym, więc wspominam to tylko żeby to odnotować. To był ostatni ważniejszy storyline w którym brał udział, bo później był już zmuszony pokazywać się na galach pokroju Heat czy Jakked. Chodzą słuchy, że oprócz wrestlingu zainwestował też w rynek porno, więc jego więksi fani może widzieli go w bardziej intymnej roli. Kevin Thorn z kolei to pomysł WWE z roku 2006 gdzie na fali rosnącej popularności wampirów(seriale, filmy, książki) i z racji tego, że ECW było pokazywane na stacji Sci-Fi postanowiło stworzyć gimmick wampira. Thorn ringowo robił niezłe wrażenie, oprócz tego miał u swego boku wampirzyce Ariel(swoją drogą jeżeli kogoś to interesuje to Ariel to jedna z pań, która nie bardzo przejmowała się tym, że jest "łatwa") i nawet otrzymał niezły push, który zakończył się walką na WM gdzie jego ekipa, czyli New Breed przegrała z Originalsami z ECW. Od tamtego momentu jego rola w WWE zaczęła maleć i zasłynął jedynie tym, że podczas squashu złamał szczękę Ballsowi Mahoney'owi. Oczywiście to nie była pierwsza przygoda Thorna z WWE, bo kilka lat wcześniej odgrywał on równie ciekawą postać Mordecaia. Ubrany cały na biało w otoczeniu wielu krzyży robił wrażenie tylko przez kilka chwil kiedy wchodził do ringu, bo później czar pryskał i od razu było wiadomo, że to kolejny gimmick monstera, który będzie miał za zadanie zniszczenie Undertakera. Niestety do programu z Deadmanem nawet nie doszło i oprócz zniszczenia Scotty'ego Too Hotty'ego na Judgment Day 2004 WWE zrezygnowało z tej postaci i zajobbowało go na pożegnanie Reyowi Mysterio! Cóż, szkoda, że żaden z tych gimmicków nie przypominał bardziej nietoperzy, bo pewnie byłoby jeszcze zabawniej.

One Man Gang/Akeem
Zacznę od tego, że gimmick One Man Ganga może nie był jakoś wyjątkowo syfiasty i oprócz tego, że był to kolejny gruby destroyer nie było w tym niczego aż tak fatalnego. Chodzi mi bardziej o to jak WWF przedstawiło przemianę One Man Ganga w Akeema, bo to jest po prostu segment rewelacja, który już na stałe utkwił mi w pamięci. Na jednej z gal Superstars Mean Gene udał się w tajemnicze miejsce gdzie miał się spotkać ze Slickiem. Tym tajemniczym miejscem było "Deepest Darkest Parts Of Africa". Po chwili pojawił się Slick z jakimś boomboxem, a jeszcze później jakieś dzikie osobniki zaczęły tańczyć wokół zapalonego kosza na śmieci! I wtedy pojawił się on, Akeem The African Dream(chodzą słuchy, że ten gimmick miał w jakiś sposób nawiązywać i naśmiewać się z Dusty'ego Rhodesa, który był w tym czasie bookerem w NWA)! Problem polegał na tym, że Akeem oprócz innego stroju nie różnił się od One Man Ganga, a sam Mean Gene od razu zaczął nawijać, że go rozpoznaje i cały segment z miejsca stał się niesamowicie komiczny. Sama postać Akeema oprócz botchów w ringu, które do tej pory robią furorę na youtube zasłynął też swoim zabawnym tańcem, którego nie przerywał nawet podczas wywiadów. W każdym razie cały angle z przemianą i zmiana gimmicku to jeden wielki knot, który oczywiście warto zobaczyć samemu.

Hornswoggle
Nie ma chyba osoby, która nie poznałaby tego pana i chyba nie ma też takiej która z czystą świadomością powiedziałaby, że go po prostu lubi. Hornswoggle był zjadliwy kiedy wyskakiwał spod ringu i pomagał Finlay'owi, bo wtedy jako ten "Little Bastard" tylko świetnie uzupełniał gimmick kochającego walczyć Irlandczyka. Niestety z czasem było go coraz więcej, był coraz bardziej aktywny w ringu, a czarę goryczy przelał fakt, że został on ostatnim posiadaczem pasa Cruiserweight kiedy pokonał 5 innych zapaśników mimo, że sam oficjalnie nie był w tej walce. Jeżeli ktoś myślał, że to najgorsze co go może spotkać podczas oglądania go w akcji to się mylił. Hornswoggle jak się później okazało był też nieślubnym dzieckiem McMahona, ale na szczęście po krótkim okresie czasu WWE nie ciągnęło tego angle'a dalej(do tej pory żałuje, że to Mr. Kennedy nie zostałem wtedy tym "dzieckiem", bo publiczność kupowała go wtedy najbardziej podczas całej jego kariery z TNA włącznie). Każdy pamięta też biednego Chavo Guerrero, który raz za razem robił z siebie debila w TV i przegrywał walki z karłem, ale i tak najbardziej sensacyjna wiadomość ujrzała światło dzienne całkiem niedawno, kiedy jeden z najgorszych pomysłów jakie widziałem, czyli sławetny GM Manager decydujący o gali przez komputer okazał się Hornswogglem siedzącym pod ringiem. Jakby tego było mało Horni nie dość, że irytował samym pojawianiem się to jeszcze nie potrafił mówić i przez kilka lat bełkotał, na szczęście podczas jednej z "magicznych" gal SmackDown! odzyskał swój głos…

Phantasio
Harry Del Rios w tym gimmicku zawitał do WWE w 1995 roku, ale jak się można spodziewać również nie zrobił kariery i był kolejnym, który po jednej walce w TV został zwolniony. Nie wiadomo po co zatrudniali wtedy osoby z takimi gimmickami(Del Rios podobny gimmick Spellbindera odgrywał zarówno przed jak i po przygodzie w WWF, więc musiał im się spodobać skoro postać pozostała ta sama), bo przecież Cartoon Era odchodziła w niebyt. Phantasio to gimmick magika w masce, który pod maską miał jeszcze makijaż wyglądający dokładnie tak samo jako maska. Nie posiadał entrance theme'u, a podczas walki zachowywał się jak magik-mim, który podczas walki próbował odwracać uwagę swojego przeciwnika. Swoją jedyna walkę w TV wygrał dzięki swojemu najlepszemu trickowi, czyli wyciągnięcia majtek przeciwnika przez strój w którym walczył, a potem już tylko szybki roll-up i spektakularne zwycięstwo. Jakby tego było mało, Earl Hebner też stracił bieliznę, ale na szczęście już po gongu kończącym to starcie.

Saba Simba
Większość zna Atlasa jako głupkowatego managera, który bez przerwy się śmieje lub jako partnera Rocky'ego Johnsona, ale był też epizod w jego karierze jeszcze bardziej głupi od jego słynnego już śmiechu. Saba Simba to gimmick Ugandyjskiego dzikusa, który był o wiele bardziej agresywny od postaci chociażby Kamali. Simba po zaledwie kilku występach w TV został przez WWF zwolniony, bo federacja uznała go za zbyt rasistowski, ale skoro decydowali się na pokazywanie go w TV to o czym myśleli? Może wydawało im się, że stereotyp czarny=dzikus nikomu nie przyjdzie na myśl? W każdym razie sama postać Simby wyglądała jakby wyciągnąć ją z jakiegoś filmu przygodowego o wyczynach Indiany Jonesa. Duży pióropusz na głowie, długa dzida i coś w rodzaju tarczy. To po prostu trzeba zobaczyć!

Xanta Claus
Zbieżność z Świętym Mikołajem zupełnie nieprzypadkowa. Xanta Claus to jego demoniczny brat, który zamiast dawać dzieciom prezenty po prostu je zabierał! Proste myślenie i już jest materiał na gimmick. Całość pasowała w sumie do ogólnego wizerunku jego managera, bo DiBiase do akurat tej postaci pasował wprost idealnie, a jego słynne segmenty w których robił dzieciakom z widowni nadzieje na zarobienie paru dolców poprzez np. kozłowanie piłki przeszły już do historii. Od razu dodam, że jak dzieciak dochodził do umówionej liczby podbić to w ostatniej chwili DiBiase mu tą piłkę wybijał czym jeszcze bardziej budował swój wizerunek heela, dla którego najważniejsze były pieniądze. Co do Xanta Clausa to odgrywał tą postać znany później z występów w ECW Balls Mahoney, a że jego twarz od zawsze pasowała do wersji złego Mikołaja to łatwo mu się było wpasować. Gimmick przetrwał tylko okres świąteczny, a potem nikt już nigdy do niego nie wrócił. Na szczęście. Żeby uzupełnić tą postać jedną ciekawostką to dodam tylko, że kilka lat później będąc już wrestlerem ECW Balls podczas jednej z wypraw nad Ocean zabił rekina… widelcem!

Viscera - całokształt twórczości.
Nigdy nie zrozumiem co federacje w nim widziały, bo nie tylko w WWF/E dostawał czas na to, żeby się pokazać i o ile jak na swoje gabaryty potrafił zaskoczyć widza, który pierwszy raz widział go na oczy jakąś akcją o tyle po bliższym poznaniu czar szybko pryskał. Dwa lata temu zdobył w AJPW pas tagów razem z Taru i ich zespół też nadawałby się do tego tekstu. W każdym razie w WWF zaczynał jako członek Men On A Mission, jako Mabel. Furory ten tag nie robił, ale ktoś postanowił dać im push i razem z Mo i ich managerem Oscarem dostali szanse walki z Quebecers o pasy, którą wykorzystali i potem wszystko potoczyło się już bardzo szybko. Mo i Oscar poszli po roku w odstawkę, a pushowany był już tylko Mabel, który po czasie stał się królem Mabelem po tym jako wygrał prestiżowy turniej King Of The Ring. Nie wiem dlaczego dostał push, pewnie tylko po to żeby Undertaker znów miał z kim feudować w każdym razie było to głupie i zupełnie nielogiczne, bo z czasem cała postać się w WWF znudziła i został odesłany USWA z którą wtedy współpracowali. Powrócił w zupełnie innym gimmicku Viscery ubrany cały na czarno z blond irokezem i specyficznymi soczewkami, które chyba miały budzić strach wśród przeciwników. Niestety ta postać też nie przetrwała długo i oprócz bardzo prestiżowego Hardcore Title Viscera nie zdobył nic i musiał na kilka lat opuścić federacje. Niestety WWE dało mu kolejną szanse i tym razem oglądaliśmy go w zupełnie innej odsłonie. Viscera ciągle miał apetyt, ale tym razem głównie na… miłość! Pechową wybranką tego monstrum była Lilian Garcia. Były sceny w łóżku rozłożonym na ringu(nie tak spektakularne jak te z Edgem i Litą) gdzie Big Vis śpiewał romantyczne piosenki, były sceny w hotelu i ogólnie wszystko to co powinno być w telenowelach, a nie podczas show związanego z wrestlingiem. Jak już zdążyliście się przyzwyczaić tendencja w moich tekstach jest taka, że to ciągle nie było najgorsze z czym można kojarzyć Nelsona Fraziera. Było jeszcze jedno odświeżenie jego postaci i trzeba przyznać, że niejednego widza mogło to zszokować. Nie było już Mabela, czy Viscery, ale był Big Daddy V. Ten ringname idealnie pasował do całego image'u, bo chyba nikt się nie spodziewał, że pod tymi wszystkimi strojami, które nosił przez lata jest AŻ tyle tłuszczu. Żeby jak najlepiej to wyeksponować dostał jeszcze strój z ramiączkami, które momentami nie potrafiły ogarnąć ilości jego ciała. W każdym razie, gimmicków miał kilka, żadnego dobrego i w każdym było coś co nadawało się do tego tekstu. Człowiek orkiestra i do walki i do miłości i przede wszystkim do żarcia…

Giant Gonzalez
Były koszykarz Atlanty Hawks, który nie radził sobie z tempem spotkań i nie nadążał za zawodnikami postanowił rzucić koszykówkę i postanowił że zrobi trochę szumu w naszym ulubionym biznesie. Najpierw jako El Gigante w WCW, gdzie był równie niemrawy jak w NBA, ale nawet tam potrafił się pokazać dzięki znikomej inteligencji bookerów, którzy zabookowali mu zwycięstwo nad Sidem w Strecher Matchu i o ile nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że Gigante walkę wygrał, ale przez… submission. Ale nie o WCW tutaj mowa tylko o WWF, więc trzeba od razu przejść do jego hucznie omawianego debiutu podczas Royal Rumble 1993. Już wtedy było wiadomo, że czeka go program z Takerem i po kilku sekundach stało się to po prostu jasne, bo to on wyeliminował Deadmana z Rumble Matchu. Niesamowity kolos robił wrażenie swoim wzrostem, bo przewyższał wyraźnie kogoś tak wysokiego jak Taker, do tego miał strój na którym narysowane były niesamowite mięśnie i duża ilość włosów. Zawsze kojarzył mi się z ludzkim gorylem, właśnie przez ten jego strój i przez to jak się zachowywał. Nie wiem jaki manager pasowałby do niego najbardziej(pewnie Kevin Sullivan jako Taskmaster), ale na pewno nie pasował do niego Harvey Wippleman, przynajmniej w moim odczuciu. Gonzalez pojawiał się rzadko i najczęściej były to występy przed jego walki czy to na Wrestlemanii czy to na SummerSlam. Przegrał obie te walki, ale też w pewien sposób zapisał się w historii przez to, że jest jedynym wrestlerem, który przegrał z Takerem na WM przez DQ. Jeden program z Takerem, dużo szumu i nieoficjalny rekord jeżeli chodzi o najwyższego wrestlera w historii to tak pokrótce historia tego czego "dokonał" olbrzym z Argentyny.

Simon Dean
Zacząć trzeba chyba od tego, że ringname Simon Dean nawiązuje do prawdziwego imienia i nazwiska Deana Malenko, który nazywa się Dean Simon i właśnie to zainspirowało naszego bohatera do takiego wyboru. Sam gimmick Deana może i był momentami zabawny, ale za dużo było zmarnowanego czasu w TV i za dużo żenujących segmentów, żeby móc przejść obok tego obojętnie. Simon System, czyli system opracowany przez Deana to coś w rodzaju programu, który pomaga zdobyć odpowiednią sylwetkę. Dean nieraz pojawiał się w ringu z mlekiem, czy innymi tego typu odżywkami, które promował. Do samego ringu wjeżdżał sam nie wiem na czym, bo nie wiem nawet jak to określić. Pewnie ktoś z forum zna odpowiednią nazwę, ale ja jej nie pamiętam i bardzo możliwe, że nigdy jej nie znałem. Na tak zbudowanej postaci Simon jechał dość długo, walczył regularnie i mimo, że nie osiągał sukcesów to ciągle był w TV, czasami pojawiał się nawet na PPV. Np. na No Mercy 2005 stanął naprzeciw Lashleya, przegrał po minucie i musiał zjeść… 20 hamburgerów! Pociągnąć w takim gimmicku 2 lata to chyba jednak sukces dla tego znienawidzonego przez szatnie ECW zapaśnika.

Who
Kolejny przykład robienia z ludzi idiotów. Wielu jest wrestlerów, którzy mogą ukryć swoją tożsamość pod maską, ale są wśród nich też tak charakterystyczni, że trzeba byłoby się bardzo napracować, żeby ludzie się nie zorientowali. Jim Neidhart to zdecydowanie ta druga opcja głównie przez tą jego sylwetkę, którą po latach walk u boku Breta Harta rozpoznawali wszyscy. Kiedy rozpadł się ich tag team i kiedy Jim wrócił z krótkich wojaży w WCW to Vince postanowił wrzucić go do gimmicku Who. Całość miała opierać się na tym, że komentatorzy, czyli sam Vince i Jerry Lawler mogli nawiązywać do słynnego "Who's on First?" wypromowanego przez parę Abbott i Costello. Że była to strata czasu - wiadomo. Że było to marnowanie Jima Neidharta - wiadomo. Natomiast nie wiadomo co kierowało Vincem, że wrzucił coś takiego do TV tylko po to, żeby mógł błysnąć kilkoma hasłami podczas komentowania walk z udziałem Who. Lata 90 w tym biznesie musiały być niesamowicie ogłupiające, bo niektóre te pomysły są jakby nie z tej ziemi.

Berzerker
I znów coś z lat 90. John Nord swoją przygodę z poważnym wrestlingiem w USA zaczynał w AWA, ale już tam dał się poznać ze specyficznego gimmicku. Natomiast w WWF swoją postać rozwinął w sposób bardzo wyrazisty(bo to był jego pomysł na postać, którą oficjele zaakceptowali) i zadebiutował jako The Viking. Ten ringname nie przetrwał jednak długo i po pewnym czasie zmienili to na The Berzerker co miało pokazać bardziej agresywną stronę tej postaci. Oczywiście, żeby wszystko wyglądało idealnie nosił hełm, miał ze sobą tarcze no i oczywiście miecz, który kilka razy przeprawiał młodszą część widowni o palpitacje serca. Czy można to było kupić? Pewnie tak, bo w tamtych czasach fani kupowali wszystko, ale czy był to dobry pomysł to już zupełnie inna sprawa. Nie był to niestety gimmick, który szybko się w federacji znudził bo Nord walczył w TV przez blisko 2 lata i przez ten czas oprócz słabych walk zdążył zasłynąć swoim pojedynkiem z Takerem podczas którego chciał go przebić mieczem, który ostatecznie wbił się w ring! Miny na fanów mówiły wszystko, szok i przerażenie i całkowite kupowanie tej postaci. Huss! Huss! Huss!

Damien Demento
Kolejny gimmick który starzy wyjadacze powinni doskonale pamiętać. Demento to jeden z bardziej specyficznych gimmicków jakie się pojawiły w WWF. O ile jego strój rzucał się w oczy, ale był w miarę normalny, o tyle jego zachowanie już nie. Damien Demento to gość, który słyszał głosy w swojej głowie i z którymi się porozumiewał. Dochodziło, więc do takich sytuacji, że podczas walk słuchał wskazówek w swojej głowie jak najlepiej zaatakować przeciwnika lub w jaki sposób go zaskoczyć. Brzmi jak postać z komedii, ale zabawne to nie było - przynajmniej dla mnie. Jakby tego było mało, pochodzenie jego postaci ring announcerzy zapowiadali jako: "The Outer Reaches of Your Mind". Cóż, przynajmniej się trzymali tej postaci w 100%. Oczywiście kariery dużej Damien nie zrobił, ale na pewno wielu osobom zapadał w pamięć, a przez swój wygląd i zachowanie wielu uważało, że to nie odgrywanie gimmicku tylko prawdziwa "szajba" tego pana. W ramach ciekawostki mogę powiedzieć, że ten gimmick to pomysł dwójki panów: Vince'a i Pata Pattersona, którzy niejako w zemście postanowili zrobić taki prezent Demento i zaserwowali mu brutalnego wrestlingowego riba(jakby ktoś nie wiedział to jest to sytuacja w której jeden z wrestlerów robi sobie kawał z drugiego i czasami są to żarty brutalne, a absolutnym królem był podobno Owen Hart, ale Mr. Perfect nie był daleko w tyle, z kolei X-Pac zasłynął przez całą swoją karierę z bardzo gównianych ribów i słowo gównianych nie jest tutaj przypadkowe)! Dodam jeszcze za co panowie zemścili się na Damienie - chodziło mianowicie o to, że miał on ich za głupków, a że się o tym dowiedzieli to użyli swojej władzy i zrobili głupka z niego.

Undertaker
"Controversy creates cash", że się tak posłużę tytułem książki pana Bischoffa. Wiem, że wielu osobom się to nie spodoba, bo gimmick Calawaya jest powszechnie lubiany i szanowany, ba jest uważany za jeden z lepszych w ogóle i za najlepszy w latach 90(moim zdaniem lepszy był Mankind). Prawda jest jednak taka, że to ciągle gimmick trupa… Nie brzmi to zbyt sensownie jeżeli mówimy o tym w kontekście tego akurat biznesu i bardziej nadaje się to do filmu niż ringu i mimo, że sam tą postać lubię i mimo, że się zastanawiałem czy go umieścić czy nie to postawiłem na kontrowersje i mam nadzieje, że odbije się to w ilości komentarzy. A teraz już tak na poważnie to uważam ten gimmick za dobry, uważam, że mógłbym przymknąć na to oko gdy nie te wszystkie walki i storyline'y w których Deadman uczestniczył. Strzelanie piorunami, znikanie i pojawianie się w trumnie. Magiczne powroty po Buried Alive Matchach, magiczne siły , które pozwalają mu kreować ten mega przereklamowany streak na Wrestlemanii. Wiele z tych rzeczy, które wymieniłem inni ludzie uważają za kwintesencje tego biznesu i regularnie się tym emocjonują. Niestety dla mnie to już zdecydowanie za dużo tego samego przez tyle lat. WWE w pewnym momencie samo nie wiedziało czy dalej to ciągnąć i postanowili zgodzić się na gimmick American Badassa co było zupełnie niepotrzebne, co zupełnie nie pasowało do dawnego Takera i co wszyscy jego fani wspominają z żalem. A to ciągle nie wszystko. Wiem, że niektóre rzeczy wciskam tu na siłę i pewnie mi to wypomnicie, ale nawet to jego braterstwo z Kanem i ta ich przeszłość bardziej nadaje się do horroru i mimo, że sam to wszystko kupowałem i bawiłem się świetnie to z perspektywy czasu musze przyznać, że było w tym za dużo przesady. Nawet ten jego ślub ze Steph był jednym z gorszych jakie można było wymyślić, a przecież WWE miało i ciągle ma rękę do robienia ceremonii weselnych. Cóż, pozostaje zapytać ile jeszcze i kto będzie jego kolejnym rywalem na WM. Wiele opcji wydaje się być zajętych, więc stawiam na Johnny-Boya, który chyba nie będzie walczył o pas z Rockiem na WM. Chyba… Fani Takera, walcie do mnie z komentarzami! Ha!

Duke "The Dumpster" Droese
The Dumpster chyba mówi wszystko o tym gimmicku i ci którzy go nie znają mogą po samej nazwie wywnioskować, że chodziło o gimmick śmieciarza. Droese nie dość, że był tak ubrany to wychodził do ringu ze srebrnym koszem na śmieci i zachowywał się jakby naprawdę był to jego prawdziwy zawód, a wrestlerem jest tylko z doskoku. Zresztą jakby poznać kulisy jego odejścia z WWF to można odnieść wrażenie, że to nie podróżowanie tak męczyło Duke'a, który właśnie z tego powodu poprosił o zwolnienie, ale jego miłość do śmieci okazała się mocniejsza. W każdym razie oprócz krótkiego programu z HHH i kilku marnych walkach w TV nie błyszczał niczym więcej i po swoim odejściu mogliśmy go oglądać jeszcze jeden jedyny raz i to podczas Wrestlemanii! Oczywiście chodzi o WM 17 i "pamiętne" Gimmick Battle Royal w którym na tle niektórych starców pokazał się z niezłej strony, ale w sumie pokazać się z dobrej strony w tego typu walce to chyba nie jest zbyt duży komplement. Jako ciekawostkę mogę dodać, że Droese uchodził w szatni WWF za jednego z lepszych gości jeżeli chodzi o naśladowanie głosu ludzi związanych z wrestlingiem. Kiedyś trafiłem na materiał w którym mogłem go chwile posłuchać i musze przyznać, że to jak imituje Hogana i przede wszystkim Vince'a McMahona robi duże wrażenie. Jason Sensation miałby równego sobie konkurenta.

Kerwin White
Chavo Guerrero w WWE zawsze był w cieniu Eddiego i nigdy nie był traktowany zbyt poważnie. Niby regularnie walczył o pas cruiserów, niby był dobrym mistrzem, ale też ta dywizja nigdy nie była w WWE traktowana poważnie. Żeby odciąć się trochę od nazwiska Guerrero, Vince za zgodą Chavo zmienił mu ringname i stworzył pod to specjalny gimmick. Od tamtego momentu nie było już Chavo Guerrero, ale był za to kolejny golfista w biznesie wrestlingowym, czyli Kerwin White. White oczywiście jak to golfista grał w golfa, miał swojego caddy'ego(początki Dolpha w WWE…) i czasami też coś tam powalczył. Całość na szczęście nie trwała długo, ale było to szczęście w nieszczęściu, bo Chavo musiał wrócić do swojej historii po tym jak tragicznie zmarł Eddie. Nie wymagałem od WWE racjonalnego wytłumaczenia tych zmian w postaci Chavo, ale mogli chociaż o tym wspomnieć, a nie wszystko bezceremonialnie zostawić. W każdym razie sytuacja w pełni usprawiedliwiona, ale nie byłoby czego usprawiedliwiać gdyby nikt nie wpadł na ten głupi pomysł. Tak się kończą pomysły w stylu "nie chce być już meksykańskim wrestlerem".

Bushwhackers
Bushwhackers byli syfiaści strasznie, ale też mieli w sobie coś sympatycznego co zawsze mnie w nich ujmowało. Może to ta ich porażająca głupota? Dwójka kuzynów z Nowej Zelandii, czyli Luke i Butch nie byli ani dobrzy w ringu, ani nie potrafili jakoś bardziej porwać publiki. Jedyne pozytywne momenty to te w których można się było pośmiać - głównie z nich. Trochę szkoda, że WWF poszło w tą stronę jeżeli chodzi o ich wizerunek, bo przed podpisaniem kontraktu Sheepherders(ich gimmick z mniejszych federacji) byli znani z twardej walki gdzie nie brakowało stiffowego brawlu, często lała się krew i ich ogólny wizerunek był na pewno lepszy niż w późniejszych latach mimo, że to później stali się rozpoznawalni. Bushwhackers byli też momentami obrzydliwi, bo lizanie młodych fanów po głowach, wycieranie zarośniętych pach o przeciwników i tego typu akcje oglądało się z trudem, ale to też nie odwróciło od nich publiki, która przez cały czas ich dopingowała niezależnie od wieku. Ostatnio nie widziałem ich nigdzie, ale warto odnotować, że Luke pojawił się parę lat temu kilka razy w ROH gdzie razem z Redwoodem odgrywał gimmick Lumberjacka.

T.L. Hopper
Można powiedzieć "the son of a plumber" , ale to chyba byłaby obraza dla Dusty'ego Rhodes'a, który tak był przedstawiany. T.L. Hopper to gimmick hydraulika, który wychodził do ringu z przeciskarką i który nie zasłynął absolutnie niczym poza tym, że dostał tak fatalny gimmick. Kiedy tylko wygrywał swoje walki wyciągał swój ulubiony przyrząd, który obdarzył nawet imieniem i przeciskał twarz swojego pokonanego przeciwnika! Betsy sprawdzała się idealnie w tej roli, ale też trudno się dziwić w końcu do tego służyła. Gimmick szybko upadł, bo nie podobał się ani wrestlerowi, ani oficjelom i przede wszystkim nie był over z fanami. Hopper pojawił się jeszcze w WWF jako Uncle Cletus czyli kolejny obleśny członek rodziny Godwinns, ale też furory nie zrobił i rozstał się z federacją na dobre.

Brooklyn Brawler/Frank Williams
Steve Lombardi znany jako Brooklyn Brawler to chyba najbardziej sławny jobber wszechczasów. Robił to tak perfekcyjnie, że aż z tego zasłynął! Jego wygrane walki można policzyć na palcach obu rąk, a te ważniejsze zwycięstwa na palcach jednej. Wrestlerem jak na tamte czasy nie był aż takim tragicznym, ale od początku jobbował i jakoś nikomu nie zależało, żeby to zmienić. Jego wygląd przypominał gościa, który nocuje pod mostem, zawsze brudny i zawsze w zniszczonych ubraniach. Co ciekawe, ubrania miał jakie miał, ale zdarzało mu się palić cygara co zupełnie nie pasowało do jego gimmicku. Lombardi nie miał w ogóle szczęścia do gimmicków, bo w WWF pojawiał się też jako Kim Chee u boku Kamali czy jako Doink The Clown(niestety nie ten oryginalny, dobry, heelowy), a jeszcze przed Brawlerem był Knuckeballem, który zasłużył chyba na swój osobny akapit podczas syfiastych gimmicków. Drugą postacią którą tutaj umieściłem jest Frank Williams, którego warto potraktować bardziej w ramach ciekawostki. Williams stoczył setki walk w latach 70-80 i duża ich ilość była w TV. Ten pan pomimo tak dużej liczby starć wygrał zaledwie jedną walkę w TV(naprawdę czysto) i na tyle zasłynął z jobbowania, że zagościł z tej okazji w Piper's Pit i przeszedł do historii, bo jednak zostać pobitym przez Pipera podczas jego segment interview to po prostu gwarantowana sława!

Kilka uwag:
- liczę, że przez tą dłuższą przerwę w tekstach stęskniliście się i będzie dużo komentarzy.
- ciągle mam mnóstwo gimmicków w zanadrzu, więc nie musicie wymieniać tego czego tutaj brakuje.
- dla małej odmiany za tydzień pojawi się kolejny tekst o WWE, ale odpoczniemy trochę od gimmicków i będą same storyline'y.
- nie dodawałem filmików, bo każdy kto będzie chciał wpisze odpowiednią formułkę w youtube lub dailymotion i będzie mógł oglądać do woli, a mogę osobiście polecić, bo na pewno nie będzie nudno.
- jeżeli gdzieś coś pomyliłem to standardowo walcie do mnie jak z armaty, bo staram się unikać sprawdzania informacji, bo zajęłoby mi to za dużo czasu i korzystam tylko w ostateczności.

dodane przez Bonkol w dniu: 04-11-2012 21:27:15

Udostępnij

Komentarze (15)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

zajebiste

napisane przez moher2929 w dniu : 04-11-2012

Nadciaga fan takera nr 1. Tak myslalem ze w koncu dodasz undertakera do tego syfu. Jako mark ciezko mi to zdzierzyc. Ale dam rade. Taker wg mnie jednak mial najlepszy gimmick ever a jego streak to po prostu motor jego legendy (cos jak jobbowanie brooklyn brawlera). Bad ass i big evil owszem bylo duzym odbiegnieciem od klasyki ale gimmick harleyowca mial potencjal. Niestety wwe go spieprzylo. Bez wzgledu na twoje zdanie uwazam undertakera za goscia ze swietnym i wyrazistym gimmickiem. Co tam ze mial w urnie moce, ze zjawial sie w trumnach, ze mial nadprzyrodzone zdolnosci. Mark poswiecil 20 latek na ten gimmick i trafil w 10.
Co do artykulu to jest bardzo dobry. Dlugo na niego wyczekiwalem.

napisane przez Bumper Heet w dniu : 04-11-2012

Cóż czytając to dochodzę do jednego konkretnego wniosku, a raczej pytania?

Czy do k*rwy nędzy naprawdę hardcorowi fani wrestlingu narzekają już na wszystko? Idąc tą drogą do niczego się nie dojdzie. Naprawdę skoro wszyscy hejtują już cały main streamowy wrestling. To zapraszam do Indy. Dziękuje dobranoc.

napisane przez Gonzo w dniu : 04-11-2012

Kilka uwag:
- Nie dodawałem filmików, bo ... jestem leniwy :wink: Trzeba bylo sie trzymac tradycji. Skoro we wczesniejszych tekstach byly, ten sprawia wrazenie mocno okrojonego.
- Napisales to, jako wstep do Attitude Mowi! AM - w ktorym mamy gadac o najlepszych gimmickach - bedzie ciekawsze, bo tutaj znalazl sie powazny kandydat do debaty. Takera, to ja chcialem umiescic na liscie Top, ale pozwol, ze zachowam to na podcast.
- Gangrel nie zasluzyl na to miejsce. Bije na glowe Thorna i wyciagneli ile mogli. To nie czasy "Zmierzchu", zeby sprzedac Wampira, a theme song jest wciaz w czolowce WWF/E - szczegolnie jesli wziac pod uwage te bez wokalu.
- O Demento to do niedawna bylo glosno. Podobniez strasznie go boli, gdy ktos nazywa go jobberem - tj. po imieniu

napisane przez N!KO w dniu : 04-11-2012


Cytat: N!KO

- nie dodawałem filmików, bo ... jestem leniwy Trzeba bylo sie trzymac tradycji. Skoro we wczesniejszych tekstach byly, ten sprawia wrazenie mocno okrojonego.


Po części tak, ale fakt, że nie wszystko co najlepsze było na youtube, bo kilka filmików leży na dailymotion czy innych tego typu stronach mocno mnie zniechęcił do siedzenia i szukania, a przecież każdy zainteresowany może sobie poszukać na własną rękę. :wink:


Cytat: N!KO
- napisalem to, jako wstep do Attitude Mowi! AM - w ktorym mamy gadac o najlepszych gimmickach - bedzie ciekawsze, bo tutaj znalazl sie powazny kandydat do debaty. Takera, to ja chcialem umiescic na liscie Top, ale pozwol, ze zachowam to na podcast.


Sam uznaje ten gimmick za topowy, ale on po prostu ma w sobie coś syfiastego i musiałem zaryzykować i go tutaj umieścić. W końcu to Deadman do jasnej cholery, więc co by nie mówić trzeba jednak na niego patrzeć z przymrużeniem oka. :twisted:

napisane przez Bonkol w dniu : 04-11-2012

o wiele bardziej lubialbym to w postaci filmiku. no ale tez bylo ok. ja mam tylko 1 pytanie... skoro dajesz nawet Takera , to gdzie jest The best of the best , Superman John Cena? on ma najgorszy gimmick ze wszystkich bo on jest po prostu wkur********. od juz 7 lat Same old S**t . on tu powinien być nr 1 , dodales Horniego z mowa o GM , wiec Cena tez powinien byc . Ciekawi mnie co powiesz o storylinach bo to mnie tezz bardzo ciekawi , ob jak najszybciej , i w postaci filmiku .

napisane przez nVm w dniu : 04-11-2012

Podam wam kilka postaci które mnie strasznie irytują
na pierwszym miejscu oczywiście nikt inny niż Jack Swagger
widać gołym okiem że to podróbka Kurta Angle po pierwsze styl walki Kurt Angle prawdziwy złoty medalista olimpijski Swagger wygral niby jakies zawody w uniwersytecie Oklahomy Kurt Angle pojawiał sie w stroju zapaśniczym i flagą USA Swagger ten sam strój wzór flagi USA i przede wszystkim ankle Lock wiadomo akcja kończonca Kurta powtarzana przez Jacka może się jeszcze na łyso ogoli startuje w olimpiadzie
na drugim Kofi Kingston czy tylko ja odnoszę takie wrażenie czy wy tez myślicie ze postac kofiego jest nudna Boom Boom juz nikogo nie bawi a on caly czas ma jakis pas jak nie usa to IC jak nie IC to tag teamowy jak nie tag teamowy to znowu IC i ten jego sztuczny uśmiech i rusza sie jak pajac gdy wykonuje ten swój Boom Drop przydala by mu sie jakas zmiana
Antinio Cesaro po pierwsze dziwnie wygląda jego ring gear jest po prostu smieszny ta jego mowa w 5 jezykach w ogole mnie nie rusza a finisher w ktorym lapie rywala za jaja mnie dobija i na dodatek nie wiem dlaczego dostal push i US tittle
The Rock
to chyba najbardziej przereklamowana postac w wwe nie dosc ze pojawia sie raz na ruski rok to jeszcze dostaje Main Event na WM i RR od tak wszyscy cierzko pracuja w wwe a on sobie kreci jakies slabe filmy i uzywa prawdziewgo imienia chyba w koncu dotarlo do niego ze the rock brzmi glupio (kamien) bez sensu ok jest dobry przy mikrofonie ale niech sie zdecyduje albo filmy albo wwe
wszyscy wrestlerzy tego typu mnie denerwują wiec nie bede ich wszystkich wymieniał
i na ostatnim miejscu
AJ lee
nie dawno NXT Rookie a teraz wszystko kreci sie w okół niej serio byłą do dupy GM bardzo przewidywalna juz wolalem Duzego Johnego z krorym zawsze bylo ciekawie nie wiem czym AJ zasluzyla sobie na pozycje w wwe jaka ma teraz

napisane przez @Brofskate w dniu : 05-11-2012


Cytat: Bumper Heet

Co tam ze mial w urnie moce, ze zjawial sie w trumnach, ze mial nadprzyrodzone zdolnosci. Mark poswiecil 20 latek na ten gimmick i trafil w 10.


Myślę, że większość gimmicków, które tutaj umieściłem, jakby dostało tyle czasu to ludzie inaczej by je odbierali. Ciekawe czy jakbyś oglądał Takera pierwszy raz w latach w których debiutował i zobaczyłbyś akcje z urną to od razu byś się tak zachwycał. :wink:


Cytat: Gonzo
Czy do k*rwy nędzy naprawdę hardcorowi fani wrestlingu narzekają już na wszystko? Idąc tą drogą do niczego się nie dojdzie. Naprawdę skoro wszyscy hejtują już cały main streamowy wrestling. To zapraszam do Indy. Dziękuje dobranoc.


Ten tekst jest pisany z dużym dystansem i tak też proponuje go odbierać. Czepiam się wszystkiego co odbiega od normy, bo taki był mój zamysł, ale wspominałem o tym nieraz, że niektóre z krytykowanych gimmicków sam lubię i na pewno Taker jest jednym z nich. Do indy mnie zapraszać nie musisz, bo tam też jest dużo syfu, a niektóre gimmicki z Chikary mogłyby zgasić większość tych z WWE. :twisted:


Cytat: nVm
o wiele bardziej lubialbym to w postaci filmiku. no ale tez bylo ok. ja mam tylko 1 pytanie... skoro dajesz nawet Takera , to gdzie jest The best of the best , Superman John Cena? on ma najgorszy gimmick ze wszystkich bo on jest po prostu wkur********. od juz 7 lat Same old S**t . on tu powinien być nr 1 , dodales Horniego z mowa o GM , wiec Cena tez powinien byc . Ciekawi mnie co powiesz o storylinach bo to mnie tezz bardzo ciekawi , ob jak najszybciej , i w postaci filmiku .


Cena się przejadł to fakt, ale gimmick ma jaki ma i ciężko mi to klasyfikować do syfu. Poza tym, to nigdy nie było w postaci filmiku. Filmiki były tylko dodatkiem do poszczególnych gimmicków i teraz postawiłem na waszą ambicje w wyszukiwaniu tego na youtube samodzielnie. :twisted:

Brofskate - wszystko ok, masz swoje zdanie co do poszczególnych postaci z aktualnego rosteru WWE, ale nie na tym polega moja zabawa i nic z tego co wymieniłeś mi tutaj ne pasuje.

PS: N!KO - czemu usunąłeś fragment w którym piszesz, że gimmick Battle Kata rzucił Cię na 4 łapy? Nie wstydź się tego. :twisted:

napisane przez Bonkol w dniu : 05-11-2012


Cytat: Bonkol

PS: N!KO - czemu usunąłeś fragment w którym piszesz, że gimmick Battle Kata rzucił Cię na 4 łapy? Nie wstydź się tego


On mnie rzucil na 4 łapy, ale szybko sobie o nim przypomnialem - wystarczylo jedno spojrzenie na YT. Dlatego cala reszta zdania - gimmick dla mnie nieznany - okazala sie malym przeklamaniem. Ciesze sie jednak, ze czytasz kilkukrotnie moje posty. Najwyzszy czas sie troche poduczyc w temacie :wink:


Cytat: Bonkol
Cena się przejadł to fakt, ale gimmick ma jaki ma i ciężko mi to klasyfikować do syfu.


Gimmick Jasia nie był zły. Jego ewolucja była fatalna.

Nie wymieniam swoich, bo wierze, ze Bonkol o nich pamieta.

napisane przez N!KO w dniu : 05-11-2012


Cytat:

Fani Takera, walcie do mnie z komentarzami! Ha!


No to masz ;) Chociaż nie mam zamiaru krytykować twojej opinii, ba ja się nawet z nią zgadzam. Kwestia jest jednak taka, że na początku oglądania wrestlingu właśnie to mnie fascynowało w jego postaci. Jarało mnie znikanie, dymy, pioruny i cała to otoczka wokół Takera. Człowiek wiedział, że to ściema, ale budowało to taki klimat, że nie dało się przejść obok tego obojętnie.


Cytat:
Przy tej okazji można też wspomnieć o Michelle McCool, która jako managerka prowadziła na SmackDown! tag team Teacher's Pets(Stevens & James), ale oni poza jobbowaniem parze London/Kendrick nie wybili się w ogóle i też trudno się dziwić, bo charyzmy nie mieli za grosz


Warto dodać, że Stevens to aktualny Damien Sandow. Jak widać z każdego da się wyciągnąć to coś ;)

Ogólnie świetny tekst. Tematyka którą uwielbiam i mogę czytać o różnych wrestlingowych syfach cały czas (zwłaszcza jeśli czyta się to tak dobrze jak tu). Ogólnie większość gimmicków znałem i kojarzyłem, ale raczej z różnych filmików, czy tekstów, przede wszystkim wydawanych przez WWE (np. Are You Serious?). Fajnie więc było przeczytać to od fana, który to oglądał.

napisane przez maly619 w dniu : 05-11-2012


Cytat: maly619

Ogólnie świetny tekst. Tematyka którą uwielbiam i mogę czytać o różnych wrestlingowych syfach cały czas (zwłaszcza jeśli czyta się to tak dobrze jak tu). Ogólnie większość gimmicków znałem i kojarzyłem, ale raczej z różnych filmików, czy tekstów, przede wszystkim wydawanych przez WWE (np. Are You Serious?). Fajnie więc było przeczytać to od fana, który to oglądał.

Chętnie napisałbym coś sam, ale wszystko, co chciałem poruszyć, znalazło się tu ;)
Z naciskiem na Are You Serious? - dzięki temu programowi nie przeszkadza mi brak filmików w tym tekście, bo sporo tych gimmicków kojarzę właśnie stamtąd.

Undertaker... Coś w tym jest. Te wszystkie pioruny itd.[z Bearerem z urną na czele] były kiepskie, wręcz syfiaste. Ale są momenty, w których ta kultowa już postać wychodzi genialnie. Wyjście rok temu przy muzyce Johnny'ego Casha to było coś pięknego.

napisane przez aRo w dniu : 05-11-2012

Ładne podsumowanie syfu w WWF/WWE, Bonku :wink: Jeżeli jak zwykle większość pisałeś z dyńki, to chylę czoła przed niesamowitą pamięcią, bo gros tych gimmicków skryły już mroki mojej niepamięci (może zresztą i dobrze :wink: ). Kilka moich dopisków (bo uwagami bym tego nie nazwał):

- Co do Viscery/Mable'a w gimmicku Lovera, to nie on biegał za Lilian Garcią, ale (OMFG :shock: ) Lilian pałała do niego nieszczęśliwym uczuciem i do dzisiaj pamiętam segment, gdzie rozpisali Lilian płaczącą w ringu, bo Gruby Don Juan odrzucił jej afekty :twisted: Było to tak realistyczne jak Polacy triumfujący nad Niemcami w piłce nożnej :D

- Co do Gianta Gonzaleza, to miał on gimmick nie "ludzkiego goryla", ale typowego człowieka pierwotnego - jaskiniowca (troglodyta), stąd też te elementy owłosienia na jego stroju :D Nie zmienia to jednak ogólnego faktu, że kolo ssał pałe po całości :wink:
Z ciekawostek, Gonazlesa zapowiadali jako "gościa mierzącego osiem stóp" (a więc musiałby mieć koło 30 cm więcej wzrostu od Takera), a tak naprawdę mierzył "tylko" 7 stóp i 6 cali (a więc dodawano mu około 15 cm)

- co do pojedynku gimmicków "Taker vs. Mankind (oryginalny)", to 100% racji, że Foley swoją grą aktorską rozpierdalał system i kasował Calaway'a. Dla mnie najlepiej odgrywany gimmick w McMahonlandii ever. Aż szkoda, że później go tak skiepścili, robiąc z genialnego Foleya-psychopaty, Pierdołę ze skarpetą na łapie :roll:

- Odnośnie Takera, to jednym z większych crapaowych gówien było rozpisanie mu zabicia Paula Bearera, kiedy to DeadMan zalał go betonem :roll: Nie wiem co za geniusz rozpisał coś tak "inteligentnego" ("zabójstwo" na żywo? Really???) w rozrywkowym produkcie?

- Duka Droese nie umieściłbym jednak w tym rankingu, bo był on klasycznym przykładem "gimmicków zawodowych" w jakie obfitował wrestling lat 90 (w ten sposób można by tu było wrzucić 3/4 tego co się pojawiało w tamtych czasach u Vince'a) i nie wybijał się z nich ani na plus, ani też na minus. Poza tym, miałem zawsze jakąś słabość do "Wesołego Śmieciarza" (lubiłem jak przed wykonaniem finiszera się darł: "to czas żeby pozbyć się śmieci!" :D ), zwłaszcza że facet potrafił się jednak poświęcić (pomimo, że pushowany zbytnio nie był) i np. dać się opitolić na glacę Hunterowi.

- Xanta Claus to gimmick-meteor, który przemknął tak szybko przez WWF, że aż dziwne że ktoś go w ogóle pamięta (choć akurat jako małolatowi - zapadła mi w pamięć zakazana gęba Balls'a w stroju Mikołaja :D )

- Grzechem wręcz głównym jest nie wspomnienie przy Bushwhackers o ich specyficznym chodzie (z tym komicznym wymachiwaniem łapami) - z którego trudno było nie brechtać oraz okrzykach (coś na kształt - Luk: "Łooooooo", Butch: "Yeeeeeeee", głosem jakby obaj mieli zatwardzenie :D ), które elektryzowały publikę :D Co do wycierania sobie upoconych pach mordami innych wrestlerów, to Nasty Boys robili dokładnie to samo. Podobnie Raven (z tym, ze on najpierw paszkę obcierał chustką, a później inhalował nią oponenta) :wink:
Fakt - gówniany gimmick, ale potrafiący niesamowicie poderwać i rozbawić publikę. Charyzmy "dziadkom" (tak ich zawsze nazywałem, bo wyglądali... staro :D ) nie można było odmówić.

- Co do jobbera wszechczasów, to silną konkurencją dla Brooklyn Brawlera w tamtych latach był Barry Horowitz, ze słynną "łapą" na bezrękawniku, w którą się klepał przed walką, zanim gładko jobnął :D Lombardi i Horowitz to taka elita joberów, czyli ludzie bez pushu, którzy pomimo wiecznego moczenia, potrafili jakoś zapaść człowiekowi w pamięć.

Dobra robota, Bonku :wink: Czekamy na więcej.

napisane przez -Raven- w dniu : 05-11-2012


Cytat: -Raven-

Jeżeli jak zwykle większość pisałeś z dyńki, to chylę czoła przed niesamowitą pamięcią, bo gros tych gimmicków skryły już mroki mojej niepamięci (może zresztą i dobrze ). Kilka moich dopisków (bo uwagami bym tego nie nazwał):


Wiesz, staram się pisać z głowy, ale też nie jest tak, że zupełnie niczego nie sprawdzam, bo mógłbym strzelić kilka gaf szczególnie jeżeli chodzi o gale na których niektóre akcje miały miejsce. Wszelkiego rodzaju quizy utrwaliły mi to w pamięci, ale jest tego systematycznie coraz więcej i jednak człowiek zapomina. :wink:


Cytat: -Raven-
- Co do Viscery/Mable'a w gimmicku Lovera, to nie on biegał za Lilian Garcią, ale (OMFG ) Lilian pałała do niego nieszczęśliwym uczuciem i do dzisiaj pamiętam segment, gdzie rozpisali Lilian płaczącą w ringu, bo Gruby Don Juan odrzucił jej afekty Było to tak realistyczne jak Polacy triumfujący nad Niemcami w piłce nożnej


Dokładnie. Kiedy pisałem, że Lilian padła ofiarą to bardziej chodziło mi o to, że została zamieszana w taki angle. Bije się w pierś, że nie wspomniałem iż to ona latała za nim, bo byłaby to świetna puenta na zakończenie tych kilku zdań. :roll:


Cytat: -Raven-
- co do pojedynku gimmicków "Taker vs. Mankind (oryginalny)", to 100% racji, że Foley swoją grą aktorską rozpierdalał system i kasował Calaway'a. Dla mnie najlepiej odgrywany gimmick w McMahonlandii ever.


Indeed, do tego dochodziła cała ta przeszłość Mankinda, czyli to dlaczego używał takiego, a nie innego finishera itd. Gimmick kompletny jakich w całej historii tego biznesu było zaledwie kilka.


Cytat: -Raven-
- Grzechem wręcz głównym jest nie wspomnienie przy Bushwhackers o ich specyficznym chodzie (z tym komicznym wymachiwaniem łapami) - z którego trudno było nie brechtać oraz okrzykach (coś na kształt - Luk: "Łooooooo", Butch: "Yeeeeeeee", głosem jakby obaj mieli zatwardzenie ), które elektryzowały publikę


Haha i tak to jest jak człowiek stara się poprzypominać sobie detale, a zapomina o sprawach najbardziej oczywistych. Bo jak się tak teraz zastanawiam to kiedy myślę o Bushwhackersach to od razu mam przed oczami właśnie ten ich chód i wymachiwanie rękami. Pamiętam kiedy McMahon zaczął tak chodzić po przypakowaniu i z miejsca zaczęło mi się to kojarzyć właśnie z nimi(wiadomo, że nie było to tak wyraziste jak u nich, ale zawsze).


Cytat: -Raven-
Lombardi i Horowitz to taka elita joberów, czyli ludzie bez pushu, którzy pomimo wiecznego moczenia, potrafili jakoś zapaść człowiekowi w pamięć.


Dodałbym jeszcze Lodiego i Vincenta z WCW i mamy stajnie lepszą niż JOB Squad z WWF. :lol:

napisane przez Bonkol w dniu : 05-11-2012

ten pojazd o którym mowa w gimmicku simona deana to segway

napisane przez aglet w dniu : 06-11-2012

Już dawno miałem napisać posta w tym temacie, ale jakoś nie mogłem się ogarnąć. Poprawiam się zatem.

Battle Cat - Powiem szczerze, że Kota Bojowego zobaczyłem po raz pierwszy w akcji dopiero ostatnio w Vintage Collection na Eurosporcie. Spokojnie można uznać to za jeden z najgorszych gimmicków ever. Nie chcę palić tego, co palił booker, który to wymyślił. Zbyt hardcorowy towar jak dla mnie.

Giant Gonzalez - Był nie do kupienia nawet, gdy miałem 10 lat. Te jego potyczki z Undertakerem były doskonałym dowodem dla marków, że wrestling jest jednak udawany. Zatem Giant - byłeś dla mnie większym rozczarowaniem niż moment, w którym dowiedziałem się, że jednak święty Mikołaj nie istnieje. A ten strój był przypałowy nawet na tamte lata. Jak przez mgłę pamiętam dyskusje z kolegami z tamtego okresu. Ale świta mi, że mieliśmy nadzieję, że Taker dokopie temu wyrośniętemu pajacowi.

Undertaker - jako fan Takera z całą stanowczością... przyznaję ci rację. Wrestler-trup. To głupsze niż ustawa przewiduje. Do tego dochodzi multum kretyńskich storyline'ów. Taker spalony w trumnie, pojawiający się na ekranie, odlatujący w zaświaty... Słowem - masakra.
Ale zrobili mu streak i osobiście jaram się kolejnymi jego walkami na WM-kach jak żadnymi innymi. No i wypracowałem sobie umiejętność przymykania oczu na te różne czary mary. Mówię sobie, że to taki mroczny typ z Doliny Śmierci.

Bushwhackers - uwielbiałem ich jako dzieciak. Mogliby sprawdzić się w dzisiejszej PG-erze. O ile dobrze pamiętam to jobbowali na potęgę. A i tak byli fajni. Mimo, że byli face'ami. Dla mnie też ich znakiem rozpoznawalnym był charakterystyczny chód. No i te głupie minki, które walili. Załapali się na ten świetny dla tag teamów okres w WWF/WWE.

Artykuł jak zwykle bardzo ciekawy Bonkol.

napisane przez Ghostwriter w dniu : 25-11-2012

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy